23. Nie bój się reakcji (Kagura x Reader)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(24.09.2019)

Na oko ośmio-, a może dziewięcieletni chłopiec, błądził po korytarzach, szukając w obrębie wielkiego budynku, swojego opiekuna.

Przez większą część drogi, głowę miał spuszczoną, a tylko co jakiś czas rozglądał się na boki. Najczęściej działo się tak na zakrętach.

Wtedy też mógł zobaczyć znajome lub też mniej znane sobie twarze. Ponieważ napotykane osoby były znacznie starsze od niego, za każdym razem witał się z nimi czy to słowami, czy krótkim ukłonem.

Po nieokreślonym dokładnie czasie dotarł wreszcie pod drzwi tego pomieszczenia - gabinetu Mizukage.

Chociaż w teorii wiedział kto jest w środku, oczywiście poza przywódcą Kirigakure, to jednak nie mógł pozbyć się ogarniającego go, dosyć sporego stresu.

- Kagura-kun - zaczepił go Szósty, już z samego rana. - Dzisiaj odwiedzi mnie przyjaciółka z dzieciństwa - oznajmił uważnie słuchającemu chłopcu. - Chciałbym, żebyś mógł ją poznać.

- Hai - odpowiedział bez zastanowienia.

Trudno było określić czy tamta scena rozegrała się dawno czy niezbyt niedawno.
To tak samo, jak nie można było na sto procent stwierdzić czy to, co wydarzy się zaraz, będzie dobre, czy wyjdzie też na niekorzyść Kagury, który stał jakiś kawałek od drzwi, przestępując nerwowo z nogi na nogę.

W końcu nie mógł wytrzymać i podszedł nieco bliżej nich. Cóż... okazało się, że być może nie trzeba było się aż tak wyrywać. Bo przez przypadek można było usłyszeć coś, czego się wcale nie miało...

- Chciałbym też, żebyś poznała go osobiście. - Karatachi od razu rozpoznał głos, który słyszał dosłownie codziennie.

Lecz podświadomie czekał też niecierpliwie na poznanie i tego drugiego, który miał się niebawem odezwać.

- Już się nie mogę doczekać! - Zabrzmiał dosyć głośny i radosny... pisk?

Tak. Twój pisk.

Ale co mogłaś na niego poradzić? Po prostu nie umiałaś powstrzymać tego odruchu na myśl, że możesz niedługo zobaczyć kogoś, kogo Chojuro traktował niemal jak syna...
Znaczy, tak zgadywałaś.

Ale tak czy siak, twoim zdaniem to było urocze!

Młody podsłuchujący zaś nie wiedział co ma o tej reakcji sądzić. Chyba pierwszy raz w życiu słyszał taki entuzjazm, szczególnie jeżeli sam miał związek ze sprawą, która napawa tak pozytywnymi emocjami.

Bo tak mu się zdawało, że miał.

Nieświadomie przysunął się jeszcze troszeczkę bliżej, aby móc usłyszeć więcej.

- Cóż... - Niebieskowłosy westchnął krótko, szykując się do następnej wypowiedzi. - Kagura jest dosyć specyficzny, więc prosiłbym cię, żebyś zachowywała się przy nim trochę... spokojniej? - dokończył z wyczuwalną niepewnością w głosie. Najwyraźniej nie był pewien co do trafności ostatniego słowa, ale gdyby miał je którymś zastąpić, zdanie mogłoby zabrzmieć zbyt ostro, a to przecież nie było w jego stylu.

Uwagę różowookiego przykuło jednak inne wymienione określenie.

"Specyficzny?" - powtórzył w myślach, nie wiedząc, jak dokładnie ma odebrać to słowo.

Pozytywnie? Czy może raczej nie... Właściwie, to nie miał powodu, by uważać, że Mizukage wypowiada się o nim źle, jednak...

Co dokładnie oznaczało, że jest "specyficzny"? Co Chojuro chciał przez to podkreślić...?

Między innymi przez zagłębianie się w takie rozważania, chłopiec nie zwrócił uwagi na jeszcze jedną wymianę krótkich zdań między twoją osobą, a personą o dwanaście lat starszego przyjaciela.

Do jego uszu wpadły jednak słowa, których być może sam nie był gotowy jeszcze usłyszeć. A mianowicie...

              *        *       *

- Kagura jest dosyć specyficzny, więc prosiłbym cię,  żebyś zachowywała się przy nim trochę... spokojniej?

Twój entuzjazm opadł, a ręce zaczęły wracać już do normalnej pozycji, czyli wzdłuż tułowia.

Łypnęłaś lekko na przyjaciela, powtarzając wypowiedziane przez niego przed chwilą słowo.

- "Spokojniej"? Z tym, to akurat nie będzie problemu - rzuciłaś tonem, dzięki któremu nikt nie byłby w stanie oskarżyć cię o jakiekowiek kłamstwo.

I dobrze, ponieważ posługiwałaś się tylko zwykłym sarkazmem...

Chojuro spojrzał na ciebie ze spokojnym uśmiechem, i zapewne tylko ty wyczułabyś w tym jego niemą, skierowaną do ciebie prośbę.

Skinęłaś na potwierdzenie, że przyjęłaś, zrozumiałaś i mniej więcej postarasz się zastosować, po czym on sam ponownie przemówił.

- Możesz już wejść Kagura. - Zastanawiałaś się, jak on wyczuł obecność tego chłopca za drzwiami, skoro nawet tobie się nie udało.

Odpowiedź jest prosta: nie byłaś shinobi. Huh...

Stojąc przy biórku, za którym siedział Chojuro, obróciłaś się szybko w stronę powoli otwieranych drzwi.

Spoglądałaś, jak ukazuje się w nich niedawno wołany, miałaś wrażenie, że wystraszony, chłopiec.

Powstrzymałaś się od szerokiego uśmiechu czy też odgłosów zachwytu, kiedy ten stanął pod ścianą, witając się z wami cicho.

Zawsze uważałaś takie sytuacje za urocze.
Dzieci po prostu były dla ciebie urocze!

Ale miałaś się opanować. Pamiętałaś o tym.

Podczas gdy po tobie spływał zewnętrzny spokój, wnętrze Kagury było jednym, poplątanym kłębkiem emocji.

Wygląda na dość miłą - brzmiała jego pierwsza myśl o tobie. Zaraz jednak naszły go następne, już mniej pozytywne. - A co, jeśli jeszcze nie wie kim tak naprawdę jestem? Z jakiego klanu pochodzę? I przez to mnie nie polubi?

Jedyne na czym skupiał się w tej sytuacji fizycznie, był jego płytki, szybki, jednak systematyczny oddech.

Następnym, co go przywróciło do świata teraźniejszego, było oznajmienie Mizukage.

- To jest moja przyjaciółka, o której ci opowiadałem, [Imię] - zakończył, czekając na jakąkolwiek reakcję.

I zaraz się jej doczekał.

Ty cały czas uważnie przyglądałaś się Kagurze, za to on wcale nie patrzył na żadne z was. Wzrokiem niejako przyczepił się do podłogi.

Teraz jednak nieśmiało podniósł go, spoglądając na ciebie swoimi wielkimi, różowymi tęczówkami.

I w tym momencie nie wytrzymałaś!

Patrząc na emanującego swoją niepewnoścìą, ośmioletniego blondyna, posiadającego tak niebywały kolor oczu... No po prostu nie mogłaś powstrzymać się przed byciem sobą.

- Ojejku, jakiś ty ładny! - wykrzyknęłaś radośnie swoją opinię, podchodząc do nierozumiejącego tego, co się tu dzieje chłopca.

Poczułaś na sobie wzrok Chojuro, przypominający 'tylko nie za ostro', a innymi słowy wyrażając: "tylko nie bądź w tej chwili totalnie sobą".
Ale to spojrzenie nie powtrzymało cię od przyklęknięcia przy chłopcu, i odezwaniu się do niego ponownie.

- Jak masz na imię misiu? - zapytałaś łagodnie, kładąc mu rękę na ramieniu.

Więc tak... nie zrobiłaś tego, co jeszcze mogłaś, 'jako ty' zrobić. A sytuacja i tak nabrała dość dziwnego obrotu.

Spojrzenie Kagury napełniało niezrozumienie, i było rozbiegane, a jednak skupione głównie na tobie.

Chłopiec stał, patrząc na ciebie z lekko otwartą buzią, przypominając sobie wreszcie o tym, że miał ci się przecież przedstawić, prawda?

- Wa... wata... watashi... - Nie wyglądało na to, że młody coś więcej wyksztusi, dlatego odparłaś tylko spokojnie, starając się nie stresować go więcej:

- Daijobu. - Uśmiechnęłaś się do niego ponownie. - Chojuro trochę opowiadał mi o tobie. Więc musisz być Kagura, prawda? - spytałaś, spószczając już ton podekscytowanej nastolatki, zastampiając go za to najprzyjaźniejszym jaki posiadałaś. Swoim zwykłym.

W odpowiedzi na pytanie otrzymałaś skinięcie głową przez chłopca, i dołączone do tego ciche potwierdzenie.

Nie mogłaś oderwać od niego wzroku! Młody przypominał ci kogoś bardzo bliskiego, choć znanego głównie z opowieści.

Ale Kagura wydawał ci się też kimś, kto potrzebował więcej kontaktu i towarzystwa niż do tej pory zaznawał.
Potrafiłaś to wyczuć nawet nie będąc ninją żadnej z wiosek.

Ale dość już tego. Narazie przy Chojuro musiałaś być względnie... normalna, więc postanowiłaś trochę powypytywać Kagurę, ale później, na osobności.

Podniosłaś się do pionu stając obok niego, za to przodem odwrócona w stronę, tak zwanego przez wszystkich, "Mizukage".

Ty osobiście nie zwracałaś się nigdy do niego w ten sposób, no chyba, że sarkastycznie, albo dla żartu.

Nie uważałaś jednak tej sprawy za jakąś superważną, ponieważ twierdziłaś, że wszyscy powinni być traktowani równo. I tak też starałaś się każdego na miarę możliwości traktować.

Tak... każdy zasługiwał na uprzejmość oraz szacunek, bez względu na pełnioną rolę czy zakres "mocy".

Na szczęście nie robiono ci z tego powodu jakichś problemów. Być może nikt tej odmiany nie zauważył, a może zwyczajnie posiadałaś więcej swobody... No cóż.

Ten dzień nie zakończył się tak, jak byś chciała, ponieważ nie licząc tego jednego spotkania, nie udało ci się już więcej zobaczyć Kagury, a tym bardziej z nim porozmawiać. Choć nieraz miałaś wrażenie, że ktoś z ukrycia cię obserwuje, jednakże ty sama nie dostrzegłaś nikogo.

Ale na szczęście mogły przyjść na to też inne dni...

Szczególnie, że przecież koczowałaś parę takich w Kiri! Tak więc już następnego ranka postanowiłaś zerwać się wcześniej z łóżka i odszukać Kagurę!

Do Chojuro mogłaś wpaść później. Przecież i tak obiecał, że oprowadzi cię po nowej Wiosce Mgły, w której teraz zapewne sama byś się nie odnalazła.

Tak więc musiałaś się pospieszyć, bo wycieczki zwykle zajmowały wam dosyć sporo czasu. Spodziewałaś się, że nadal tak będzie, nawet mimo tego, że twój przyjaciel obejmował stanowisko przywódcy swojej wioski.

W końcu przebywając z tobą też będzie jej pilnował, tylko tak bardziej od wewnątrz.

Szłaś korytarzami dobrze znanego ci, rozległego budynku. Teroretycznie, jak i praktycznie, był on naprawdę duży i trudny do ogarnięcia, jednak kiedyś często podążałaś tymi drogami, a one... niewiele się zmieniły.

Przechodząc już cały główny korytarz, skręciłaś dwa razy w prawo, znajdując się tym samym na drodze wiodącej do pokoi mieszkalnych.

Domyślałaś się kogo możesz tu spotkać i właśnie dlatego się tutaj skierowałaś.

Nie pomyliłaś się, bo już po chwili ujrzałaś ośmioletniego chłopca zamykającego drzwi swojego pokoju i kierującego się, najpewniej nieświadomie, w twoją stronę.

Miał znowu głowę spuszczoną w dół, więc to po tym sądziłaś, że pewnie cię nie zauważył. I słusznie.

Gdy podniósł wzrok do góry, zwolnił kroku. Właściwie, to nie miał się kogo bać. Nie byłaś mu przecież wroga. Jednak widocznie poczuł się niepewnie, wiedząc, że czegoś od niego chcesz.

No cóż... będzie musiał jakoś przeżyć tą rozmowę, ale raczej zniesie - tak sobie mniej więcej pomyślałaś.

Dałaś znak blondynowi, żeby zatrzymał się przy tobie na chwilę.
Ponieważ nie było tu nikogo, uznałaś, że ten jasno oświetlony, wyłożony miękkim dywanem korytarz, będzie odpowiednim miejscem.

- Yõ - misiek, dokończyłaś w myślach, spoglądając na reakcję różowookiego.

Ten przywitał się z tobą grzecznie, czekając na to, co miałaś mu do przekazania.

Byłaś od niego wyższa, dlatego kucnęłaś przed nim, zrównując mniej więcej wasze spojrzenia.

Ponownie zobaczyłaś zdziwienie w jego oczach.
Z tego wniosek, że nikt do tej pory nie rozmawiał z nim jeszcze w takiej pozycji.

Jednak ty uważałaś, że dla kogoś młodszego jest to raczej korzystna sytuacja, bo kto niby lubi, kiedy patrzy się na niego z góry?

Posłałaś chłopcu ciepły uśmiech, zaczynając waszą rozmowę.

- Hej - powtórzyłaś się. - Jak ci się dzisiaj wstawało?

- Dobrze. Arigato... - Patrzyłaś cały czas na niego, powstrzymując się jednak, aby nie odbiec źrenicami na ukos.

"Chyba naprawdę nie jest przyzwyczajony do rozmawiania w ten sposób. No cóż... Zobaczymy jak go traktowałeś, Chojuro-kun."

Położyłaś lewą dłoń na ramieniu miodowowłosego, który zaraz powędrował za nią czujnym wzrokiem, po chwili znowu kierując go na ciebie.

- Powiedz mi - podjęłaś ponownie - jak sprawuje się Chojuro? - zapytałaś bez żadnych ogródek.

Kagura rozszerzył oczy na jakieś dwie sekundy.
Nigdy wcześniej nie słyszał, aby ktoś wyrażał się o niebieskowłosym tak po prostu po imieniu, nawet jeśli nie były to pochlebne opinie, które jednak zdarzały się rzadko.

Ośmiolatek domyślił się jednak, że w końcu jesteś przyjaciółką mizukage, dlatego postanowił nie poświęcać na tę sprawę więcej uwagi.

- Mizukage-sama... - Tu zaciął się na chwilę, jakby zastanawiając, co tak właściwie ma o nim powiedzieć - ...on jest... to znaczy... - Spoglądałaś na niego z wyraźnym, lecz nie przesadnym, zaciekawieniem.

W końcu różowooki poukładał swoje myśli na tyle, aby ci odpowiedzieć.

- Mizukage-sama zaoferował się, żeby być moim opiekunem. - Kagura spóścił nieco wzrok, wypowiadając te słowa. - Dał mi wszystko... jedzenie i mieszkanie...

"Czyli nie dom?" - przeleciało ci przez myśl. Słuchałaś jednak nie przerywając.

- Co prawda nie ma za dużo czasu... ale jestem mu za wszystko wdzięczny! - poprawił się szybko, karcąc jakby sam siebie.

Przez chwilę patrzył, nie będąc pewnym twojej reakcji na swoje słowa.
Na zadane pytanie nie było poprawnej ani błędnej odpowiedzi, tak więc nie miał się czego obawiać.

"Jest taki nieśmiały czy... wyjątkowy?"

Nie mogłaś scharakteryzować osobowości tego chłopca.
Nie wydawało ci się, żeby miał się czego obawiać. Chojuro nie był straszny. Ty także.

Nawet jeden z buntowników statku, którym tutaj dotarłaś, przyrównał twoje zachowanie do - najwięcej - pięcioletniego dziecka.

Pięciolatków raczej się nie boi, prawda?

A jednak z jakiegoś powodu różowooki unikał twojego spojrzenia, no i nie mogłaś zignorować jego nierównego oddechu...

Przypomniałaś sobie, że mniej więcej tak samo zachowywał się Chojuro, kiedy pierwszy raz pobiegłaś go przytulić.

"Widać po tym kto jest opiekunem Kagury". Uśmiechnęłaś się nikle pod nosem.

Wiedziałaś już teraz, co dokładnie chciałabyś mu przekazać.

Wiedziałaś jednak, że on nadal nie czuje się przy tobie pewnie. Ale... był przy tym taki uroczy!

Nawet nie wiesz jak się powstrzymywałaś przed typowym atakiem tak zwanego 'fangirlu'.

Może to dlatego, że chciałaś jeszcze chwilę porozmawiać jak człowiek.

- Kagura-kun... - No może mniej więcej jak człowiek.

Ośmiolatek obdarzył cię czujnym wzrokiem.

- Chcę ci pokazać coś, co w Kirigakure może nie jest jeszcze do końca znane.

Poczułaś, jak Kagura spiął się, najwyraźniej nie wiedząc czego teraz oczekiwać.

Cóż... bo niby skąd miałby wiedzieć?

Spodziewałaś się, że raczej nie będzie przypuszczał. W końcu nie miał wokół siebie zbyt wielu bliskich...

Łagodnie przybliżyłaś chłopca do siebie, a on momentalnie zesztywniał.

"Nie bój się, młody".

Uśmiechnęłaś się, chcąc wykonać następny ruch. Zanim to jednak nastąpiło, różowooki oddalił się od ciebie.

Właściwie, to raczej odskoczył.

Chłopiec oddychał na tyle głośno, abyś mogła go w tej chwili dokładnie usłyszeć.

Jego postawa była pochylona, a źrenice na nowo rozbiegane, zmuszone jednak do tego, by zobaczyć twoją... reakcję.

Tak. To już zdążyłaś w nim wyczytać - Kagura bał się popełniać błędów z uwagi na to, co w konsekwencji zrobią wobec niego inni.

Teraz zapewne zastanawiał się jak postąpisz w owej chwili, lecz najwyraźniej postanowił wyprzedzić twoje działania.

- Gomenasai, demo... - Podrapał się nerwowo po karku, spoglądając już zdecydowanie nie na ciebie. - Idę właśnie na trening kenjutsu i... nie chciałbym się spóźnić, więc... - tłumaczył się omijając cię dość sporym łukiem.

Na swoje nieszczęście musiał przejść tą drogą, na której ty... siedziałaś, tak właściwie.

Patrzyłaś na niego nieco niezrozumiale, ale no cóż... zmusić go do zostania tutaj na chwilę nie możesz.

Nie zdawało ci się, żeby chłopiec kłamał. Mimo że był tak młody, rzeczywiście wyglądało na to, że ćwiczył walkę mieczem.

Potwierdzała to dobrze widoczna katana schowana w kaburze przyczepionej do pasa odbiegającego Karatachiego.

Lekcje te okazały się akurat wygodną wymówką to tego, żeby - łagodnie określając - się ulotnić.

Stanęłaś na prostych nogach, mocno się przeciągając. Ziewnęłaś.

Dzisiaj nie wyspałaś się za bardzo.
Wstałaś przecież wczesnym rankiem, no a do późna oglądałaś odnowione ulice Kirigakure.

Musiałaś przyznać, żeby były przepiękne.
Światła tlące się na szczytach wysokich budynków, czy też lampy żarzące się w przydrożnych barach dodawały temu miejscu uroku. Przynajmniej w nocy, gdy było ciemno.

Oglądając to wszystko, zachwyt miałaś wymalowany na twarzy.

Wiedziałaś, że bardzo to ucieszyło Chojuro, który włożył masę pracy w to, aby uczynić tę wioskę takim przyjaznym miejscem, jakim można ją było dzisiaj oglądać.

Może poprosisz go, żebyś mogła dzisiaj pooglądać trening szermierki? W końcu metody nauczania również mogły ulec zmianie, którą chciałabyś zobaczyć na własne oczy...?

Ostatecznie mogłabyś powypytywać niebieskowłosego o dziwne zachowanie Kagury, ale nie chciałaś, żeby w rozwoju dalszych wypadków któryś z nich padł na zawał czy coś w tym rodzaju, dlatego wnioski z sytuacji z dzisiejszego poranka postanowiłaś zachować dla siebie.

              *        *       *

Wracając z gabinetu swojego przyjaciela musiałaś pokonać tą samą drogę, co tu przychodząc.

I nic w tym dziwnego.

Chojuro oznajmił, że wyskoczyła mu jakąś dodatkowa robota, więc dopiero po południu będziecie mogli się spotkać.

Zaproponowałaś, że pomożesz mu uporać się z papierami, (które wyjątkowo miał na biórku), ale ten dał ci wyraźnie do zrozumienia, że wolałby nie mieć tutaj większego bałaganu, więc... sobie odeszłaś.

Zmierzałaś właśnie do wyjścia na zewnątrz.

Chojuro chciał tego czy nie - ty i tak poznasz jeszcze paru mieszkańców z Mgły przed południem!

Właśnie taki miałaś zamiar, ponieważ nie chciałaś się zbytnio oddalać.

Wtedy mogłaś co godzinę czy półtorej przychodzić do biura niebieskowłosego, żeby trochę go pospieszyć, albo być na tyle nachalną, by wreszcie sam postanowił je opóścić.

Z dwojga złego coś musiało wyjść na dobre, choć bardziej tobie niż jemu, no ale co tam!
Papierami może zająć się przecież ktokolwiek, prawda?

No... oprócz ciebie.

Uśmiechnęłaś się szeroko, czując nagły przypływ radości.

Życie tutaj było jednak o wiele lepsze niż w twojej małej, rodzinnej wiosce, mimo że nigdy na nie otwarcie nie narzekałaś.

Jednak lubiłaś tu przebywać. Tak, właśnie tu - w Wiosce Ukrytej We Mgle.

- Uważaj na tego odmieńca!

"Nani?" - Skwasiłaś się słysząc, jak ktoś będący w oddali, przerywa twoje pozytywne rozmyślania.

- No właśnie! Nie podchodź tak blisko niego - zawtórował ktoś inny.

Od razu rzuciłaś się biegiem w stronę, z tego, co udało ci się ustalić, to co najmniej czterech osób.

- Nie podchodź! - zawołał jakiś cienki, przerażony głosik.

Zmrużyłaś oczy zastanawiając, co się tam mogło wydarzyć.
Kto i o co robi taki raban, akurat przed wejściem do budynku siedziby Mizukage?

Nie, żeby to miejsce w ogóle ci przeszkadzało. Przynajmniej mogłaś rozwiązać potencjalny spór, (bo nie umiałaś tego na szybko inaczej nazwać).
A ponieważ rozgrywał się on między dziećmi, to nie powinnaś mieć z nimi większych problemów.

Nie badając więcej szczegółów zaistniałej sytuacji, wybiegłaś na zewnątrz, zauważając trzech krzykaczy stojących w pewnej odległości od jeszcze jednego chłopca.

Zeszłaś ze schodów na ziemię w momencie, gdy dziewczynka trzymana za rączkę przez stojącego obok niej bruneta oznajmiła głośno, że chce już do domu.

Zaszklone oczy ukryła za swoją wolną dłonią, spószczając głowę w dół.

Pozostała dwójka patrzyła z wyrzutem na kogoś, kto wzbudzał ten strach.

Zdumiałaś się i zasmuciłaś się spoglądając w ich oczy.

"Jakim cudem w tak młodych ludziach może być aż tyle odrzucenia?" - zadawałaś sobie to pytanie, nie mając zamiaru w tej sytuacji stać z założonymi rękami!

Przeszłaś obok znanego juz sobie ośmiolatka, obdarzając go krótkim spojrzeniem i dotykiem, dzięki któremu wreszcie zareagował na twoją obecność.

Nie zatrzymując się podeszłaś do pozostałej trójki.

Chłopcy odsunęli się krok do tyłu, ciągnąc za sobą, hmm... koleżankę?

- Yõ - rzekłaś jak zwykle radośnie, stając przed dzieciakami. Żadne z nich nie odezwało się do ciebie, więc kontynuowałaś. - O co wam poszło, hmm? - Kucnęłaś, spoglądając na każde po kolei.

- Chodzi o niego! - Brunet stojący z prawej strony, wskazał oskarżycielsko za ciebie.

Obejrzałaś się na chwilę, przybierając nic z tego nie rozumiejącą postawę.

- Hmm? Nie umiecie się dogadać ze swoim kolegą? - Próbowałaś ustalić w czym leży problem tej trójki.

- On nie jest naszym kolegą! - zaprzeczył ciemnowłosy.

Nie podobała ci się jego postawa, jednak wolałaś tę sprawę rozstrzygnąć pokojowo.
Zresztą ty nie potrafiłabyś przy dzieciach inaczej.

- To w takim razie powinniście lepiej go poznać, żeby nim był - zasugerowałaś łagodnie.

Chłopcy zdziwili się na ten pomysł, jakby był jakiś niedorzeczny.

Nie bali się też powiedzieć ci swojej opinii prosto w oczy.

- Z nim nie można się przyjaźnić. - Zakwestionował twoją propozycję.

Wewnętrznie nie mogłaś wyjść z podziwu... jak te dzieciaki mogły być aż tak nieprzychylnie nastawione?

Zaczęłaś się zastanawiać czy ich rodzice też są tak nieuprzejmymi ludźmi, czy po prostu nie potrafili wychować swoich dzieci.

Wzięłaś w swoje dłonie prawą rączkę dziewczynki, do której skierowałaś swoje następne pytanie.

- Wiesz kim on jest? - Uśmiechnęłaś się przyjaźnie, spoglądając w jej wielkie, granatowe oczy.

Odpowiedź jednak otrzymałaś od najbardziej rozmownego członka tej paczki.

- Dlaczego go bronisz, a sama tego nie wiesz, nee-san? - Spojrzał z dziecięcym wyrzutem.

Nie zastanawiałaś się jednak nad pierwszą częścią tego pytania, traktując je jako retoryczne.
Zaciekawiło cię jednak ostatnie słowo.

"Hmm... 'siostrzyczko'? Jednak będzie można z nim jakoś normalnie porozmawiać".

- To jest Karatachi Kagura - Wyjawiono ci tę 'tajemnicę'.

Obejrzałaś się przez ramię na wymienionego z imienia i nazwiska, chcąc zobaczyć jego reakcję.

- Kagura Karatachi. - Powtórzyłaś cichutko.

Różowooki zacisnął powieki, cofając się o krok do tyłu.
Nawet nie przypuszczałaś jak posępne myśli chodziły mu teraz po głowie.

Nie chciał dopuszczać do siebie wrażenia, że zaraz przytakniesz tamtej trójce i każesz odejść, stając następnie przed nim samym i pytając dlaczego wcześniej nie raczył ci wyjawić swojego nazwiska.

Zrobiło mu się wstyd i widziałaś, że czuł się gorszy, niechciany... A przecież tak nie powinno być.

Wolałaś nie myśleć o tym, jakim cudem Chojuro do tego dopuścił, ale mimo wszystko wierzyłaś w to, że starał się z całych sił wykorzenić takie zachowania.

Sama więc chciałaś chociaż w małym stopniu walczyć o to samo.

Spojrzałaś ponownie na trójkę dzieciaków czekających na twe słowa.

- Karatachi, tak? - Rozmawiający z tobą brunet skinął w odpowiedzi. - Cóż... to ładne nazwisko. Jestem pewna, że wasze również. I że macie ze sobą więcej wspólnego nuż teraz możecie zauważyć. - Dzieci patrzyły na ciebie z lekko otwartymi ustami i niezrozumiałym spojrzeniem.

Zapewne nie mogły uwierzyć, że właśnie tak zareagowałaś słysząc nazwę tego niepochlebnego klanu..

Ty natomiast postanowiłaś zakończyć rozmowę na tym momencie, ponieważ musiałaś rozmówić się jeszcze z kimś trzymającym się narazie z tyłu i raczej nie mającego zamiaru podejść tutaj z własnej woli.

Podniosłaś się i stanęłaś na prostych nogach.

- No, zmykajcie. - Poczochrałaś dwójkę z nich po włosach.

Wszyscy oni skinęli głowami i przytaknęli, a zaraz za chwilę mogłaś oglądać tylko ich oddalające się plecy, i słyszeć radosne stwierdzenie kasztanowowłosej dziewczynki, że 'siostrzyczka była miła'.

Uśmiechnęłaś się ponownie, chociaż oni już nie mogli tego zobaczyć.

A teraz... została ci jeszcze jedna osoba, która potrzebowała jasno stawiającej sprawę rozmowy, i pozytywnego zainteresowania.

Odwróciłaś się twarzą do zamkniętego w sobie ośmiolatka.

Postawiłaś kilka kroków w jego stronę, a ten słysząc owe odgłosy westchnął cicho, otwierając wreszcie oczy, nie obdarzając cię jednak spojrzeniem.

Wręcz przeciwnie - próbował jakby ukryć przed tobą emocje, które zapewne miał wypisane na twarzy.

- [Imię]-san... - Spojrzałaś na niego, nie odzywając się dopóki miodowowłosy nie dokończy zdania.

Na to jednak chyba byś się za szybko nie doczekała, a nie mając zamiaru bardziej stresować chłopca, przyklękłaś teraz przy nim.

Ten jednak próbował uciec swoim spojrzeniem jeszcze bardziej, jak gdyby to było w ogóle możliwe.

- Co młody? - zapytałaś szeptem licząc, że się trochę rozluźni.
Wyraźnie jednak się przeliczyłaś.

Ośmiolatek zastygł w bezruchu, obawiając się najpewniej twoich następnych słów.

- Hej, misiek - odezwałaś się ponownie, dotykając lekko jego policzka, który okazał się być mokry.

Wtedy zrobiło ci się jeszcze bardziej przykro, ponieważ nie mogłaś znieść widoku jakiejkolwiek osoby płaczącej na twoich oczach.

- Gomenasai. - Usłyszałaś to jedno słowo z ust stojącego przed tobą chłopca, z trudem powstrzymującego swój głos przed tym, żeby się nie załamywał.

Nie miało to jednak teraz większego sensu.

Pokręciłaś głową, a na twoją twarz wstąpił smutny uśmiech.

- Oj, Kagura... - Przyciągnęłaś chłopca do siebie, biorąc w delikatne objęcia.

Poczułaś dokładnie, jak przez całe jego ciało przeszedł nikły dreszcz, który mimo wzbudzenia porządnego zdziwienia, nie powstrzymał go przed tym, by odwzajemnić gest i również się w ciebie wtulić.

Po chwili czułaś ciepło bijące od drżącego w twoich ramionach młodego Kagury.

Mimo smutku byłaś spokojna i częściowo szczęśliwa.

Czasami musiało dochodzić do takich i podobnych sytuacji, by porządne lody mogły zostać przełamane.

Teraz już byłaś pewna, że różowooki nie będzie przed tobą uciekać, czy też się wstydzić.
Przynajmniej miałaś taką szczerą nadzieję.

Nie spodziewałaś się jednak słów, które przez łzy popłynęły z ust Karatachiego.

- Gomena...

- Przestań - przerwałaś mu napominająco. - Nie masz przecież za co przepraszać. - Wstałaś, podnosząc ze Kagurę i biorąc go tym samym na ręce, co przyjął z cichym pomrukiem zaskoczenia.

- Chodź. Poprzeszkadzamy trochę Chojuro i wyciągniemy go trochę  do ludzi - zaproponowałaś, kierując się we wspomnianym przez siebie kierunku.

Po chwili poczułaś drobne rączki obejmujące twoje ramię.

- [Imię]-san - odezwał się różowooki, ale już spokojniej i pewniej niż dotychczas.

- Dõ shita nē? - zapytałaś, wdrapując się wreszcie na szczyt schodów prowadzących do wejścia.

Kagura przytulił się do ciebie jeszcze raz, w miarę możliwości, biorąc pod uwagę ową pozycję.

- Arigato. - Uśmiechnęłaś się na to słowo oraz na myśl, że chyba jeszcze przez jakiś czas nie opóścisz Kirigakure.

Ciekawe jak bardzo na tę wieść ucieszy się sam Chojuro, któremu właśnie zmierzałaś zatruwać życie?...

I jak tam? Dość długi i... I w sumie to tyle :D

Papa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro