[77] Jakikolwiek sens

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yamaguchi

Ani trochę nie wierzyłem w to, że Tsukki kiedykolwiek mi się oświadczy. Znaczy, wiem, że mnie kocha, ale nie sądziłem, że dojdzie kiedyś do momentu zaręczyn. Obstawiałem, iż nasz związek będzie jedynie potwierdzony u nas i nigdy nie dostanę pierścionka (bo w sumie to dziwne, że Tsukki mi się oświadczył). Jestem po prostu w szoku. Bardzo dużym. To tak, jakby blondyna ktoś podmienił. Nie, to ten sam Tsukki, bo rozpoznaję to po tym, co mi odpowiedział, kiedy przyjąłem pierścionek. Co go zmieniło? Wiadomość, że zostanie ojcem? A może coś innego?

Widząc pozytywny test ciążowy, zacząłem się martwić. Nie wiem w sumie, co może to oznaczać. Albo naprawdę mam w sobie dziecko, albo mam raka... Durne seriale telewizyjne mnie tego nauczyły, więc to raczej musi być prawda. Tak szczerze, wolałbym już mieć raka, bo przecież to, co przechodził Shouyou może mieć także skutki u mnie, a nawet gorsze. Częste bóle brzucha, nudności, małe szanse na urodzenie dziecka... Nie wiem już, co mam na ten temat myśleć. Czy ja też wyląduję w szpitalu? Wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.

- Tadashi, ustaliliśmy coś... - Tsukki złapał się za skronie, stojąc nade mną, kiedy ja siedziałem skulony na kanapie, nie mając zamiaru z nim rozmawiać. - Musimy pójść do lekarza.

- Nie chcę...

- Dlaczego?

- Bo się boję... - przyznałem, kładąc czoło na kolana, które miałem blisko głowy. Przy okazji przestałem na niego patrzeć, bo był to istny koszmar. Jego wzrok na mnie wprawiał mnie w zdenerwowanie.

- Rozumiem Twoje obawy, jednak to tylko kilka badań, nie będą Cię tam kroić.

- Czuję się, jakby mieli...

- Tadashi, nikt Cię tam nie skrzywdzi. Będę przy Tobie. Kiedy będziemy wracać, możemy zajechać gdzieś i kupić frytki, zgoda?

- Nie wiem... - podniosłem delikatnie wzrok, chcąc sprawić, żeby Tsukki zgodził się na coś większego, niż frytki.

- Kupię Ci, co tylko będziesz chciał, ale błagam, chodźmy już...

- Zgoda.

Blondyn i ja wyszliśmy z mojego mieszkania, po czym samochodem zaczęliśmy jechać do pobliskiego szpitala. Nadal się bałem, ale wizja nagrody po badaniach przekonywała mnie, że nieważne jaki będzie wynik, zaakceptuję wszystko.

Szpital był ogromny. Zastanawiałem się, ile podobnych mi może teraz przeżywać to samo i bać się wejść do tego budynku. To musi być ciężkie. Dla mnie jest, chociaż mając przy swoim boku Tsukkiego, myślę, że jakoś dam sobie radę. Obaj damy. Musimy dać. Jeśli Tsukki będzie takim rodzicem, na jakiego się zarzekał, jestem absolutnie pewny, że spędzimy razem cudowne życie, którego żaden z nas nie będzie żałować. Tak myślę...

Nie spodziewałem się, że doktor pozwoli wejść do gabinetu Tsukkiemu. Kazał mu zostać na korytarzu, kiedy mnie zaprosił do środka i pytał o szczegóły. Dziwnie było zaczynać temat o ciąży, bo przecież jestem facetem... Ale lekarz (również facet) był dość wyluzowany. Nie zdziwiło go to nawet. Powiedział, że od kilku lat co dwudziesty pacjent u niego to mężczyzna. Nie wyobrażałem sobie, że jest aż tyle podobnych mi i Shouyou przypadków.

Tak naprawdę to było dość szybkie. Lekarz pobrał mi krew, pytał o jakkeś choroby i to w zasadzie wszystko. Myślałem, że będzie gorzej. Zabrał moją krew do drugiego pokoju (bo widziałam w ścianie po lewej kolejne drzwi) i zniknął na może 20 minut. W tym czasie przyszła pielęgniarka, dając mi jakieś witaminy. Gdy lekarz wrócił, dał mi jakąś kartkę, poszedł sobie znów do tego pokoju, a pielęgniarka wygoniła mnie z gabinetu, mówiąc, żebym w razie problemów, czy czegoś jeszcze, wrócił. Ledwo spojrzałem na wynik, a już zostałem wykopany... Tak działają szpitale?

- I jak? - Tsukki podszedł do mnie, kiedy jeszcze stałem przy drzwiach, chcąc poznać odpowiedź na coś, czego ja sam jeszcze nie wiedziałem.

- Ten szpital jest dziwny. Nie wiem, czy to miało jakikolwiek sens...

- Pytałem o wynik...

- Chodźmy stąd, chcę moje frytki.

Tsukki przewrócił oczami i ruszyliśmy w drogę powrotną do samochodu. Schowałem kartkę do kieszeni spodni, bo w pewnym sensie nie chciałem na nią patrzeć. Nie chciałem o tym przez chwilę mówić, ale blondyn jakoś przejął ten skrawek papieru i zaczął go czytać. Tylko frytki by mnie teraz uratowały.

- Hm... - Tsukki wczytywał się w ten papier, co bardziej mnie denerwowało. - Test miał rację. Jesteś w ciąży.

- Och...

- Jesteś zawiedziony?

- Nie, nie! Po prostu...

- Czyli jesteś.

- Nie! To dla mnie szok i tyle!

- Mam nadzieję, że nie chcesz się go pozbyć... - blondyn chwycił mocno kierownicę, patrząc na mnie spodełba.

- Nie! Dlaczego w ogóle o tym pomyślałeś?

- Bo Krewetka... Nie, nieważne. Ja... Może tego nie widać, ale cieszę się - Tsukki zdjął jedną rękę z kierownicy i chwycił swoją ręką, na której był srebrny pierścionek moją prawą dłoń. Uśmiechnąłem się lekko.

- Ja też w jakimś stopniu się cieszę.

- To dobrze. Dla Twojej wiadomości, chcę córkę.

- Przykro mi, nie mam na to wpływu.

Wraz z tymi słowami, Tsukki mruknął coś pod nosem i odpalił silnik. Pojechaliśmy do jakiejś restauracji z fast foodem na frytki, a ja cały czas miałem na ustach uśmiech. Ta sytuacja może będzie w jakiś sposób dobra?

***

Tobio

Atmosfera między rodzeństwem była bardzo napięta i całe szczęście, że Haruto nie widział, jak dwie pomarańcze zjadały się wzrokiem, bo sam czułem się bardzo niezręcznie, siedząc między nimi na kanapie. Wiem, że to złe, że Natsu uciekła, ale złym też jest to, jak Shouyou patrzy na siostrę z mordem. Tak nie powinno się zachowywać rodzeństwo, które kiedyś się uwielbiało. Muszę jakoś sprawić, żeby to się skończyło, nie wiem ile jeszcze dam radę tak milczeć...

- Słuchajcie... Może ja i Haruto pójdziemy pobawić się na górę, a Wy sobie spokojnie porozmawiacie...? - zaproponowałem, jednak ani Natsu, ani Shouyou nie tryskali aż tak energią. Co innego miał Haruto, gdy usłyszał, że chcę się z nim pobawić.

- Jak chcesz, Tobio.

- Tak, szwagrze. Możesz nas zostawić, nic się przecież nie stanie.

- I właśnie tego najbardziej się obawiam... Ale naprawdę, porozmawiajcie spokojnie. Rozumiemy się?

Oboje kiwnęli głowami i w tym samym czasie Haruto zaczął mnie od nich odciągać, chcąc chyba jak najszybciej zacząć się bawić. Znając mojego syna, pewnie znów wymyśli coś o Królach i Księżniczkach. Za dużo bajek dla dziewczyn.

- Tato, tato, chcę układać puzzle! - krzyknął do mnie Haruto po wejściu do jego pokoju i wtedy zobaczyłem jaki jest w nim bałagan. Wszędzie porozwalane były jego zabawki, kilka ubrań, a przy łożku stał nawet talerz po herbatnikach, które dałem mu kilka dni temu. Od tego czasu tu jest?

- Synu, puzzle poczekają. Widzisz to, co ja?

- To, że ptak nakupkał na szybę?

- Że co? Nie. Ten bałagan. Musisz posprzątać.

- Bałagan? - chłopiec zaczął rozglądać się wokół siebie, analizując, czy mówię prawdę. - Wujek Grzmot nazwałby to "Autystycznym Nieładem".

- Jak już, to "Artystycznym". Nie bierz przykładu od wujka, nie chcę, żebyś wyrósł na takiego libero, jakim on jest.

- Libero? Kim jest libero? To jest coś z samolotami związane?

- Nie, nie - pogłaskałem go po czarnych włosach i zaśmiałem się pod nosem, ale tak, żeby mnie nie usłyszał. Chciałbym mu powiedzieć, kim jest libero, ale sądzę, że jego młody umysł może jeszcze tego nie zapamiętać. Jeśli mam już zaczynać jego przygodę z siatkówką, najlepiej zrobić to w ogrodzie, mając też piłkę do rzucania. Czy to dziwne, że chcę powystawiać teraz Shouyou?

- Więc co?

- Za jakiś czas Ci powiem. Teraz sprzątanie.

- Ale ja nie chcę...

- A chcesz puzzle? Migiem, pomogę Ci trochę, jeśli nie dasz rady.

Pięciolatek zrobił lekko niezadowoloną minę, jednak nie marudził (jak to jedna pomarańczowa kulka by robiła) i grzecznie zbierał zabawki do pudełek w swojej szafie. Ja zbierałem jego ubrania, bo przecież sam ich nie złoży. Co prawda, ja też nie umiem idealnie składać ubrań, ale liczą się starania.

Gdy posprzątaliśmy do końca, Haruto, jak się zarzekał, wyjął puzzle dla dzieci w przedziale od 5 do 7 lat i wywalił je na niebieski dywan, mając zamiar zacząć je układać. Usiadłem obok niego, asekurując jego postępy w razie problemów. Nie słyszałem, żeby na dole działy się jakieś rzeczy (czyli rzucanie talerzami lub zbyt głośne krzyki), więc trochę się uspokoiłem. Haruto nie był przecież tak głośno, wszystko bym usłyszał. Pod koniec układanki usłyszałem. Najpierw był głośny wrzask (nie do końca rozpoznałem jego treść), a następnie tupanie do drzwi ogrodowych. Na dworze zrobiło się już ciemno i to mnie zdziwiło. Tak długo tu siedziałem, a oni rozmawiali?

W mgnieniu oka zbiegłem po schodach do salonu, gdzie toczyła się cała "spokojna rozmowa". Haruto kazałem układać puzzle dalej i na szczęście się mnie posłuchał. W salonie nikogo nie widziałem, jedynie zarys Natsu siedzącą na werandzie ogrodowej. Postanowiłem, że najpierw poszukam Shouyou, on na pewno mi wszystko szczegółowo i dokładnie wyjaśni. Znalazłem go w kuchni, był cały we łzach. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie, a ja zrozumiałem, że powinienem przy nim być, chociaż dalej nie wiem, o co poszło. Ta sprawa naprawdę jest duża...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro