31. Trochę tunelu, pieniędzy i słów cz.2 (Mega Spider-Man)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

No dobra, widzowie, tak dla przypomnienia - jesteśmy z drużyną na misji. Chwilowo wygląda na to, że to Ava objęła dowodzenie, bo ja jestem dzisiaj lekko... rozbity. Ani jej, ani wam nie wyjaśniłem dlaczego. Rzuciłem tylko dosyć marną ściemą i wymówiłem się ruszeniem do akcji, w której niedoszły złodziej właśnie miażdży mi kręgosłup. 

- Pająku! - Tuż zanim oprych pchnął mnie prosto na ścianę, usłyszałem krzyk Tygrysicy.

Mimo tego nie zdążyłem odksoczyć. Jakim cudem? A co ważniejsze, dlaczego nie przychodzi mi na myśl żaden pajęczy żarcik? Czy ja już się starzeję?

W ciemnościach widziałem głównie odznaczające się zielone oczy złodzieja, zupełnie jakby został naładowany promieniami Gamma (co, uściślając się nie wydarzyło).

- Kobra, jesteś tu sam? Myślałem, że węże pełzają w stadach. A może pomyliłem was z pająkami...? - zagadywałem, podczas gdy Tygrysica rzuciła się na niego od tyłu z pazurami (jak przystało na kota, nie?)

Została jednak odepchnięta przez wężowy ogon, prosto w ramiona drugiego z ich paczki - Dusiciela. Złoczyńca zamknął ją w zabójczym uścisku, (co nieźle pasuje do jego ksywki, choć w obecnej sytuacji nie jest to najlepszy powód do żartów).

- Hej, gdzie z tymi łuskami! - krzyknąłem, przekręcając nadgarstek w ten sposób, że wystrzelona sieć przykleiła się do stopy bandziora, któremu Ava, dzięki swoim pazurom, zostawiła na twarzy ostrą pamiątkę.

Jak widać, pomoc okazała się dla niej zbędna. Czas wziąć się za swojego przeciwnika! Bo jeśli pójdzie jak do tej pory, jego żrący oddech będzie mi się śnił już do końca życia...

POV. Narrator

Reszta drużyny radziła sobie nieco lepiej. Drugi duet przeszukujący podziemne korytarze, czyli Power Man i Iron Fist, posłusznie wykonał swoje zadanie. Nie natknął się co prawda na żadnego złoczyńcę, którego można by pokonać, ale odkrył pewien interesujący fakt. Jeśli złodzieje dobrze znają te przejścia, mogliby spróbować wykiwać bohaterów i uciec z pieniędzmi tą właśnie uliczką, której koniec był drugą stroną miejskiej studzienki. Całkiem niezłe miejsce, by wyśliznąć się ze skradzionym łupem.

Nastolatkowie postanowili więc zaczekać tu i w razie potrzeby odciąć im potencjalną drogę ucieczki.

- Myślisz, że mu powie? - zapytał nagle Power Man, któremu zaczynała doskwierać nuda. 

Na szczęście jego przyjaciel bez trudu odgadł kontekst tej wypowiedzi, szczególnie że dotyczyła ich dzisiejszej rozmowy, więc temat był jeszcze świeży.

- Nie sądzę. Jest dla nich za wcześnie - odparł spokojnie, na co jego towarzysz wzruszył ramionami.

- Znają się już pół roku. Może zdążą dojść do odpowiednich wniosków, zanim Nova wyczuje, że coś jest na rzeczy - zaśmiał się, choć bardziej na myśl o tym, że gdy Sam zaczai zmianę relacji w ich drużynie, to chyba wybuchnie! Co w jego wypadku mogło okazać się zbyt dosłowne.

- Jeżeli tylko Spider-Man czuje to samo - rzucił Danny.

Zdanie zawisnęło między dwójką przyjaciół, pozostawiając ich w niezręcznej ciszy.

POV. Spidey

- Skoro nie idą ci dzisiaj żarty, to może dokończymy naszą rozmowę? - nalegała Ava, zasypując Dusiciela serią akrobatycznych i popisowych kopniaków. 

Ja za to wprost przeciwnie - popisywałem się niezbyt estetycznymi pociskami sieci, które nie działały tak, jak bym tego oczekiwał. Kobra raz po raz przecinał je swoim ogonem albo ostrzami wysuwanymi z nadgarstków (hmm... czyżby próbował upodobnić się do Wolverine'a? W sumie to zapach mają całkiem podobny...)

- Wybacz, ale podczas walki rezerwuję czas na rozmowy ze swoimi ulubionymi złoczyńcami. Inaczej poczują się zazdrośni - odpowiedziałem, rzucając jednym zbirem o drugiego tak, by zyskać kilka sekund na zalepienie wyjścia i znalezienie się obok Tygrysicy.

- Nie potrzebowałam pomocy - rzuciła.

Zdziwiłem się, że nie zabrzmiała przy tym tak zabójczo jak zwykle.

- Nie - przyznałem - ale musimy wymyślić względny plan działania. No chyba, że chcesz liczyć na moją improwizację.

- Dzisiaj podziękuję. - Pokręciła głową. 

Następnie wskazała na sejf, a potem spojrzała na złoczyńców, którzy z powrotem zbierali się do ataku. 

- Większość pieniędzy "zniknęła", ale nie wygląda na to, żeby miał je któryś z nich. Musiało być więcej Węży, zanim przyszliśmy.

- Chcesz za nimi ruszać? - zapytałem, nie nadążając za jej tokiem myślenia.

- Nie - zaprzeczyła.

Zobaczyłem, jak jej mięśnie się napinają - Ava była gotowa rzucić się do dalszej walki. Zebrałem się w sobie na tyle, by móc powiedzieć o sobie to samo.

- Resztą zajmie się drużyna. My pokonajmy tę dwójkę. W razie czego wydusimy z nich tyle, ile się da.

- Wydusimy? - zapytałem. - Bo jeden z nich jest Dusicielem? - zauważyłem sarkastycznie.

- Łał, wróciła ci ochota do żartów. Naprawdę nieźle bronisz się przed odpowiedzią na moje pytanie - ciągnęła dalej w żartobliwym tonie.

Powiem szczerze, że byłem trochę skołowany, no bo od kiedy to Ava rzuca dowcipami? Ale nie zamierzałem narzekać.

- Porozmawiamy - obiecałem, przyglądając się, jak z kostiumu Dusiciela wysuwają się dwa stalowe bicze, które zaświeciły, gdy przebiegło przez nie kilka ostrzegawczych iskier. - Ale na razie wpadłem pewien plan. 

- Całkiem nieźle, kapitanie. - Przyznała Tygrysica, gdy przedstawiłem jej myśl, jaka przyszła mi do głowy. Zaraz potem szturchnęła mnie w ramię i oboje rozbiegliśmy się po dwóch końcach opuszczonego bunkru.

Według założenia mieliśmy rozdzielić złoczyńców i skupić ich uwagę na sobie, żeby potem łatwo napuścić ich na siebie nawzajem. W ciągu kilku minut pierwsza część jak najbardziej się udała. 

Przy walce z Dusicielem bardzo pożyteczne okazały się izolowane rękawice, które zwykle chroniły mnie przed Electro, ale równie dobrze sprawdzały się przy każdym innym źródle prądu (jak elektryczne bicze czy spięcie przez widelec wsadzony do kontaktu).

Dzięki temu mogłem w miarę kontrolować jego ruchy i pilnować, żeby nie rzucił się do ucieczki, na co kilka razy widocznie miał ochotę. Kątem oka dostrzegłem, że Ava też nieźle radzi sobie ze swoim przeciwnikiem, omijając ciosy jego ogona szybciej i precyzyjniej niż ja.

Kiedy pomyślałem, że dość już tej zabawy, okazało się... że faktycznie przestało być tak lajtowo. Eh, poradnik superbohatera, lekcja 15: Uważaj, czego sobie życzysz...

Nie wiadomo kiedy to Węże przejęły kontrolę nad naszą potyczką. Coraz częściej spotykaliśmy się z atakami, które nie pochodziły od wybranych przez nas przeciwników. I jak to zwykle bywa w każdej opowieści, doszło do momentu kulminacyjnego, gdzie to wąż zaczął dusić pająka, a drugi wąż miał zamiar rzucić się na jego przyjaciółkę... (Nigdy nie czytajcie dzieciom takich historii).

- Spokojnie, w więzieniu załatwię ci terapię grupową. Wiesz, żeby nie zabrakło ci... kontaktu - wysapałem, kiedy ten dusił mnie coraz bardziej (czyżby zamienił się na role z Dusicielem?).

Drugi z Węży szybko zajął się Avą, która nie miała szans atakować na odległość. Jej uniki były świetne jak zawsze, ale na niewiele się zdawały, gdy jeden bicz przepędzał ją w którąś stronę, a zaraz za nim przychodził następny. W końcu Dusicielowi udało się złapać jednym z nich za nogę Tygrysicy, i rzucić nią o ścianę.

- Oh, czyli koty nie zawsze spadają na cztery łapy? - odezwał się zgryźliwie, zamierzając odegrać się za te wszystkie razy, kiedy dostał od nas manto (a trzeba przyznać, że dzisiaj nazbierało się tego całkiem sporo).

- Tygrysico! Nie! - krzyknąłem, odzyskując względną przytomność dzięki dodatkowej adrenalinie.

Wystrzeliłem sieć, by złapać nią za trzeszczące agresywnie bicze. Sekundę później poczułem, jak przez moje ciało przepływa nieprzyjemna, szczypiąca energia. Na szczęście prąd przeszedł również na Kobrę, który pod jego ładunkiem wił się zupełnie jak prawdziwy wąż. Po chwili obaj padliśmy na ziemię.

Usłyszałem wołanie Avy tak, jakby ktoś zalał moje uszy wodą. Nie minęło jednak zbyt wiele czasu, zanim otworzyłem oczy, widząc jak Dusiciel leży pokonany u stóp Tygrysicy, a ta szybko do mnie podbiega.

- Nieźle sobie poradziłaś - przyznałem, gdy pomagała mi wstać.

- Miałam niezłą motywację - powiedziała, przytrzymując mnie tak, żebym mógł oprzeć na niej swój ciężar.

Szczerze mówiąc, poradziłbym sobie i bez tego, ale skoro koniecznie chciała pomóc... To po raz drugi tej nocy nie będę narzekał.

- Tak? A jaką motywację? - rzuciłem, uśmiechając się pod maską.

Miałem nadzieję, że teraz będzie musiała przyznać, że zrobiła coś przez wzgląd na mnie, ale Ava okazała się bardziej kreatywna, niż się spodziewałem.

- No wiesz, ty pokonałeś jednego, więc musiało być po równo - wyjaśniła, na co przewróciłem oczami. 

Zawinąłem obu przestępców w kokon, żeby łatwiej było nam ich dociągnąć na zewnątrz. W końcu sami tam nie przypełzną.

* * *

- Widzę, że poradziliście sobie z resztą - rzuciłem na przywitanie, widząc jak agenci TARCZY pakują więźniów do przybyłego już transportu.

- Jak zawsze - podsumował Luke, przybijając ze mną żółwika. Nie mógł się też powstrzymać od bardzo koleżeńskiej uwagi: - Stary, śmierdzisz, jakby ktoś cię podpalił.

- No widzisz, urządziliśmy sobie be was małego grilla - wypaliłem, na co, jakimś cudem, nikt się nie zaśmiał. - No nic - spróbowałem zbyć jakoś tę niezręczną ciszę - trzeba się teraz zabrać za papierkową robotę i takie tam... - Podrapałem się po karku, spoglądając po przyjaciołach.

Wszyscy wyglądali na nieco spiętych. Czyżby chcieli mi przekazać, że zamierzają zostawić mnie z tym samego? To nie byłby pierwszy raz.

- Dzisiaj zostaw to nam - odparł spokojnie Iron Fist. Chwilę mi zajęło, zanim przetrawiłem sens tego, co powiedział.

- Tak - poparł go Power Man. 

Spojrzałem na niego podejrzliwie, mając nadzieję, że pod moim szerlokowym spojrzeniem wymięknie i powie, o co tak naprawdę w tym chodzi (w końcu poświęciłbym nawet pizzę hawajską, żeby wymigać się od pisania raportu), ale okazało się, że nie osiągnąłem jeszcze poziomu naszego kochanego dyrektora.

- Dosyć się dzisiaj narobiłeś, Pająku - powiedziała Ava, podchodząc i kładąc mi rękę na ramieniu. - Tym razem my się tym zajmiemy.

- Właściwie - dopowiedział Luke - to sami sobie z tym poradzimy. We trójkę - podkreślił, po czym posłał Danny'emu tajemnicze spojrzenie.

Iron Fist najwyraźniej zrozumiał t niemą wiadomość, bo skinął na potwierdzenie. 

No cóż... nie jestem pewien, o co im chodzi, ale po raz trzeci postanowiłem, że nie będę się niepotrzebnie sprzeczał.

- Możecie odejść - zwrócił się Danny, co zabrzmiało bardziej jak rozkaz z zakamuflowaną groźbą niż luźne oznajmienie.

- Skoro tak mówisz, niemal pisnąłem, zerkając na Avę. - Mamy chyba coś do przegadania, co nie?

- Skoro ty tak mówisz - parsknęła śmiechem, po czym odwróciła się i pociągnęła mnie za sobą w tajemniczym kierunku.

POV. Narrator

Po odejściu niemal połowy drużyny, Iron Fist i Power Man mogli wreszcie odetchnąć z ulgą. Mieli nadzieję, że Ava poradzi sobie z resztą. Oni tym czasem musieli wyjaśnić Novie, dlaczego najgorsza - papierkowa - robota spadła tego wieczoru na ich barki. Na przemyślenie szczegółowych i trafnych argumentów mieli jakieś... dziesięć sekund, bo ich kolega nadlatywał właśnie z wielkim workiem pieniędzy w jednej ręce i z wężowym złoczyńcą w drugiej.

- Co jest? Nadal brakuje tej dwójki żółtodziobów? - zdziwił się, rzucając podejrzliwe spojrzenie na milczących towarzyszy.

- Oni... musieli jeszcze o czymś porozmawiać - wyjaśnił krótko Power Man, przejmując od Novy nieprzytomnego oprycha, którego wrzucił do reszty jego kompanów zbrodni.

- Porozmawiać? - zdziwił się Wiadrogłowy. - Jak to "porozmawiać"? O czym? - dopytywał.

Luke i Dnny milczeli tajemniczo, pakując się do transportu, który miał ich zawieźć prosto na Helicarier. 

- Ej, czekajcie! Powinniśmy chyba wiedzieć, co nie? Może odwalimy małą akcję szpiegowską, jak wtedy, gdy...

Wena twórcza Sama została brutalnie przerwana przez zamknięcie się drzwi odrzutowca. Maszyna nie dość, że zrobiła to z wyraźnie wielkim hukiem, to jeszcze zagłuszyła dalsze próby i przekonywania wyjątkowo głośnym szumem silników.

- Moglibyście chociaż wpuścić mnie do środka! - krzyczał za nimi Nova, ruszając w pogoń i zostawiając za sobą jasnobłękitną smugę na ciemnym, bezchmurnym niebie.

POV. Spider-Man

- Wreszcie mamy chwilę wolnego - westchnąłem.

- Tak, chwilę dla siebie - dorzuciła Tygrysica, nagle wbijając wzrok w ziemię.

Przez chwilę zapanowała między nami kompletna cisza, ale jako Spider-Man nie mogłem pozostać zbyt długo w milczeniu. (Sami wiecie).

- Dziękuję, że zastąpiłaś mnie w roli kapitana. - Wreszcie miałem okazję powiedzieć to, co od samego początku dzisiejszej akcji krążyło mi po głowie.

- Nie ma za co. Należało ci się to. W końcu ostatnio nie miałeś czasu nawet spokojnie odetchnąć. Ciągle byłeś w biegu. Nawet twoja ciocia zaczęła coś podejrzewać - mówiła, a ja z każdym słowem dziwiłem się, że dostrzegała te wszystkie szczegóły. - To dlatego byłeś taki roztargniony?

- Tak, to chyba to - przyznałem.

Co prawda zwykle sam narzekałem na brak wolnego czasu, ale robiłem tak tylko po to, żeby odreagować, no i nie sądziłem, że ktoś weźmie mnie na poważnie.

- Jesteś niezłym obserwatorem - zaśmiałem się.

- Skoro o tym mowa, to... - Na moment się zawahała - wiesz, chciałam ci powiedzieć o czymś, co ostatnio zauważyłam, jeśli chodzi o naszą drużynę. A właściwie, to jeśli chodzi o...

W tym momencie mój telefon zawibrował, a ja dałem sobie w myślach plaskacza, bo znów zapomniałem wyciszyć go przed misją. Co prawda akcja się już zakończyła, ale moment na przerywanie i tak był co najmniej nieodpowiedni.

- "Hej, Pet. Wybacz, że nie odebrałam. Może masz czas, żeby wyskoczyć gdzieś ze mną i Harrym? Tylko we trójkę, jak za dawnych lat" - czytałem na głos SMS-a od MJ.

Z początku bardzo się ucieszyłem. Jeśli czytaliście poprzedni rozdział, to wiecie, że nie mogłem się doczekać takiego wyjścia, a teraz nadarzyła się idealna okazja! Przypomniałem sobie jednak, że wciąż są sprawy, którym powinienem dać pierwszeństwo.

- Tym razem to ja potrzymam ich w niepewności - odpowiedziałem na pytający wzrok Tygrysicy, chowając komórkę. - To co chciałaś mi powiedzieć?

I tak właśnie kończy się przygoda, którą powinnam była dopisać już baaardzo dawno temu dla oenophilie

No cóż, nie będę teraz się rozwodzić nad swoją nieudolnością. Zdradzę wam tylko, że ten rozdział kończy nie tylko tę przygodę, ale o tym już w następnej nieoneshotowej części.

Może i nawet dzisiaj ; )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro