#14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Siedem minut. Tylko tyle wystarczyło, aby doszło do tragedii. Mógł temu zapobiec. Ale posłuchał go. Wykonał jego prośbę. Widział, że zachowuje się inaczej, że dużo myśli o czymś. Nie spodziewał się, że zdecyduje się na taki krok. Mimo, że ta rozmowa dała mu do myślenia. Sądził, że zmieni zdanie. Zastanowi się, czy to dobry pomysł. Zaniecha go i zostanie razem z nimi. Z ich pomocą dałby sobie przecież radę. Pomogliby mu przez to przejść. Nie został sam.

- Daniel, Daniel! - Anja objęła z tyłu chłopaka. - Proszę, nie myśl o tym. To nie twoja wina.

  Jak nie jego? To kogo innego? On był za niego odpowiedzialny. Postanowił, że pomoże mu. Spędzi z nim tyle czasu, aż dojdzie do siebie. Będzie widział, że już czuję się lepiej. Ale nie. Posłuchał go. Poszedł po Petera, którego nigdzie nie mógł znaleźć. Nie było go w swoim namiocie, w jadalni. Kamil też nie wiedział, gdzie może być jego współlokator. Zmarnował tylko czas na poszukiwania go. Johann wtedy podjął decyzję i wykonał to, co chciał. Daniel zamknął oczy. Po jego policzkach spływały łzy. Smutku, cierpienia, ale też bezsilności. Nic nie zrobił, to przez niego Norweg nie żyje.

  Starał się myśleć pozytywnie, nie obwiniać się. Przynajmniej teraz Forfang jest szczęśliwy. Dołączył do swojej dziewczyny. Mogą być teraz ze sobą razem na zawsze i nic już ich nie rozdzieli. Celina zmarła tragicznie, natomiast Johann z własnej woli, chciał dołączyć do niej. Tylko ten ból po jego odejściu jest ogromny. Tande czuł, jakby ktoś wbił mu nóż w serce i zaśmiał mu się prosto w twarz. Zupełnie nie tak miało być.

- Kto go znalazł? - zapytał, starając się nie okazać, że płacze.

- Diana - Norweżka pogładziła chłopaka po włosach. - Musiała być pierwsza. Znalazłam ją, leżała przed kamperem, drzwi były otwarte, pewnie zemdlała. Ja wtedy się wystraszyłam i...

  Daniel odwrócił się i siedział twarzą w twarz z Anją, która wybuchnęła głośnym płaczem. Chłopak pocałował ją, następnie mocno objął.

- Musimy być silni - głos mu cały czas drżał. - Przejdziemy przez to razem. Damy radę.

  Dziewczyna pokiwała głową i podniosła się do góry. Podała rękę chłopakowi, który też wstał. Uśmiechnął się do niej. Cieszył się, że ma ją teraz przy swoim boku. Wspiera go, pomaga mu. Tak właśnie powinna zachowywać się prawdziwa dziewczyna.

- Wspominałaś, że przy kamperze leżała Diana - idąc ścieżką Tande zadał jej pytanie. - Pomogłaś jej, albo przynajmniej porozmawiałaś?

- Głupio mi o tym mówić - westchnęła. - Widząc to po prostu stamtąd uciekłam. Wiem, zachowałam się głupio, ale to było pod wpływem impulsu.

  Daniel przyciągnął ją bliżej siebie i objął w talii. Norweżka uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił to.

- Jeśli nie będziesz miała nic przeciwko jutro porozmawiam o tym z Dianą.

- Tylko wiesz, nie flirtuj mi tam z nią, bo będę strasznie zazdrosna - puściła do niego oczko.

- Wiem - Daniel złożył na jej czole delikatny pocałunek.

- Kocham cię Anja.

- Ja ciebie też.

***

  Stefan wracał zamyślony do namiotu. Na szyi zawieszony miał aparat, na plecy założony plecak, a pod pachą zwinięty koc. Cały czas myślał o tym co się wydarzyło. Gdy Michael pobiegł, miał nadzieję, że to jednak żart i zaraz wróci. Przytuli go, powie, że też go kocha i będą żyli ze sobą długo i szczęśliwie. Drogi Stefanie, czy życie nie nauczyło cię, że to nie jest bajka? Ta sytuacja powinna ci to uświadomić. Nic nie idzie po twojej myśli, nawet jeśli bardzo się starasz. Może nawet w szczególności, jeśli się starasz najbardziej. Później bardziej cierpisz.

Zauważa idącego z naprzeciwka Gregora. Uśmiecha się szeroko i macha do przyjaciela z kadry. Odmachuje mu. Założoną ma na głowie czapkę z daszkiem z logiem Redbulla.

- Gdzie zgubiłeś Dianę? - zażartował Kraft, jednak widząc piorunujące spojrzenie Gregora zamilkł.

- Właśnie jej szukam - rozglądnął się. - Nie widziałeś jej może? Musze ją przeprosić.

- Kłopoty w związku?

- Po pierwsze to nie związek - chłopak bezradnie rozłożył ręce. - Po drugie jeśli ze mną zechce porozmawiać to będzie dobrze.

- Chcesz o tym pogadać?

  Schlierenzauer przytaknął. W taki oto sposób Stefan dowiedział się o ich kłótni. Nie skończyła się ona dobrze dla obu stron. Gregor co prawda zareagował zbyt gwałtownie, ale z drugiej strony rozumiał go. Zależało mu na dziewczynie i nie chciał, aby wdała się ona w niepotrzebny romans. Sam widział i ma dowody, że Dianę i Daniela łączy coś więcej. Może coś razem planowali? Na to wyglądało. Przynajmniej dla niego. Spotkali się o późnej porze, sam na sam. Bez żadnych świadków. O czym to może świadczyć?

  Stefan miał niepohamowaną chęć zwierzenia się Austriakowi ze swojego błędu. On uważał to za błąd, który teraz może kosztować utratę przyjaźni z Michaelem. Jednak to jest jeszcze za wcześnie, żeby o tym z kimś porozmawiać. Nie zna decyzji Hayböcka, nie będzie każdemu rozgłaszał, że odrzucił jego uczucia i nie wie co ma z tym zrobić. Musi sam o tym myśleć, albo przelać to na kartki papieru. Ta druga opcja wydawała się dla niego w miarę dobra.

- Myślałem, że jest z tobą Michael - przyjaciele usiedli pod starą sosną. Stefan wzruszył ramionami.

- Został w namiocie. Źle się czuł - Kraft starał się wymyślić kłamstwo, które będzie brzmiało najbardziej wiarygodnie.

- Trzeba było go uzdrowić - zaśmiał się ironicznie Gregor i szturchnął go w bok.

  Stefan prychnął i skrzyżował ręce na piersi i udawał obrażonego. Gregor zrobił dokładnie to samo co on. Długo jednak nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem.

- Stefanku zdecydowanie poprawiłeś mi humor.

  Kraft triumfalnie uniósł brew do góry. Dobrze, że Schlierenzauerowi tak. Miał nadzieje, że jemu wkrótce też. Liczył, że w namiocie czeka na niego Michael z podjętą decyzją. Oby była korzystna dla niego, dla przyjaźni. Dla ich samych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro