25. Jak ukraść podopiecznego.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(05.10.2019)

Każdy wie, co zaczyna się pierwszego września, prawda? Ty to wiesz, i twoi rodzice to wiedzą, jak i koledzy...

I dokładnie tak samo było w Wiosce Ukrytej Mgły.

Podczas cudownego końca lata, trzydziestego pierwszego sierpnia, w wielkim budynku, aczkolwiek niezbyt dużym pokoju, siedział dziewięcioletni chłopiec.

Majtał bezwiednie nogami, spoglądając od czasu do czasu na boki, jakby właśnie to miało pomóc mu w zawracającym głowę problemie.

Tak - dziewięciolatek, a już nie miał o czym myśleć, tylko o jakichś kłopotach. Cóż... jak na swój wiek miał ich całkiem sporo.

"Nani kore?". Chłopiec poderwał się z miejsca równo z dźwiękiem cichego skrzypnięcia.

Jak można by się spodziewać, był to odgłos najzwyklejszych w świecie drzwi, które otwarły się zaraz po naciśnięciu klamki przez...

- Godaime-sama. - Miodowowłosy skłonił się lekko przed kasztanowowłosą kobietą, która stanęła w drzwiach.

Podeszła do znajomego sobie chłopca, kładąc mu dłoń na ramieniu, a on dopiero wtedy podniósł na nią zaskoczony wzrok swoich różowych tęczówek.

- Co się stało, Kagura? - zapytała łagodnie, na co pytany uciekł spojrzeniem w bok.

Widząc, że chłopiec nie ma zbytniej ochoty na mówienie o tym, co go trapi, sama postanowiła zgadywać.

- Niepokoisz się pierwszym dniem akademii? - Spojrzała, jak chłopiec znowu patrzy jej prosto w oczy.

- Ja... trochę... - przyznał, jednak było wiadomo, że nie tylko ta wiadomość z jutra go stresuje, jeżeli w ogóle o nią chodziło.

Piąta Mizukage - a raczej była Mizukage - zastanawiała się przez chwilę jak przekonać Kagurę do wyjawienia jej swojego problemu, kiedy nagle z tyłu usłyszała głos kogoś o kim szczerze mówiąc, w chwili obecnej zupełnie zapomniała.

- Kiedyś młodzi jasno odpowiadali na pytania starszych od siebie, a nie pozwalali im się wiecznie domyślać... - zamarudził około sześćdziesięcioletni mężczyzna, zamykając za sobą drzwi.

Stojący na środku pokoju obejrzeli się w jego stronę, oboje dając od siebie jakąś reakcję.

- Ao...

- Gomenasai - powiedział smutno Kagura, skłaniając się również przed szarowłosym.

- Nic się nie stało - pocieszyła go zielonooka.

Cóż... Kagura mieszkał w budynku Mizukage względnie od niedawna, jednak zdążył już dość dobrze poznać tę dwójkę.

Kierująca się właśnie w stronę sporej, zielonej kanapy, Piąta Mizukage - Mei Terumi. Niegdyś najpotężniejsza kunoichi w Kirigakure, a z plotek wynika, że w owych czasach i najładniejsza.
Ale w to dziewięciolatek nie zamierzał się mieszać.

No i stojący pod ścianą, Ao w emerytalnym już wieku. Chociaż nikt nie śmiał odmówić mu umiejętności, jak i posiadania wyjątkowego dojutsu, którego Kagura sam jeszcze nie widział...

Chłopiec przyzwyczaił się już do ich obecności oraz niekiedy dziwacznych zachowań.

Był tylko ciekawy czy oni również go polubili, czy choćby zaakceptowali.

Większy problem miał jednak z panem Ao, gdyż ten nieraz narzekał na to, co młody robił czy mówił.

Lecz pocieszała go wiadomość usłyszana od samego Chojuro, że ten były shinobi od zawsze miewał takie zachowania, więc trochę go to uspokajało.

A teraz stał sam na środku tego nieco ponurego pokoju, nie wiedząc nawet w czyją stronę ma teraz patrzeć.

W końcu postanowił, że lepiej utrzymywać kontakt wzrokowy z tą osobą, która akurat będzie mówiła.

- Więc... może powiesz nam wreszcie czym zaprzątasz sobie głowę? - przypomniał ich temat rozmowy ciemnooki.

Młodemu Karatachiemu było to widocznie nie na rękę, gdyż nie był pewien czy warto poruszać temat swoich rozterek w ich obecności.

- Cóż... ja tylko... - Nie wiedział jak dokładnie się wysłowić, więc z pomocą przyszła mu Mei.

- Chodzi o Chojuro, prawda? - Spojrzała z nikłym uśmiechem, na co różowooki zakłopotał się, ponownie spószczając głowę w dół i przyznając rację.

- Właściwie... to tak. - Nie miał w tym nic więcej do dodania.

Starszyzna tego pokoju podjęła jednak dobrze znanego im chłopaka.

- Hmm... jak zwykle są z nim jakieś problemy - orzekł szarowłosy, spoglądając na wygodnie siedzącą Terumi.

Kagura poczuł się zakłopotany słysząc, jak jego słowa zostają nieodpowienio zrozumiane.

Nie chciał przecież obrazić ówczesnego Mizukage, szczególnie, kiedy ten zgodził się wziąć go pod swój dach.

Spojrzał pełnym nadziei wzrokiem na zielonooką, która tylko uśmiechnęła się na wspomnienie dawnych relacji piętnastoletniego Chojuro oraz co chwila upominającego chłopaka Ao.

Nieraz myślała, że bez jej wtrąceń w ich sprzeczki, mogłyby się one nigdy nie skończyć przez wieczne gadulstwo sensora.

Prawda jednak wyglądała tak, że tylko dzięki nieznanym okolicznościom mężczyzna nie nabawił się jeszcze jakiegoś zawału serca.

- Czyli już rozmawiałeś z nim o tym? - zainteresowała się kasztanowowłosa, gdyż już wcześniej słyszała od Kagury o czymś... o czym Ao w zasadzie nie miał pojęcia, przez co wyglądał teraz dość śmiesznie, z tą swoją mocno zdziwioną miną.

Opanował się jednak szybko i sam postanowił dowiedzieć o co chodzi z "tym".

Zanim zdążył tego dokonać (No co poradzisz? Emeryt przecież...) dziewięciolatek sam zrozumiał, że powinien wyjaśnić mu o co chodzi.

- Ja... zastanawiałem się czy Chojuro-sama nie poszedłby na rozpoczęcie akademii, jako... - Zawstydził się rozumiejąc, że i bez dokończenia zdania, słuchający pewnie i tak będą wiedzieli już o co chodzi.

Obawiał się jednak dokończyć, żeby nie zwracać na siebie jeszcze więcej uwagi niż potrzeba...

Właściwie, to chyba wolał słuchać już o opiniach dotyczących Szóstego, aniżeli o sobie.

- Jako twój opiekun? - dokończył Ao, domyślając się już całości.

- Hai. - Kagura spojrzał na niego zastanawiając, jaki tym razem komentarz usłyszy ze strony szarowłosego.

Ku swojemu zdziwieniu nie usłyszał jednak żadnego. I tak szczerze mówiąc, to nie był pewien co ma zrobić w tej sytuacji.

Odwrócił się w stronę zielonookiej, która opierała się teraz łokciami o kolana, a palce obu dłoni splotła ze sobą.

Kobieta przyglądała się Kagurze, co zaniepokoiło go jeszcze bardziej. Nie potrafił się domyślić czy sam ma teraz z siebie coś wydusić, czy to oni szykują się, aby zaskoczyć go jakąś wypowiedzią.

- Chojuro na pewno jest bardzo zajęty - odezwała się wreszcie Piąta Mizukage, jednak czarnooki nie póścił jej tłumaczeń mimo uszu.

- Nawet jako Mizukage, powinien szukać mniej wymówek, a poświęcać więcej uwagi temu, kto go potrzebuje. - Skrzyżował ręce na piersi, nawet woląc się nie zastanawiać czy Piąta nie przekręciła w umyśle jego uwagi.
Ostatnio skończyło się to niezbyt dobrze.

Zresztą to ani razu nie skończyło się dla niego dobrze...

Ale najwyraźniej ze wszystkiego można wyrosnąć, choćby i w wieku pięćdziesięciu lat.

Kagura powlókł się do kanapy stwierdzając, że niepotrzebnie zaczynał ten temat.

Chojuro jako Mizukage był naprawdę bardzo zajęty.

Nieraz wydawało się, że nie ma nic do roboty, ale czasami właśnie wtedy w jego biórku czekały stosy niepodpisanych papierów... Różowooki by się nie przyznał, ale sam kiedyś je nawet zobaczył, choć miał nadzieję, że nikt poza nim o tym nie wiedział.

Chłopiec posłał w stronę Mei pytające spojrzenie, jakby nie był pewien czy może koło niej usiąść.

Niby to nie było nic wielkiego, ale zawsze wolał się upewnić.

Ao uśmiechnął się, mrużąc przy tym oczy (czy oko? A może byakugan też się mruży? Ja nie wiem!).
Czasami myślał sobie, że jest już za stary...

Dowodem było na przykład to, że nawet nie chciało mu się w tej chwili wypominać strachliwości miodowowłosego chłopaka.

Nieraz zadawał sobie pytanie, czy oni rzeczywiście nie są dla niego jacyś straszni? Może coś robią nie tak...?

Cóż... z którymś z nich musiało.

Natomiast gdy Mei spostrzegła, że Kagura podchodzi w jej stronę, wyprostowała się patrząc na niego z łagodnym wyrazem twarzy.

Czasami zdawało jej się, że Kagura jest niemożliwe grzeczny i bardzo uroczy.
Jako kobieta, która widziała w swoim życiu już sporo dzieci, z całą pewnością mogła tak powiedzieć.

Chociaż nie w pełni rozumiała ten jego dystans.

- Ja... mogę? - Różowooki spojrzał na kasztanowowłosą, a potem na miejsce obok niej.
I chociaż teoretycznie spodziewał się odpowiedzi, to... okazało się, że jednak nie spodziewał się konkretnie tej formy.

- Oczywiście - przytaknęła zielonooka, wyciągając przed siebie ręce i sadzając sobie Kagurę na kolanach.

Chłopiec nie śmiał nawet drgnąć... Właściwie w ogóle nie wiedział co ma ze sobą zrobić!

Nie rozumiał dlaczego tak ważna osoba jest dla niego tak bardzo miła... Pozostawało się tylko cieszyć.

Albo siedzieć zakłopotanym, tak jak w wypadku Kagury, który ocknął się dopiero wtedy, gdy zdał sobie sprawę, że kobieta gładzi go delikatnie po włosach.

Wtedy też poczuł falę narastającego ciepła, i mimo że była to dla niego dosyć krępująca sytuacja, to z jakiegoś powodu wydawała się także wywoływać w spokój i poczucie bezpieczeństwa.

Dziewięciolatek po raz pierwszy miał wtedy ochotę przytulić się do Piątej tak, jak widział, że wiele dzieci w jego wieku przytula się do rodziców.

Ale wszyscy znający jego charakter domyślają się pewnie, że sam nie odważyłby się tego zrobić.

- Kagura - odezwała się spokojnie Mei. - Nie musisz się martwić. Nie pozwolimy ci iść samemu. - Uśmiechnęła się najszczerzej, jak tylko potrafiła.

Dojrzała w tej chwili zdziwione spojrzenie różowookiego, jak i jego nie dające się ukryć zaczerwienienie.

Chwila ta, chociaż wydaje się piękna, musiała spróbować zostać przez kogoś przerwana, bo przecież takie kończą się najszybciej.

- Właściwie, to...

- Ao - skarciła mężczyznę zielonooka, na co ten wyraźnie się spocił... i poprawił.

- Właściwie, to i tak nie mieliśmy na jutro żadnych planów! - Zaczął gestykulować rękoma, jakby właśnie miał przed sobą wizję bolesnej śmierci, albo innych takich...

- To właśnie chciałam usłyszeć - uspokoiła się brązowowłosa, przestając wydzielać od siebie mroczną aurę.

Kagura spojrzał po twarzach obojga, nie mogąc zrozumieć dlaczego zachowują się w taki sposób.

Nie chodziło mu tym razem o... te zachowania, ale... Po prostu nie mógł się przyzwyczaić, a raczej nadziwić, że znalazł kolejne osoby, które są wobec niego życzliwe.

- Arigato. - Posłał w stronę Piątej ciepły, dziecięcy uśmiech, a potem odwrócił do odreagowującego jeszcze szarowłosego. - Panu też bardzo dziękuję.

- Nie ma za co... - westchnął sensor wiedząc, że ich rozmowie od dawna przysłuchuje się jeszcze ktoś inny.

W ten piękny koniec lata, trzydziestego pierwszego sierpnia, w budynku wielkim, a korytarzu jednak niewielkim, za drzwiami owego pokoju... stał sobie jak gdyby nigdy nic, obecny Mizukage.

Zamiast wykonywać swoje obowiązki, jako obecny przywódca Wioski Mgły, podsłuchiwał pewną wymianę zdań, do której nie został łaskawie zaproszony.

I narazie, odchodząc już od całkiem sporej dziurki od klucza, stwierdził, (że dziurka znalazła się przypadkowo w tym tekście) z westchnieniem:

- Niemożliwe... czy oni właśnie kradną mi podopiecznego? - Uśmiechnął się, drapiąc po karku i najpewniej wracając już do swoich prawilnych obowiązków.

Nie mógł więc już usłyszeć cichego pomruku swojego dawnego 'senpaia', brzmiącego mniej więcej w ten sposób:

- Eh, Chojuro. Ty jednak w ogóle nie dorosłeś.

A to wszystko jeszcze przed rozpoczęciem się pierwszego września...



Kobieta energetyk
Dlaczego nie powieszenie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro