One Shot

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozstania nigdy nie należą do przyjemnych czynności. Nawet jeżeli narracja prowadzi do ''porozumienia stron'' zawsze pozostanie pustka po tym, co niegdyś było ci tak bardzo znane. Zawsze pozostaną wspomnienia, które rozdrapują stare rany. Blizny po rozstaniu to najbardziej trwałe rany, które nigdy nie pozwolą o sobie zapomnieć.


Ta kolońska i szlugi, z tobą lipiec był długi


- Wiesz co musisz zrobić, po prostu z nim porozmawiaj, on tego potrzebuje.

Kobiecy głos wydawał rozsądne polecenia, ale żadne z nich nie mogło zostać zrealizowane w najbliższym czasie.

- Nie mogę z nim porozmawiać, dopóki sam nie znajdę odpowiedzi na jego pytania.

Wiedział, co musi zrobić. Niczego bardziej teraz nie pragnął, ale zwyczajnie nie był w stanie.

- Wstydzę się tego, co zrobiłem...

Nie potrafił stawić czoła własnym demonom.

- Erwin...

Żal w głosie był aż nadto wyczuwalny. 

- Podjąłem najgorszą możliwą decyzję, nie potrafię spojrzeć mu teraz w oczy.

Oczywistym był fakt, że mężczyzna został zmuszony do swojej decyzji, ale błędem była jego ucieczka przed konsekwencjami. Ucieczka przed skonsultowaniem się z byłym małżonkiem i stawieniem czoła swoim własnym emocjom. Ucieczka przed rozmową, która była jedynym dobrym rozwiązaniem w tej sytuacji, ale żaden z nich nie potrafił się jej podjąć. Jeden ogarnięty strachem i poczuciem winy, a drugi żalem i gniewem. Żaden z nich nie potrafił odłożyć na bok swoich emocji, by zrobić krok w kierunku rozwiązania konfliktu. Obydwoje woleli zamknąć się w sobie, nie okazywać słabości i cierpieć w samotności.


Dobrze wiesz, że tęskniłam, o tobie śniłam


- Gregory, wszystko w porządku?

Sos z hot doga kapał na spodnie funkcjonariusza, który tkwił w głębokim zamyśleniu. Tak bardzo próbował zrozumieć, co się stało. Co zrobił nie tak? Dlaczego został tak potraktowany? Powinien być do tego przyzwyczajony, jego kochanek niejednokrotnie go wykorzystywał i porzucał ze złamanym sercem. A on za każdym razem głupio się łudził, że w końcu coś się zmieni. Za każdym razem zachowywał się jak wierny kundel wracający do właściciela, pomimo że ten przed chwilą go skopał. Wyjmował z serca każdy wbity sztylet i zwracał go swojemu katu, by ten mógł zadać kolejny cios. Ślepo błądził po drodze, którą mu wskazywał, by za każdym razem znajdywać na jej końcu przepaść. I za każdym razem skakał za nim w tą przepaść łudząc się, że uda mu się ich obu z niej wyciągnąć. Aż pozostał na jej dnie zupełnie sam nie zasługując na pożegnanie, nie zasługując na litość, nie zasługując na żadne wyjaśnienia. Porzucony jak śmieć, pogrążony w tsunami swoich emocji bez koła ratunkowego.

- Wiesz Rosalia, w ciągu całego mojego życia mnóstwo ludzi groziło mi, że mnie zrani, ale tylko jednemu udało się to zrobić. I tylko dlatego, że mu na to pozwoliłem.


Po nas nic nie zostanie, piosnek parę


- Erwin, jak się czujesz? Słyszałam że cię porwali, myślałam że już po tobie..

Zatroskany głos matki rozbrzmiał w słuchawce. Przynajmniej pozostała mu jedna osoba, której jeszcze mógł zaufać.

- Mnie nie można się tak łatwo pozbyć. Umarłem już wczoraj, dzisiaj mnie tylko poturbowali.

Był zagubiony we wszystkim, co się działo. Nie przejmował się ludźmi, którzy go porwali i wycięli nerkę. Nie przejmował się przyjaciółmi, którzy wbili mu nóż w plecy. Nie przejmował się Svenem, który niezaprzeczalnie próbował namieszać w jego grupie. Jedyną osobę, którą się przejmował już stracił.

- Co ci się stało?

Nie odczuwał żalu do przyjaciół. Nie odczuwał bólu po utracie organu. Odczuwał żal do siebie i ból po rozstaniu.

- Straciłem dzisiaj nerkę, wczoraj straciłem chłopaka. Nerkę może odzyskam, ale kto pytał o nerkę..?

Cisza po drugiej stronie słuchawki była aż nadto wymowna. W dalszym ciągu Lucy nie potrafiła przemówić Knucklesowi do rozsądku.

- A jakbyś mógł odzyskać 1 rzecz, odzyskałbyś nerkę, czy chłopaka?

Wysiłek kobiety był bezcelowy, dopóki siwowłosy sam nie stawi czoła swoim emocjom i nie postanowi podzielić się nimi. Był zbyt pogubiony, żeby je odpowiednio poukładać, był zbyt pogubiony, żeby je zrozumieć i był zbyt pogubiony, żeby wiedzieć, co czuje. 

- To jest głupie pytanie, bo bez nerki da się żyć.


To tylko słowa nie bolą już, dobra nieważne, mam w plecach twój nóż


Funkcjonariusz gorzko przeklął wpatrując się w ciąg kropek i kresek od ostatnich 30 minut. Nadal się wahał. Nadal czuł żal. Czuł, że podejmuje kolejną fatalną decyzję ponownie się angażując. Nie powinno go to interesować. Powinien być zły, wściekły, rozgoryczony. Zamiast tego kolejny raz martwił się o tego kretyna, gdy tylko dowiedział się, że wpakował się w kolejne kłopoty.


... .-.. -.-- ... --.. .- .-.. . -- --..-- / --.. . / -.-. .. . / .--. --- .-. .-- .- .-.. .. .-.-.- / -.-. --.. -.-- / .-- ... --.. -.-- ... - -.- --- / .-- / .--. --- .-. --.. .- -.. -.- ..- ..--..
(Słyszałem, że cię porwali. Czy wszystko w porządku?)
Wysłano

Już za późno, żeby się cofnąć. Pozostaje czekać, chociaż nie ma najmniejszej pewności, czy w ogóle odpowie. Nie powinien się tym interesować. Nie powinien się w to znowu angażować. Skończy się tak samo jak za każdym razem, a mimo to nadal coś ciągnie go do tego wyszczekanego klechy. Nadal coś zmusza go, żeby się martwić, żeby wyciągnąć do niego dłoń po to, by została opluta jak za każdym razem.


-. .. . / -- .- -- / -. . .-. -.- .. --..-- / --- -.- .-. .- -.. .-.. .. / -- -. .. . .-.-.- / -. .. . / -- .- -- / .--. .-. --.. -.-- .--- .- -.-. .. --- .-.. --..-- / -- .- -- / - -.-- .-.. -.- --- / --.. -. .- .--- --- -- -.-- -.-. .... .-.-.-
(Nie mam nerki, okradli mnie. Nie mam przyjaciół, mam tylko znajomych)
Dostarczono

Można stwierdzić, że dostał to na co zasłużył. Karma za wszystkie sytuacje, w których zachował się jak bezlitosny skurwysyn w końcu do niego wróciła. Długo wyczekiwana lekcja, która go naprostuje. Został okaleczony i okradziony, a najbliżsi się od niego odwrócili, czyli dokładnie to, co robił Gregory'emu przez ostatnie dwa lata w końcu się na nim odbiło. Tylko, że funkcjonariuszowi nie dawało to żadnej satysfakcji.


.--- .- / .--- . ... - . -- / - .-- --- .. -- / .--. .-. --.. -.-- .--- .- -.-. .. . .-.. . -- .-.-.- / -- --- --.. . -- -.-- / .-- / -.- --- -. -.-. ..- / .--. --- .-. --- --.. -- .- .-- .. .- -.-. ..--..
(Ja jestem twoim przyjacielem. Możemy w końcu porozmawiać?)
Wysłano

Nie potrafił zmienić swoich uczuć. Nie potrafił nic poradzić na to, że nadal martwił się o tego dupka. Nigdy nie życzył mu źle, pomimo tego ile razy sam został zraniony. Nigdy nie chciał patrzeć jak cierpi, pomimo że Erwin cieszył się każdą chwilą jego porażki. Nieważne jak bardzo chciał być na niego wściekły zwyczajnie nie potrafił się na nim mścić. Nie potrafił przejść obojętnie, kiedy działa mu się krzywda.


-. .. . ... - . - -.-- / -. .. . / -- --- --.. . -- -.-- --..-- / -- .. -- --- / --.. . / -... -.-- -- / -.-. .... -.-. .. .- .-..
(Niestety nie możemy, mimo że bym chciał.)
Dostarczono



A w nocy dzwonisz o drugiej i wiem, dla ciebie ja jestem ramieniem do łez


Siwy dym unosił się przed jego twarzą zasłaniając obraz nocnego krajobrazu miasta. Od zawsze gardził takimi błahymi używkami, ale kierowany impulsem i emocjami ten jeden raz nie mógł się im oprzeć. Obserwował spokojne ulice miasta próbując przetrawić wszystkie szalejące w nim emocje. Próbował znaleźć rozwiązanie, tak zwany złoty środek, który zadowoli każdego. Chciał przynajmniej ułożyć w głowie słowa jakie przekaże szatynowi, ale każde z nich wydawało się coraz gorszą wymówką.

Trzęsącą się dłonią zgasił papierosa o beton czując pierwsze krople deszczu na twarzy.

Dach był jedynym miejscem, w którym zawsze czuł się bezpiecznie, ale dzisiaj wyjątkowo odczuwał całkowicie sprzeczne emocje. Czuł żal, rozgoryczenie, wstyd i upokorzenie. I to wszystko z własnej winy. Nie mógł tego zwalić na nikogo innego. Sam to rozpoczął i sam musi doprowadzić to do końca.

Zawsze był wyjątkowo wygadany, potrafił znaleźć rozwiązanie w każdej nawet najbardziej stresującej sytuacji, ale dzisiaj czuł się jak zwierzę w klatce. Jak przestępca w izolatce czekający tylko na swojego kata. Próbował przetrawić swoje emocje, ale nie potrafił ułożyć żadnego logicznego zdania.

Zatopiony w panoramę miasta nie zwrócił uwagi, kiedy ciało mężczyzny znalazło się obok niego. Czując znajomą obecność w jednej chwili wszystkie ciężko przemyślane dialogi uleciały mu z głowy, a język uwiązł mu w gardle. Krótkie spojrzenie w stronę szatyna tylko pogorszyło sytuację stawiając w pastorskich oczach szklanki.

Długo się zmuszał, by wydusić z siebie cokolwiek. Nie potrafił nawet spojrzeć mu w oczy.

- Grzesiu...

Palące uczucie wstydu wyżerało jego organizm od środka. Nie kontrolował odruchów ciała i trzęsących się rąk. Uparcie zaciskał je na swoich udach, by nie dać po sobie poznać słabości ogarniającej jego ciało.

- Shhh...

Niemal dostał zawału czując otaczające go ramie przyciągające go do silnego, stabilnego uścisku.

- Rozumiem.

Nie potrzebowali żadnych więcej słów. Nie potrzebowali wyjaśnień. Nie chcieli się obwiniać, ani nic sobie tłumaczyć. Potrzebowali po prostu swojej obecności.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro