24. "Nie potrzebuję opieki". (SoraxReader)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(12.12.2019)

Odłożyłas ostatnie książki na półkę, niemal padając po tym wszystkim na podłogę.

Tak... sprzątanie było taaakie męczące, a do tego nudne!

Ale w końcu sama prosiłaś się o dodatkowego domownika w swoim małym domu.

To jedyne, co zostało ci po rodzicach. Nie pamiętałaś nawet ich samych... wiedziałaś tylko tyle, że byli shinobi i zginęli niemal po twoich narodzinach.

Spędziłaś z nimi całe dwa...

...dwa lata.

Teraz większość z was zapyta: To jakie to 'niemal po narodzeniu', hmm?

Ale powiedzcie, które dwuletnie dziecko będzie pamiętało cokolwiek z tamtych chwil życia?

Dla ciebie one były, jakby w ogóle ich nie było.
Dlatego oficjalnie i przed wszystkimi twierdziłaś, że nie masz żadnych rodziców, a nawet nigdy nie miałaś.

Co to by była za różnica, jeśli zginęliby pół roku wcześniej? Równie dobrze tak też mogło być, i ktoś przekazujący ci te informacje mógł cię okłamać!

Uderzyłaś pięścią w półkę, orientując się, że to zrobiłaś dopiero po przewróceniu się kilku książek z brzegu.

Spojrzałaś na nie szeroko otwartymi oczami, momentalnie poprawiając.

Odeszłaś od regału z jeszcze ciężkim oddechem.
Zawsze wpadałaś w jakiś dziwny stan, kiedy rozmyślałaś o swoich rodzicach. Dlatego właśnie nienawidziłaś wspominania o swojej rodzinie... bo tak naprawdę nigdy jej nie miałaś.

Przekręciłaś klucz w drzwiach, zamykając je i odchodząc w stronę budynku hokage.

Miałaś bardzo dobry kontakt z kobietą, więc jako pierwsza dowiedziałaś się o tym, że jeden z członków drużyny siódmej zostanie zastąpiony... ponownie.

Do tego okazało się, że potrzebował jakiegoś mieszkania na czas, kiedy będzie przebywał w Wiosce Liścia.

Tsunade spodziewała się, że przyjmiesz wiadomość z wielką i szczerą radością.
Uwielbiałaś kogoś u siebie gościć.

Formalnie było już ustalone, że nowy szesnastolatek zamieszka przez jakiś czas u ciebie.
Stąd właśnie wzięło się to całe sprzątanie... Nie umiałaś utrzymywać stałego porządku, dlatego przed każdymi zaplanowanymi odwiedzinami musiałaś posprzątać chałupę.

To był kolejny z pozytywów przyjmowania do siebie gości.
Poniekąd...

W korytarzu prowadzącym do wejścia gabinetu hokage# zjawilaś się dokładnie w chwili, kiedy jakiś szarowłosy szesnastolatek brutalnie wylądował na ścianie przeciwległej do znanego ci dobrze bióra.

Innymi słowy - Tsunade rzuciła nim, robiąc dodatkowe zniszczenia, co dosyć często się w jej wypadku zdarzało...

Miałaś tylko nadzieję, że chłopakowi nic się poważnego nie stało.

Usłyszałaś jeszcze, jak wydusił z siebie parę usprawiedliwiających słów, które o dziwo od razu udobruchały Piątą, a on sam został ponownie zaciągnięty do gabinetu...

I właśnie wtedy to, po raz pierwszy twoje tęczówki zetknęły się z jego brązowymi oczami.
Byłaś ciekawa czy on również wychwycił to podobieństwo w waszych spojrzeniach...

Przez następne parę minut nie zdarzyło się nic, co warto by długo opisywać.

Przywitałaś się z Naruto, Sakurą, Saiem i mistrzem Asumą.
Oni ci odpowiedzieli.

Dostałaś życzenia z wyrazami współczucia, że będziesz musiała męczyć się z.wyjątkowo niegrzecznym nicponiem.
Zachichotałaś, za to twój przyszły współlokatora chyba jeszcze nie wiedział o co dokładnie w tym chodzi.

Zaraz potem wszyscy znaleźliście się na dworze, gdzie zamierzałaś wypytać dotąd nieznajomego chłopaka o różne rzeczy, na przykład o jego imię.

Bo przecież nie będziesz zwracać się do niego per "nieznajomku".

- Nie mam zamiaru go pilnować! - wrzasnął oburzony Naruto, kiedy brunet wraz z różowowłosą oddalili się w stronę szpitala.

Kapitan Yamato też odpowiedział coś Uzumakiemu, również zawijając się tak, jak tamtą dwójka.

Zdziwiłaś się, nawet nie zauważając jego ocecnosci wcześniej. No cóż... A teraz zostaliście we trójkę.
Ty, Naruto i...

- Hej. Jak masz na imię? - Spojrzałaś uśmiechnięta na szarowłosego, zaś ten zignorował cię i wskoczył na metalową barierkę parę metrów za tobą.

Razem z blondynem odwróciliście się w tamtą stronę.

- Ej, Sora. [Imię] zadała ci pytanie, więc wypadałoby odpowiedzieć! - upomniał go niebieskooki.

Uśmiechnęłaś się, ciekawa jak tak zwany "Sora" zareaguje na jego słowa.

Ale ten nie zdawał sobie nimi zawracać głowy.

- Mam ważniejsze sprawy do roboty - odwarknął, odwracając się do was plecami.

Ale Naruto mu nie odpuszczał.

- Jak to coś ważniejszego? Powinieneś poznać lepiej [Imię], bo założę się, że to u niej będziesz teraz mieszkał.

- "Mieszkał"? - powtórzył z niemałym zaskoczeniem brązowooki, spoglądając na ciebie przez ramię.

To była druga chwila, w której złączyliście się spojrzeniami, jednak Sora zaraz ją przerwał, powracając do swojego wcześniejszego nastawienia.

- Sam sobie za nią ganiaj - stwierdził z prychnięciem.

Zmarszczyłaś czoło, nie mając zamiaru znosić cały czas takiego zachowania.

Nawet jeżeli jeszcze nie znaliście się zbyt dobrze, to musięliście się ze sobą liczyć.
I to był fakt, a nie twoja zachcianka.

Miałaś zamiar to zaraz uświadomić chłopakowi.

Gdy ciemnooki zeskoczył z zamiarem odejścia, ty byłaś tuż przed nim. Wtedy wyraźnie wytrzeszczył na ciebie oczy czym w ogóle się nie przejęłaś.

Twoja mina wyrażała zaciętość i stuprocentową pewność tego, co mu zaraz przekażesz.

- Tak czy siak będziesz na mnie skazany, więc oczekuję chociaż minimalnego szacunku - powiedziałaś chłodno, na co dostałaś tylko dodatkową dawkę upartości ze strony rozmówcy.

- Hę? No to się przeliczyłaś. Nie mam zamiaru słuchać jakiejś obcej dziewuchy!

"Ej, jeszcze nie było tak źle. Myślałam, że stać go na jakieś bardziej cięte riposty." - Uśmiechnęłaś się, czego brązowooki również nie mógł zrozumieć.

- Khh... zejdź mi z drogi - rozkazał brzmiąc nawet dość groźnie.
Ale to dla innych. To nie miałaś problemu z wojowniczym nastawieniem każdego.

Nawet sławnego Sasuke udało ci się w pewien sposób do siebie przekonać.

No cóż... na tego kolesia musiałaś chyba użyć podobnego sposobu.

- No co jest młodziaku, sam nie potrafiłbyś mnie przesunąć? - zapytałaś wyzywająco, na co tamten oburzył się bardziej.

Zerknęłaś kątem oka na Naruto.
Widocznie wam się przyglądał, nie będąc pewnym co do skuteczności twojego nastawienia.

Ale wbrew pozorom, dobrze wiedziałaś co robisz.

Sora zmrużył oczy obdarzając cię rozwścieczonym spojrzeniem.

Patrzyłaś ma niego dość obojętnie, minimalnie wyczekująco.

Byłaś ciekawa jak on wytrzyma z tobą te kilka dni...

- Niby kim ty jesteś, żeby mnie upominać, co? - Czułaś, że z niewiadomego dla ciebie powodu, ten chłopak zaraz wybuchnie, mimo to nie powstrzymywałaś się od typowej dla siebie reakcji.

- Twoją siedemnastoletnią współlokatorką na najbliższe kilka dni - oznajmiłaś z całą pewnością siebie.

Sora próbował być nadal nieugięty, ale najwyraźniej sądził, że szybciej odpadniesz w tej słownej przepychance.

Czułaś bijące od niego wojownicze nastawienie, które jak wcześniej, tak i teraz nie robiło na tobie najmniejszego wrażenia.

Być może właśnie dlatego coraz bardziej opadało.

W końcu stojący przed tobą westchnął, stwierdzając z braku innych argumentów:

- Pff... nie wyglądasz. - Wyprostował się, odwracając do ciebie bokiem.

I to właśnie w tej sytuacji okazało się jego błędem.

- To niby na ile ja ci wyglądam?! - wrzasnęłaś, przyciągając do siebie chłopaka, którego boleśnie złapałaś za ucho.

Chłopak pod ciężarem wykonywanej przez ciebie czynności, mimowolnie przechylił się w twoją stronę.

- Nanishiteruno?! Ittetete... - Skrzywił się, kiedy pociągnęłaś go mocniej, a zaraz po tym póściłaś.

Szesnastolatek spojrzał na ciebie z wyrzutem, łapiąc się za bolące miejsce.

Czekałaś ze skrzyżowanymi rękami na jego następne słowa.

- Co... ty... - Na początku nie mógł wykrztusić porządnego zdania, ale zaraz potem znowu wybuchnął, czego raczej wszyscy (czytaj: ty i Naruto) się spodziewaliście. - Co ty sobie wyobrażasz?! Nie jestem jakimś... Co to niby miało być?! - Oburzył się, wymachując przed tobą rękami.

Przewróciłaś oczami i w pewnym momencie złapałaś go za jedną z nich.

- Jak już skończyłeś się bezsensownie wydzierać, to choć. Pokażę ci twój nowy dom - zaproponowałaś z uśmiechem.

Właściwie była to taka 'propozycja nie do odrzucenia', bo po tych słowach od razu pociągnęłaś go w stronę, z której tutaj przybyłaś.

Słuchając kolejnych zaprzeczań Sory i nie zwracając na nie uwagi, pożegnałaś się jeszcze z Naruto, który odpowiedział ci wielkim uśmiechem oraz spojrzeniem życzącym ci powodzenia.

Dlaczego każdy uważał, że nie poradzisz sobie z nowoprzybyłym do Konohagakure? To był po prostu kolejny dzieciak, któremu przyda się trochę twojej dominacji i opieki.

Nic nowego.

Zwykły brązowooki krzykacz, który teraz nawet nie potrafił wyrwać się z twojego uchwytu, by podążyć w swoją stronę...

             *          *         *

Po kilku godzinach zorientowałaś się, że ten chłopak nie jest jednak zwyczajnym kolejnym, który odwiedza twój dom.

Po pierwsze - miał sporego pecha, bo cały czas ściągał na siebie kłopoty.
Albo troszeczkę mu w tym pomagałaś.

Zanim jeszcze weszliście do środka, Sora stwierdził, że możesz wreszcie puścić jego rękę.
Nie zrobiłaś tego, a jemu nie starczyło siły, żeby uwolnić się z twojego uścisku.

Na samym progu stwierdził, że 'nie obchodzi go jak ta rudera środku, bo i tak nie zamierza zostawać tutaj długo'.

Przytaknęłaś tylko cicho, nieco lekceważąco, ale na szczęście brązowooki nie wyłapał tego. W przeciwnym razie najpewniej znowu zaczęłaby się kolejna kłótnia.

- A to będzie twój pokój - wyjaśniłaś, pokazując wnętrze pomieszczenia, gdy już do niego dotarliście.

Sora obejrzał je szybko, co nie zajęło mu dużo czasu.
Właściwie, to nawet nie pofatygował się, żeby wejść do środka, tak jakby obawiał się, że kiedy to zrobi, będziesz gotowa trzasnąć go drzwiami od tyłu i zamknąć tutaj na trzy spusty.

Nie komentowałaś tego.

Po obejrzeniu tych najważniejszych pomieszczeń, znowu znaleźliście się w niewielkim salonie.

Szarowłosy od razu pokierował się do wyjścia. Nie zamierzałaś zatrzymywać go na zbyt długo, bo przecież i tak będzie musiał wrócić tutaj na noc, prawda?

Kiedy otworzył drzwi, złapałaś go tylko za rękaw, na co on zareagował lekkim szarpnięciem, ale i spojrzeniem na twoją osobę.

- Czego znowu chcesz? - rzucił nieprzychylnym tonem w twoją stronę, ale nie zraziło cię to ani trochę.

Wręcz przeciwnie - tym razem odezwałaś się do chłopaka nad wyraz miłym głosem.

- I jak ci się tutaj podoba? - Przypatrywałaś się jego spojrzeniu mówiącemu: "Skoro wychodzę, to widocznie nie za bardzo", ale nie wyraził tego jako swojej słownej odpowiedzi.

- Eeee... - Przez chwilę uciekł źrenicami gdzieś na ukos, zaraz jednak powracając nimi i znów wpatrując się w uśmiechniętą i ciekawą jego zdania... ciebie. - Z zewnątrz wyglądało gorzej - stwierdził oględnie, wyrywając się tym razem z twojego niezbyt mocnego chwytu, i czym prędzej wychodząc.

Spoglądałaś jeszcze chwilę na oddalającego się migiem chłopaka, któremu, miałaś nadzieję, uda się przyzwyczaić do nowych realiów, choć nawet nie miałaś pojęcia, jak wyglądały jego wcześniejsze...

             *          *         *

Tej nocy nie spałaś spokojnie.

Czekałaś do późna na szarowłosego, który coś długo nie wracał.

O około pierwszej w nocy położyłaś się na kanapie, przykrywając kocem i mając wrażenie, że prędzej czy później tu przyjdzie, a wtedy obudzisz się.

Właściwie i tak niewiele spałaś, może z godzinę czy dwie. Reszta czasu, to było zwykłe czuwanie.

Rano zerwałaś się na równe nogi, kiedy niezamknięte nawet na klucz drzwi, wreszcie skrzypnęły ku twojej uciesze.

Kiedy otwarły się całkowicie, ujrzałaś w nich dobrze sobie znaną brązowooką kobietę o krótkich blond włosach.

Spojrzałaś na nią niejasno, przeciągając zamglone oczy.

- Tsunade-obasan - powiedziałaś w ramach przywitania.

Ona natomiast rozejrzała się względnie po otoczeniu, stwierdzając czystą prawdę:

- Nie wrócił tutaj na noc, prawda? - Spojrzała, jak kręcisz głową na potwierdzenie.

Kobieta widziała, jak spószczasz głowę w dół, wyrażając częściowe zasmucenie.

Aby cię trochę pocieszyć, położyła ci swoją dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się, co dostrzegłaś tylko kątem oka.

- Nikt nie powiedział, że będzie z nim łatwo. - Przypomniało ci się jej spojrzenie posłane do ciebie wczoraj w jej gabinecie, a potem to przez Naruto.

- No tak - szepnęłaś, nie mogąc dopowiedzieć nic więcej z uwagi na następne słowa Tsunade.

- Myślałam, że w takiej sytuacji będziesz próbowała go szukać. Szczególnie, że wdaje się w jakieś kłótnie z samego południa. - Westchnęła, najwyraźniej martwiąc się jego dalszymi poczynaniami w Wiosce Liścia.

Ciebie natomiast zainteresowały dwie rzeczy w jej spostrzeżeniu.

- Jest już południe? - wrzasnęłaś, naciągnąć na piżamę przygotowane już wczoraj ubrania.

Przeraziła cię myśl, że przespałaś całe pół dnia nawet o tym nie wiedząc.

Kiedy w popłochu szukałaś swoich granatowych sandałów shinobi, zostałaś nieco uspokojona przez brązowooką.

- No, może trochę przesadziłam. Około wpółdo jedenastej. Ale przynajmniej teraz się pospieszyłaś - zauważyła z lekkim uśmiechem i skrzyżowanymi rękami.

Patrzyłyście się na siebie jakieś dwie sekundy, kiedy uśmiechnęłaś się wybiegając na zewnątrz i nawet nie dopytując gdzie tak właściwie masz szukać zaginionego współlokatora.

Wierzyłaś jednak w to, że jakimś cudem go znajdziesz...

Nie zrobiłabyś tego tak szybko, gdyby nie pomoc pewnego czarnowłosego rówieśnika, skaczącego po dachach Konohy i wydzierającego na całą tę wioskę w niebogłosy.

"A niech to. Pierwszy raz mogę ci podziękować za to krzyczenie, Lee" - stwierdziłaś wewnętrznie, kierując się szybko tam, gdzie zmierzał palący się do bitki chłopak.

Tak, nie uszła twojej uwadze jego wiadomość o spotkaniu, w którym mężczyźni wyrażają swoje emocje za pomocą walki, czy jakoś tak...

W każdym razie miałaś zamiar do nich dołączyć i to nie po to, żeby 'przekazać im swoje emocje'

"Oj Sora, zobaczymy co będziesz miał na swoje usprawiedliwienie" - pomyślałaś nieco grożąco, po czym przyspieszyłaś kroku.

Dotarłaś jak zwykle w najbardziej odpowiednim momencie, bo wtedy, gdy wszyscy zatrzymani przez mistrza Asumę i Shikamaru, zostali przejechani przez Choujiego... dosłownie.

- Auć - skwitowałaś, żałując nawet ich wszystkich, chociaż skoro oberwali w takowy sposób, to zapewne im się to należało...

Zauważyłaś, jak Naruto dostaje po głowie od jounina, natomiast Sora uchyla się przed tym 'puknięciem'.

Nie uchronił się tym jednak od kary. Chyba już lepiej było mu przyjąć ją od Sarutobiego, bo teraz zamiast od niego, oberwał od ciebie.

- Nani ko... - Urwał, kiedy obejrzał się i zobaczył twoją niezadowoloną minę -...re - dokończył zwieszając głowę.

Zerkając na wszystkich pokolei zobaczyłaś, jak większość pociera obolałe miejsca, natomiast mistrz Asuma drapie się z uśmiechem po brodzie.

A skoro nikt nie miał zamiaru przerywać tej niezbyt wymownej ciszy, to przyszła kolej na twoje wtrącenie się w całą tą sytuację.

- Dlaczego nie wróciłeś na noc do domu Sora? - zapytałaś z lekkim wyrzutem, zanim ktokolwiek inny zdążył coś powiedzieć.

Spytany mruknął tylko coś pod nosem, uznając najwyraźniej temat za niewygodny, natomiast do waszego wspaniałego dialogu wtrącił się Naruto.

- Jak to nie wróciłeś? - powtórzył z niedowierzaniem.

- Nie twoja sprawa kretynie! - odwarknął brązowooki, a twoje spojrzenie diametralnie zmieniło się po jego wypowiedzi.

Zaczęłaś sobie coś uświadamiać, a przynajmniej myślałaś, że masz w pewnej kwestii pełniejszy obraz.

Sora po prostu...

- Nendokse... - zaczął marudzić Shikamaru, tak jak pozostali trzymając rękę na bolącej głowie.

- Gomene. - Usłyszał od przyjaciela w ramach przeprosin.

Obaj nie wiadomo dlaczego, popatrzyli na swojego mistrza, jakby przeczuwając, że ma zamiar się odezwać.

- Cóż... może w ramach odszkodowania zabiorę was wszystkich na grilla? - zaproponował patrząc po twarzach wszystkich dokoła.

Najszybciej z odpowiedzią wystrzelili najbardziej wyrywni, czyli...

- Tak! Już dawno nie jadłem na obiad czegoś prócz ramenu - uświadomił sam sobie Uzumaki.

Równym entuzjazmem zawtórował mu zaraz 'krzaczastobrewy', któremu Naruto i tak zaraz przerwał, zwracając się tym razem do Sory.

- A co z tobą Sora? No dalej, będzie zabawnie - zachęcał blondyn.

- Ja... nie jestem głodny - oznajmił brązowooki, odwracając się w stronę, gdzie nikogo nie było.

Od razu wiedziałaś, że chłopak kłamie.

Przypuszczalnie nie miał przy sobie pieniędzy i nie wydawało ci się, by wpadł do kogoś na kolację.
Ze śniadaniem było podobnie.

Byłaś jeszcze ciekawa, gdzie wpadał do łazienki.

Poza tym trwałaś tylko w oczekiwaniu na jakiś dźwięk zdradzający Sorę, który zaraz wyrwał się prosto z jego żołądka.

Uśmiechnęłaś się widząc, jak szarowłosy czerwieni się ze wstydu, i omal nie wybuchnęłaś śmiechem zauważając dziwny wyszczerz Naruto.

Takim oto sposobem zostało postanowione, że wszyscy idziecie się najeść i to na koszt firmy... to znaczy Asumy Sarutobiego.

Przez chwilę głowiłaś się nad tym, ile ten gość musi zarabiać, żeby wykarmić całą waszą bandę, no i oczywiście częściej swoją drużynę. A przecież było wiadomo, że członek z klanu Akimichi należący do jego ekipy, potrafi jeść i za dziesięciu...

             *          *         *

Okazało się, że opiekun drużyny dziesiątej będzie miał jeszcze więcej wydatków niż wam się wydawało.

Przy samym oknie siedziałaś ty, a obok Sora oraz Naruto i Shikamaru.
Przed wami miały swoje miejsca Sakura i Tenten, które zgarnęliście po drodze.

Obok ciemnowłosej siedział Lee, którego ta musiała co i rusz uspakajać, żeby chłopak nie szarżował.

Razem z tą trójką miał miejsce Chouji, a mistrz Asuma przysunął sobie dodatkowe krzesełko.

I tak właśnie jakimś cudem pomieściliście się przy jednym stole, którego powierzchnia po chwili zapełniła się świeżym i pachnącym mięskiem.

Żegnając ukradkiem na Sorę widziałaś, że trochę nieswojo czuje się w towarzystwie tylu poznanych dopiero co osób.

Widziałaś, jak kładzie ręce na kolanach tylko po to, by zaraz wyłamywać palce jednej z nich, co chyba przez wrzawę panujących rozmów nie zostało ogólnie zauważone.

Pierwszą porcję jedzenia zgarnął oczywiście 'najpiszystszy' z was, ci zostało tylko krótko zkwitowane przez Sakurę i Shikamaru.

Następnie przychodziła kolej na każde z was po kolei.

Zdziwił cię wtedy fakt, że szarowłosy nie używa do jedzenia obu rąk. Przecież tak byłoby mu łatwiej... chyba.

Jego prawa kończyna spoczywała bez ruchu, co postanowiłaś sobie zapamiętać i jeszcze kiedyś wrócić do tej sprawy, przy którejś rozmowie z Sorą.

Ale narazie wolałaś zająć się jedzeniem!
W końcu sama nie miałaś dzisiaj okazji niczego przegryźć, a i chwila wczorajszej kolacji gdzieś ci jakoś uciekła...

Tak więc jeśli ktoś proponował ci teraz darmowe jedzenie, to nawet nie śmiałabyś odmówić!

Szczególnie, że uwielbiałaś spędzać czas z przyjaciółmi, no i przy okazji mogłaś lepiej poznać... jego.

Szarowłosy nie zdawał przejmować się otoczeniem. Ignorował żarty siedzącego obok niego blondyna, jak i krzyki bruneta z naprzeciwka. Po prostu... jakby nie widział nikogo i sam chciał pozostać niezauważony.

Uśmiechnęłaś się widząc, jak Naruto przecina widelcem powietrze, obrazując tym jedną ze swoich "słynnych" przygód.

- Szkoda, że cię tam wtedy nie było Sakura-chan! - wykrzyknął, sadzając swoje cztery litery na miejsce i wpatrując się w różowowłosą.

Ta natomiast przyzwyczajona już do takich komentarzy, zmrużyła tylko oczy, odpowiadając:

- Ciesz się, że chociaż Sai był w pobliżu, bo inaczej ciebie już by nie było - odparła, na co blondyn machnął nieco lekceważąco ręką.

Widocznie nie miał ochoty się przyznawać do tego, że ktoś musiał jak zwykle go ratować... Rozumiałaś to.

Ale wciąż nie mogłaś zrozumieć tego dziwnego zachowania, siedzącego obok ciebie Sory.

Teraz już nawet nie próbował się z nikim kłócić, co wydało ci się trochę dziwne.

Byłaś pewna, że sytuacja ze wczoraj nie była tylko jednorazowym wystrzałem w jego zachowaniu.

Poza tym chłopak unikał spojrzeń innych i wydawało ci się, że próbował nie wychylać i czekał na zakończenie tej farsy.

Uśmiechnęłaś się pod nosem.

"Czyżby komuś nareszcie zrobiło się tu niezręcznie?"
Bo tak to na twoje oko wyglądało.

Wyrwałaś się z zamyśleń, kiedy Lee dostał z niewiadomego dla ciebie powodu, talerzem od Tenten.

Nie słyszałaś, żeby zaczynał szaleć, ale teraz, to już wyraźnie się uciszył.

- O rany, nic ci nie jest Brewka? - zapytał oczywiście Naruto, wpatrując się w tamtą dwójkę z wytrzeszczonymi gałkami.

Nie wiedzieć czemu, ale trochę rozbawił cię ten widok.
Nie próbowałaś nawet kryć uśmiechu występującego jawnie na twojej twarzy.

Popatrzyłaś na Sorę, który również się wreszcie zainteresował.

Zobaczyłaś również coś jeszcze, co doprowadziło zgoła do innej sytuacji.

- Ej, Sora - szepnęłaś do szarowłosego, aby zbytnio nie zagłuszyć przekrzykujących się po drugiej stronie kolegów.

- Hmm? - Odwrócił wzrok w twoją stronę, co było dla ciebie najlepszym obrotem sytuacji.

Nie wyjaśniając niczego więcej, przysunęłaś swoją dłoń do twarzy chłopaka i wytarłaś jego nieco brudny policzek.

Brązowooki niemal momentalnie odsunął się od ciebie, jak porażony piorunem.

- Co ty wyprawiasz?! - oburzył się, zaczynając czerwienić i próbując znaleźć się od ciebie jeszcze dalej, wpadając przy tym na Naruto.

Teraz spojrzenia pozostałych były skierowane w waszą stronę, co właściwie w ogóle ci nie przeszkadzało.

Zaśmiałaś się tylko, spoglądając rozbawiona na, można by rzec, że panikującego chłopaka.

- Byłeś brudny - wyjaśniłaś, nadal się jeszcze śmiejąc.

- Co to niby za powód?! Nie mówiłem, żeby...

- ...m cię dotykała? - dokończyłaś za niego, na co ten zrobił się jeszcze bardziej czerwony.

- Sora, zejdź wreszcie ze mnie! - nakazał Naruto, popychając wchodzącego na niego Sorę, oczywiście w twoją stronę, bo gdzie miałby indziej?

A że szarowłosy niemal stał na tej ławce, poleciał mimowolnie, nawet nie mając jak się zatrzymać.

Na szczęście posiadałaś jakiś tam cząstkowy refleks, i zatrzymałaś lot chłopaka, tak, że miałaś go tuż przed swoją twarzą.

Kiedy on to spostrzegł, odsunął się od ciebie, odwracając wzrok.

Pokręciłaś tylko głową, pomagając chłopakowi usiąść normalnie, i zastanawiając się naprawdę, jak on zamierza wytrzymać z tobą tyle czasu...

Kątem oka dostrzegłaś uśmiech mistrza Asumy, którego widocznie cieszyła cała ta akcja z Sorą.

Miałaś wrażenie, że sam chciał zobaczyć, jak chłopak zareaguje w takiej sytuacji.

- O co ci chodzi Sora? - odezwała się do niego Sakura. - Daijobu, [Imię]-san przecież nie parzy. Chciała ci tylko pomóc - stwierdziła, na co szarowłosy jednak się już nie odezwał.

           *          *         *

Droga do waszego domu zajęła niezbyt dużo czasu. Do tego minęła wam we względnej ciszy, choć usilnie próbowałaś rozruszać chłopaka.

Zanim jednak zdążył on przejść przez próg, wybąkał coś o tym, że musi załatwić coś jeszcze z Asumą.

Nie zdążyłaś nawet zaprotestować czy chociaż zapytać kiedy wróci, a szarowłosego już nie było.

Przez resztę dnia kręciłaś się w kuchni.
Nie spodziewałaś się niczyjej wizyty, a zresztą żadna taka się nie zdarzyła, tak więc miałaś czas na gotowanie, pieczenie, rysowanie, w międzyczasie nucenie i robienie wszystkiego, co mogłaś zrobić sama.

Gdy na dworze było już tak ciemno, że po prostu byłaś zmuszona już zapalić światło, żeby ruszyć z czymś dalej.

Pytanie tylko niby z czym!

- Eh, Sora - westchnęłaś. - Gdzie ty jesteś? - mruknęłaś smutno, opierając głowę na położonych na parapecie dłoniach.

Było ci smutno i samotno. Myślałaś, że jak będziesz miała współlokatora, to będziesz miała wreszcie z kim się pośmiać, do kogo się odezwać, na kogo spojrzeć...

Półleżałaś tak przez chwilę, przysypiając co jakiś czas i budząc się na nowo.

Kiedy wyczerpałaś już limit snu na chwilę obecną, zaczęłaś nucić wymyślaną przez siebie na prędce piosenkę.

Cicho już. Ciemno już.
A ty gdzie?
Zostawiłeś samą mnie znów.
Siedzę przy tym oknie, patrząc w ciemny mrok.
Myślę czy coś zmieni się.
Lecz kto to wie, kto to wie...
Może sama znajdę cię?

Podniosłaś się, z hukiem przewracając krzesło.

- No dobra Sora - powiedziałaś sama do siebie, przeciągając się i zbierając do wyjścia. - Idę po ciebie.

           *          *         *

Na leśnej polanie, w bladym blasku księżyca widoczni byli dwaj szesnastoletni chłopcy. Każdy z nich ćwiczył z całą zawziętością jaką posiadał, żeby tylko nie przegrać z tym drugim.

Tak, żaden z nich nie mógł być gorszy!

- Sora - odezwał się wreszcie Uzumaki, podchodząc do drzewa, z którego zaczął wyjmować swoje kunaie. - Nie powinieneś wracać już do [Imię]-chan?

- He, tak łatwo mnie nie spławisz - oznajmił, zupełnie przypadkowo trafiając sztyletem tuż nad głową blondyna.

Ten, jak można było się oczywiście spodziewać, zareagował bardzo... głośno.

- Ej! Uważaj gdzie tym celujesz! - oburzył się, jednak nie otrzymał reakcji zwrotnej. - Poza tym nie o to mi chodzi - stwierdził wracając na swoje miejsce.

Szarowłosy nie miał jednak najmniejszej ochoty wiedzieć, co w takim razie chodziło niebieskookiemu po głowie.
Przypuszczał, że wie co zaraz usłyszy, i tak się właściwie i stało.

- Mówię tylko, że [Imię]-chan może się martwić. Chyba nie powiedziałeś, że idziesz sobie aż do rana.

Sora nic nie powiedział, bo niby jak miałby się teraz tłumaczyć? Przecież nie informował cię, o której wróci, albo że w ogóle wróci.

Pozostawił cię z przeświadczeniem, że zrobi to niebawem, a tym czasem nie było go już siedem godzin...

- Naah! Próbuję ci tylko powiedzieć, że ona pewnie się martwi!

- To niech przestanie - brązowooki powiedział twardo, nie przerywając swojego ćwiczenia.

Naruto zaczęło to już na poważnie denerwować.

- Dałbyś już spokój! Przecież nie przejdziesz przez życie sam - dokończył smutniejszym tomem, przypominając sobie swojego przyjaciela, który odszedł z wioski dążąc właśnie do tego.

Ale do niego, jak i do teraźniejszego towarzysza Uzumakiego to nie docierało.

- Nie potrzebuję waszej pomocy. Ani twojej... - Przymierzył się do następnego rzutu - ...Ani tym bardziej jej! - Tym razem jego kunai wbił się zauważalnie mocniej niż te poprzednie.

Ciężko przełknęłaś ślinę, słuchając tego oświadczenia.

Szybko jednak zacisnęłaś pięść i zebrałaś się w sobie.

Skoro Sora uparcie twierdził, że cię nie potrzebuje... to musiałaś iść i mu pokazać, że jest inaczej!

Ale nie chciałaś dać się przyłapać na podsłuchiwaniu, dlatego korzystając z nieuwagi chłopców, oddaliłaś się, po czym zaczęłaś...

- Sora! Jesteś tutaj?!! - ...krzyczeć.

Obaj gwałtownie odwrócili się w strąnę, z której nie można było nie słyszeć twojego donośnego nawoływania.

- [Imię]-chan?

- No nie... - Brązowooki chciał wycofać się po cichaczu i zniknąć z twojego potencjalnego pola widzenia.
Szkoda jednak, że próbował to zrobić akurat tyłem.

- Tu jesteś! - wykrzyknęłaś z zapałem, spoglądając na zaskoczenie i zmieszanie odwracającego się do ciebie migiem chłopaka. - Właśnie cię szukałam. - Uśmiechnęłaś się, słysząc jego ciche: "Zauważyłem".

- O, [Imię]-chan! Właśnie mieliśmy do ciebie iść - wtrącił się Naruto, podchodząc do waszej dwójki.

- Kto chciał, ten chciał - szepnął Sora pod nosem, co ci się osobiście nie spodobało.

Najpierw chłopak ulatnia się na parę długich godzin, niełaskaw ci tego oznajmić, a teraz będziesz musiała się męczyć, żeby zaciągnąć go z powrotem do domu?
No chyba w czyichś snach!

- Sora, chyba już pora wracać, prawda? - zapytałaś tonem nasuwanącym mu już odpowiedź.

Szesnastolatek jednak zaczął coś kręcić i się od ciebie oddalać.

Na jego nieszczęście, wpadł akurat na będącego właśnie w tamtym miejscu Naruto.

Sama również zaczęłaś podążać w ich kierunku, toczą krótki pojedynek na spojrzenia ze Sorą.

Ty kontra on!

Chłopak dzielnie znosił to, że podchodziłaś tak coraz bliżej i bliżej, a on oczywiście nie mógł się teraz wycofywać, bo wyglądałoby to w takim wypadku na ucieczkę.

W końcu, kiedy byłaś już tylko parę kroków od niego, pomyślał, że to wystarczająca odległość. Ale nie...

W końcu twoja twarz znalazła się tuż przed jego.
Wtedy byłaś przekonana, że jego twarz już drugi raz tego dnia stała się czerwona.

A potem poszło już raczej z górki!

Złapałaś chłopaka za nadgarstek, idąc z nim w stronę domu, i ciągnąc jak zwykle za sobą.

- Iamero! Jeszcze nie skończyłem...

- Na dzisiaj już tak - oznajmiłaś z przekonaniem.

Nie miałaś zamiaru dać się przekonać głośnym protestom ciemnookiego, który cały czas próbował ci się wyrwać.

Zaprzestał tych prób dopiero wtedy, gdy byliście już na ostatniej prostej do waszego domu.

Wtedy już nie było odwrotu...

           *          *         *

- Dobranoc - pożegnałaś się, zamykając drzwi po tym, jak usłyszałaś burkniętą odpowiedź od chłopaka.








- akcja wieczorem i w nocy - Sora ma fochy.
- podsłuchiwanje ich treningu
- powrót w nocy, regał
- kiedy wróci, nakrycie kocem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro