[65] Tortu bez mleka nie zrobisz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Shouyou

Jutrzejszy dzień miał być wyjątkowy. Nasz synek będzie obchodził swoje 5 urodziny i z tej okazji wyprawiamy mu przyjęcie, na które zaproszonych zostało kilkoro dzieci z jego przedszkolnej grupy oraz nasi znajomi. Haruto cieszył się na samą myśl o tym, że w końcu będzie mieć okazję do zabawy z innymi poza przedszkolem, a ja do rozmowy z przyjaciółmi. Suga-san, Yamaguchi, Nishinoya-san oraz inni przyjdą, żeby złożć życzenia solenizantowi. Rodzice dzieci najprawdopodobniej też przyjdą. Sprawy jednak potrafią się łatwo komplikować...

- No więc tak... Jajka, masło, mleko... - sprawdzałem, czy mam wszystkie składniki na tort urodzinowy dla Haruto. Nie chciałem kupować jakiejś chemii w sklepie, jeszcze by mi się od tego uczulił. Wolałem być bezpieczny. I tu pojawił się problem. - Gdzie jest mleko?! Haruto!

- Byłem spragniony! - odkrzyknął mi czarnowłosy chłopczyk, który siedział na dywanie w salonie i bawił się swoimi klockami, budując z nich wieżę. Obok spał Rosół. Trochę urosła przez te kilka lat.

- Kolejny Tobio...

Z lekko gniewnym wyrazem twarzy klęknąłem na ziemię, chcąc zobaczyć czy w szafce pod sztućcami nie został jeszcze chociaż jeden karton mleka. Tak jak przypuszczałem, nie było mleka, lecz same butelki wody i jeden ketchup. Westchnąłem zrezygnowany, po czym wstałem.

- Haruto, ubieraj butki, idziemy do sklepu.

- Ale ja się bawię!

- Zabawki Ci przecież nie uciekną. Zostaw je, jak wrócimy będziesz się bawił ile chcesz.

- Rosołek idzie z nami? - zapytał, podchodząc do mnie z parą zielonych bucików, najpewniej chcąc, żebym to ja mu je założył.

- Rosołek śpi. Czemu nie nałożysz bucików sam? Uczyłem Cię przecież.

- Lubię kiedy Ty to robisz, mamo.

Bycie mamą jest ciężkie. Już dawno się do tego przyzwyczaiłem, jednak czasem mam dziwne wrażenie, że ludzie na ulicy krzywo na mnie patrzą, gdy Haruto mówi do mnie "mamo". Prawdą jest, że jestem facetem, ale to ja go urodziłem i nie widzę opcji nazywania mnie inaczej. Tobio jest tatą, ja mamą, a Rosołek śpi sobie w najlepsze. Znając życie, kiedy nas nie będzie znów pogryzie mi kapcie, albo weźmie jakąś zabawkę Haruto. Z niewiadomej przyczyny lubi ich zapach.

Gdy już ubrałem synkowi buciki, nakazałem mu założyć na główkę czapeczkę, żeby słońce nie sprawiło u niego udaru, albo czegoś jeszcze. Po pierwsze: już raz od słońca nabawił się wysypki, a po drugie: wygląda w niej uroczo. Przez te kilka lat bardzo upodobnił się do Tobio. Taka sama fryzura, czasem zachowania, przykładowo to wypicie mleka. Dobrze, że ma tolerancję laktozy, bo inaczej byłoby źle...

- Hop! - Haruto trzymał się mojej ręki podczas spaceru do supermarketu i wesoło podskakiwał, omijając przeszkody. Najczęściej były to liście albo kamienie. - Mamo, będziemy mogli kupić ciasteczka w kształcie zwierzątek?

- Dlaczego akurat w kształcie zwierzątek?

- Mo-chan je lubi, więc kiedy przyjdzie na moje urodziny będzie bardzo szczęśliwa.

- Mo-chan, tak? - spojrzałem na niego, a on zakrył uroczo twarzyczkę kapelusikiem. - Oczywiście. Dodano do listy.

- Dziękuję, mamo!

Po kilku minutach weszliśmy do spożywczego. Razem wzięliśmy koszyk, jednak to ja go trzymałem, gdyż na pewno później zrobi się cięższy i Haruto nie będzie dał rady go trzymać. Musiałem też cały czas mieć chłopca blisko siebie, żeby się nie zgubił, albo zepsuł coś w sklepie, za co w ogóle nie mam ochoty płacić. Może mamy pieniądze, ale one na drzewie w ogródku nie rosną. Podlewałem już dzisiaj kwiaty?

- Zobaczmy... Kokosowe, kozie, bez laktozy... - na półce z nabiałem nie widziałem tego mleka, którego zazwyczaj kupowałem. Najlepsze było niskotłuszczowe, no ale niestety, nie było go.

- Chcę truskawkowe!

- Nie kupujemy mleka do picia, tylko do Twojego tortu urodzinowego.

- Ale takie też można dodać do ciasta!

- Raczej nie. Weźmiemy kokosowe. - sięgnąłem po dwa kartony mleka kokosowego, po czym wsadziłem je do koszyka, w którym było już kilka rzeczy. Ciasteczka w kształcie zwierzątek również.

***

Po powrocie od razu zacząłem robić masę do ciasta. Miało ono być o smaku czekoladowym, dlatego wrzuciłem jej tam mnóstwo. Jakieś kilka minut po włożeniu masy do piekarnika, Haruto przyniósł mój telefon, na którym było dzwoniące zdjęcie Tobia. Ucieszyłem się, że w końcu zadzwonił. Od prawie miesiąca jest na wyjeździe, rozmawialiśmy kilka dni temu, a ja bardzo się za nim stęskniłem. Haruto najpewniej też, widziałem iskierki ekscytacji w jego oczach, gdy dawał mi telefon. Nie umiał jeszcze czytać, ale sądzę, że po obrazku zgadł, kim jest dzwoniący.

- Halo? Shouyou? - gdy usłyszałem jego głos, tak bardzo się ucieszyłem, że aż podskoczyłem. Tęskniłem za nim niemiłosiernie. Zawsze za nim tęsknię, kiedy wyjeżdża na swoje mecze lub treningi.

- Tak, jestem! Jak było na meczach? Pewnie dużo graliście! Na obiad było mięso? Mam nadzieję, że nie gotują tam lepiej ode mnie!

- Jak zwykle dużo gadasz...

- Pfff! To chyba znak, że jestem zdrowy, co nie?

- Tak, tak... Nudzicie się beze mnie?

- Jeszcze jak! Mam teraz takie urwanie głowy przez te urodziny! Nie mogę się też doczekać aż przyjedziesz jutro rano! Dopiero popołudnie, a ja już jestem taki nabuzowany!

- Co do tego...

- Obyś miał fajny prezent dla Haruto! - krzyknąłem, jednak dopiero potem uświadomiłem sobie, że 1: Haruto mógłby mnie usłyszeć, a przecież siedział niemal w pokoju obok, 2: nie dałem dojść Tobio do głosu.

- Nie wiem, czy uda mi się wrócić przed urodzinami Haruto...

Te słowa uderzyły we mnie jak piorun w parasol podczas burzy. Czy ja dobrze usłyszałem? Tobio nie przyjedzie na urodziny swojego syna? W ogóle?

- Jak to...?

- Jutro gramy jeszcze jeden mecz, sami niedawno dostaliśmy taką informację...

- Żartujesz sobie?

- Shouyou, ja...

- Nie ma Cię w domu od miesiąca! Haruto tęskni za Tobą jak szalony, a co dopiero ja mam powiedzieć?! Tęsknię jak cholera! - nie mogłem wytrzymać dłużej, dlatego zacząłem na niego krzyczeć.

- Proszę, uspokój się. Wrócę, tylko nie wiem, czy uda mi się to zrobić jutro, czy dzień po. Będę się starał jak mogę, żeby...

- Nie obchodzą mnie twoje starania! Albo jesteś, albo Cię nie ma! Jeśli nie przyjedziesz na urodziny swojego syna, przysięgam, zrobię to samo, co podczas ciąży i ucieknę, ale tym razem na drugi koniec Japonii, żebyś nas nawet nie znalazł!

- Zwariowałeś?!

- Chyba Ty! Masz przyjechać, rozumiesz?! Nie musisz robić tego dla mnie, chociaż postaraj się dla niego!

- ...Zobaczę, co da się zrobić.

- Dobrze. Liczę na Ciebie.

- ...Kocha--

Rozłączyłem się w mgnieniu oka, głównie dlatego, że chciałem zrobić mu na złość, oraz, iż nie chciałem słyszeć od niego tych słów. Nie tutaj. Nie teraz. Poczekam aż przyjedzie. Niech nie myśli, że od razu mu wybaczę. Jak on może mówić, że nie może przyjechać na urodziny Haruto? Siatkówka jest dla niego aż tak ważna? Też mi, Król Boiska...

Wziąłem głęboki wdech i odwróciłem się w stronę wyjścia z kuchni. W przejściu stał Haruto, który miętosił swoją bluzeczkę, patrząc ciągle na podłogę. Jestem ciekaw, czy wszystko słyszał... Jak mógł nie słyszeć, idioto, skoro darłeś się najpewniej na pół osiedla? Głupia z Ciebie matka, Shouyou...

- Tata nie przyjedzie...?

- To... Nie... Znaczy... - podszedłem do chłopca, klęknąłem przy nim i starałem się jakoś go pocieszyć. Widziałem, że ledwo powstrzymywał się od płaczu.

- Dlaczego mamusia krzyczała na tatę...? Dlaczego tata nie przyjedzie...?

- Nie, nie... Tata przyjedzie, ale może się troszkę spóźnić... Znasz go, pewnie przywiezie Ci ładną zabawkę, albo coś...

- Nie chcę zabawek... Chcę taty...

Sam już nie mogłem powstrzymywać się od łez. To dziecko z każdym kolejnym dniem robi się mądrzejsze, a Tobio swoim znikaniem sprawia w nim większą tęsknotę, niż u mnie. A ja nie umiem go pocieszyć. Dlaczego? Bo mam żal do tego głupka, że nas tak zostawia. Nie mogę być jednak samolubny, przecież on wyjeżdża, żeby nam było lepiej, ale... jak go nie ma, wcale nie jest lepiej...

- Kochanie, pamiętasz, co mówił tata, kiedy wyjeżdżał?

- Nie... - chłopiec zaczął płakać, dlatego swoim fartuszkiem zacząłem wycierać mu łzy.

- "Nawet jeśli jestem daleko, wciąż was kocham. Wrócę na twoje urodziny, choćby nie wiem co". Tata wróci, jestem tego pewien. A jeśli nie, dostanie ode mnie porządne lanie.

- Naprawdę...?

- Oczywiście. No dalej, duzi chłopcy nie płaczą. Pobawimy się klockami?

- Tak!

Poszedłem z nim do salonu, usiedliśmy na podłodze przy Rosołku i w najlepsze zaczęliśmy budować nową wieżę z klocków. Uśmiech na ustach Haruto sprawiał, że ja również się uśmiechałem. Do dziś dziękuję Bogu, że chociaż tą jedną rzecz po mnie odziedziczył.

__________

Witajcie!

Jak przeżycia po moim powrocie? Tęskniliście za tym opowiadaniem, prawda? Jak widać, nadeszła ta chwila, że jednak będzie ta 4 część, mimo, że 2 lata temu nawet o niej nie myślałam i mało tego, zarzekałam się, że jej nie będzie xd

Dziękuję kagehina69 za uświadomienie mi pomysłu na nową część.

Myślę, że będę publikowała rozdziały co tydzień, w niedzielę (nie, w tą niedzielę nie będzie następnego rozdziału), ale jeśli uda się wcześniej lub później to nie ma w sumie znaczenia xd

Miłego zagłębiania się w nowe przygody naszych bohaterów!

Bayo~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro