🕶 Prolog ⎊

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Coś było nie tak. Czuł to w kościach. 

Dziwne przeczucie nie dawało mu spokoju, a nauczył się już jakiś czas temu, że ignorowanie ich zazwyczaj nie kończyło się zbyt dobrze. Przynajmniej w jego przypadku.

Krążył w kółko po pokoju i starał się dojść do tego, co sprawiało, że czuł taki niepokój. O Pepper nie musiał się raczej martwić, z tego co wiedział, siedziała właśnie na jakimś spotkaniu. Peter natomiast był wczoraj w wieży, ale musiał wrócić na noc do May. Nic przecież nie mogłoby mu się stać przez tak krótki okres czasu, prawda?

Wyjął szybko telefon z zamiarem zadzwonienia i kliknął na kontakty, z niecierpliwością czekając, aż się załadują. Co za stary rzęch! Przecież to najnowszy StarkPhone, powinien śmigać jak szalony. 

Wszystko ostatnio sprzysięgło się przeciwko niemu, nawet systemy w wieży działały jakoś ociężale. Zupełnie jakby sieć była obciążona. Zmarszczył brwi, patrząc na telefon w zamyśleniu. Obciążona?

Odrzucił komórkę na biurko i podszedł szybkim krokiem do komputera. Jeśli sieć była obciążona, to świadczyło o tym, że ktoś musiał w niej grzebać. To mogło oznaczać coś, czego obawiał się od dawna. Wyciek danych.

Tylko jak to możliwe? Miał przecież najlepsze zabezpieczenia przed atakami z zewnątrz. Tylko co jeśli sprawcą był ktoś z jego zaufanego grona? Zaklął cicho pod nosem. Powinien się lepiej zabezpieczyć. Powinien to przewidzieć. Cholera.

Wreszcie znalazł to, czego szukał. Wyglądało na to, że ktoś dobrał się, nie tylko do danych jego firmy, ale jakoś dostał się stąd do bazy S.H.I.E.L.D.

Spojrzał przerażony na ekran. To było poważniejsze, niż na początku przypuszczał. Przeczesał włosy ręką. Tylko co on powinien teraz zrobić? Na pewno musiał kogoś poinformować. Szybko napisał maila do Rhodeya, on na pewno będzie wiedział, co robić dalej. Był jedną z osób, którym ufał niemal bezgranicznie. Drugą była Pepper, a trzecią Peter.

Właśnie Peter!

To oznaczało, że ktoś wiedział o jego ukrytej tożsamości, a to z kolei sprawiało, że Peter był w niebezpieczeństwie. W każdej chwili ktoś mógł go zaatakować, albo wyjawić jego tożsamość. Nie mógł na to pozwolić. Musiał coś zrobić. Tylko co?

Zaczął znowu krążyć po pomieszczeniu. Komu mógł zaufać? Musiał podejrzewać wszystkich, bo niewątpliwie zrobił to ktoś z wewnątrz. Będzie też musiał przyspieszyć swoje plany, dotyczące opieki nad Peterem, żeby móc go pilnować do wyjaśnienia sprawy. Jednak póki co, ktoś inny musiał mieć na niego oko.

Nagle przyszła mu do głowy nieco absurdalna myśl. Znał kogoś, kto na pewno nie jest związany z całą sprawą. Było to po prostu niemożliwe, a musiał przyznać, choć niechętnie, że był osobą godną zaufania. Tylko czy on mu w ogóle pomoże? Mówił co prawda, żeby do niego dzwonił w razie czego, ale sytuacja między nimi, była dość napięta.

Przeszukał szufladę i wyjął z niej telefon. Otworzył go z wahaniem i spojrzał na numer, który chciał wybrać. Czy na pewno dobrze robił? Nikt oprócz niego nie wiedział o tym telefonie, więc jednego był pewien. Połączenie będzie bezpieczne.

Westchnął cicho, naciskając zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. Już miał odłożyć komórkę z rezygnacją, kiedy ktoś odezwał się po drugiej stronie.

– Tony? – usłyszał i odetchnął z ulgą.

---

Nie zrażajcie się długością prologu, rozdziały będą dłuższe, zapewniam.

Jakie macie odczucia po prologu? Ja się jaram, że mogę wrzucić Wam coś dłuższego i jestem ciekawa, jaka będzie wasza reakcja w miarę rozwijania się fabuły. Całość mam póki co rozplanowaną na około 50 rozdziałów, ale czuję, że to się jeszcze trochę rozrośnie.

Do następnego <3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro