💙

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Delikatnie ujęłam twoją dłoń. Spojrzałeś na mnie z niezwykle delikatną premedytacją, i chociaż łzy nadal spływały z twoich błękitnych oczu uśmiechnąłeś się.

— Dziękuję - wyszeptałeś, a po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz.

Nie odpowiedziałam, ale nie musiałam. Rozumieliśmy się, ja wiedziałam co czujesz ty, a ty co czuje ja. Zatopiłam usta w twoje kręcone włosy, dyskretnie zauważając, że twój oddech się uspokaja, a szloch ucicha.

— Kocham cię - powiedziałam.

Nie odpowiedziałeś, ale nie musiałeś. Przecież się rozumieliśmy. Wiedziałeś co czuje ja, a ja co ty.

Ale może jednak gdybyś odpowiedział nadal trzymałabym Cię w swoich ramionach?

Kiedy tamtego deszczowego dnia opuściłeś mój dom wypowiedziałeś pewne pamiętne słowa:

— Obiecuje, że przyjadę jutro, pojutrze i po pojutrze. Będę Cię odwiedzał każdego dnia, tylko po to, by zobaczyć twój uśmiech i go odwzajemnić.

Obiecałeś. Do cholery powiedziałeś to słowo. Gdybyś tego nie zrobił, może byłabym Ci w stanie wybaczyć. Ale nie. Ty powiedziałeś, że obiecujesz. I chociaż bardzo bym chciała, abyś to cofnął zrobiłeś to.

Następnego dnia na ciebie czekałam.

Dzwoniłam, pisałam, ale nie odpowiadałeś. Zaczęłam się martwić. Tylko trochę. Byłam prawie pewna, że jutro przyjedziesz i już na progu przeprosisz za swoje okropne zachowanie.

Wraz z tygodniami, miesiącami, a potem latami ta pewność zamieniła się w nadzieję.

W matkę głupich.

Jednego z tych monotonnych, smutnych dni odwiedził mnie mój lekarz.

— Masz przerzuty - oznajmił, a moje serce się złamało.

A teraz, kiedy leżę na zimnym, szpitanym łóżku i widzę cię przed drzwiami do mojego pokoju mam w głowie p u s t k e.

Chce Ci wybaczyć, naprawdę.

Ale jest coś co mi w tym przeszkadza.

Twoja niedotrzymana obietnica.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro