Rozdział XIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov.Fundy•

A więc stało się, zrezygnowany Wilbur poddał się Jschlatt'owi i musiał zostać odeskortowany do jego komnaty. Wygraliśmy, plan jednak wypalił...

-A więc Fundy, odeskortuj Will'a do jego komnaty-powiedział król patrząc na mnie na co na podszedlem do wskazanej osoby.
-Fundy... -to jedyne co usłyszałem z zaszklonych oczu Ojca po czym wziąłem jego ręce i poszedlem z nim powolnym krokiem w stronę wyjścia z sali.
-Dobrze! Reszta zaprowadzcie ich do swoich sal a tamtego do-nie douslyszałem końca zdania bo wyszedłem już z pomieszczenia, wiedziałem jednak że król wskazuje na Dream'a, gdzie on chce go wziąść?
Ale zresztą...

Gdy doszedłem z jedno-czerwono okim do jego komaty otworzyłem drzwi i w puściłem go do środka. Miał on całkiem ładny pokój i widać że król zadbał o jego wygody. Co prawda to prawda, były król miał kraty w oknach i pokój był w odpowiedni sposób zabezpieczony żeby nie miał drogi ucieczki.

-To twój pokój, ktoś potem do ciebie przyjdzie z jedzeniem-powiedziałem starając się ukryć smutek i żal w moim głosie.
Odpowiedzi jednak nie dostałem i w sumie się nie dziwie, wprowadziłem Wilbur'a do dalszej części komnaty po czym podszedłem do drzwi, zacząłem ne zamykać i ostatnie co widziałem to mojego Ojca stojącego po środku pokoju i wpatrujacego się w okno pustym, mizernym, bez blasku wzrokiem...

Postanowiłem wrócić do sali głównej po następne rozkazy i jak postanowiłem tak też uczyniłem. Po chwili gdy byłem w komnacie dostałem kolejne zlecenie na wzięcie naszych koni po czym przygotowanie listu dla jakiejś tam królowej... Nie wiem dokładnie o co chodzi ale domyślam się że chodzi o matke Dream'a, w końcu jeśli jest tutaj i tak dalej to dobrze by było żeby królowa wiedziała co się dzieje z jego synem.

--

Ogółem cała robota(po przy prowadzenie koni, naszykowanie listu a następnie zanotowanie słów Schlatt'a i wysłanie) zajeła mi conajmniej czas do końca dnia (a dokładniej najwięcej zajeła pierwsza część), aktualnie jest może coś około godziny 20:00 lub 21:00 i dopiero teraz pozwolono mi pójść odpocząć w swojej komnacie mimo tego... Chcialem jeszcze odwiedzić jedną osobę, chyba można się domyślać kogo heh.
A więc tak właśnie wyczerpany dalej na całkiem silnych emocjach ruszyłem w stronę lecznicy gdzie znajdowali się poszkodowani. Miałem nadzieję że spotkam tam Dream'a i Toby'iego (ewentualnie Tommy'iego) i może uda mi się z nimi jakoś pogadać... Nawet jeśli po prostu chciałem wiedzieć coś o ich stanie, wiecie wiem ze niektórzy z nich stracili dość dużą ilość krwi więc zaczynało się robić niebezpiecznie.

Gdy doszedłem w miejsce docelowe starałem w miejscu, przez chwilę zawachałem się nie będąc pewny czy jeśli faktycznie wszyscy tam są chcą widzieć akurat MNIE. Stałem więc chwile w miejscu, nie byłem pewny czy napewno to dobry pomysł ale chęć zobaczenia się z nimi była silniejsza.
Wszedłem więc do środka i ruszyłem w stronę głębi sali, z lewej strony widziałem obbandażowanego chłopaka w opasce i drugiego z również obbandażowanym skrzydłem-Najpewniej są z drugiego królestwa lub coś, cóż dalej widziałem również leżącego po lewej stronie Tommy'iego który teraz zmagał się ze snem. Postanowiłem nie budzić chłopaka i spojrzałem na prawo, tam za to znajdował się Tubbo, Technoblade i jakiś inny chłopak z demonicznymi rogami chociaż wyglądał przyjaźnie.
Jeszcze raz rozejrzałem się po sali i dostrzegłem jeszcze opatrujących swoje rany Punz'a i Ponk'a lecz nigdzie nie mogłem dostrzec księcia(dalej troche dziwnie mi się go tak nazywa) ... Możliwe też że przenieśli go do komnaty i tam go bandarzują, sprawdzę to.

Ruszyłem więc w stronę jego pokoju, wiem ze może to nie jest najlepszym pomysłem pchanie się tak od razu do niego ale co mogę poradzić?! Po prostu chce się upewnić że napewno jest bezpieczny.. i z takimi właśnie myślami po chwili dotarłem do komanty Dream'a. Rozejrzałem się na boki chcąc się upewnić że nikt nie idzie po czym wszedłem do środka.

W komnacie zastałem chłopaka leżącego na dość królewskim łóżku(W sumie czego się spodziewać) tyłem obruconego do drzwi i przodem do ściany. Nie miał on swojej bluzy na sobie a dokładniej nie miał w ogóle koszulki, w sumie nie dziwie się z powodu że trochę przesiąkniety krwią bandaż mógł by mu przeszkadzać i po prostu było by mu nie wygodnie lecz jednak.. Poczułem jak czerwień wlewa się na moje policzki, mimo wszystko widok Dream'a bez koszulki(mimo że tylko plecy) dalej jest delikatnie pociągający.
Postanowiłem podejść bliżej, jakoś odruchowo również kiedy zobaczyłem go w takim stanie spuściłem uszy w dół. Fakt faktem może i jest bez koszulki przez co poiąga ale dalej targają mną wyrzuty sumienia tym bardziej gdy widzę ten ogromny bandaż przez jego ramie i rękę... Cholera że też nie można normalnie żyć!

-Hej Dream... -przywitałem się nie pewnie w stronę łóżka, niestety nie uzyskałem odpowiedzi ale w sumie co się dziwić, może być dość zły..
-Jak ci się podoba pokój? -ponownie zapytałem chociaż nie mając zbyt wielkiej nadzieji na odpowiedź jednak chcialem żeby wiedział że jednak dalej tu jestem... Przy nim.
-Wiesz kiedyś pomagałem Quackity'iemu go udekorować heh.. -dalej próbowałem jakoś zacząć rozmowę ale kątem oka zobaczyłem że chyba na wspomnienie o innej osobie się spiął i podkulił nogi. Westchnąłem, nie chciałem się poddawać ale zarazem wiedziałem że potrzebuje czasu którego muszę mu trochę dać, ehh.
-Spójrz Dream ja naprawdę przeprasza-nie dokończyłem bo tamten mi przerwał.
-Za co przepraszasz? Za zdradzenie nas? Za zostawienie mnie na śmierć? Czy może za jeszcze inne sekrety o których JESZCZE się nie dowiedziałem co? -teraz to on spytał chociaż nie wiem czy można to nazwać tak em.. Łagodnie, w jego głosie słyszałem żal wymieszany ze złością, może jeszcze nie powinienem był przychodzić.
-Dream posłuchaj ja naprawdę-probowałem się jakoś wytłumaczyć ale niestety nie było mi go dane.
-Nie, to ty posłuchaj Fundy! -zobaczyłem jak chłopak usiadł do sądu po czym zszedł z łóżka na co ja też wstałem-Zdradziłeś nas! Swojego ojca! Swoich przyjaciół i zdradziłeś mnie! Zostawiłeś mnie tam na pewną śmierć a teraz myślisz że jakieś "przepraszam, nie chciałem" Wszystko załatwi?!
-A-ale ja naprawdę... Ja naprawdę
-Nie Fundy, mam cie dość na tą chwilę-chłopak spuścił głowę w dół-Wyjdz z tego pomieszczenia
-Ale Drea-
-Po prostu wyjdź! -po tych słowach muszę przyznać że w kącikach moich oczu znajdowały się łzy chociaż nie tylko moich, mimo iż drugi chłopak miał spuszczoną głowę to mogłem zobaczyć pojedyńcze łzy lecące wprost na podłogę. Chciałem zostać, przytulić go chociaż ale wiedziałem że jeśli to zrobię mogę pogorszyć sprawę.. Już dość dzisiaj spieprzyłem!
Bardzo powolnym krokiem odwróciłem się w stronę drzwi gdzie również się skierowałem.
Gdy byłem przy drzwiach jeszcze na chwilę odwróciłem się w stronę chłopaka, widziałem że chyba trochę się trząsł a po jego policzkach dalej spływały łzy chociaż jego wyraz twarzy był nie naruszyony.

-Przepraszam Dream, dobranoc.. -mruknąłem cicho wymuszając uśmiech po czym wychodząc z pokoju...

---

Okeey chyba postaram się znowu wróci do wstawiania rozdziałów co tydzień lub 3 dni tym bardziej ze chyba widzieliście co stało się z L'memburgiem przez co trochę ee.. No smutno po prostu no xD ale dobra, mam nadzieję że się spodobało i do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro