03.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Upadłeś na głowę? Wiem, że ten zawód przeczy tym słowom, ale nie poślubię obcego faceta, jeśli to masz na myśli — fuknęłaś. Czy on w ogóle był normalny, czy też całkiem zbzikował jako Zwiadowca? Miałabyś dodatkowo mieszać w to pierwszą lepszą osobę? Pomińmy już fakt, że nikt o zdrowych zmysłach by się na to nie zgodził, ty również.  — To nie ma sensu, niepotrzebnie się fatygowałeś, Dzięki za chęci, ale...

— Oczywiście, że nie poślubisz, głupia — powiedział już nieco poirytowany. — Zostaniesz moją żoną — dodał.

Stanęłaś jak wryta. W pierwszym momencie myślałaś, że się przesłyszałaś.

— Słucham? — bąknęłaś, chcąc potwierdzić swoją tezę.

— Słyszałaś — odparł. — Jeśli uda się wszystko załatwić, za trzy dni otrzymasz obywatelstwo jako moja żona — dodał.

— Ty... — mruknęłaś. — Ty już całkiem zwariowałeś. Słyszysz, co mówisz?

— Tch, w przeciwieństwie do ciebie nie jestem głuchy — powiedział. — Jeszcze przed chwilą zabawiałaś się z obcymi zboczeńcami, to nie powinno być dla ciebie ujmą.

— Ale dla ciebie tak — wtrąciłaś. — No właśnie, oboje wiemy, co robiłam. Jeśli ludzie się dowiedzą, zaczną gadać. Twoja reputacja legnie w gruzach. To nie jest tego warte, nie chcę niszczyć ci życia — wyjaśniłaś.

— To ja najpierw zniszczyłem je tobie, zostawiając cię w Podziemiach — powiedział, zaciskając szczękę. — Nie martw się, małżeństwo można anulować po trzech miesiącach. W tym czasie dostaniesz się do oddziału medycznego i dostaniesz obywatelstwo na stałe — dodał.

— To naprawdę głupi...

— Tch, na pewno nie głupszy od twojego pomysłu na życie. Skończ już biadolić i chodź, przez ten czas zamieszkasz w kwaterze Zwiadowców, tak jak mówiłem — przerwał ci i wznowił marsz.

— Levi, jestem wdzięczna, że chcesz mi pomóc, ale to za dużo — ty natomiast nadal stałaś w miejscu. Mężczyzna zatrzymał się, odwrócił i tym razem bez słowa podszedł w twoją stronę.

— Powiedziałem chodź — burknął. — Jeśli zostaniesz sama na ulicy, wylądujesz tam, skąd przyszłaś — dodał i chwycił cię za rękę, aby pociągnąć cię za sobą.

Rany... Tego było już za wiele. Levi zgodził się na przymusowe małżeństwo tylko po to, aby wyciągnąć cię z Podziemi? Przecież oczywistym było, że jeśli ktoś dowie się, skąd przybyłaś od razu puści farbę, a dobre imię mężczyzny odejdzie w niepamięć. Na prawdę chciał tyle ryzykować z twojego powodu? Poza tym... Nie widzieliście się tyle lat i spotkaliście czystym przypadkiem. Nie wiedziałaś nawet, jakim cudem znalazł się w twoim pokoju. Można powiedzieć, że przez taki czas rozłąki byliście już dla siebie całkiem obcy, a mimo to wymyślił coś takiego i to w dodatku na poczekaniu. Pewnie zrobił to pod wpływem chwili i nie miał nawet czasu tego przemyśleć.

— Poczekaj — w pewnym momencie znowu zatrzymałaś się. — Jesteś pewny, że chcesz to zrobić?

— Jestem pewny, że chcę ci pomóc — westchnął poirytowany. — Jeden durny świstek niczego nie zmieni, nie interesują mnie miłosne uniesienia — dodał. — Nie martw się, nie będziesz musiała gotować i sprzątać. Byłaś w tym okropna i pewnie nic się nie zmieniło — prychnął, a ty nawet poczułaś się dotknięta. Nic jednak nie powiedziałaś. Z drugiej strony może i miał trochę racji. Trzymiesięczne małżeństwo wcale nie oznaczało tego, że jesteście w jakiś sposób powiązani. Jeśli rzeczywiście udałoby ci się znaleźć pracę jako medyk, nawet nie musielibyście się widywać.

Nim zdążyłaś się zorientować, znowu podążałaś za niebieskookim.

Podróż powozem trwała dość długo, dlatego panowała już noc. Levi zaprowadził cię do kwatery zwiadowców, która o tej porze była całkowicie wyciszona. Żadnej żywej duszy, tylko pojedyńcze nietoperze przelatujące nad waszymi głowami. I całe szczęście... Spaliłabyś się ze wstydu, gdyby ktoś widział, jak osoba ubrana jak ty wchodzi gdzieś razem z kapralem. Właśnie... Levi został kapralem. Przez to wszystko nie zdąrzyłaś go o nic zapytać. W końcu kiedyś się przyjaźniliście, a jednak los najwyraźniej chciał, aby wasze ścieżki znowu się przecięły.

— To tutaj, chodź — ponaglił cię, kiedy coś zatrzymało cię na środku korytarza. — Zatrzymasz się u mnie, mieszkam sam i mam dodatkowe łóżko — dodał beznamiętnie. Posłusznie poszłaś za nim, przypominając sobie, że nie możesz pozwolić sobie na zatrzymanie i narażenie na spotkanie z jakimś innym żołnierzem. — Postaraj się nie nabałaganić, wczoraj sprzątałem — powiedział, kiedy już weszliście do środka. Zapalił świecę, a ty starałaś się rozejrzeć i cokolwiek dostrzec w jej bladym świetle. Cóż, nawet w nim mogłaś dostrzec, jaki porządek tam panował. Na pierwszy rzut oka widać było, że nikt oprócz pana Czyściocha tam nie przebywał.

— Farlan i Isabel też mieszkają w tej części? — spytałaś nagle, nie mogąc się powstrzymać. Do tego czasu nie miałaś głowy, aby o nich spytać. — A może awansowali gdzieś wyżej? — popatrzyłaś w stronę mężczyzny, który zaczął szukać czegoś w drewnianym kufrze pod oknem. — Farlan zawsze wspominał o...

— Zginęli na swojej pierwszej wyprawie za mury — usłyszałaś, a twoje serce na moment zamarło. — Jeszcze jakieś ciekawe pytania? — dodał, odkładając coś na kupkę. Następnie zamknął skrzynię i wstał z ukucka. W jednej ręce trzymał świecę, a w drugiej jakieś tkaniny.

— Jak to... — mruknęłaś, czując się jak po upadku z muru. — Więc... Zostałeś tu zupełnie sam? — twoje serce rozbiło się na milion kawałków. Zawsze marzyli o wolności... A tymczasem nie zdążyli się nią nawet nacieszyć.

— A widzisz tu gdzieś ich duchy? — spytał. — Masz, idź się wykąpać i załóż to. Tam jest łazienka — zmienił temat, rzucając w ciebie kupkę starannie złożonych ubrań, które przed momentem wyciągnął i wskazał na drugie drzwi w pokoju — Cuchniesz starymi zboczeńcami, już nie mogę tego znieść — dodał, nim zdążyłaś dowiedzieć się czegoś więcej.

Stałaś na środku i nie potrafiłaś wydusić z siebie słowa. Mimo że Levi jak zwykle udawał, że nic go nie rusza, ty doskonale wiedziałaś, jak się czuł. Dokładnie tak samo, jak ty w tamtym momencie, a nawet jeszcze gorzej. Zawsze wszystko potrafił ukryć za maską obojętności, ale dorastając z nim wiedziałaś, że tak naprawdę był bardzo uczuciowy, a śmierć przyjaciół musiała odbić na nim nieodwracalne piętno. Teraz dopiero zrozumiałaś, czemu gotów był na takie poświęcenie dla ciebie. Być może nie chciał stracić jednej z ostatnich bliskich mu osób, jakie jeszcze pozostały. Mimo że nie widzieliście się tyle lat, to przecież spędziliście ze sobą mnóstwo czasu i nadal pamiętaliście to, jak bliscy dla siebie byliście.

Ciemnowłosy bez słowa usiadł na łóżku i zaczął zdejmować buty. Nie chciałaś już nic więcej mówić, w końcu udało ci się ruszyć i poszłaś w stronę łazienki. Jak dobrze, że była ona dołączona do jego kwatery i nie musiałaś narażać się na to, że ktoś inny mógłby cię zobaczyć.

Pomieszczenie jak mogłaś się spodziewać było bardzo schludne i czyste. W przeciwieństwie do tego, z którego korzystałaś w Podziemiach, miało również dość ciepłą wodę.

Przysiadłaś na skraju wanny i wlepiłaś beznamiętny wzrok w strumień cieczy. Nie mogłaś uwierzyć, że Farlan i Isabel nie żyją. Przez cały ten czas myślałaś, że wiodą szczęśliwe życie na powierzchni we trójkę. Wizja ta dodawała ci sił w ten trudny czas, kiedy musiałaś zmierzyć się sama z okrucieństwem Podziemii. Po twoim policzku spłynęła pojedyncza łza, która na koniec swojej podróży wpadła do wanny i zaginęła w jej otchłani. Zakręciłaś kurek i zaczęłaś się rozbierać. Rzeczywiście czułaś się potwornie brudna i to nie tylko od tej fizycznej strony. Miałaś nadzieję, że woda z powierzchni zmyje z ciebie wszystkie brudy, jakich doświadczyłaś w podziemnym mieście. Nie wiedziałaś dokładnie, ile czasu tam spędziłaś. W każdym razie wystarczyło, aby woda zrobiła się zimna. Po tym czasie ubrałaś to, co dał ci Levi, czyli jakąś koszulę i spodnie.

— Możesz spać na tamtym łóżku. Wyśpij się, bo jutro idziemy zalatwić formalności związane z małżeństwem — powiedział, gdy tylko uchyliłaś drewniane wrota. Wskazał ci łóżko, które znajdowało się po drugiej stronie pokoju, niż to, które należało do niego.

— Levi, ja... Nadal nie jestem przekonana co to tego pomysłu — westchnęłaś. — Jesteś kapralem, jeśli ktoś dowie się o tej falsie, będziesz miał spore kłopoty. Nie chcę cię na to narażać.

— Tch, daj już spokój — mruknął. — Powinienem był wyciągnąć cię z tego gnoju już dawno temu. Tym razem to ty zaufaj mi — dodał. Westchnęłaś cicho i położyłaś się do łóżka. Gdybyś kilka lat temu postarała się trochę bardziej, może rzeczywiście spełniłabyś swoją obietnicę i wyszła na wolność. Być może wtedy jakoś odnalazłabyś przyjaciół i nie dopuściła do śmierci dwójki z nich.

Wydarzenia z tego zaskakującego dnia potwornie dały ci w kość. Nim zdażyłaś dalej zamęczać się wspomnieniami, poczułaś jak odpływasz wtulona w białą poduszkę. Ta noc była pierwszą od dawna, podczas której nie obudziłaś się zalana zimnym potem.

💥💥💥

Hejoo, nie zwalniamy tempa! Obiecałam sobie, że nie porzucę tej książki, zobaczymy 🥹

Pamiętaj o ⭐, jeśli rozdział się spodobał 😊

Mam jeszcze pytanie z innej beczki... Jak znaleźliście się na moim profilu? 🤔 zawsze bardzo mnie to ciekawi, któraś z książek pokazała Wam się w proponowanych, czy po prostu w wyszukiwarce? Podzielcie się 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro