19.....Upadła na kolana....

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-...........ty pochodzisz z rodziny królewskiej tak jak twój ojciec-dokończył wykład z dumą wypisaną na twarzy.

-Zaraz mój ojciec jest wampirem i jest tu!!!!-krzyknełam zdenerwowana.

-Cholera, powiedziałem to na głos? -powiedział zakłopotany Damon.

-Co ty zrobiłeś-powiedział załamany Ian, podczas wykładziku zebrała się cała rodzinka.

-Nie rozumiem o co wam chodzi i tak by się dowiedziała-powiedział Zayn którego poznałam w międzyczasie. Zayn był wydziaranym szatynem z brązowymi oczami.-Byłaby to tylko kwestia czasu.

-Czekam na wyjaśnienia!-po długiej chwili odezwał się Damon:

-Mary przedstawiam Ci twoich braci.

-Chyba się przesłyszałam-powiedziałam niedowierzając.

-Nie nie przesłyszałaś się-powiedział Dominik uśmiechając się ciepło

-Witamy w rodzinie-powiedzieli razem i zabrali mnie do grupowego przutulasa.

-Zawsze chciłam mieć brata, a teraz mam kilku-powiedziałam mając łzy w oczach.

-Nie płacz-powiedział troskliwie Zayn i otarł kciukiem moje łzy z polików.

- Z Mary mamy do wyjaśnienia jeszcze jedną sprawę Zayn, Adam, Ian i Dominik wyjdźcie-powiedział Damon głosem nie znoszącym sprzeciwu po tym jak skończyliśmy się przytulać

-Czemu musieli wyjść?

-Ponieważ  kwestie twojego ojca musimy wyjaśnić w cztery oczy -powiedział poważnie.

-Okeej, więc słucham-powiedziałam siadając 

-Twój ojciec naprawdę chciał dobrze, chciał cię wychowywać i być z tobą ale.........-przerwałam mu.

-Skończ. Chce usłyszeć prawdę a nie jego usprawiedliwienia które do mnie nie przemawiają.  Chciał być ze mną ale. Ale co kurwa? Ale nie miał czasu, ale miał ciekawsze zajęcia, ale miał nową rodzinkę, ale miał problem ze swoja nową laską? Hmmm a może po prostu miał mnie w dupie, głęboko w dupie?- warknęłam.- Po prostu  powiedz mi kim jest ten wampir który ma miano mojego ojca-powiedziałam w miarę spokojnie.

-Mary to ja jestem twoim ojcem-powiedział a mnie zamurowało, moje oczy wyglądały jak piłeczki do pin-pong'u.

-Chyba się przesłyszałam, powtórz to jeszcze raz.

-TO JA JESTEM TWOIM OJCEM-powiedział każde słowo wyraźnie.

-Nie wierze-powiedziałam szeptem, byłam w szoku ale z każdą sekunda narastało moje wkurwienie.-JA KURWA PO PROSTU NIE WIRZE!!!!!!-wstałam tak szybko że krzesło na którym siedziałam przewróciło się -JAK MOGŁEŚ ZROBIĆ TO SWOJEMU WŁASNEMU DZIECKU!!!!! ZOSTAWIŁEŚ BEZBRONNE DZIECKO NA PASTWĘ MATKI KTÓRA WIDZIAŁA TYLKO CZUBEK WŁASNEGO NOSA!!! KTÓRA WYNISZCZAŁA TWOJE DZIECKO PSYCHICZNIE!! ZOSTAWIŁEŚ SWOJE DZIECKO KOBIECIE KTÓRA NIE ZAUWAŻYŁA ŻE JEJ DZIECKO ZNIKNĘŁO NA TYDZIEŃ A KIEDY PRZYSZŁO DO DOMU ONA TO TOTALNIE OLAŁA I ZAJĘŁA SIĘ DOGADZANIEM SWOJEMU NOWEMU CHŁOPAKOWI-miałam tego dość i popłakałam się.

-TO NIE TAK !!!

-A jak? Oświeć  mnie.  Mam dość tego że moje życie jest wielkim pierdolonym kłamstwem. Czego mi brakowało żebym została twoja córką wtedy?- powiedziałam łkając.

-Zakazano mi się z tobą spotykać i robiłem to dla twojego bezpieczeństwa, uwierz mi że król ma dużą ilość wrogów, poza tym byłaś i jesteś idealna. Jestem z ciebie cholernie dumny-powiedział patrząc mi prosto w oczy.

-Istnieje coś takiego jak list-powiedziałam ostro.-A tak w ogóle to czemu mnie ze sobą nie zabrałeś?

-Nie mogłem cie zabrać, potrzebowałaś matki a z Emilią miałem umowę.

-Jaką umowę?

-Miałem spotykać z tobą przynajmniej raz w tygodniu, dawać wam pieniądze co miesiąc i uczestniczyć w twoim życiu. I tak było przez rok, niestety twoja matka spotkała swojego obecnego faceta i odbiło jej, powiedziała że mam przestać się spotykać z tobą i jeśli bym się nie dostosował  wyjechałaby z miasta do innego kraju i zerwałaby ze mną wszelki kontakt. Nie mogłem na to pozwolić, musiałem się usunąć i patrzeć na wszystko z boku-powiedział smutny.

-O czym jeszcze nie wiem?-powiedziałam w miarę spokojnie.

-Masz jeszcze jednego brata i trzy siostry, czwarta jest w drodze jak mogłaś zauważyć u Eleny. Jesteś w rodzinie królewskiej która rządzi najsilniejszym rodem.  Możliwe że jesteś najsilniejszym stworzeniem na świecie, a biżuteria którą ode mnie dostałaś jest dla ciebie ochroną przed innymi wampirami. Korona na palcu oznacza to że żaden wampir nie może cię ugryźć  ponieważ jesteś księżniczką a wąż powoduje coś co sama musisz odkryć tak samo jak swoje moce. Nikt w tym zadaniu ci nie pomoże.-westchną ciężko

-Idę do siebie. Mam dość wszystkiego-powiedziałam ciężko.

-Prześpij się, kolacja jest o 20.

-Taaa, raczej się nie pojawię -powiedziałam i wyszłam ze łzami w oczach, czekałam tylko na to aby dojść do pokoju, jednak wszytko szło nie tak jak potrzeba, musiałam się pogubić i wpaść na jakiegoś faceta, jednak udało mi się to. Położyłam się na łóżku przykrywając kocem i zamknęłam oczy na parę minut.

Zdjęłam bransoletkę i  zaczęłam się jej dokładnie przyglądać.  Złoty kawałek jakiegoś żelastwa w kształcie węża,  na końcu ogon a na początku ślicznie wyrzeźbiona głowa z hipnotyzującymi oczami i...

-Ałaj- powiedziałam kiedy przecięłam sobie palec o kły wychodzące z głowy węża, pobiegłam szybko do łazienki i wsadziłam rękę pod zimną wodę z kranu. Zaczęłam przeszukiwać szafki w celu znalezienia plastra lub apteczki ale moja misja zakończyła się niepowiedzeniem za to znalazłam waciki do demakijażu i perfumy, wyjęłam z opakowania dwa waciki  z czego jeden popsikałam perfumami i przyłożyłam do rany po wcześniejszym oczyszczeniu wodą, cicho syknęłam  ponieważ mnie zabolało, kiedy palec nie był już ubrudzony krwią, wzięłam drugi wacik i przycisnęłam go do palca. Niestety nie znalazłam żadnej taśmy żeby umocować mój  ''plaster''.

-Cholerna bransoletka- po wyjściu z łazienki rzuciłam się na łóżko jednak uświadomiłam sobie że na łóżku nadal leży bransoletka, czekałam na ból już leżąc- Mądra ja-pomyślałam. Usiadłam i zaczęłam przeszukiwać kołdrę, poduszki i koce jednak nic nie znalazłam.

-Przecież nie mogła zniknąć ani nigdzie pójść to rzecz martwa- mówiłam cicho pod nosem- chociaż parę godzin wcześniej myślałam że wampiry i inne stworzenie to wymysł i fantazja-powiedziałam ze skwaszoną miną. Przeszukałam całą górę  oprócz garderoby, wchodząc do niej zauważyłam coś złotego na lustrze coś co się ruszało. Podchodząc bliżej nie zauważyłam kompletnie niczego, usiadłam po turecku przed lustrem i zaczęłam się przyglądać samej sobie.  Mój tajemniczy tatuaż powrócił a moje ciałko przyozdabiają malutkie lecz w ogromnych ilościach blizny i ranki po cięciach Aleksandra-Fantastycznie-pomyślałam i poczułam jak coś po mnie chodzi pod bluzką, zaczęłam piszczeć i rozbierać się, nienawidziłam wszelkiego rodzaju robaków, muszek, motylków i tego typu podobnych zwierzątek. Zaczęłam czuć  coś na mojej szyi, zobaczyłam że moja bransoletka rusza się po mnie i oplata ją,  próby ściągnięcia tego czegoś z szyi okazywały się porażką.Kolejny raz miałam uczucie że dryfuję pomiędzy snem a rzeczywistością, przed całkowitym zatraceniem się w bieli zobaczyłam że moje oczy były białe i zamglone.

POV.ELENA 

-Cała ta sytuacja przy stole nie była potrzebna. -powiedziała Bella ze zdenerwowaniem.

-Była potrzebna. Ten cymbał zwany moim mężem musiał się dowiedzieć co jego córka o nim myśli, gdybym tego nie powiedziała ona nigdy nie dowiedziałaby się że on jest jej ojcem.

-I tak uważam że przesadziłaś, synową mi psychicznie zniszczysz-powiedziała obrażona.

- Cicho zaraz i tak się dowiemy co się u niej dzieje-powiedziałam a następnie przeszłam przez drzwi prowadzące do mini mieszkania Mary i Jace. Na dole jej nie było tak samo jak na górze.

-Nie ma jej-powiedziała zdziwiona Bella

-Amerykę odkryłaś, poszukajmy jej po łazienkach i garderobie. -zgodziła się na ten pomysł. Ja sprawdziłam u góry a ona na dole w żadnej z nich jej nie było.

-Została garderoba i biblioteka-udałyśmy się do garderoby co było dobrym posunięciem ponieważ Mary siedziała przed lustrem.

-Tu jesteś, przyszłyśmy sprawdzić jak się czujesz po za tym chciałam cię przeprosić za to co miało miejsce przy obiedzie  mam nadzieję że mi wybaczysz.-nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.

-O matko!-powiedziała Bella podchodząc do niej i łapiąc za ramię.

-Co się stało?

-Ona ma białe oczy, całe białe a na jej szyi jest złoty wąż-podeszłam aby sprawdzić.

-Cholera ona krwawi-powiedziałam kiedy dostrzegłam stróżkę krwi cieknącą z nosa- Powiadom swojego syna i mojego męża i zorganizuj jakąś apteczkę oraz szklankę zimnej wody.

-Oczywiście-wybiegła z pokoju

-A ciebie kochanie przeniesiemy na dwór- powiedziałam wstają z klęczek. Skupiłam wszystkie swoje myśli na tej osóbce, zamknęłam oczy  i podniosłam dłoń wewnętrzną stroną do góry, już po chwili mogłam zobaczyć jak jej ciało unosi się na wysokości mojej ręki. Powoli i delikatnie przeniosłam ją na dużej wielkości balkon  z jacuzzi, leżakami i piękną naturą otaczającą z trzech stron świata. Wszędzie zielony las, śpiew ptaków i spokój. Ułożyłam ją na leżaku obok szklanego stolika, usiadłam obok niej i pogłaskałam ją po policzku widziałam w niej drugiego Damona i to nie tylko z wyglądu. Silna psychicznie i fizycznie, mądra i sprytna, na wierzchu twardzielka a w środku mała dziewczynka  są jak dwie krople wody.

-Co się stało?-usłyszałam krzyk mojego męża z dołu w ogrodzie

-Dowiesz się jak przyjdziecie, szybko!!!!-ponaglała ich.

-Mamo przynajmniej powiedz o kogo chodzi-powiedział zirytowany.

-O twoja przyszła narzeczoną-usłyszałam ostatnie zdanie a po chwili Jace był już w pokoju a zaraz za nim Damon i Bella.

-MARY!!!-krzyknęli jednocześnie.

-Tutaj!-po chwili stali wokół nas.

-Co się stało?-spytał się poddenerwowany Damon a Bella podała mi apteczka.

-Nie wiadomo, przyszłyśmy tutaj z Bellą  i znalazłyśmy ją w takim samym stanie co teraz siedziała  przed lustrem w garderobie-powiedziałam wycierając jej krew lecącą z nosa i kiedy tylko wstałam Jace zajął moje miejsce i spojrzał na nią z miłością wypisana w oczach.

-Dasz radę wejść do jej świadomości- spytał się Damon.

-Nie wiem...... ale zawsze można spróbować.-powiedział i przyłożył swoje palce  do jej głowy zamknął oczy i odleciał na dwie minuty, po tym czasie odskoczył od Mary łapiąc się za bark.

-Cholera jasna-przeklną.

-Synu!!!

-Tak wiem mam przestać przeklinać bla bla bla. Lepiej niech ktoś mi pomoże to opatrzyć-syknął cicho z bólu.

-Siadaj i ściągaj koszulkę-mój mąż piorunował mnie wzrokiem.

-Jestem twoja, spokojnie zazdrośniku-szepnęłam na ucho Damon'owi i pocałowałam go w usta.

-Co tam widziałeś?-oho zaczęło się przesłuchanie- pomyślałam i zaczęłam opatrywać bark.

-Mary z jakąś kobietą, siedziały nad wodospadem i rozmawiały obydwie miały skrzydła  na plecach. Próbowałem podsłuchać o czym gadają ale coś mnie blokowało w takim sensie że podchodząc do nich zderzałem się z barierą, kiedy bardziej się skupiłem i prawdopodobnie złamałem barierę Mary upadła na kolana łapiąc się za głowę kobieta szybko podbiegła do niej i próbowała coś zrobić. Złapała ją za rękę i po chwili odwróciła się w moja stronę zamknęła oczy i wtedy mnie wywaliło z jej świadomości i narobiłem sobie rany na barku.

-Pozostało nam tylko czekać  aż się obudzi.-powiedziała Bella

-Idźcie-powiedział Jace a my przytaknęliśmy i wyszliśmy z ich pokoju.

-Co o tym sądzisz?-spytałam się Damon'a kiedy byliśmy sami.

-Szczerze to sam nie wiem-westchnął. 

-A z tobą to wszystko w porządku?

-A czemu miałoby nie być hmm?

-Cóż jestem szczerze zdziwiona że Damon Salvatore mój mąż pierwszy raz nie ma nic do powiedzenia, przecież ty zawsze dorzucasz swoje pięć groszy-zaśmiałam się 

-A kto powiedział że ich nie mam-powiedział tajemniczo- może nie wiem jak je ująć.

-To i tak cud kochanie-pocałowałam go w policzek.

-Ty mi lepiej powiedz jak się czuje moja malutka księżniczka -powiedział całując mój brzuch.

-Wdała się w ciebie. Cały czas jest ruchliwa i kopie jakby miała zawody z karate-zaśmiałam się gorzko.

-Kochanie przestań kopać mamę bo mi ją wykończysz i nie będzie nikogo kto mógłby mnie przytulać w bardzo interesujący sposób- powiedział do brzucha a następnie spojrzał na mnie  z pożądaniem w oczach.

-Na nic nie licz kochanie-powiedziałam wrednie 

-Nawet na całuska?

-Nawet na całuska.

-Umiesz psuć momenty-powiedział lekko zdenerwowany.

-Miałam wspaniałego nauczyciela-oczywiście mówiłam o nim.

-Ten nauczyciel musiał być bardzo seksowny.

-Nawet nie wiesz jak ale jego seksowność przewyższała skromność-zaśmiałam się.

-Och naprawdę, ten nauczyciel musiał być ideałem.-posłał mi swój firmowy uśmiech który potrafił ściąć każdą z nóg.

-Bo był- powiedziałam szeptem do jego ust a następnie pocałowałam go namiętnie. 

-I po co protestowałaś i tak dostałem całusa i tak-powiedział z uśmiechem i wziął mnie na ręce.

-Widzisz jakie masz szczęście, masz tak zajebistą żonę-powiedziałam oplatając jego szyję moimi rękami , zaśmiał się i wniósł nas do sypialni a  później oddaliśmy się w błogi sen.

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ;

-Kochanie-usłyszałam i poczułam lekkie jak piórko pocałunki na mojej szyi

-Co?-wymamrotałam sennie

-Kolacja jest za chwilę- dziecko i ja słysząc słowo ''Kolacja'' ucieszyło się niesamowicie, ja dostałam parę uderzeń od nienarodzonego szkraba a mój mąż mocny uścisk.

-To na co ty jeszcze czekasz? Na zbawienie? Idziemy na kolacje, szybko-powiedziałam i pociągnęłam za rękę żeby szybciej szedł.

-  Kobieto zaraz mi rękę urwiesz.

-Przesadzasz-powiedziałam przekraczając próg jadalni na co się zaśmiał.

-Dobry wieczór-powiedzieliśmy do naszych przyjaciół i dzieci i usiedliśmy przy stole

-Zaczynamy jeść bez Jace i Mary?-spytał się Adam

-Tak, niestety ale Mary nie może zejść a Jace się nią opiekuje.

-Co się z nią stało?

-Można powiedzieć że odkrywa działanie swojej bransoletki.-powiedziałam 

-To znaczy?

-To znaczy że nie powinno cie to interesować-skarciłam Dominika

-A jak zareagowała na wiadomość że to ty jesteś jej ojcem?-spytał się Ian

-Była wkurwiona i zdziwiona, na razie jest na mnie zła.

-W miarę normalna reakcja-powiedział Zayn śmiejąc się

Kochani wiem jestem okropna. Praktycznie w ogóle się nie odzywam tutaj ale straciłam wenę a pisanie na siłę przynosi niepożądany efekt(przynajmniej u mnie). Przepraszam was i postaram bardziej się udzielać .

















Jesteście cudowni ❤❤❤❤❤❤❤❤









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro