[76] Ciocia Natsu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Shouyou

Przez następne kilka dni był spokój. Tobio odprowadzał Haruto do przedszkola, później wracał i miło spędzał ze mną czas, jednocześnie ciągle wspominając o tym, żeby spełnić marzenie naszego syna o zostaniu starszym bratem. Słyszałem to niemal kilkanaście razy dziennie od swojego męża. Wtedy spokój odchodził, a mnie dręczyły myśli, że drugie dziecko jest jeszcze większą odpowiedzialnością, niż pierwsze. Nie wiedziałem w sumie, czy chcę mieć drugiego bobasa. Już jak miałem Haruto w brzuchu, czułem niesamowite bóle i inne dolegliwości. Poza tym... chciałbym w końcu zagrać w siatkówkę. Z brzuchem tego robić nie będę mógł.

- Kochanie, jedz normalnie - powiedziałem, wycierając chusteczką czerwoną od buraków buzię Haruto. Od samego rana się wygłupia, jakby był to zupełnie inny chłopiec. Podmienili mi go?

- Jem normalnie. Dzisiaj udaję Wujka Grzmota!

- Dlaczego akurat jego...? Wujek przecież się tak nie zachowuje

- Właśnie nie! W sekrecie powiedział mi, że ostatnio jadł jak flejtuch i, że to fajne, więc postanowiłem, że będę taki jak on!

Doceniam starania naszego syna, ale co za dużo to niezdrowo. Nie pozwolę, żeby Nishinoya-san mącił w głowie chłopcu i stawał sie bardziej, jak on. Przyjaciela mego kocham i szanuję, jednak chyba zabronię mu rozmawiać z Haruto sam na sam. Ograniczenie od niego cukierków też do tego dopiszę...

- Ale kochanie...

- Toczący Buraczek! - krzyknął i wbił łyżkę w miskę z burakami, co spowodowało rozprysk soków z nich. Pochlapał nie tylko blat, ale też mnie i Tobio. Sam nie poradzę sobie z jego energicznością. Spojrzałem na ukochanego z prośbą o pomoc.

- Haruto, nie rób tak.

- Dlaczego, tato?

- Po pierwsze: to nieładnie. Po drugie: mama i tata tego nie lubią. Po trzecie: takie zabawy zostaw na później z Wujkiem Grzmotem.

- Czyli Wujek Grzmot przychodzi do nas?!

- Nie, nie, nie, nie! - oddalałem syna od tego pomysłu i spojrzałem na Tobio z wyrzutami. Nie kazałem robić mu takich rzeczy. Niech liczy się teraz z konsekwencjami.

- Dlaczego nie?

- Wujek ma pracę. Nie rzuci nagle wszystkiego i do ciebie przyjdzie - tym razem Tobio wycierał mu buzię, jednocześnie zabierając mu łyżkę z rączek. Ja też bym nie ryzykował ponownym ubrudzeniem.

- Oh... No dobrze, mam jeszcze Aoppoi do zabawy...

- A co z nami? Z rodzicami się nie pobawisz?

- Pobawię! Tata będzie rycerzem, ja smokiem, a mama księżniczką, którą porwałem! - rozmarzył się chłopczyk, a ja zaśmiałem się pod nosem.

- Brzmi jak świetna zabawa. Kiedy zaczynamy?

- Od razu po obiedzie!

- Dobrze, ale jedz normalnie - uśmiechnąłem się szeroko, oddając Haruto jego obiad. Jadł szybko i jednocześnie czysto. Pocieszny skarb.

Po obiedzie Haruto zabrał nas do swojego pokoju i kazał czekać na rzeczy do naszej zabawy. Obaj usiedliśmy na łóżeczko chłopca, czekając aż da nam to, o czym mówił. Pięciolatek w tym czasie wyjął ze swojej szafy szatę króla, którą nie wiem skąd ma. Miał jeszcze w zestawie koronę. Dał te rzeczy Tobio, budząc we mnie śmiech i dawne wspomnienia. Król Boiska powrócił.

Jako, iż to ja miałem grać rolę księżniczki, a Haruto nie miał odpowiedniej tiary dla mnie, postanowił sam jedną zrobić z papieru i pokolorować kredkami. Bardziej przypominało to koronę, ale miałem to nazywać tiarą, żeby zabawa wyglądała realistycznie. Dostałem tiarę oraz strasznego smoka. Haruto miał kigurumi smoka, więc to on nim był. Zabawa miała się zacząć już za parę chwil, a Haruto już przed nią się ekscytował. Cieszył mnie jego zapał.

- Gotowe! Mamo, będziesz cały czas przy mnie, a Ty, tato, będziesz musiał nas gonić! - pokazywał palcem chłopiec, zakładając kaptur na głowę. Mając go, wyglądał niczym prawdziwy smok. Niebieski smok z różowymi skrzydłami.

- Tak, tak. Jak miałem zacząć?

- Przedstawiasz się i mówisz, co zrobił smok - podpowiedział mu nasz syn, ustawiając się przy drzwiach do ucieczki. Trzymał mnie za rękę, raczej nie mając zamiaru puścić.

- Jasne - Tobio również się jakoś ustawił i spojrzał na nas, przybierając sceniczny wyraz twarzy. Jeśli oczywiście taki posiadał. - Ja, Tobio, młody książę zamierzam uratować księżniczkę Shouyou od strasznego smoka, który ją porwał!

- Nie, pomocy, smok straszliwy mnie porwał! - również zagrałem teatralnie, udając strach.

- Ha, ha! Na nic twe wiary, panie księciu! Księżniczka jest moja i zjem ją na obiad!

- Nie pozwolę na to! - Tobio chwycił miecz z pianki, który dał mu Haruto i zaczął do nas podbiegać. My w tym czasie od niego uciekaliśmy.

Śmiałem się, jak dziecko, kiedy biegliśmy po schodach na dół. Goniący nas Tobio również wyglądał zabawnie, po raz pierwszy od dawna czułem, że jest fajnie bawić się w bieganie. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami do ogrodu, które byly otwarte. Tobio stał po drugiej stronie salonu.

- Nigdy mnie nie dogonisz, książę!

- Ach tak? Jeszcze zobaczymy - wyższy znów biegł w naszą stronę, zagradzając nam drogę ucieczki.

- Och, książę Tobio, ratuj~!

- Nie martw się, młoda damo! Przybyłem na ratunek!

Haruto zrobił niezadowoloną minę i pociągnął mnie znów do biegania. Pobiegliśmy do dolnej łazienki, gdzie chłopczyk nas zamknął.

- Teraz na pewno mnie nie złapiesz!

- Haruto, tak nie wolno. Musimy wyjść - pokazałem mu typowe "no, no" i po chwili znów byliśmy na korytarzu. Tobio na nas juz tam czekał.

- Postanowiłeś się ukryć? Nieładnie.

- Ja i tak wygram! - Haruto wystawił tacie język i zaczął ze mną biec do ogrodu. Biegliśmy tak szybko, że chłopiec przewrócił się ze mną o Rosoła, która spała sobie smacznie w ogrodzie. Nie za często tak śpi?

- Smoku! - Tobio nas dogonił. - Nic ci nie jest? Boli Cię coś? A Ciebie, Shouyou?

- Nie. Nic mnie nie boli.

- Mnie też nie. Ale... zaraz! Książę nas dogonił! - Haruto złapał się za głowę, wstając z ziemi.

- Och... Faktycznie, dogoniłem. To znaczy, że wygrałem?

- Tak, książę - ja również wstałem i podszedłem do księcia, usmiechając się. - Haruto, co książe powinien zrobić, kiedy uratuje księżniczkę?

- Musi ją pocałować!

Obaj z Tobio spojrzeliśmy na siebie i po krótkim śmiechu zaczęliśmy zbliżać do siebie swoje twarze. Już mieliśmy się pocałować, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Nie był głośny, ale dobrze, że go usłyszeliśmy.

- Pójdę sprawdzić kto to - powiedziałem i popędziłem do drzwi frontowych, po drodze zdejmując papierową koronę. Po otworzeniu drzwi, zobaczyłem moją siostrę z walizką. - Natsu?!

- Cześć braciszku! - mój klon przywitał się ze mną radośnie, przytulając mnie mocno.

- Co tu robisz? Nic nie mówiłaś, że przyjeżdżasz!

- Niespodzianka! Chciałam was odwiedzić na weekend. Ostatnio nie mogłam, a przecież Haruto miał urodziny.

- No, ale i tak mogłaś zadzwonić! Dobrze wiesz, że chętnie Cię przenocuję!

- Wiem, wiem.

Wpuściłem moją nastoletnią siostrę do środka i ta od razu zdjęła swoje buty. Pomogłem jej z bagażem, biorąc go za nią. Był ciężki. Poważnie, co ona tam trzyma? Poszliśmy do salonu, gdzie na kanapie siedzieli Tobio i Haruto. Chyba na nas czekali.

- Haruto, zgadnij kto nas odwiedził - uśmiechnąłem się, pokazując na moją siostrę, która stanęła obok.

- Ciocia Natsu! - chłopiec zszedł z kanapy i bardzo szybko podbiegł do Natsu. Od razu się przytulili.

- Jak ja za Tobą tęskniłam, słodziaku!

- Hej, Natsu - Tobio równiez do nas podszedł, zdejmując swoje królewskie dodatki. - Haruto, nie zaduś cioci.

- No co ty, niech się przytula! Uwielbiam tego słodziaka!

- Ja ciocię też kocham!

- Haruto, wiesz, że ciocia coś dla ciebie ma?

- Tak?! Co takiego?!

- Najpierw zdejmij z siebie tego smoka. Smoki nie dostają prezentów uroczych, słodziasnych chłopców.

- Dobrze! - chłopiec pobiegł do schodów, a potem do swojego pokoju. Tupał bardzo głośno.

- Natsu, jesteś może głodna? Odgrzeję ci coś, jeśli chcesz.

- Nie, dziękuję, jadłam niedawno.

- Shouyou, ona uciekła z domu - powiedział nagle Tobio, a ja otworzyłem oczy ze zdziwienia.

- Że co?! Natsu?!

- Skąd to wiesz?!

- Czyli jednak?!

- Uspokójcie się. Wasza mama do mnie napisała. Dlaczego uciekłaś?

To było nieprawdopodobne. Tak się ucieszyłem, kiedy zobaczyłem siostrę w drzwiach, a tu okazuje się, że przyjechała do nas bez wiedzy mamy? Rozumiem, że jest już w liceum, ale nadal jest dzieckiem. Ja w jej wieku nie byłem taki. Byłem odpowiedzialny. Kurcze, jestem teraz zły na nią!

- Ja... Em... - zaczęła, jąkając się trochę. Ja w tym czasie skrzyżowałem ręce na piersi i zmarszczyłem brwi.

- Zachowujesz się bardzo nieodpowiedzialnie! A co, gdyby po drodze Ci się coś stało?

- Ale nie stało!

- A mogło!

- Przestańcie krzyczeć - Tobio nas rozdzielił, sprawdzając czy Haruto nie idzie. - Ważne, żeby teraz to rozwiązać. Natsu, mów.

- No bo... Pokłóciłyśmy się z mamą trochę...

- Jak bardzo? I dlaczego? Chcę znać szczegóły.

- Sprawy kobiece...

- Nie zmusisz jej do rozmowy. Jeśli zechce, to powie. Natsu, w poniedziałek masz szkołę, w niedzielę wracasz do domu i nie ma wymówek, rozumiesz?

- Tak, szwagrze...

- Proszę, nie nazywaj mnie tak. Czuję się przez to staro...

- Dla mnie nie jesteś stary - pogłaskałem go po włosach, na co czarnowłosy mruknął z niezadowolenia.

- Ciociu Natsu, już jestem! - krzyknął Haruto, zbiegając ze schodów.

- Nie biegaj po schodach, bo spadniesz!

Gdy Haruto już do nas podbiegł w normalnych ubraniach, Natsu wyjęła ze swojej walizki zestaw klocków, obwiązany zieloną wstążką. Ja z podejrzeniem patrzyłem na siostrę i marszczyłem lekko brwi. Ta sprawa chyba będzie większa, niż przypuszczam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro