Rozdział XI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov.Dream•

Jedziemy dalej, zdaje się ze kazdy z każdą sekundą był co raz bardziej zestresowany co było prawdą, w końcu kto by się nie stresował? Nie wiem ale osobiście czuje również coraz większy narost adrenaliny! Chociaż trochę martwię się o Fundy'iego i teraz pytanie dlaczego? Dlatego że im bliżej jesteśmy Menburgu tym większy nacisk jego rąk czuje w pasie... Trochę mnie to niepokoj ale narazie nie mam jak go o to zapytać chociaż to najpewniej również stres spowodowany no.. W sumie nadchodzącą wojną, mam nadzieję że nikt z nas nie zginie..

-Willl kiedy w końcu będziemy? -Tommy marudził już chyba drógą godzinę, no w sumie nie dziwię się.
Skrzydlaty był najbardziej podemscytowany ale zarazem niecierpliwy żeby w końcu zemścić się na dyktatorze czy jak go nazwać.
-Powinniśmy być za godzinę a dokładniej.. Stop-po odpowiedzi wszyscy się zatrzymali
-Musimy omówić plan Wilbur, nie mam zamiaru tracić mojej kuszy- zwrócił się Technoblade po czym wszyscy zeszli z koni, miał racje że musieliśmy omówić plan.
-No... No dobra, a więc tak... -zaczął chłopak.

I tak właśnie przez następne (ok.) 20 minut obmawialiśmy plan, w sumie to pewnie zajeło by nam to mniej gdyby nie fakt ze tamto dziecko co chwile przebywało nam co było strasznie irytujące ale zarazem śmieszne. A może dokładniej plan jest taki...

Ogólnie pierwsze co to znowu rozdzielamy się na grupy po dwie osoby(chcemy zaatakować po cichu), a dokładniej
-Fundy i Ja
-Technoblade i Wilbur
-Tommy i Tubs
I tak mimo sprzeciwien ostatniej dwójki jednak musieliśmy dać ich w takiej parze dlaczego? Dlatego ze ktos będzie musiał osłaniać Will'a przy jego części planu a najlepszy w walce jest Techno lecz może wyjasniając dokładnie kto co ma i gdzie,
Wilbur będzie miał za zadanie zabicie Jschlatt'a a Technoblade będzie musiał go chronić (gdybyśmy my przypadkiem kogoś pominęli).
Ja razem z Fundy'm będziemy iść tuż za nimi od przedniej części a za co Tubbo z Tommy'm mają za zadanie związywać wszystkich "pokonanych" (Wiecie, nie chcemy żadnych ofiar więc każdy będzie przy życiu). I tak wlasnie wyglądał nasz plan! Może się nie udać? Cóż trzeba być dobrej myśli! Why sad everyone? Happy!

-Wszyscy pamiętają swoje rolę? -ostatni raz dopytał Wilbur na co wszyscy przytakneli w tym samym czasie-Dobrze więc... Możemy ruszać

I tak wlasnie spowrotem wsiedlismy na konie, znowu niestety nie miałem zbyt okazji dopytać o nic chłopaka z tyłu więc szturchnąłem go.

-Hm? -spytał podnosząc wzrok na mnie, na co ja się uśmiechnąłem a tamten odwzajemnił, trochę słabiej ale jednak.
Po wszystkim będzie lepiej Fundy, obiecuje...

•Pov.Fundy•

To już, to już, to już, to już! Zaraz się zacznie... Cholera szkoda mi Tubbs'a, Wilbur'a i Dream'a... O Techno i Tommy'iego się nie zbyt przejmuje, pierwszy se poradzi a za drugim nie przepadam, niech się pieprzy [ (*) ].

W końcu, po paru dniach podróży dojechaliśmy do byłego domu.. Tak, domu tylko kto jest w tym domu?

---

Wszyscy ustawili się na swoje miejsca, stałem razem z Dream'em trochę niedaleko za ojcem i Techno a jeszcze za nami, trochę dalej chowali się Tubbo z Tommy'm aż ruszyliśmy.

Ogółem cała akcja szła dobrze, nikogo jeszcze nie spotkaliśmy chociaż z daleka widziałem że chłopcy (Tubs i skrzydlaty) spotkali Punz'a więc pewnie już widzą że tu jesteśmy.. Muszę napotkać kogoś z Menburgu i stoczyć "walkę", trzeba zrobić zamieszanie.

-Hej Dream! Tędy! -krzyknąłem do chłopaka pokazując na chodnik biegnący w bok, jeśli tędy pójdziemy powinniśmy spotkać pare osob więc powinno wybuchnąć małe zamieszanie..
-No dobra? -powiedział pytającym tonem ale nie zaprzeczył, to w sumie dobrze.. Ruszyliśmy w tamtą stone i jak się nie myliłem, spotkałem dwie osoby tylko że nigdy ich tu nie widziałem... Jeden z nich miał białą przekąskę na czole, czarne włosy i był chyba wilkiem, całkiem potężnie.
Drugi zaś miał ciemno brązowe włosy, nosił okulary z Brzozowymi oprawkami [uznajmy że podchocymi pod biel] i miał on skrzydła, białe całkiem spore skrzydła.

-Tam są! Chodź Sapnap! -wykrzyczał jeden z nich pokazując w naszą stronę, widziałem że oboje mają miecze w rękach wiec zgaduje że są po stronę Schlatt'a.
-George, Sapnap... -uslyszałem po czym widziałem jak chłopak stojący obok prawie upuścił broń, zna ich? Cholera Dream błagam, musisz się obronić bo muszę jakoś się wymsknąć... Błagam, jak się im poddasz to po wygranej chyba ci coś zrobie(O ile przeżyjesz..).

Obaj tamci ruszyli z atakiem w naszą stronę, najwidoczniej chyba nie poznali zielonego mimo że on ich tak. Na szczęście po chwili gdy pan "opaska" Go zaatakował zdążył wyjąć siekierę i zablokować cios chociaż było blisko. Spojrzałem na najpewniej "George'a" I widziałem że również chyba skupił się na Dream'ie.

-To moja szansa... Wybacz Dreami, obiecuje że po schwytaniu Wilbur'a nie dopuszczę do twojej śmierci.. -pomyślałem patrząc z żalem na broniącego się chłopaka.

Naprawdę nie chciałem go zostawiać, moje nogi nawet nie chciały się odrywać od ziemi! Ale muszę, nie ważne jak bym nie chciał jeśli tego nie zrobię i sprzeciwie się... Wtedy Jschlatt napewno-nie! Nie chce nawet o tym myśleć... Dobra, po prostu wróci do pracy Fundy, pamiętaj co ma się stać po wykonaniu misji..
Jeszcze raz kątem oka spojrzałem ma Clay'a który właśnie prawie oberwał kolejnym ciosem od okularnika po czym z łzami w oczach skręciłem za jakiś domek gdzie nie było mi widać. Jeszcze raz w myślach przepraszałem Dream'a aż pobieegłem w stronę zamku aktualnego króla. Mam nadzieje że się nie spóźnię...

Biegłem dalej, po drodze minąłem dwa ciała a dokładniej Ponk'a i jakiegoś demon'a, tego też nigdy tu nie widziałem chociaż... Szybko ulotniłem się dalej, z daleka można już było usłyszeć że biegnie tu ktoś więc po wychyleniu się z kryjówki zobaczyłem Skeppy'iego? Mojego dawnego znajomego ale no dobra... Tamten podbiegł do demona i zaczął próbować go cudzić ale na nic, coraz bardziej zaczynałem żałować tej wojny... Ale pobieegłem dalej, muszę wykonać zadanie za wszelką cenę.
Gdy byłem już pod zamkiem zobaczyłem Tubbo klękającego najpewniej nad Tommy'm i miałem rację. Młodszy miał strzałe w ramieniu i boku za to straszy kilka zadrapań i brak rękawa.
Spojrzeli w moja stone na co trochę się wystraszyłem, wiecie w końcu trochę to podejrzane ze nie ma ze mną Dream'a.

-Fundy masz bandaże? Szybko-powiedział na mój widok Tubs a ja podbiegłem bliżej, faktycznie rana nie wyglądała zbyt dobrze.
-Poczekaj.. Proszę-odpowiedziałem wyjmując z torby rzecz i podałem koledze-Lepiej się nie ruszajcie, Toby zabierz Tommy'iego gdzieś dalej
-Dobrze, tak zrobię ale... Gdzie jest Dream? -spytał chłopak, fuck.
-Em został trochę zraniony... Schowałem go i obbandazowałem a teraz chce isc pomoc dalej-powiedziałem kłamiąc... Nie może się dowiedzieć.
-Dobra, idź Fundy-uśmiechnął się do mnie-Wygrajmy te wojnę!
Ja tylko przytaknąłem i poczułem jeszcze większe wrzuty sumienia, oni mi ufają...

Wstałem i trochę od nich odszedłem podchodząc do drzwi zamku, a więc pora rozpocząć grę o wszystko...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Yo! A więc jak myślicie? Jak nasza gra potoczy się dalej~?

Ps. Pozdro tych który nie śpią o tej godzince heh

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro