2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Taką ścieżkę wybrałem, albo raczej zostałem na nią poniekąd trochę naprowadzony. Nie narzekam. Mam pieniądze i wybieram tylko to, co mi odpowiada. Od nikogo nie zależę i nie zmieniłbym tej roboty na inną. Czy to czyni ze mnie złą osobę? Zapewne tak. W końcu odpowiadam za śmierć innych. I nie, nie pracuję w domu pogrzebowym, chociaż z pewnością sporo osób pogrzebałem.

– Dzięki – mówię i bez liczenia chowam kopertę do wewnętrznej kieszeni mojej skórzanej kurtki.

– Wiesz, co się stanie, jeśli mnie wydasz? 

On tak, kurwa, na poważnie?

– A ty wiesz, kim ja jestem?

– Wiem.

– Gdybyś wiedział, nie pierdoliłbyś takich głupot. To ty przyszedłeś do mnie, więc daruj sobie – cmoka – to całe przedstawienie. Gdybym zechciał, już byś nie żył. Ale dam ci dobrą radę, za darmo. Nie groź komuś, kto ma nad tobą przewagę. I zapamiętaj sobie na przyszłość, tak dla jasności, że prędzej to ja ciebie poślę do piachu niż ty mnie – wyjaśniam mu coś bardzo oczywistego, po czym wychodzę.

Mijam rzeźby w holu, który przypomina raczej muzeum niż dom, po czym wychodzę na zewnątrz. Staję na schodach przed tym kurewsko wymuskanym i bogatym domem w bogatej dzielnicy i oddycham świeżym powietrzem, które nie pachnie pieniędzmi. Powietrze wszędzie jest takie samo, podobnie jak niebo i gwiazdy. Nieważne, gdzie jesteśmy, zawsze zasypiamy pod tym samym niebem. 

Pokonuję tych kilka stopni wyłożonych jakimś drogim kamieniem i podchodzę do wynajętego samochodu, po czym wsiadam i szybko opuszczam podjazd. Im dłużej tu przebywam, tym gorzej dla mnie. Nie lubię być na widoku. Wolę trzymać się z dala, w cieniu, gdzie nikt nie wie, kim jestem. 


Tak tylko trochę, bo za dużo tego nie mam, a mam nadzieje, że Wam się spodoba chociaż taki kawalątek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro