𝟒𝟕.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉

Pochodzenie: Naruto

Postać: Inazuka Kiba

Zamówienie: ---

❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉


- Właśnie! Zapomniał bym. - Wyciągnął niepewnie dłoń z kieszeni swojej bluzy.
- To dla ciebie. Lekko pochyliłaś się do przodu, aby lepiej się przyjrzeć. Pomiędzy palcami chłopaka przeplatał się srebrny łańcuszek, u końcu którego wisiał mały pyszczek pieska/kieł (do wyboru). Twoje oczy rozszerzyły się z zachwytu, a radosne iskierki tańczyły w [kolor] odcieniu soczewek. Szatyn widząc to mimowolnie uśmiechnął się szeroko.

- Naprawdę dla mnie? - Na twoje pytanie przytaknął ci skinieniem głowy. - O rany, dziękuję. Normalnie cię kocham! - Wypaliłaś bez namysłu, nie do końcu świadoma swoich słów, po czym rzuciłaś mu się na szyje. Szybko objął cię w pasie, byś przypadkiem nie spadła z hukiem na ziemię.

- Tak, tak, ja ciebie też. - Odparł śmiejąc się z twojej reakcji.

Były to dla niego słowa w postaci podzięki. Kocham cię jak przyjaciela, może jak brata. Nic więcej, jednakże... Jak wielki błąd popełnił myśląc właśnie w ten sposób? Czy w tych słowach było zawarte coś więcej? Tego dnia, gdy opuszczałaś wioskę wraz z Naruto w ramach kilkuletniego treningu. Czy to możliwe, że wyznałaś mu swoje uczucia? Całkiem prawdopodobne również jest to, iż chłopak tylko szuka dziury w całym. Minęło parę lat, a on każdego dnia siedząc na wysokim wzgórzu, rozmyśla o tym.

- Ja ciebie też. - Wyszeptał w pustą przestrzeń, a jego słowa poniósł delikatny podmuch wiatru.

Kto wie... może zaniesie je do ciebie? Tak bardzo by tego chciał. Jedyne czego teraz pragnął, było wypowiedzenie tych dwóch słów stojąc na przeciw ciebie. Że też wszystko zrozumiał dopiero po tych pieprzonych, trzech latach. Zbyt długo mu to zajęło, zdecydowanie za długo. Pewnie już dawno zdążyłaś zapomnieć o tych szczeniackich uczuciach. Było to tylko chwilowe zauroczenie za dzieciaka. Tak bardzo chciał by to nie była prawda.

W takiej chwili, jak ta zazdrościł Naruto. Lecz z jakie to powodu? Gdyż ma on osobę, która od wielu lat, kocha go całym sercem. Kogoś, kto wciąż go obserwuje i wspiera z ukrycia. Czy on też zachowywał się, jak blondyn? Czy ty również niczym Hinata byłaś przy nim, chociaż nawet nie zdawał sobie z tego sprawy? Możliwym jest, że nie dostrzegł wysyłanych mu sygnałów? Jeśli tak... jak wielkim głupcem musiał być, będąc na to wszystko ślepym.

Dłonie zaciskają się w pięść, a powieki mocno zamknięte, by przypadkiem żadna z łez nie spłynęła po policzku. Głęboki wtedy, otwiera oczy, a przed nim przepiękny widok. Zachodzące słońce swymi czerwonymi promieniami maluję kory drzew całego lasu stojącego tuż u podnóża jego stóp. Zapewne każdy byłby zachwycony tym widokiem, lecz nie Kiba. Patrząc na widniejący przed nim krajobraz, czuł tylko wewnętrzny ból.

- Dlaczego nie mogę tego oglądać z tobą u boku? - Zapytał samego siebie, ledwie słyszalnym głosem.

Aż sam był zaskoczony swoją postawą. Od kiedy potrafił być taki delikatny, wrażliwy? Zawsze był raczej postrzegany jak ten zabawny rozrabiaka. Chociaż można było dostrzec jego starania, gdy chodziło o Akamaru. Dbał o niego, jak o nikogo innego. Chociaż... Gdy poznał ciebie za dziecka, coś się chyba zmieniło. Poczuł wewnętrzną potrzebę chronienia cię, opiekowania się twoją osobą. Lecz co go skłaniało ku temu? Sam nie był do końca pewny. Może to dlatego, że po prostu byłaś dla niego niczym młodsza siostra. Ale czy to możliwe, iż chodziło o coś poważniejszego? Może jednak te uczucie przerosło się w coś o głębszym znaczeniu.

Kolejny kamyczek zatoczył się pod wpływem delikatnego kopnięcia. Głowę miał spuszczoną, nie miał ochoty na oglądanie innych przechodniów. Nawet idący obok niego Akamaru wydawał się być przybity, przejmował się tym, w jakim stanie był Kiba. Nikt tego nie dostrzegał, no bo przecież jak? Przy innych zachowywał się, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Zawsze uśmiechnięty, pełny energi. Nie było tak... Nie, odkąd zrozumiał co tak naprawdę jego serce czuło przez te wszystkie lata.

Nagle poczuł uderzenie, lecz pod jego wpływem nie upadł. Już chciał się odezwać, przeprosić i zwyczajnie odejść gdziekolwiek indziej. Jednakże ku jego zaskoczeniu, nagle wylądował na ziemi. Ów osoba wręcz rzuciła się wieszając na jego szyi. Nie przygotowany na to, po prostu stracił równowagę.

- Kiba! - Radosny krzyk dotarł do jego uszu. Miał dziwne zwidy, wydawał się tak bardzo znajomy, a jednak nie mógł go z nikim powiązać. - Tak bardzo tęskniłam za tobą. - Tym razem powiedziane słowa były wręcz wyszeptane wprost przy jego uchu. Nagle dostał olśnienia... Wróciłaś. Przyjemny dreszcz przeszedł po jego całym ciele. Oczy szeroko otwarte, by po chwili powieki opadły, a ramiona jego owinęły cię szczelnie w uścisku.

- Jesteś tu... - Głos miał ledwie słyszalny, wciąż niedowierzając. Może jednak to tylko iluzja, jego zmysły oszalały. Nie... to byłaś ty, naprawdę. Po tym czasie rozłąki, wróciłaś do niego. - Naprawdę tu jesteś. - Szepnął owiele pewniej, chowając twarz w zagłębieniu twojej szyi, przyciskając cię do swojego ciała z jeszcze większą siłą. Nie przeszkadzało ci to, wręcz przeciwnie. Pragnęłaś móc ponownie poczuć jego ciepło przy sobie. Delikatnie, lecz stanowczo odsunęłaś go od siebie. Nagle poczułaś przypływ ogromnej odwagi, by zaryzykować wszystko po przez ten jeden gest.

Dłońmi objęłaś jego policzki pochylając się do przodu. Kiba nawet nie zdarzył w żaden sposób zareagować, to było takie nagłe. Ale gdy poczuł dotyk twoich ust na tych jego, od razu zatracił się w pocałunku. Nieco niezdarny, a pomimo to i tak całkowicie przyjemny. Ramiona szatyna błądziły po twoich plecach. Po chwili odsunęłaś się na małą odległość, przykładając wasze czoła do siebie.

- Wróciłam. - Oznajmiłaś z delikatnym... ale za to z najpiękniejszym uśmiechem jaki tylko mogłabyś mu podarować.

- Witaj w domu, [imię]-chan. - Ponownie wasze wargi połączyły się w rozkosznym tańcu.



~×°×~×°×~




Godzina 5, a mnie kot budzi.
Zasnąć nie mogłam, to przynajmniej rozdział skończyłam. 


25.04.2019r.
Godz. 06:50

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro