[66] Ścinanie włosów w alkoholową noc

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Shouyou

Ciasto upiekło się w chwili, kiedy postawiłem przed Haruto talerz z obiadem. Zostało jeszcze trochę curry sprzed dwóch dni i kurczak w pomarańczach sprzed chyba tygodnia, jednak chłopiec sam wybrał, co chciał zjeść. Dałem mu to curry, głównie z powodu tego, iż to moje dziecko i raczej nie wypada kłócić się z własnym synem o trochę wołowiny, prawda? Kurczak też jest dobry! Nawet jeśli nie jest świeży! Zjem go ze smakiem!

- Mamusiu, dlaczego nie jesz? - zapytał mnie Haruto, mając już połowę swojej potrawki, kiedy ja nie zjadłem nawet jednej łyżki.

- Bo widzisz... Ja... modlę się przed posiłkiem, haha...

- Coś długo Ci to zajmuje...

- Po prostu... kurczaczek przebył do nas długą drogę, powinno się złożyć mu idealne podziękowania...

- Tata mówił, że dzikusy kiedyś modliły się za kurczaki. Mama jest dzikusem?

- Nie! On się nie zna! Nie słuchaj go następnym razem! - warknąłem, przypominając sobie o Tobiu i jego telefonie sprzed kilku godzin. Jak on mógł takie rzeczy dziecku powiedzieć?! Haruto pewnie nawet nie wie, co oznacza słowo "dzikus"!

Chłopczyk nic nie odpowiedział. Znów próbowałem w jakiś sposób zjeść swój "obiad", ale usłyszałem dzwonek do drzwi. Zadowolony wstałem i pędem ruszyłem do wyjścia. Dziękuję temu komuś, kto akurat przyszedł.

Otworzyłem drzwi, a przede mną nagle ukazał się Nishinoya-san.

‐ Siemka, Shouyou!

- Noya-san! - zaprosiłem niewiele wyższego ode mnie przyjaciela do środka, a ten podarował mi drewniane pudełko, które trzymał. To musiał być alkohol. Potem zobaczyłem ciągnącą się za nim walizkę. - Alkohol?

- Na powitanie! Prosto z Włoch!

- Już raz podarowałeś mi coś z alkoholem... Pewne ciasto... Na urodziny... W liceum...

- E tam! Boże, jak mnie tu dawno nie było! Ile już minęło? 6 wieczności?

- 6 miesięcy.

- Jedno i to samo! Gdzie jest mini Kageyama?

- Wujek Grzmot! - Haruto znalazł się obok nas niemal w sekundę i już biegł swoimi małymi nóżkami do Nishinoyi-san. Ten od razu go podniósł i kręcili się w kółko, śmiejąc się.

- Mini Kageyama! Tęskniło się za wujkiem, co?

- Tak! Tak! - Haruto po kilku obrotach został postawiony na ziemię i obaj się uśmiechali. ‐ Wujku, wujku. Masz to?

- Zależy. Byłeś grzeczny?

- Tak! Mama mówi, że jestem wręcz aniołkiem!

- W takim razie... TRZYMAJ! - Noya-san wyjął z kieszeni swojej bluzy lizaka, którego dał mojemu synowi.

- Dziękuję, wujku Grzmocie!

- Zaraz, zaraz! Obiad zjedzony?

- Oczywiście!

- Shouyou, zostaw go z lizakiem sam na sam. Chłopak je uwielbia.

Przewróciłem oczami i poszedłem do kuchni, zamierzając odstawić butelkę z alkoholem do szafki. Gdy to zrobiłem, spostrzegłem, że Haruto nie tylko zjadł swoją porcję obiadu, ale w jakiś sposób ruszył też moją. Czy to jest jadalne?

- Haruto, zjadłeś mojego kurczaka? - zapytałem, wchodząc do salonu, gdzie czarnowłosy bawił się z Rosołem, jedząc w tym samym czasie lizaka, a Nishinoya siedział na kanapie, relaksując się. Chyba długo podróżował.

- Tak, ale dziwnie smakował. Chyba jest zepsuty.

- OH...

- Mam w walizce kilka małych przekąsek, chcesz?

- Nie, nie. Coś sobie znajdę.

Znów zostawiłem chłopaków i wróciłem do kuchni. W szafkach nie było nic innego, poza makaronem, a teraz nie miałem czasu na gotowanie jakiegoś głupiego makaronu! Dobra, dzisiaj obejdzie się bez obiadu. Na kolację zawsze można zjeść lody.

Kiedy wróciłem do salonu, Nishinoya-san żywo rozmawiał z kimś przez telefon, a Haruto trzymał w ręku patyczek po lizaku, nadal bawiąc się z Rosołem. Chwila, czy Noya-san nie trzyma przypadkiem mojego telefonu?

- Noya-san, z kim rozmawiasz? - podszedłem do starszego, żeby lepiej zobaczyć telefon, który trzymał. Nie myliłem się, to był mój telefon.

- Z Kageyamą! Zadzwonił do Ciebie, więc postanowiłem, że odbiorę osobiście! Chcesz się zamienić?

- Nie - odpowiedziałem szorstko, idąc w stronę synka i zabierając mu z rączek patyczek, żeby nie zrobił sobie nim krzywdy.

- Pokłociliście się?

- Można tak powiedzieć...

- Hm... Co? Aa, tak, tak. Haruto! Chcesz porozmawiać z tatą?

- Mogę?! - chłopczyk od razu wstał z dywanu i najszybciej jak umiał, znalazł się obok Nishinoyi-san. Potem spojrzał na mnie.

- Śmiało... - próbowałem uśmiechnąć się do czarnowłosego, jednak wyszło mi coś na kształt grymasu. Haruto jednak tego nie zauważył, bo był już w drodze do łazienki z moim telefonem. Tam zazwyczaj idzie, gdy chce rozmawiać z tatą.

- Shouyou, o co tym razem poszło?

- Powiedział, że nie uda mu się przyjechać ma urodziny Haruto...

- Że co?! Jak to?! Podał powód?!

- Niby mają jeszcze jeden niezapowiedziany mecz... Wkurzyłem się...

- Dobrze, ale wiesz, to w sumie nie jego wina... Nie miał na to wpływu.

- Wiem... - usiadłem na kanapie, obok przyjaciela i próbowałem się zrelaksować, jak on. Nie wychodziło.

- Słuchaj, za jakieś 4 godziny przyjdzie Yamaguchi. Porozmawiamy sobie, popijemy wino z Włoch i zjemy lody z twojej zamrażarki, żeby było Ci lepiej. Okej?

- Okej, ale dopiero po uśpieniu Haruto.

- Spoko, loko, mam mnóstwo cukierków. Młody dostanie takiej dawki cukru, że w 2 minuty Ci odleci.

- NISHINOYA-SAN, NIE.

***

- Na zdrowie, chłopaki! - krzyknął Nishinoya-san, stukając w każdą szklankę z naszej czwórki. Owszem, Yamaguchi przyszedł i przyprowadził ze sobą Sugawarę-san. Nie miałem nic przeciwko, przecież we trójkę nie wypijemy dużej butelki wina w jedną noc. Lodów też sami nie zjemy.

- Ciszej, Noya ‐ upomnił go Suga-san. - Haruto śpi, prawda?

- Tak, zasnął półtorej godziny temu, zanim przyszliście.

- Sam mu bajki czytałem! - pochwalił się najniższy, biorąc kolejny łyk alkoholu. - Shouyou, dlaczego pijemy wino ze szklanek? To ani trochę nie jest wytrawne!

- Noya-san ma trochę racji...

- No bo... Nigdy nie miałem okazji kupić kieliszków... Rzadko kiedy pijemy alkohol, więc raczej nie są potrzebne.

- Rzadko? Nie pijecie? Nawet podczas randek?

- Em... Ostatnio na randce byliśmy przed narodzinami Haruto... - opróżniłem swój kubek w mgnieniu oka, dlatego dolałem sobie więcej wina. Oby tylko nie za dużo...

- ŻE CO?! - krzyknął Noya bardzo głośno, przez co Yamaguchi zatkał mu usta swoją ręką.

- Ale tak w ogóle? A wspólne oglądanie filmów, czy coś w tym stylu?

- Czasami...

- Do łóżka też nie chodzicie?

- Noya!

- Czasami... - próbowałem uniknąć takich tematów, jednak alkohol i presja sprawiły, że zacząłem się przed nimi bardziej otwierać. Obym jutro nie miał kaca.

- Mini Kageyama was obciąża. Powinniście zrobić sobie niedługo wypad tylko we dwoje. Któryś z nas mógłby zabrać młodego do siebie na weekend, albo coś. Suga-san? Yamaguchi?

- Tsukki nie lubi dzieci... - wybronił się trochę Yamaguchi, chociaż widziałem zmieszanie na jego twarzy.

- Ja i Daichi pracujemy do późna, nie będziemy mieli dla niego czasu. A Ty, Noya? Nie mieszkasz czasem z Asahim?

- No niby tak... Ale wiesz...

- Nie przeszkadza mi to. Haruto to nasze dziecko, na razie się nim dobrze zaopiekuję, dopóki nie pójdzie na studia - zaśmiałem się, jednak pozostali nie zrobili tego samego.

- Może zatrudnisz opiekunkę?

- Opiekunkę? Po co?

- Do towarzystwa, wiesz?

- Noya! - Sugawara był już na granicy uderzenia brązowookiego. Widziałem to w jego oczach i geście (już wyciągał ręce w kierunku jego głowy). Oby dał radę wytrzymać.

- Pomyślę nad tym kiedyś...

- Wiesz, może mógłbyś zachęcić też jakoś Kageyamę? - odezwał się cichy dotąd Yamaguchi.

- W sensie?

- No... Możesz zmienić fryzurę.

- A co z obecną jest nie tak?

- Wszystko jest okej! Po prostu... Nie wiem, jak to powiedzieć, żeby miało sens...

- Potrzebne Ci strzyżenie. Jak u owiec! Bee! Bee! - Nishinoya-san zrobił z palców u rąk rogi i najwyraźniej udawał owcę. Już się upił, jeśli myśli, że owce mają rogi?

- Strzyżenie...? Ale kto mnie w taką godzinę ostrzyże...?

- Jak to kto? Yamaguchi!

- Co?!

- Pstro! Shouyou, gdzie masz nożyczki?! Łazienkę sam znajdę! - Nishinoya-san ruszył w głąb domu, poszukując dolnej łazienki. Po drodze zabrał jeszcze pełne pudełko lodów z blatu.

Spojrzałem na Sugawarę-san i przestraszonego Yamaguchiego. Nie wyglądało na to, że plan Nishinoyi zostanie przez nich zatrzymany, bo przecież nie będą kłócić się z podpitym karzełkiem. O Boże, jeszcze mi się udziela...

Kilka minut później wszyscy byliśmy już w łazience. Ja siedziałem na środku na krześle bez koszulki, Yamaguchi z trzęsącymi się rękami trzymał nożyczki, Sugawara-san zastanawiał się w kącie, co powinien zrobił, a Nishinoya-san jadł lody, czekając na jakikolwiek ruch Tadashiego. Wszyscy na cokolwiek czekali, nawet sam Tadashi. Na przykład na to, że w ostatnim momencie go zatrzymam i nie pozwolę ruszyć moich włosów. W sumie, miałem gdzieś moje włosy o ile spodobają się Tobio. Proszę, tylko nie na łyso...

- No robisz coś, czy nie?! - krzyknął wściekły Noya, odstawiając pudełko po lodach na wannę.

- B-boję się, że zrobię mu krzywdę...

- Z takimi włosami większej krzywdy mieć nie będzie! Poważnie, Shouyou, kiedy ostatnio widziałeś się w lustrze?

- Chłopaki, spokojnie. Yamaguchi, zacznij, w połowie możemy się zamienić - Sugawara-san poklepał Tadashiego po ramieniu, jakby chciał to tym uspokoić. Nie pomogło.

Potem już słyszałem dźwięk ścinania włosów oraz rude kosmyki, przed oczami, wlatujące mi do buzi i nosa. Łaskotały. Wkurzające są jednak te moje włosy.

__________

Niespodziewajka.

Nikt się mnie nie spodziewał, co? Xd

I dobrze ~3~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro