𝟓𝟕.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉

Pochodzenie: Naruto

Postać: Uchiha Itachi

Zamówienie:  narukami-senpai

❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉⊱•═•⊰❉


Mężczyzna spojrzał w kierunku sufitu, lecz niczego tam nie zastał. Tylko ciemna smuga pozostała po twojej obecności, która rozproszyłaś się w tańczących cieniach pochodni. Przewidziało mu się, stwierdził i na powrót skierował wzrok na rozmówcę. Musiał skupić całą swoją uwagę na nim. Informacje, które miał mu właśnie przekazać były zbyt ważne. Również dla ciebie niezwykle cenne. Jeszcze chwila, moment, a dowiesz się najważniejszej rzeczy do przekazania Hokage.

Jeden z mężczyzn już miał wypowiedzieć te słowa, kiedy nagle tuż przed twoją twarzą przeleciał shuriken. Wbił się w drewno obok, gdzie spojrzałaś. Zaczęłaś błądzić wzrokiem i dostrzegłaś jakiegoś chłopaka o ciemnych włosach. Nie przyjrzałaś mu się, nie miałaś na to czasu, tak samo jak on. W jednej chwili już cię nie było i nie pozostał po tobie ślad.

Nieznajomy bez zastanowienia ruszył za tobą. Przez moment nawet dostrzegł twój cień. Jednak byłaś stworzona do szpiegowania i nagłej ucieczki. Dlatego już po chwili całkowicie cię zgubił. Zatrzymał się i spojrzał w stronę, w którą się udałaś. Przynajmniej tak mu się zdawało. Westchnął i jedyne co mu pozostało, to odpuścić, przynajmniej tym razem.




Mogłoby się zdawać, że dla Uchihy będzie to kolejny dzień, jak każdy poprzedni. Gdyby nie fakt, że po drodze spotkał czyjeś ciało. Rozpoznał ją, dziewczynę, którą wtedy próbował dogonić wiele dni temu. Chciał ją złapać, a gdyby to się stało najpewniej doszło by do walki. Więc z jakiego powodu właśnie niósł cię na rękach? Pręty z twojego ciała wyjął i opatrzył na szybko rany. Nawet nie myślał o tym, dlaczego miałby cie ratować. Może to przez twój wygląd?

Niby różniłaś się nieco od znanej mu kobiety, a jednak miałaś w sobie to coś. Sprawiało to, że patrząc na ciebie widział zmarłą matkę. Lecz co powodowało to uczucie? Nie miał pojęcia i nie zamierzał nad tym myśleć. Nie chciał powracać do swojej mrocznej przeszłości. W tej chwili chciał skupić się na udzieleniu pomocy. Nie mógł cię skrzywdzić, nie potrafił by. Wywołało by to zbyt ciężkie do zniesienia uczucia. Wspomniana z dawnych lat, o których dobrze wie, że nie zapomni. Jednak pomimo tego co miało miejsce, nie chciał i chyba nie potrafiłby ponownie się z nimi zmierzyć.

Ułożył ciało w najbardziej delikatny sposób, jak tylko był w stanie. Przykrył twoje ciało materiałem i wyszedł z pokoju. Udał się po wszelkiego rodzaju rzeczy medyczne potrzebne mu w tej chwili. Gdy wrócił, odłożył wszystko na szafkę obok. Przez moment siedział nieruchomo wpatrzony w ciebie. Jakby zastanawiając się nad własnymi czynami. Czy aby na pewno były słuszne?

Westchnął przeciągle i wyprostował się zamykając przy tym oczy. Przez chwilę rozmyślał nad wszystkimi za i przeciw, czy możliwymi opcjami. Zaraz jednak odsunął wszystko to od siebie. Chwycił twoją górną garderobę i jak najbardziej wolnym i delikatnym ruchem starał się zdjąć z ciebie. Dłonią pod twoją głową na powrót ułożył na miękkiej poduszce. Wzrok skierował na brzuch i ramiona. Bez zbędnych innych działaś, przeszedł do opatrywania ich.




Spojrzał w twoje zamknięte oczy. Znowu to uczucie się pojawiło. Nie kontrolując swoich poczynań, uniósł dłoń chcąc pogładzić twoje włosy. Palce po zetknięciu się z nimi, poczuły przyjemne dreszcze. Nagle mocny uścisk na jego dłoni przywrócił mu świadomość.

Twoje powieki gwałtownie uniosły się, lecz zamiast [kolor] tęczówek, ujrzał dobrze znane mu oczy. Zaskoczony wpatrywał się w twojego sharingana. Całkowicie się tego nie spodziewał. Ale w pewnym sensie wyjaśniło to te dziwne uczucia, twoje podobieństwo do jego matki.

Chciałaś coś powiedzieć, zrobić. Niestety z opóźnieniem poczułaś cały ból spowodowany wcześniejszymi ranami. Momentalnie twoje oczy powróciły do naturalnego stanu, a uścisk na dłoni bruneta zniknął. Skuliłaś się, a dłonie umieściłaś na brzuchu, bolało jak cholera. Jednak ból był o wiele mniejszy, niżeli przed utratą przytomności.

Dopiero teraz zauważyłaś pewien szczegół, chodź dość istotny. Nie miałaś na sobie żadnej górnej odzieży, zamiast niej twoje ciało owinięte było szczelnie bandażami. Momentalnie policzki pokrył delikatny odcień czerwieni, a dłonie z brzucha przeniosłaś na piersi, które również zakrywał biały materiał.

- C-czy ty mnie... - Nie dokończyłaś zdania, jednak brunet zdawał się zrozumieć twój przekaz.

- Musiałem, zbyt bardzo krwawiłaś. - Oznajmił spokojnym tonem, który powodował dziwnie przyjemny dreszcz na twoich plecach. Jednak nie zmieniało to faktu, iż byłaś zła na niego za podglądanie twojego nagiego ciała. Z drugiej strony faktycznie bez tego byłoby znacznie utrudnione opatrzenie twych ran. Gdyby nie on zapewne wciąż leżała byś wśród tamtych drzew i się już dawno wykrwawiła na śmierć.
- Spokojnie, nie patrzyłem. - Jakby nigdy nic wstał i chwycił miskę z wodą wymieszaną z twoją krwią. Zrobił kilka kroków, po cym zatrzymał się w progu drzwi. - A przynajmniej próbowałem. - Stwierdził, a kącik jego ust nieznacznie się uniósł ku górze.

Po tych słowach zniknął z twojego pola widzenia. Natomiast ty zostałaś w tej samej pozycji z dłońmi owiniętymi wokół swojego biustu, chcąc jakby zasłonić coś czego i tak nie widać pod bandażami. Na twarzy natomiast widniała soczysta czerwień, który nie była spowodowane przez gorączkę, czy chociażby gniew.





23.06.2019r.
Godz. 09:50

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro