[71] Nie wiem, co jest prawdą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yamaguchi

Minęło już 5 lat od kiedy ja i Tsukki jesteśmy razem, a mimo to nadal razem nie zamieszkaliśmy. W pewnym stopniu było to niewygodne, bo chciałem widywać go codziennie, ale skoro mieszkaliśmy w różnych miejscach, nie było to możliwe. Proponowałem mu wspólne zamieszkanie, jednak on za każdym razem zmieniał temat. Nie rozumiałem o co mu chodziło i zwyczajnie po jakims czasie przestałem aż tak nalegać. Tęskniłem za nim, kiedy nie było go przy mnie. To powinno być dla niegp zrozumiałe...

Od jakiegoś czasu zacząłem się dziwnie czuć. Pobolewała mnie głowa, w brzuchu czułem, jakby coś mnie skręcało od środka i dochodziły do tego wszystkiego wymioty. Nie częste, bardziej pojawiały się w okolicach poranka, co ułatwiało mi ukrywanie mojego stanu. Nie wiedziałem dokładnie, co mi dolega, nie było to w sumie nic poważnego, dlatego nie widziałem sensu w pójściu do lekarza. Lekarze nie są tani. Ale... mimo, że myślałem, iż to mi nie pomoże, moje nogi same wyszły do pobliskiej apteki.

- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? - odezwała się od razu jedna z farmaceutek, uśmiechając się w moja stronę. Stała przy kasie, więc podszedłem do niej z małym zawachaniem.

- Dzien dobry... Chciałem kupić jakieś tabletki na bóle brzucha... Od jakiegoś czasu boli mnie też głowa i mam nudności...

- Nie lepiej jest pojśc do lekarza?

- Niby tak, ale to na pewno nic poważnego...

- Dobrze, rozumiem. Nie wiem, czy powinnam o to pytać... - kobieta najwyraźniej sie trochę zmieszała, a ja nie wiedziałem o co jej chodziło. - To nie tak, że jestem wścibska, czy coś... ale czy brał pan pod uwagę... ciążę?

- Że co...?

- T-to nie tak, że od razu stawiam diagnozę...! Po prostu w tych czasach istnieją takie przypadki i zwyczajnie się zastanawiałam... Proszę wybaczyć mi moje zachowanie...

- N-nic się nie stało...! Trochę mnie to zaskoczyło...

- Zauważyłam, że pan nie zaprzeczył w tej kwestii. Proszę, dam panu testy, tak na wypadek. Za darmo, oczywiście - kobieta wraz z tabletkami na ból rzołądka wrzuciła do reklamówki dwa testy ciążowe, przez które mocno się zaczerwieniłem. Po szybkim zapłaceniu, w mgnieniu oka pognałem do domu.

To było zawstydzające. Pani aptekarka w ogóle nie miała wstydu mówić o takim temacie, ba, nawet podejrzewała, że taka możliwość istniała. W jakim ja świecie żyję? Ja i ciąża? To niemożliwe! Co prawda Shouyou ma dziecko z Kageyamą, ale ja na pewno taki nie jestem! Nie, że uważam to za coś złego... Matko no, jestem zwyczajnie zły za to, że wtedy nie powiedział mi tego od razu. Musiałem dowiadywać się tego od Sugawary-san, który dowiedział sie o tym niemal od razu. Myślałem, że rudowłosy mi ufa... Ale nie winię go. Ma wspaniałego synka.

Kiedy wróciłem do domu, przez pierwsze kilkanaście minut siedziałem na kanapie w salonie, patrząc na reklamówkę, w której były te testy. Zastanawiałem się, co mam robić. To na pewno byłoby dobre rozwiązanie? Może czasem z Tsukkim zdarza nam się zapomnieć o gumkach, ale to nie oznacza, że ja też mogę rodzić dzieci! Jak Shouyou w ogóle urodził Haruto? Z tego, co wiem, nawet Kageyamie nie powiedział szczegółów, co znaczy, że wolałby o tym zapomnieć. Pewnie go to bolało... Matko, dlaczego myślę o takich rzeczach? Nie mogę przecież zajsć w ciążę... Czy mogę?

Ze zdenerwowaniem chwyciłem tą reklamówkę i ruszyłem do łazienki. Żeby było jasne, robię je tylko dla własnej pewności, że nie jestem w ciąży. Brzmię, jak kobieta... Tak trochę...

To była zaledwie chwila, gdy w końcu zrozumiałem genezę robienia tego testu i zrobiłem je oba. To było na maksa zawstydzające. Pewna częsć mnie dalej nie wiedziała po co coś takiego robię, a druga część modliła się, żeby one nic nie wykazały. Po 20 minutach sprawdziłem je. Jeden był negatywny, a drugi pozytywny.

- O nie... - złapałem się za głowę, całkowicie nie rozumiejąc już niczego. Czy to było możliwe? Jestem... niczym kobieta? Nie, tak nie mogło być, jeden przecież był negatywny. Ten drugi pewnie się zepsuł. Tak! Dostałem zepsuty test, to dlatego wyszedł pozytywny... Albo mam raka...

Nagle i niespodziewanie poczułem w oczach łzy. Zacisnąłem zęby, a mój mózg powoli trawił informacje o moim stanie. Kwestią czasu było już moje calkowite mazgajstwo i rozryczałem się na dobre. Najgorszym nie było to, że mogłem być w ciąży, lecz to, że Tsukki nienawidzi dzieci. Nie wiem, jak zareaguje na wieść, że zostaniemy rodzicami...

W dalszym ciągu roniłem łzy i wtedy też dostałem wiadomość. Po przeczytaniu jej, naprawdę nie mogłem powstrzymać łez.

Od: Tsukki
Temat: ~~~

Jestem niedaleko twojego mieszkania. Niedługo będę.

***

Shouyou

- Tobio...

- Tak?

- Odczepisz się ode mnie? Niedługo muszę iśc po Haruto... - mruknąłem niezadowolony, odwracając głowę w jego stronę. Leżeliśmy nadzy pod naszą łożkową pościelą w małe piłki siatkowe, a ten napalony sportowiec nie miał ochoty się ode mnie odsunąć. Przytulał mnie, jakby dwa lata mnie nie widział.

- Masz jeszcze czas. Nie chcesz spędzić ze mną więcej czasu?

- Mam niecałą godzinę, a zanim wstanę i się ubiorę minie kwadrans! W dodatku boli mnie dupa, więc skoro ja mam iśc po naszego syna, lepiej, żebyś współpracował!

- Po co ta agresja? Kiedy będziesz w drugiej ciąży też będziesz taki krzykliwy?

- Uważaj, bo zaraz się w tej kwestii rozmyślę!

Te słowa podziałały na czarnowłosego niczym zimny prysznic. Od razu po usłyszeniu tego wstał, ubrał swoje bokserki, które leżały na podłodze i zaczął zbierać moje ubrania. One również leżały na podłodze, bo komuś zbyt bardzo się spieszyło i nie miał czasu ani ochoty ich ładnie złożyć, tudzież zostawić w jednym miejscu. Gorzej, niż z psem. Z drugiej strony, dzięki temu, że boli mnie pewna część ciała, Tobio będzie robił dla mnie wszystko. Już myślę o tym, co bedzie się działo podczas ciąży. Cztero i pół miesięczny wypoczynek...

Wyszedłem z domu, żegnając się wcześniej z mężem w holu przy drzwiach. Wziąłem też Rosoła na spacer, żeby w międzyczasie skorzystała ze swoich potrzeb. To był krótki spacerek do przedszkola. Nie zauważyłem nawet, kiedy tam doszedłem. Odebrałem Haruto, który nie chciał w sumie iść, bo bawił się z dziećmi i nie miał zamiaru przerywać tej zabawy. Powiedziałem mu, że przed przedszkolem czeka na niego niespodzianka i takim sposobem ucieszony chłopiec wybiegł z budynku prosto do przywiązanego psa. Jego uśmiech sprawiał, że i ja się uśmiechnąłem. Teraz wystarczyło pójść na małe zakupy. Obiad się sam nie zrobi. Tobio podszkoli się w swoich umiejętnościach kulinarnych, a ja będę jedynie wylegiwał się na kanapie.

- Mamo, mamo, kupimy tacie smakowe mleko? - Haruto już w sklepie nie mogł powstrzymać swojego entuzjazmu i namawiał mnie na różne rzeczy ze sklepowej półki. Szalał, jakby zjadł mega dużą paczkę cukierków.

- Tata woli zwykłe. Poza tym, dobrze wiem, że sam byś je wypił i kupienie tego dla taty to tylko wymówka.

- W-wcale nie...

- Możesz zwyczajnie poprosić, przecież jedno mogę ci kupić, łakomczuchu - sięgnałem ręką na półkę z nabiałem i wziąłem jeden kartonik truskawkowego mleka oraz tego normalnego dla Tobio. Pogniewałby się, że nie kupiliśmy i mu.

- Dziękuję, mamo! W domu opowiem ci, co Mo-chan przyniosła mi w zamian za wczoraj!

- Hm... Czyżby ciastka?

- J-jak to zgadłaś...?! Czy tata miał rację i mama naprawdę jest czarownicą...?!

- CO TATA O MNIE MÓWIŁ?

Po kupieniu rzeczy na obiad, wyszliśmy przed sklep, żeby odpiąć Rosołka od stojaka na rowery. Ku mojemu zdziwieniu, przy naszym psie stał mały chłopczyk, którego za wszelką cenę próbował odciągnąć jakiś mężczyzna. Był to prawdopodobnie jego tata. Albo mama. Jeszcze tego nie wiem.

- Kochanie, zostaw pieska, musimy iść... - mężczyzna dalej próbował odciągnąć syna od Rosołka, która na widok nowego dziecka, aż machała z radości ogonkiem.

- Nie! Piesek! Chcę go pogłaskać!

- Ritsu...

- Nie widzę problemu w glasku naszego pieska - podszedłem z Haruto do nieznajomych i odpiąłem psa od stojaka, żeby chłopcu było wygodniej ją głaskać.

- Hura! Piesek!

- B-bardzo przepraszam za kłopot...! Mój syn po prostu uwielbia zwierzęta i nie mógł się powstrzymać...

- Całkowicie to rozumiem. Proszę się nie martwić, takie już są dzieci - uśmiechnąłem się w stronę nieznajomego i dalej nie znałem odpowiedzi na moje pytanie. Z czasem się jej dowiem. Pokłoniłem się przed nim lekko. - Nazywam się Shouyou Kageyama, a to mój syn, Haruto. Przywitaj się ładnie.

- Dz-dzień dobry...

- Miło mi was poznać... Ja jestem Chiaki Takayama, a ten miłośnik zwierząt nazywa się Ritsuka... Aktualnie jest zajęty podziwianiem tego psa, więc raczej sie nie przywita...

- Mamo, dlaczego ten chłopiec jest tak blisko Rosołka? To przecież nasz piesek... - spróbował szepnąć do mnie Haruto, najpewniej tak, żeby nikt inny go nie usłyszał, ale sadzę, że po roześmianym uśmiechu pana Takayamy, było inaczej. Ja również się zaśmiałem z jego uroczości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro