Rozdział VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pov.Dream•

-Czekaj, książę!? -spytałem zaskoczony-Chyba mnie z kimś pan pomylił...
-Hahaha wręcz przeciwnie! Tylko jedna osoba nosi taką maskę, nawet przy mnie ją dostałeś-zaśmilał się podczciwy zbrojownik. Przyglądałem się  mężczyźnie który podszedł do jednej z siekier, przyznam ze ona również wygladała całkiem znajomo.
-Czyli z mojego przebrania i bycia tajemniczym nici-westchnąłem zrezygnowany na co tamten ponownie się zaśmiał.
-Niestety obawiam się ze masz racje ale odbierając od tematu, mam coś dla ciebie młody-usmiechnął się w moja stronę zdejmują broń ze stojaka-pamiętasz?
-Nie...? Co to za siekiera? -mruknąłem nie pewny na co sklepikarz się widocznie speszył.
-To siekiera twojego ojca, co prawda kazał mi ci ją wręczyć dopiero na 18 urodziny ale... -podał mi ją-czuje że teraz może ci się bardziej przydać
-Dziękuję... Byłeś przyjacielem mojego ojca? -spytałem
-Oh oczywiście! Kto z tej wioski nie byl? Naprawdę poczciwy człowiek.. -podrapał się po głowie-Dziwne że jeszcze nikt cię nie rozpoznał nawet w przebraniu
-Nie wiem, wolał bym pozostać w ukryciu chociaż nie wątpię że nie będzie go takie proste...

•Pov.Tubbo•

Chodziliśmy razem z Tommy'm po rynku miasteczka, kupiliśmy już po broni a dokładniej blondyn kupił sobie całkiem spory żelazny miecz a ja tak samo.
Ciekawiło nas tylko jedno... Gdzie nie pójdziesz wszędzie krąży plotka ze niejaki "książę" Wrócił do miasta, ciekawe kto to! Może już go spotkaliśmy? Chociaż wątpię, ile by się nie rozglądać wszędzie ciężko znaleźć rycerzy których w ogóle nie ma tak samo nie widać nigdzie żadnej korony... Może zajał już swoją komnate? Najpewniej heh

-Jezu ile można gadać o jakimś księciu-parskną skrzydlaty poprawiając miecz w sakwie.
-No w końcu to książę... Nie ciekawi cię kto to? -spytałem zaciekawiony bo tak właściwie oprócz ludzi z naszego zamku nie widziałem innego księcia.
-Ciekawi ale czy naprawdę nie mogą gadać o niczym innym? -oboje usiedliśmy na jakimś większym kamieniu i zaczęliśmy się zastanawiać nad wyglądem całego "księcia".
Ciekawe skąd przybył i czego chce w tej wiosce! Może się kiedyś dowiemy.

-Dobra Tubbo, mamy jeszcze jakieś pare minut do spotkania więc idę się przejść-wstał z kamienia a ja zaraz za nim.
-No dobra.. To ja pójdę po przeglądać jakieś rzeczy! -dodałem-Widzimy się niedługo
-Widzimy się-gdy to powiedział odszedł w inną stronę a ja zostałem sam. Co mogę porobić? Może przejdę się hm... Niedaleko był chyba malutki teatrzyk, chciałem go zobaczyć wcześniej ale tamten uparł się że mamy iść dalej.

Skierowałem swoje kroki w stronę szopki gdzie z daleka mogłem dostrzec grono mniejszych dzieci oglądających z zaciekawieniem kukiełkowe przedstawienie. Wygląda to dość rozczulająco chociaż sama historia! Podszedłem do nich i się przywitałem, kukiełki też mnie przywitały a ja zasiadłem obok gdy zobaczyłem smoka! No dobra, może jestem trochę dziecinny ale nigdy nie miałem okazji zobaczyć kukiełkowego teatrzyku więc chce to nadrobić.

•Pov.Dream•

Minęło trochę czasu od kiedy pożegnałem się z przyjacielem ojca. Rozmawialiśmy trochę czasu i dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy jak np. Kiedyś tą wioskę nawiedzały małe gobliny które nie dawały żyć mieszkańcom przez co wioska była mała i żyła w biedzie(Mimo tego mieszkańcy nie chcieli się wyprowadzać bo tu się wychowali itd). Pewnego dnia ostatnia mieszkanka wioski wysłała list do króla w którym przekazała o tym co się dzieje a tamten postanowił pomóc wiosce. Rycerze pozbyli się goblinów a król zapewnił im dostatek i jedzenie, tak właśnie z małej wioseczki stało się nie mal miasteczko  położone w ciemnym lesie.
Dowiedziałem się też również że ostatnia kobieta została Burmistrzynią i jest nią do teraz! Może miałbym okazję z nią porozmawiać ale to najpewniej przy następnym razie, nie chce opóźniać misji.

Po wyjściu od sklepikarza czekał na mnie Fundy. Niestety z tego co się od niego dowiedziałem nie udało mu się odpowiedniego miecza więc zadowoli się swoimi sztyletami, ucieszyłem się na to dlaczego? Bo wcześniej kupiony miecz postanowiłem podarować mu w prezencie(W końcu teraz nawet sam mam siekierę) na był widocznie zaskoczony. Nie chciał przyjąc prezentu ale gdy powiedziałem ze nie będzie mi potrzebny i nie miał bym co z nim zrobić zaczerwieniony Lis przyjął prezent. Widziałem również jego zaskoczenie kiedy zobaczył moją siekiere, nie dziwie sie w końcu Netherite'ową siekiere z Fire aspekt'em (Płomieniem) i Power'em IV (Mocą IV). Trochę ciężko było mi się przed nim wytłumaczyć w końcu gdzie niegdzie to kosztowało by najpewniej ponad tysiąc złotych monet lecz powiedziałem że była na wyprzedaży i znalazłem jeszcze pare groszy w sakwie a tamten (co prawda z wielką niepewnością i nie dowierzeniem) postanowił nie zdążyć tematu i uwierzył. Wtedy odetchnąłem z ulgą.

Oboje skierowaliśmy się w stronę miejsca spotkania, byliśmy idealnie na czas bo był prawie półmrok czyli nasz czas. Na miejscu czekali na nas już Tommy, Wilbur, Techno i tyle?

-Nie widzieliście Tubbo? -spytał Tommy patrząc na nas.
-Nie? Nie miał iść przypadkiem z Tommy'm? -spytał Fundy podchodząc do nich.
-Miał ale ktoś go zgubił-Wilbur posłał morderczy wzrok chłopakowi.
-Wcale go nie zgubiłem! Poszedłem tylko na chwilę na spacer a jego nie było! -wykrzyczał zdenerwowowany blondyn.
-Było go pilnować-tym razem odezwał się Techno.
-Dobra, zamiast dyskutować chodźcie go szukać-Wilbur wyprostował się i rozejrzał-Idziemy z takich parach tylko uh... Dobra nowe pary! Żebyście się nie pozabijali

I tak właśnie Wilbur wymyślił "pary" Takie jak,
-Tommy i Wilbur
-Ja i Fundy
No i Techno poszedł sam mimo iż na początku to Fundy miał iść sam ale po wcześniejszym gdy się zgubił zrezygnowaliśmy z tego i ruszyliśmy w trzy strony, Ja i Fundy na stronę północy, Tommy and Wilbur na południowy-zachod a Techno na południowo-wschód(Coś na styl trójkąta).
Od razu się rozdzieliliśmy i przyznam, gdzie tylko się nie pokazaliśmy na mojej skórze czułem zaskoczony wzrok innych. Czy naprawdę jestem tu aż tak rozpoznawalny mimo maski?

Szliśmy dalej aż poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę, gdy się od wróciłem spostrzegłem skromną, starszą kobiete która mi się przyglądała.
-Clay? -spytała, cholera i Fundy spojrzał w naszą stronę.
-F-fundy możesz pójść dalej? Zaraz dołączę-zaśmiałem się starając ukryć nerwowość.
-Jasne... -spojrzał jeszcze na mnie przelotnie i odszedł kawałek.
-To ty książę? -ponownie spytała staruszka.
-Chyba musiała mnie pani z kimś pomylić...
-Wszędzie bym rozpoznała ten głos i maske-uśmiechneła się-Jestem burmistrzynią tego miasteczka, mam na imię Elizabeth ale dla ciebie mogę być Eliza, jak dla przyjaciół...

Właśnie poznałem burmistrzynie w takich okolicznościach, świetnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro