[72] Przerwany obiad

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Shouyou

Jak się okazało, Takayama-san jest ojcem małego Ritsuki. Chłopczyk po prostu zachwycił się Rosołem i cały czas chciał trzymać jego smycz. Haruto się to nie podobało, ale znalazł dobre rozwiązanie. On trzymał smycz, a Ritsuka-kun szedł obok psa, co jakiś czas go głaszcząc. To prawdziwy miłośnik zwierząt.

- To miłe, że pozwalasz mojemu synowi głaskać swojego psa, Shouyou-kun. Zazwyczaj ludzie nie chcą, żeby mój syn aż tak ingerował uczuciowo z ich psami... - powiedział wyższy mężczyzna, otwierając puszkę z lemoniadą, którą zaledwie przed chwilą kupił. Upił z niej dużego łyka.

- Przecież to nic złego. Cieszę się, że Ritsuka polubił Rosołka.

- Co do psa... Dlaczego Rosół...?

- Na spontanie wymyśliłem. Wieki od tego czasu minęły.

- Kiedyś miałem rybkę... Nazwałem ją Kot, bo zawsze chciałem mieć kota - zaśmiał się mężczyzna, a ja zrobiłem to samo, bo to było naprawdę zabawne. Ciekawe, co jadła ta rybka...

Takayama-san był całkiem w porządku. Przez ten 15 minutowy spacer, dużo się o nim dowiedziałem. Do tej okolicy przeprowadzili się dość niedawno. Mimo, że wychowuje syna sam, jest z nim bardzo blisko i stara się mu zapewnić odpowiednie warunki. Pracuje ciężko, ale jednocześnie z efektami, które go satysfakcjonują. Nie do końca zapamiętałem firmę, w której pracuje, ale chyba jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych firm w Tokio. Wow. Samotny ojciec, który dobrze zarabia... Czy gdybym wtedy uciekł z Haruto od Tobia, byłbym zupełnie jak on...?

- Daleko mieszkacie? - zapytał nagle, a ja ogarnąłem, że prawie jesteśmy przy naszym domu. Ciekawe, czy Tobio poradził sobie sam w domu...

- Tak naprawdę to nie, za kilka domów będziemy na miejscu.

- Oh... To praktycznie tak jak my.

- Hm?

Nasz spacer prowadził się dalej, a pod koniec okazało się, że Takayama-san i mały Ritsuka przeprowadzili się jeden dom dalej od nas... Czy ja aż tak bardzo nie ingeruję w poznawanie sąsiadów? Wychowuję dziecko, często wychodzę, jak mogłem tego nie zauważyć?! Potrzebne mi okulary?

- Czyli jesteśmy sąsiadami, haha...

- Proszę mi wybaczyć! Byłem zbyt zajęty własnymi sorawami i nie powitałem was jak należy! - pokłoniłem się przed Takayamą-san, na co on zareagował zmieszaniem.

- N-no co ty...! Po prawdzie większość sąsiadów z okolicy nas nie zna...! Nie musisz przepraszać...!

- Zaproszę was kiedyś na herbatę, przysięgam!

Takim oto spodobem poznałem nowych sąsiadów. Haruto ma nowego kolegę, który mam nadzieję nie będzie mu dokuczał. Pożegnaliśmy się z nimi i ruszyliśmy do naszego domu. W końcu ktoś tam na nas czekał.

Po wejściu do domu, Haruto głośno oznajmił, że wróciliśmy. Nie mógł się powstrzymać, w końcu jest szelenie szczęśliwy, że Tobio jest na jakiś czas w domu. Widzę jego entuzjazm i sam cieszę się, że on się cieszy.

- Tobio, zrobiliśmy zakupy! Ty robisz obiad! - krzyknąłem, puszczając psa ze smyczy. Niech sobie dziewczynka pobiega.

- Mamy też dla ciebie mleko, tato!

- Czy ja usłuszałem "mleko"? - nagle z dolnej łazienki w samym ręczniku na biodrach wyszedł Tobio, wycierając innym ręcznikiem włosy. Od razu zakryłem Haruto oczy.

- Tobio! Dlaczego jesteś w samym ręczniku?!

- Zapomniałem ubrań, gdy szedłem się umyć...

- Tatuś jest goły?

- Nie, Haruto! To nadal nie jest powód, żeby nasze dziecko musiało widzieć Cię o tak! Szybko, ubieraj się!

- No dobrze, dobrze. Jezu... Od kiedy nie podobam Ci się w samym ręczniku?

- TOBIO!!!

Byłem na niego trochę zły. Nie mógł przykładowo 30 minut temu pójść się umyć, musiał akurat teraz? Jak tak można?! Dobrze wie, że dziecko nie powinno widzieć takich rzeczy! Co prawda czasem razem się myli, ale wtedy Haruto był młodszy i wielu rzeczy nie rozumiał! I co miało znaczyć to "Od kiedy nie podobam Ci się w samym ręczniku?"?! Podoba, nawet bardzo, ale nie mogę tego powiedzieć przy Haruto! Dostanie za swoje! Już ja mu pokażę!

Poszedłem do kuchni, aby rozpakować zakupy. Zrobimy na obiad smażoną rybę z warzywami, polaną sosem z grzybów. Tobio dawno pewnie nie jadł nic domowego, a skoro nauczyłem się gotować, pora wykorzystać swoje umiejętności. Co prawda, to ten głupi rozgrywający miał gotować, ale niech mu tam już będzie. Dostanie celibat i wtedy zabawa się zacznie! Ha, ha!

- Mamusiu, będziemy mogli pójść potem na plac zabaw? - w połowie smażenia ryby Haruto podszedł do mnie, mając w ręce samochodzik, który mu kupiłem na urodziny. Urodziny... Wiem, że nie taki chciał prezent... Za rok dam mu lepszy...

- Jasne. Z tatą?

- Tak! I Rosołkiem!

- Ma się rozumieć. Swoją drogą... idź po tatę, pewnie znów się zgubił we własnym domu.

- Dobrze! - Haruto szybko pobiegł na górę, szukać mojego nieporadnego męża. To nie pierwszy raz, kiedy tak robił. Czasem wchodził do któregoś z wolnych pokoi na górze i nie wiedział, gdzie powinien teraz iść. To trochę smutne, że dorosły facet nie zna własnego domu.

Dokończyłem smażenie ryby i przełożyłem ją na talerz. Była dośc duża, więc w 3 osoby na pewno ją zjemy. Zostały jeszcze warzywa, które podsmażę na patelnii po rybie, żeby złapały trochę jej smaku. Ryż będzie za kilka chwil i nie minie 15 minut, a już będziemy jedli wesoło obiad przy stole. Idealnie. Taką nudę uwielbiam.

- Znalazłem tatę! - krzyknął Haruto, ciągnąc za sobą Tobio, który niechętnie za nim szedł. Chyba robił coś ważnego.

- Nie zgubiłem się, oglądałem pogodę...

- Gratuluję! Tobio, wyjmij miski.

Przygotowania przygotowaniami, ale minęła dosłownie chwila, kiedy już cała nasza trójka siedziała przy stole, dziękując za posiłek. To był czas, w którym Haruto uczył się jeść pałeczkami, dlatego musiałem go trochę kontrolować. Ubrudził się, ale ryba i warzywa bardzo mu smakowały.

Wtedy niespodziewanie dostałem wiadomość.

Od: YamaGUCCI.
Temat: Ratuj.

Musisz jak najszybciej do mnie przyjść! Proszę! To pilne!

Nie spodziewałem się takiej wiadomości. Całkowicie mnie ona zaskoczyła. Nie wiedziałem, w jaki sposób mam ją odebrać, ale jedno wiedziałem. Muszę tam iść, przerywając jedzenie nudnego obiadu. Coś mu jest i nie aydaje mi się, że coś dobrego

- Tobio, muszę wyjść - wstałem od stołu, biorąc przy okazji swój niedokończony obiad i odkładając do na blat. Później zjem.

- Co? Niby gdzie?

- Tadashi. Napisał, że muszę do niego przyjść.

- Żartujesz sobie? Chcesz mnie zostawić?

- Dasz sobie radę. Masz Haruto i Rosołka do towarzystwa - zauważyłem mądrze, zabierając z szuflady w holu kluczyki do auta. Tak, posiadamy auto, z którego praktycznie nie korzystamy, chyba, że w nagłych wypadkach. A to był nagły wypadek.

- Jest jeszcze Aoppoi!

- Misia nie liczymy, kochanie. Niedługo wrócę - pocałowałem ich obu po kolei w głowy i wybiegłem z domu, kompletnie zapominając o portfelu, czy telefonie.

***

Do Tadashiego wpadłem po prawie 20 minutach. Cały się trząsł, nie mógł uspokoić i był na granicy łez. Już chyba wcześniej płakał, chociaż nie wiem, ma czerwone oczy. Co mu się stało? Co wytrąciło go z równowagi? Jeśli to ten dupek Tsukishima, obiecuję, że zjem na jego oczach nugettsy w kształcie dinozaurów i się nie podzielę!

- Tadashi, co się stało? Czy to Tsukishima? - pytałem kolejny raz, trzymając go w ramionach, żeby się szybciej uspokoił. Trochę działało. Mam wprawę, w końcu wychowuję Haruto.

- N-nie... To nie on...

- Więc o co chodzi? Ostatnio też dziwnie się zachowywałeś...

- B-bo ja... Bo ja... - jąkał się, nie mogąc wypowiedzieć prawie żadnego słowa. Nie zmuszę go do tego.

- Spokojnie. Wdech i wydech. To ci pomoże.

Tadashi zastosował się do mojej rady i już 2 minuty później był spokojniejszy. Kiedy znów miałem się pytać o co chodzi, ten wstał, poszedł do łazienki i wrócił, trzymając coś w rękach. Nir wiedziałem, co to, specjalnie to zasłaniał.

- Shouyou... pamiętasz czas, kiedy okazało się, że jesteś w ciąży i nikomu nie pwoiedziałeś...?

- Oh... Tak... Ja... Nie chciałem mowić, żebyście się nie martwili - odpowiedziałem nieśmiało, drapiąc się po karku.

- Wiem... Ale zabolało mnie, kiedy nie dowiedziałem się o tym pierwszy.

- Przepraszam...

- Nie szkodzi, rozumiem. Ja... ja przed tobą nie chcę tego ukrywać.

- Czego ukrywać?

Tadashi pokazał mi jakieś dwa różowo-białe kawałki plastiku, które nijak nie miały sensu w tej sytuacji. Nie wiedziałem, co mu chodzi po głowie. Ale przyglądając się temu bliżej... wyglądało to, niczym testy ciążowe. CHWILA. Czy to znaczy, że Tadashi jest...?!

- Jesteś w ciąży z Tsukishimą...?! - krzyknąłem nagle, na co Tadashiemu znów puściły nerwy i się rozpłakał. Nawet bardzo.

- N-nie wiem...! Albo to, albo rak...! Przecież wiesz, jak działają te testy...!

- N-no tak, ale nie zakładaj takich negatywnych scenariuszy! To na pewno nie rak! Chwila... Tsukishima wie...?

- Jeszcze nie... Dlatego cię tu sprowadziłem... - piegowaty wyprostował się, wytarł łzy i spojrzał na mnie, a ja znów nie wiedziałem, o co mu chodzi. Po chwili zszedł na ziemię i przyłożył czoło do podłogi...

- Tadashi...?

- Błagam cię... pomóż mi powiedzieć o tym Tsukkiemu...

Tadashi mnie prosił... Ktoś prosił mnie o pomoc w czymś, czego sam kiedyś nie umiałem odpowiednio powiedzieć. Nie wiedziałem, czy dam radę, ponieważ to dla mnie też jest szok. Nim mu odpowiedziałem, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. To mogła być tylko jedna osoba... Tsukishima.

_________

Hej, hej!

Powiem jedno, odkładanie wszystkiego na później jest złe w cholerę xDd Dopiero wczoraj, czyli w sobotę zabrałam się za pisanie rozdziału, chociaż początkowo napisałam 100 słów, a potem dokańczałam w niedzielę do 2 w nocy XDDD

NO OGÓLNIE BRAWO JA.

Wracając do sedna...

DZISIAJ 21.06.2020 CZYLI URODZINY HINATY!!!

NAJLEPSZEGO MOJA RUDA KREWECIU KOCHANA!!!🦐🦐🦐

Dziękuję za uwagę, do następnego~!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro