Rozdział siódmy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poszłam późno spać, a co za tym idzie.? Późno wstałam. Zeszłam schodami na dół. Poszłam do kuchni. Na drzwiach od lodówki była kartka: ' Dzień dobry Cat.! Wyszliśmy na miasto. Nie wiemy kiedy wrócimy, ale raczej późno. Tylko nie urządź z domu meliny ani nic sobie nie zrób - Chłopacy xx.'. Czy oni uważają, że jestem aż taka głupia.? Ja nie JJ. Już niech nie przesadzają. Raz się pocięłam i raz mnie potrącił samochód, a oni już wielkie halo... no bez przesady.!

Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. Nie było mi potrzebne ale i tak je wyjęłam ( moja logika wymiata.! ) . Po chwili z powrotem włożyłam je do lodówki i zrobiłam sobie kawę. Usiadłam na kanapie i włączyłam sobie telewizor. Po jakimś czasie położyłam się i spojrzałam na zegarek. Było wpół do drugiej. Przykryłam się jakimś kocem i zasnęłam.

Obudził mnie hałas. Spojrzałam na zegar. Szesnasta trzydzieści. Dość długo spałam ... ok zmiana tematu. Na górze cały czas słyszałam jakiś hałas. Hałas dochodził ze strychu. Weszłam po cichu po schodach i poszłam do pokoju gdzie znajdowała się walizka z moimi rzeczami. Włożyłam rękę na samo dno torby i wyjęłam z niej pistolet. Pistolet włożyłam sobie za pas od krótkich spodni od piżamy i cichym krokiem zbliżałam się do wyjścia z pokoju. Teraz hałas był znacznie bliżej. Jaby obok . Jak to możliwe, że go nie słyszałam... i jak to możliwe, że tak szybko znalazł się obok pokoju, w którym się znajdowałam.?

Uchyliłam lekko drzwi i wyjęłam pistolet z za spodni. Wyszłam na korytarz i otworzyłam drzwi pokoju obok. Ktoś siedział na ziemi i grzebał w szufladach. Miał kaptur i czarne długie spodnie. Wycelowałam osobnikowi w głowę i cicho oraz powoli zbliżałam się do niego.

- Odejdź od szuflady z uniesionymi rękoma... - Powiedziałam stanowczym lecz spokojnym tonem.

Osoba wstała, a ja nadal miałam lufę niedaleko jej głowy.

- Odwróć się. - Powiedziałam - Tylko powoli.

Zakapturzona postać uniosła ręce w górę i wolnym ruchem obracała się w moją stronę. Moim oczom ukazał się przerażony JJ.

- Co ty tu do cholery robisz JJ.?! - Wrzasnęłam - Myślałam, że to jakimś morderca, złodziej czy ktoś.!

- No ja już...wróciłem... możesz opuścić broń.?! Będę bardzo wdzięczny. - Powiedział JJ patrząc się na lufę. - Skąd ty w ogóle masz pistolet.?!

- Nie ważne... siadaj na cztery litery i mnie tak nigdy więcej nie strasz.!

- Ok, Ok... przepraszam, że wróciłem do domu...

- No masz za co przepraszać, bo prawie zawału dostałam.!

- Co.?! A co miałby powiedzieć włamywacz.?! Ty masz przecież pistolet w ręce.!

- Każdy dobry złodziej albo włamywacz powinien mieć przy sobie broń, a teraz żegnam pana, panie JJ.

- Żegnam Cat.

- JJ... coś jeszcze.

- Tak.?

- Zostań tu i przemyśl swoje zachowanie.

- Co.? 

- To co słyszałeś...

- Tak jest mamo... 

JJ zrobił minę małego dziecka, a ja wyszłam z pokoju i poszłam na dół zrobić sobie herbatę na uspokojenie.

Po jakiś 3 godzinach chłopacy wrócili do domu, ale bez Jaymiego. JJ zbiegł na dół gdy tylko usłyszał otwierane drzwi. Spojrzałam się na niego karcącym wzrokiem, a JJ wrócił na górę. Josh i George zdjęli kurtki i przywitali się ze mną po czym usiedli na kanapie. Wyglądali jakby przebiegli siedem kilometrów sprintem, a byli przecież tylko na mieście i wrócili. Spojrzałam na nich pytających wzrokiem.

- A Jaymiego gdzie wywiało.? - Spytałam.

- Poszedł się spotkać z Ollym - Powiedział Josh sięgając po pilota.

- Ym... a kto to Olly.? - Zadałam kolejne pytanie.

- Chłopak Jaymiego. Nie mówił Ci.? - Teraz to Josh spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

- No... nie. Nie wspominał nic o tym, że jest gejem... znaczy się homoseksualistą. - Zrobiłam smutną minę, skrzyżowałam ręce na piersiach i spuściłam wzrok na ziemię.

- Ojej... może się bał - Powiedział George wstając z kanapy i przytulając mnie.

- A może po prostu mi nie ufa.? - Po policzku spłynęła mi łza, którą szybko otarłam żeby nit jej nie zauważył.

- Hej. Cat. Co to było.? Łza.? Nie płacz kochana - Powiedział George przytulając mnie mocniej i całując mnie w czoło.

Zrobiło mi się ciepło i tak... dziwnie. Odwzajemniłam uścisk i wtuliłam się w klatkę piersiową Geo. Gdy puściłam go z uścisku poszłam na dwór i usiadłam na schodach do domu. Uznałam, że zaczekam na Jaymiego i zapytam się go czemu mi nie powiedział.

Siedziałam na schodach jakąś godzinę, a może i dłużej, ale czas jest nie ważny. Ważne, że Jaymi w końcu wrócił i mogłam z nim pogadać. Spojrzałam na jego oczy. Nie wyglądał dobrze. Jaymi usiadł obok mnie i się do mnie przytulił.

- Jaymi mam pytanie. - Zaczęłam. 

- Tak.? - Zapytał ledwo słyszalnym tonem Jaymi.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że jesteś homoseksualistą oraz, że masz chłopaka.?

Jaymi nie odpowiedział.

- Nie ufasz mi.? - Spytałam.

- Oczywiście, że Ci ufam Cat. Jesteś moją przyjaciółką, ale nie wiedziałem jak byś na to zareagowała. Przepraszam - Po policzku Jaymiego spłynęła łza.

Otarłam mu policzki z łez i mocno przytuliłam po czym weszliśmy do środka. Poszliśmy na górę. Najpierw Jaymi poszedł się umyć , a potem ja i poszliśmy spać.

*

Rano gdy się obudziłam Jaymiego obok nie było. Usiadłam na łóżku przeciągnęłam się, usiadłam na materacu i wstałam zakładając laczki. Zeszłam na dół. Sytuacja się powtórzyła. Chłopacy zostawili kartkę, że wychodzą i jestem sama. Ponownie zrobiłam sobie kawę i włączyłam telewizor. Spojrzałam na kuchnię. Jedna z szafek była otwarta, a ja jej nie otwierałam. Pomyślałam, że może któryś z chłopaków jej nie zamknął. 

Zamknęłam szafkę i udałam się do łazienki. Otworzyłam drzwi i podeszłam do umywalki aby umyć zęby oraz twarz. Spojrzałam w lustro. Upuściłam kubek z wodą na ziemię i zaczęłam krzyczeć. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Jak ja mogłam tego nie zauważyć.? Podeszłam bliżej wanny. W wannie leżał Jaymi z podciętymi żyłami i tabletkami, które leżały obok niego. Krew płynęła do odpływu jak rzeka. Obok Jaymiego leżała kartka: ' Hej. To ja. Jaymi. Jeśli to czytasz to znaczy, że albo umieram, albo już umarłem. Olly wczoraj ze mną zerwał.  Nie umiem bez niego żyć. Jeśli nie mogę być z nim. Nie chcę być z nikim. Olly jest, był i będzie dla mnie wszystkim. Proszę przekażcie mu, że go kocham i to się nigdy nie zmieni. Kocham Was wszystkich. Przepraszam, że patrzycie na moje nędzne zwłoki ale tak musi być. Muszę odejść. Życzę wam wszystkim szczęścia. Mam nadzieję, że Cat i Geo będą razem bo szalenie do siebie pasują. Mam nadzieję, że JJ przestanie tyle pić ( mój kochany brat pijak) i, że Josh będzie szczęśliwy ze swoją wybranką.  Mój czas się skończył lecz Wasz się właśnie zaczyna. Kocham  Was. Na zawsze Wasz Jaymi xx.' Kartka była cała poplamiona krwią. Sprawdziłam puls. Nie było go. Jaymi był zimny i blady. Zadzwoniłam na pogotowie i do chłopaków. 

Jaymi zmarł w drodze do szpitala. Nie dało się go uratować. Nie mogę uwierzyć, że mój przyjaciel zmarł na moich oczach. Nie pozbieram się po tym nigdy. Mam nadzieję, że teraz jest w lepszym świecie. George, JJ i Josh mnie cały czas pocieszają. Cieszę się ale to nie przywróci nam naszego Jaymiego.

________________________

I jak.? ~HAIAxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro