19. Przed obliczem księżyca (NejixReader)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ciemne chmury spowiły dziś Wioskę Liścia, jednak tobie to nie przeszkadzało. Miałaś za to inny problem, który rozważałaś idąc pustymi ścieżkami Konohy.

- "A więc znajdź sobie odpowiedniego", powiedział - przypomniałaś przedrzeźniająco słowa swojego wujka. - "Gdzieś na pewno taki istnieje", tak twierdzi. A niby gdzie ja mam znaleźć odpowiedniego?! - Zaczęłaś krzyczeć i wymachiwać wokoło drewnianym kijem.

No tak, nie ukrywając... znalezienie właściwego dla siebie senseia było dość trudne, szczególnie w twoim wypadku.

W Wiosce Liścia byłaś nowa, no i większość zdolnych prowadzić drużynę jouninnów była już "zajęta". Zresztą ty nie posiadałaś żadnej drużyny. No i do tego jeszcze twoja przypadłość...

- Nie ma opcji, że znajdę tu kogoś takiego - mamrotałaś po nosem ze spuszczoną głową, szorując ciągiem po szorstkiej ulicy. - Nie mam szans... - Nagle przypomniałaś sobie słowa chłopaka, którego poznałaś... właściwie, to dopiero wczoraj. Shinobi zdawał się być jednak życzliwy, pomocny i przyjacielski. Bardzo go polubiłaś.

"Wiesz, może wyda się to trochę dziwne, ale znam kogoś kto chyba mógłby pomóc" - powiedział ci wtedy Lee. Kiedy kontynuował swoją wypowiedź, pomyślałaś o tym, że faktycznie to źle wygląda, a raczej by wyglądało, gdybyś tylko spróbowała go posłuchać.

Dlatego wybrałaś podporządkowanie się swojemu "głosowi rozsądku", jeśli jegomość u ciebie był...

"Ale ostrzegam, nie wiem czy od razu będzie chciał z tobą trenować". Czułaś w jego głosie dziwną, zastanawiającą pewność, jak gdyby nie było miejsca na żadne inne zdarzenie. Dlatego mu uwierzyłaś.

Dlatego miałaś takie opory co to tego, by wreszcie wykonać podane zalecenia.

Twoje ciało jednak dobrze wiedziało, co ma robić. Dziwna myśl i przeczucie pchały cię w pewnym nieznajomym kierunku. Nie opierałaś się im, dlatego że jedno wiedziałaś na pewno: własnemu imstynktowi nigdy nie możesz się opierać. Nigdy.

Po krótkim czasie opuściłaś teren samej wioski i poszłaś niewyznaczonymi dotąd ścieżkami, biegnącymi nieco przez las, prowadzącymi tam, gdzie usłyszałaś nieznajomy głos.

Nagle przerwałaś szuranie kijem po trawie, ponieważ chciałaś rozpoznać ten głos.

Tak. To był on.

Dotarłaś najwidoczniej na pole, na którym szlifowała swoje umiejętności większość tutejszych ninja.

"Trenowała, trenuje lub też będzie trenować - pomyślałaś. - Ale teraz najwyraźniej ktoś tam jest".

Do twoich uszu dochodziły nieprzerwane świsty, zgrzyty, uderzenia, szmery... i oddechy jednej osoby. Prawie nie wierzyłaś, że pojedynczy człowiek może tak szybko i ciężko trenować. Postąpiłaś krok...

- Kto tam jest? - zapytał zimny, beznamiętny głos.

Wyszłaś ze swojego "ukrycia"; nigdy nie miałaś zamiaru się jednak przed kimś kryć. Właściwie, to chciałaś z nim porozmawiać, jeśli rzeczywiście to był on.

- To ty? - rzucił, a następny kunai trafił w cel.

- Znasz mnie? - zdziwiłaś się, a tym bardziej słysząc potwierdzenie.

Chłopak odwrócił się, piętą mocno przesuwając po trawie, co zrodziło wyraźny dla ciebie szelest.

- Tak. - Pojęłaś w jego głosie skupienie na tym, co robi. - Lee opowiadał mi o tobie. - W tej chwili wykonał jakiś ruch dłonią, przecinając se świstem powietrze obok twojej twarzy.

Przesunęłaś się lekko w tył.

- Opowiadał? - Uśmiechnęłaś się na tą myśl, ale zaraz szybko przypomniałaś sobie dlaczego tu jesteś. - A właśnie, pewnie chciałbyś wiedzieć dlaczego akurat ciebie "nękam"?

- Masz rację, spieszy mi się - odpowiedział nieco wymijająco, utrzymując ten twardy, nieprzyjemny ton.

- No więc... - Poczułaś, jak nagle twoja cała pewność siebie zniknęła.

"No dalej, weź oddech i gadaj! - nakazałaś sobie, co niespodziewanie trochę pomogło. - Oddech i..."

- Neji, chciałabym, żebyś...

- Nie - przerwał ci niezwłocznie.

- Co proszę?

- Nie mam na to czasu. - Jego głos brzmiał, jakby to właśnie miała być cała odpowiedź.

Zaraz zrozumiałaś, że brunet odchodzi. Szum wysokiej trawy szedł za nim, jak wierny towarzysz, natomiast ty... Ciebie akurat pozostawili w tyle, jak dawnego wroga sprzed lat.

- Neji... - próbowałaś zatrzymać go słowami, ale on kategorycznie stawał przy swoim.

- Od razu wiedziałem, na co się zbiera. Lee zbyt dużo o tobie mówił. Chociaż nigdy nie podsunął tego, że mógłbym być twoim nauczycielem, zakładam, że właśnie to miał na myśli - wyjaśnił swoje stanowisko. - To pewnie on namówił cię, żebyś tutaj przyszła, prawda - zapytał pewnie.

Natomiast ty czułaś się tym dziwnie przytłoczona i rozdrażniona. Ale rozumiałaś swoje uczucia - chłopak prawie nie dał ci dojść do słowa, a teraz będzie ci mówił, jak jest? To niedorzeczne! I nie miałaś zamiaru tego dłużej znosić.

- Neji, nie bądź taki krytyczny! - Zabrzmiało to jak przestroga. - Nie jestem zwykłym geninnem, który przyszedł się tu u ciebie uczyć!

- Ty w ogóle nie jesteś geninnem - zauważył. Zabrzmiało to jednak oskarżająco.

To racja, nie miałaś opaski ninja, nie ukończyłaś akademii. Nawet jej nie zaczęłaś. Tam, gdzie mieszkałaś, nie pozwolili ci na to. Jednak miałaś wykształcenie, które stawiało cię na poziomie ucznia akademii bliskiego zostania genninem, co w tym przypadku było nie lada osiągnięciem.

Zaczęłaś podchodzić w stronę, skąd z tych żelaznych strun głosowych wydobywało się gładkie, zdecydowane brzmienie...

- Po prostu daj już z tym spokój.

- Neji! - Twój głos podniósł się, kiedy tuż po lewej poczułaś przemierzający swoją trasę shuriken. - Dlaczego mnie skreślasz, skoro nawet nie wiesz dokładnie czego chcę?

- Dlaczego? - Usłyszałaś rozbudzoną złość i pewną miarę goryczy.

Nie wiedziałaś co z tym zrobić. Ani z chłopakiem, który poniżał cię na każdym słowie.

- Dlatego, że widzę jak na dłoni twoje słabości. Nie potrafisz ich ukryć. Nie potrafisz być silna. I dlatego nigdy nie dołączysz do prawdziwej elity - wyznał ci swe przemyślenie i ciągnął je dalej - Może to los nie obdarzył cię szczęściem, jednak jego wpływu na twoje życie nie możesz...

- Skończ z tym gadać! - oburzyłaś się wreszcie. - Ja będę z tobą walczyć - orzekłaś, bo uznałaś, że innego sposobu nie znajdziesz.

Debatowanie z takim nietkliwym gadułą było nieprzyjemne. Nie widziałaś też dłużej potrzeby wysłuchiwania jego kazań i zapatrywań, dlatego też postanowiłaś z nim walczyć.

Nie dlatego, że chciałaś. Członek klanu Hyuuga nie miał szans, by z tobą przegrać, jednak miałaś taki powód, taką jedną myśl, że może i czegoś się z tego nauczysz.

Wątpiłaś, lecz chciałaś spróbować.

Przyjęliście pozy - przynajmniej ty, bo jego mowa ciała pozostawała dla ciebie niewiadoma.

Złapałaś kij oburącz, za dwa końce, a twarz zwróciłaś mniej więcej ku twarzy chłopaka.

- Naprawdę? - Chyba nie chciał ci dowierzać. Ale nie miałaś zamiaru się tym zrażać. - Skoro chcesz... - Słuchałaś jego głosu uważnie - to pokażę ci, co to znaczy prawdziwa siła. Ale niczego to nie zmieni.

- Walcz! - krzyknęłaś, przerywając tym jego wywody.

Nie usłyszałaś, jak ręce i nogi chłopaka wędrują w miejsce
A odpowiednie dla pozycji klanu Hyuuga. Nie rozpoznałaś również, żeby wyciągał on jakąś broń. Nie miałaś pojęcia, jak chciał cię zaatakować, wiedziałaś jedno - zrobi to.

Jednak "wiedziałaś" czy tylko się domyślałaś? To ciągle chodziło ci po głowie. A po uszach westchnienie bruneta.

- Zamierzasz już ruszyć czy mam jednak stąd pójść? - zapytał lekceważąco. Nie chciałaś być niegrzeczna, dlatego nie powiedziałaś dokładnie tego, co w pierwszej chwili pomyślałaś.

- Myślałam, że ty zaczniesz. - Twój głos był w tej chwili niski i nieco ściśnięty. Zawsze tak było, kiedy poważnie się skupiałaś.

- Ale na twoje szczęście tak nie jest. Przynajmniej będziesz mogła chwilę się nacieszyć.

Przez chwilę trwałaś w wewnętrznym bezruchu, całkowicie zatkana.

"Nacieszyć? Niby czym? Że mogę postać tu i trenować z największym kretynem klanu Hyuuga?"

Mogłabyś się rozpłakać, ale nie teraz. Może kiedyś, może parę dni temu. Ale odkąd poznałaś Lee, przestałaś się zamartwiać, przynajmniej tak jak dawniej. Dlatego właśnie postanowiłaś, że wykorzystasz jeden z jego ruchów, bynajmniej częściowo.

Rozłożyłaś ręce tak, jak to często robił chłopak zanim zaczął walkę. Swój kij ułożyłaś końcami między palcami.

Zrobiłaś coś, czego... właściwie nie miałaś pojęcia czy Neji się spodziewał. Bo niby skąd by mógł? A skąd by mógł nie?

Ruszyłaś pędem przed siebie, kręcąc laską i zataczając nią szybkie koła tuż nad swoją głową.

- No chodź - szepnął do ciebie jasnooki.

- Idę!

                 *          *          *

Zachodzące słońce zaczęło dawać ci się we znaki, a może raczej skutki, jakie ze sobą niosło.

Chłód przeszywał twoje ciało co chwilę, a władnące tobą przez i co kilka sekund dreszcze nie pozwalały w pełni kontrolować ci własnych ruchów, co jeszcze bardziej utrudniało ci obrywanie.

Tak... dostawałaś w ciry i to szalenie. Raz po raz, z całą precyzyjnością otrzymywałaś najbardziej perfekcyjne uderzenia, jakich nie potrafiłaś sobie nawet wyobrazić.

Upadłaś na ziemię, już dawno. I tak samo dawno, a nawet dawniej, podłużny kawałek drewna, który robił za twoją jedyną broń, został złamany i gdzieś odrzucony. Nie miałaś pojęcia gdzie, ani też w jakie miejsce ponownie uderzy cię Hyuuga.

Domyślałaś się przynajmniej jakiego ciosu tym razem użyje.

- Juuken! - wymówił nazwę nechniki, a zaraz po słowach przyszły i jego czyny.

- Neji - szeptem wyszło z twoich ust jego imię, a zaraz potem ślina, którą mimowolnie wyplułaś przy uderzeniu.

- Tu nie ma litości - poinformował cię, odchodząc od ciebie kawałek. - Ja nie mam.

Szum trawy był trochę daleko - tak to mogłaś ująć, kiedy z głową na ziemi słyszałaś dokładnie każdy z jego kroków.

- Tak jakbym nie wiedziała. - Łzy samoistnie napłynęły do twoich oczu, ale nie chciałaś ich uwolnić. - Tak jakbyś ty w ogóle wiedział, co to jest litość. Co to cierpienie - wymamrotałaś.

Ciemnowłosy prychnął ozięble. Wymownie. Wykonał jeden ruch. Nie byłaś zwrócona do niego, jednak wyczułaś, że coś się zmieniło.

Chłopak podchodził do ciebie powolnym krokiem, a ty leżałaś nie mając siły się ruszyć. Wiedziałaś, że za chwilę będzie gorzej, ale musiałaś spróbować. Musiałaś... zobaczyć.

Neji wykonał ostatni w tej chwili krok.

- Pogarda. - Nachylił się lekko. - Niepewność. - Wyciągnął w twoją stronę dłoń. - Cierpienie. - Złapał cię i podniósł na swoją wysokość. - To coś, co może zrozumieć tylko członek klanu Hyuuga. Ktoś taki jak ja.

Musnęłaś jego twarz, jego skronie, a równocześnie z tym ruchem, miał miejsce następny. Bardziej bolesny. Bardziej... jego.

Twoje zmartwiałe ciało przyjęło na siebie kolejną technikę taijutsu z repertuaru sławetnego klanu, i poleciało.

Nim uderzyłaś o ziemię, wiedziałaś już... Do walki wkroczyło to dojutsu.

- Teraz już rozumiesz? - Wcale nie obchodziła go twoja odpowiedź. - Nie możesz się ze mną równać. To...

- Niemożliwe - dokończyłaś, wargami sunąc po grudkach ziemi. Miałaś nadzieję, że tymi słowami chociaż go zaskoczyłaś. - Tak, wiem. Nie miałam zamiaru wygrać - cedziłaś słowo po słowie, a każde z nich wywoływało kolejny ból.

- To po co ci to było? - Chyba nie było innego pytania na miejsce tamtego.

- Dla...czego? - powtórzyłaś.

Nieprzyjemna, kłująca trawa uporczywie próbowała dostać się do twoich pleców, pomimo bluzki dawała sobie radę.

Nie znosiłaś niechcianego dotyku, ale w tej chwili miałaś go gdzieś.

Ustawiłaś się tak, żeby brzuchem dotykać podłoża, a rękami podpierać podbródek. Miałaś zamiar się podnieść.

Chciałaś być, jak tamta trawa - dawać radę pomimo tego, że teoretycznie nie miałaś powodu ani możliwości, żeby to zrobić.

Neji Hyuuga spoglądał na ciebie. Takie spojrzenie było czuć na kilometr.

Jednak takiej siły woli, jaką posiadałaś ty, nie dane było spotkać w odległości, którą można by zmierzyć metrami.

Przedramiona, palce, nadgarstki, drżały ci niemiłosiernie, lecz podnosiły twoje ciało bardziej w górę i w górę.

Twoja twarz znów zbliżała się na miejsce wysokości twarzy bruneta, chociaż naprawdę powoli.

- Ciągła męka. I pustka. Co ty o tym wiesz?

Poznałaś w otoczeniu złość, jednak twoje gardło rozluźniło się i to na tyle, by wygarnąć tu teraz całą prawdę.

- Za kogo... ty się uważasz? - Zgrzytałaś prawie zębami. - Co myślisz Neji Hyuuga? - zadałaś twarde pytanie.

Za to pytany najwyraźniej nie wiedział jakiej reakcji się po nim oczekuje. Nie wydał z siebie żadnych, najmniejszych dzwięków, poza nerwowym oddechem.

- Mówisz o sobie, jakbyś już w życiu przeszedł zupełnie wszystko. Szastasz tym swoim byakuganem, gdziekolwiek i na kogo popadnie! - Stawałaś się coraz bardziej nerwowa. - Doszedłeś tutaj, gdzie jesteś, bo potrafiłeś odczytać ruch chakry każdego swojego wroga i zablokować ją w bylektórym momencie. A ja przyszłam tutaj, nie mając nawet pojęcia, jak wygląda osoba, którą chcę wybrać na swojego senseia. Przyszłam tutaj do ciebie... nie widząc zupełnie niczego! - Dopiero teraz brunet mógł dostrzec, a raczej zdołał wychwycić ten szczegół: twoje zupełnie ślepe, błyszczące w blasku księżyca, bladoniebieskie tęczówki.

Przez krótki czas wydawało ci się, że wreszcie dałaś mu do zrozumienia to, co powinien był rozumieć od samego początku. Ale wciąż jeszcze się co do tego myliłaś.

- To nic nie zmienia. Powiedziałem na samym początku, że sprawdzę twoją siłę...

- A ja sprawdziłam twoją - oznajmiłaś spokojnie, mając głowę podniesioną w przeciwnym kierunku niż do ziemi.  - I nie ma w tobie niczego, co mogłoby mi ją dać. Nie nadajesz się na senseia.

Chłodny powiew wiatru omiótł was swoim krótkim oddechem.

- Jesteśmy bardzo podobni, tyle że w przeciwieństwie do ciebie ja wiem, co to znaczy odczuwać niepokój i nie mieć przed oczami przyszłości... w dosłownie każdym momencie swojego życia! - z nadejściem ostatnich słów podniosłaś głos.

Ale Neji wciąż stał niewzruszony, a może już tylko takiego udawał?

- Nie znasz historii klanu Hyuuga. I nie masz pojęcia przez co przeszedłem. Ból i strach są nieodłączną częścią...

- A pustka? - Przerywanie mu w pół zdania było nierozerwalną częścią waszej rozmowy. Podnosiłaś się ciężko do pionu. - Czy ty wiesz czym jest ta prawdziwa pustka?

Źdźbła zaszumiały wokół was niespokojnie.

Ponieważ Neji nawet nje otworzył ust, ty sama to zrobiłaś, opowiadając mu rzeczywistość.

- Pustka, to uczucie, które przejmuje twoje ciało. To kiedy wiesz, że bliscy, że ludzie wokół ciebie cieszą się, albo ronią łzy, ale nie możesz nawet zobaczyć ich twarzy.

Świat stanął w nieruchomej ciszy.

- To chwile, gdy inni napawają się wschodem lub zachodem słońca, albo pięknem czyichś źrenic, a ty nie znasz nawet jednego koloru! - Prawda stawała się w twoich słowach prosta i wytłumaczalna. - To moment, gdy przede mną stoi Hyuuga, który używa byakugana, a nawet nie wie, że nie mówiąc jaki ruch wykonuje, wyświadcza mi ogromny ból.

Brunet nadal nie mówił nic, lecz tym razem miałaś wrażenie, że słuchał cię i to bardzo uważnie. Że słowa, które do niego wypowiadasz, nareszcie mają znaczenie.

                    *          *          *

Przyjemny, wiosenny wietrzyk owiewał twarze dwóch shinobich, siedzących na jednej z gałęzi drzewa, które było początkiem wielkiego lasu.

Obaj jedli swój pierwszy posiłek w tym dniu, jakim były ryżowe kulki.

- Więc... - zaczął jeden z nich niepewnie, ale dokończył z uśmiechem - co robiłeś wczoraj wieczorem Neji?

Hyuuga westchnął, ale nie ciężko, ale tak... normalnie. Zupełnie jak nie on.

- Chyba zostałem senseiem - odparł, jak gdyby nigdy nic, natomiast czarnowłosemu oczy rozszerzył się że zdziwienia.

- Jak to... senseiem? - Niedowierzał.

Jednak nie dostał na swoje pytanie bezpośredniej odpowiedzi. (Albo w ogóle żadnej).

- Tak... oczywiście o ile ona się zgodzi - mruknął już sam do siebie, a następnie zabrał za dokończanie swojego posiłku.

Za górami, za lasami, kiedy w styczniu pytałam czy pisać ten ine-shot to nie myślałam, że zajmie mi to tak długo.

No ale ok. Jest? Jest.

Dekashi jeśli jeszcze interesuje cię ta sprawa, to informuję, że... jest no w każdym razie.

I znowu za długo? Jak ja to robię że z niczym nie mogę się z mieścić w mniej niż dwóch tysiącach? Ale beznadzieja. Kojarzy wam się ktoś teraz?

A tak ogólnie no to nie ma co więcej mówić, a więc idę sobie robić wodę z miodem i do zobaczenia. Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro