[79] Na odrzucenie najlepsze jest jedzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tobio

- Co...? - spojrzałem na Natsu, mając w głowie masę pytań, które zapewne pozostaną bez odpowiedzi. Wiem już, to musi być żart. Albo coś na kształt wyznania próbnego. Innej opcji przecież nie ma. A może jest? Dzieci mogą tak wykorzystywać dorosłych?

- To moje wyznanie. Proszę, przyjmij je i pójdź ze mna na randkę.

- Nie, nie, nie, nie. Poczekaj chwilę - machnąłem ręką i jednocześnie wyczyściłem umysł, żeby porozmawiać z nią spokojnie. Zrozumiałem, że mówiła na poważnie. - To ja Ci się podobam...? Przecież dzieli nas niemal 10 lat różnicy...

- Tak, wiem to. Całkowicie mi to nie robi różnicy, wiek to tylko liczba.

- Ale... Jestem z Twoim bratem...

- Wiem. Już mu mówiłam, że zamierzam o Ciebie walczyć. Sam mi to nawet doradzałeś.

- Tak, ale ja nie wiedziałem...

Ta sytuacja robiła się gorsza z każdym kolejnym moim słowem. Kiedyś dziewczyny wyznawały mi uczucia, wtedy delikatnie dawałem im do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany, a teraz... Teraz muszę odrzucić uczucia siostry mojej "żony". Matko, czemu to wszystko musi dziać się kiedy akurat mam wolne? Na treningach mogłbym przynajmniej grać i zawalać myśli, a tak... Jestem w zamkniętym wagoniku, nie mam nawet szansy na ucieczkę. Czemu dałem namówić się na tą przejażdżkę?

- Natsu, posłuchaj... Wiem, że mówiłem wczoraj to i owo... Myślałem, że masz na myśli kogoś, kogo nie znam.

- Niestety, pomyliłeś się. Nie jesteś zbyt bystry.

- Ta... Ale ja...

- Nie musisz mi dawać odpowiedzi teraz. Mogę poczekać, mamy przecież czas do jutra, puki nie wrócę do domu.

- Natsu... - jej pozytywne myśli względem mojej odpowiedzi były wręcz koszmarne do zniesienia. Nie mogłem w to do końca uwierzyć. To dla mnie nowość. Powinienem ją jak najszybciej odrzucić, nie wiadomo, co ona może zrobić. - Kocham Twojego brata. Nie sądzę, że w przyszłości poczuję coś do Ciebie...

- Och... Zawsze coś może się zmienić. Oczywiście, nie mówię, że to z mojej winy...

- Natsu, nie.

- Już wytoczyłam braciszkowi wojnę miłosną. Nie wycofam się z niej, ponieważ zależy mi na Tobie.

- Pomyślałaś, jak odbije się to na Waszych relacjach? I co z Haruto? Myślisz, że małe dziecko czegoś nie zauważy? On ma dopiero 5 lat, nie jest na takie rzeczy gotowy.

- Ale...

- Nieważne, czy odpowiem Ci jutro, za parę miesięcy, lat... Moja odpowiedź nadal będzie brzmiała "Nie". Jestem z Shouyou i nic tego nie zmieni.

Po moich słowach, Natsu wyraźnie spochmurniała, bo raczej niespodziewała się, że coś takiego powiem. No cóż, ja niespodziewałem się jej wyznania, więc powiedzmy, że jesteśmy kwita.

Kiedy nasz wagonik wreszcie opadł na ziemię (a trwało to naprawdę długo) ruszyliśmy do samochodu, znajdującego się na parkingu. Pojechaliśmy nim do domu, po drodze nie mówiąc do siebie żadnego słowa. Jedynie radio grało wesołe muzyki, które ani trochę nie pasowały do nastroju wokół nas. W samochodzie dopiero zrozumiałem, co zrobiłem. Odrzuciłem uczucia Natsu. Z jednej strony to dobrze, bo tak powinienem zrobić, ale co jeśli ona załamie się po tym na całe życie i to będzie moja wina? Nie tego chciałbym.

Od razu po zaparkowaniu przed domem, rudowłosa wyszła szybko z samochodu i poszła w kierunku drzwi wejściowych. Upewniłem się, że samochód jest zamknięty oraz niczego w nim nie zostawiłem i sam ruszyłem do środka. Już w wejściu przywitał mnie Shouyou, z wyraźnie zmieszaną miną.

- Natsu poszła do dolnej sypialni, płakała...

- Pewnie nie wytrzymała... Po tym, co jej powiedziałem, sam bym się rozpłakał, gdybym był nią.

- Czyli już Ci powiedziała... No to... Jaką dałeś jej odpowiedź...?

- Naprawdę miałeś w tej kwestii obawy? - gdy zdjąłem buty, w mgnieniu oka podszedłem do niego i złapałem ręką, na której mam pierścionek, jego rękę z pierścionkiem. - Odmówiłem. Mam już rodzinę, którą kocham ponad życie.

- Tobio...

Rudowłosy był wyraźnie wzruszony, więc w jakiś sposób to wykorzystałem i pocałowałem go z największą dawką miłości, jaką w tej chwili mogłem mu dać. Nie całowaliśmy się kilka dni, a ja czuję, jakby minęło kilka miesięcy. Powinniśmy robic to częściej, nie tylko ze względu na uzależnienie od tego. Mogę to w ogóle nazwać uzależnieniem? Chyba mogę. Jest słodkie, kochane, całe moje. Słodki narkotyk, który daje mi siłę.

- Będziesz musiał z nią jeszcze porozmawiać - powiedziałem, odsuwając się od jego cudownych ust.

- Nie wiem, czy będę umiał... Wypowiedziała mi przecież wojnę.

- Po prostu się trochę zagubiła. Musisz jej powiedzieć, że nadal ją kochasz. W końcu jesteście rodzeństwem.

- Wiem... Porozmawiam z nią, ale najpierw obiad.

Mniejszy uśmiechnął się do mnie, na co odpowiedziałem tym samym. Kochałem go i nigdy nie zostawiłbym tego małego, rudego słońca oraz naszego małego Haruto. Nigdy.

***

Shouyou

Kiedy Natsu powiedziała mi, że od jakiegoś czasu mój Tobio jej się podoba i zamierza powiedzieć mu o swoich uczuciach, myślałem, że to jest koniec świata. To był dosłownie moment, kiedy zacząłem widzieć w swojej głowie moją siostrę, zamiast mnie. Jak bawi się z Haruto, jak rozmawia z Tobio, jak gotuje im obu obiady... Jak żyje na moim miejscu. Istny koszmar. Nie mogłem tego wyrzucić z głowy, do czasu, aż usłyszałem od Tobio, że powiedział jej "nie". Wewnątrz cieszyłem się z tego, jak dziecko, chociaż aż tak nie umiałem tego pokazać na zewnątrz.

Mimo, że cieszyłem się z wygranej w tych miłosnych zawodach, zdałem sobie sprawę, że moja siostra musi przez to cierpieć. Została brutalnie odrzucona, sam kiedyś przeżyłem to samo, kiedy Tobio na początku naszego związku powiedział, że wcale mnie nie kocha. Koniec końców, ja i Tobio się zeszliśmy, a my powinniśmy porozmawiać szczerze i nawet dobrze, że już po tym wyznaniu. Wcześniej tylko na siebie krzyczeliśmy. To bardzo zła postawa starszego brata, jakim jestem...

Natsu w ogóle nie przyszła na obiad. Martwiłem się o nią, dlatego zaraz po nim, poszedłem do pokoju, w którym spała. Haruto chciał ze mną, ale Tobio pomógł mi, zabiwrając go na górę. Mówił cos o puzzlach, ale po Zapukaniu do drzwi, już ich nie słuchałem. Po uzyskaniu odpowiedzi na moje wejście, zrobiłem to.

- Hej... Możemy porozmawiać? - otworzyłem szeroko drzwi, widząc Natsu, wycierającą szybko łzy, żebym nie widział jej chwil słabości. Widziałem ją nawet z czymś czarnym wokół oczu, płakanie przy czymś takim, to nic wielkiego.

- Wolałabym nie...

- Ja wolałbym tak. Nie zjadłaś obiadu, nawet Haruto się martwił...

- Nie byłam głodna...

- Nie wierzę w to. Każdy po jakimś czasie jest głodny - wszedłem w głąb pomieszczenia, siadając obok niej na łożku. Było pojedyńcze i do tej pory zastanawiam się skąd je mamy. - To przez tą całą sytuację, mam rację?

- Oczywiście, że tak. Nie płakałabym bez powodu.

- Jako niemowlak płakałaś bez powodu.

- Bo byłam mała, sam pewnie robiłeś to samo!

- Tak, podobno mama nie mogła ze mną wytrzymać. Z Tobą jakoś wytrzymaliśmy.

- Przejdź do sedna - dziewczyna wytarła nos o rękaw bluzy, którą miała na sobie, przez co zostawiła na nim niesmacznie wyglądające gluty. - Przyszedłeś się ponabijać, że jednak wygrałeś?

- Nie. To było wiadome, że wygram, przecież jesteśmy rodziną, która bezgranicznie się kocha.

- Wiem... Aż złem byłoby ją rozbijać.

- Ale na początku miałem wątpliwości.

- Co? - Natsu spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem, analizując to, co powiedziałem.

- Bałem się, że Tobio może wybrać Ciebie, zamiast mnie. W końcu jesteś ładniejsza, szczuplejsza, młodsza... Zacząłem się bać o samego siebie.

- Wcale nie jestem lepsza od Ciebie...

- Jesteś, pod wieloma względami, których nie widzisz. Nawet, jak się kłóciliśmy, miałaś lepsze argumenty za, niż ja przeciw temu związkowi. Ale ze mnie matoł...

- Nie jesteś matołem, braciszku! - krzyknęła nagle, łapiąc mnie za ramiona. Była mniej zapłakana, niż przed kilkoma sekundami. Dziewczyny umieją przestać płakać na zawołanie? - Jesteś najlepszym bratem, jakiego mogłam sobie wymarzyć! To nie tak, że chciałam Ci odebrać ukochanego, ja tylko...

- Wiem. Miłość nie jest niczym złym, sam robiłem głupoty będąc w Twoim wieku. Wtedy też ja i Tobio się w sobie zakochaliśmy.

- Tak, miłość jest piękna i te sprawy... Ale, rany, poważnie wasz związek trwa już tak długo...?

- Dziwne, co nie? - zaśmiałem się, co po chwili moja siostra zrobiła to samo.

- Nie dziwne, a romantyczne. Myślisz, że ja też poznam kogoś wyjątkowego...?

- Hm... Myślę, że tak. Musisz jedynie cierpliwie poczekać. Na każdego przychodzi odpowiednia pora. Jeśli nadal nie przyszła, to znaczy, że osoba, która jest Ci przeznaczona będzie wspanialszs, niż inne razem wzięte.

- Chyba masz rację. Dziękuję, braciszku. Kocham Cię.

- Ja Ciebie też kocham. Ale wiesz, nawet gdybyś jakimś sposobem wygrała, nie sądzę byś dała radę sprostać wymaganiom samego Króla Boiska.

- Kogo?

- Nie, nieważne. Stare dzieje. Odgrzać ci obiad, czy jednak jeść nie będziesz?

Natsu oburzyła się moim dziwacznym pytaniem i nic nie odpowiadając popędziła do kuchni, najpewniej w stronę garnka z gulaszem, który dalej było czuć w całym domu. Wiedziałem, że była głodna. Czułem to w kościach. Czułem też to, że za jakiś czas wszystko wróci do normy i będzie, jak dawniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro