#40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Gotowy?

Daniel spojrzał na trenera, który trzymał czerwoną chorągiewke. Lekkie podmuchy wiatru sprawiały, że kołysała się. Stoeckl spojrzał na swojego podopiecznego, po czym machnął mu chorągiewką dając znak, że może startować. Norweg wypuścił powietrze ustami po czym odepchnął się od belki. Zaczął sunąć w dół po rozbiegu, ustawiając sylwetkę do dobrego wybicia. Kilka treningów
w zamkniętym pomieszczeniu pod okiem trenera sprawiły, że Tande odzyskiwał dawny blask. Dopracowywał szczegóły, dzięki którym jego skoki powinny być dłuższe. Wyprostował zgięte nogi
i wybił się z progu. Leciał, wpatrując się w białe końce swoich nart. Brakowało tego uczucia. Lekkości, adrenaliny, która w nim buzowała. Poczuł lekki podmuch pod narty, który wykorzystał. Skok zwieńczył nieco chwiejnym telemarkiem. Spojrzał na telebim, na którym wyświetliła mu się jego odległość.
128 metrów, punkt konstrukcyjny przekroczony o 5 metrów.

Daniel odpiął narty i oparł je o ramię. Westchnął i spojrzał na grupkę ludzi na trybunach. Pomachali mu, na co Norweg odpowiedział uśmiechem.

- Niezły skok!

Anders poklepał przyjaźnie przyjaciela po ramieniu, kiedy ten przebierał się. Odłożył kask na ziemię, po czym wskazał na puste miejsce na ławeczce. Zajął je Robert, wyprzedzając zdziwionego Fannemela.

- Hej! - niski skoczek fuknął, zakładając ręce na klatkę piersiową, udając obrażonego. Wąsacz roześmiał się do przyjaciela.

- Musisz trochę poćwiczyć nad telemarkiem - do grupki skoczków podszedł trener. Widać było, że jest zadowolony ze skoku swojego podopiecznego. - Robisz spore postępy, z czego jestem bardzo zadowolony. Ty zapewne jeszcze bardziej.

- Oczywiście! - uśmiechnął się do niego Daniel.

- Chciałbym jednak, żebyś odpoczął. Do końca tygodnia masz przerwę od treningów.

- Ale przecież trener wie, jak bardzo mi na nich zależy! - Daniel sprzeciwił się, odkładając swój sprzęt na bok.

- Daniel - mężczyzna położył rękę na ramieniu blondyna i spojrzał mu
w oczy. - Wiem, co jest dla ciebie dobre. Spędź ten czas z rodziną, znajomymi. Wróć wypoczęty w poniedziałek.

- Tylko skoki pozwalają mi zapomnieć o tym! - Norweg zrobił krok do tyłu. Głos mu drżał, jednak mówił dalej. - Skacząc czuje się wolny. Nic mnie nie ogranicza. Robie to, co kocham.

- Uważam ten temat za skończony.

Stoeckl odszedł, pozostawiając swoich zawodników. Tande włożył biały kask do torby, następnie inne rzeczy. Miał żal do trenera. Wiedział, jak bardzo mu teraz na skokach zależy. Starał się dwa razy bardziej niż wcześniej. Taką decyzję podjął tylko ze względu na jego sytuacje, a Daniel nie chciał, aby się nad nim litowano. Ukradkiem spojrzał na przyjaciół, którzy stali
i rozmawiali ze sobą. Cicho westchnął, zakładając torbę na ramię.

- Do zobaczenia - szybko minął ich, skręcając w dróżkę prowadzącą na parking.

- Blondyneczko, dokąd tak szybko uciekasz - słysząc swoje przezwisko, uśmiechnął się pod nosem.

Wymyślił je Anders. Jak to powiedzenia mówi, cicha woda brzegi rwie. Fannemel wyglądał na spokojnego, cichego, jednak to tylko pozory. Wśród przyjaciół z kadry zachowywał się zupełnie inaczej niż przed kamerami czy fanami. Brakowało mu tej pewności, którą pokazywał w zaufanym gronie. To on dla nich wymyślił pseudonimy. Rzadko kiedy zwracali się do siebie po imieniu. Często zastępowali je żartobliwym wyrazem, do którego każdy podchodził z dystansem
i uśmiechem na twarzy.

Robert przez wszystkich był nazywany wąsaczem. Niektórzy czasem dodawali do tego ,,rudy",
z powodu charakterystycznego, długiego i okazałego wąsa pod nosem Johanssona. Słyszeli, że polscy komentatorzy nazywają go wikingiem. To również im się spodobało.

Daniel dostał dwa pseudonimy - blondyneczka oraz baletnica. Blondyneczka z powodu koloru swoich włosów, które nieustannie poprawiał. Wygląd dla Tandego był bardzo ważny, o czym każdy doskonale wiedział. Drugi pseudonim otrzymał zaraz po opublikowaniu filmu, na którym tańczy wspólnie
z Andersem Jacobsenem. Przed nim Norweg uczęszczał na sporo treningów tanecznych, na których błyszczał. Określenie baletnica pasowało więc do niego idealnie.

Anders z powodu swojego niskiego wzrostu otrzymał miano krasnoludka.  Daniel dodawał coś często od siebie, nazywając go krasnalem ogrodowym.

Halvor - śmieszek, Johann - youtuber bądź vloger. Pozostali zawodnicy kadry A - Marius, Robin oraz Thomas nie dostali konkretnych pseudonimów. Musieli się lepiej poznać i spędzać ze sobą więcej czasu.

- Może wybralibyśmy się wieczorem do jakiegoś klubu? - zaproponował Robert. - Już ja z Andersem zadbamy
o to, żebyś się dobrze bawił.

Tande prychnął, po czym serdecznie się zaśmiał. Pomysł przyjaciół go rozbawił, jednak nie był pewien czy powinien przestać na ich propozycje. Z jednej strony to naprawdę dobra opcja na wyluzowanie. Alkohol, muzyka, zabawa. Zawieranie nowych znajomości. Ten czas mógłby spędzić inaczej niż siedząc w domu przed telewizorem i oglądając film. Ten argument wygrał.

- Wiecie, to może dobry pomysł - odezwał się, a na twarzach Norwegów zagościł szeroki uśmiech. Na taką odpowiedź czekali.

- To wyszykuj się, o 21 będziemy pod twoim domem - Robert puścił mu oczko, po czym odszedł z Andersem
w kierunku grupki fanów, którzy skandowali ich imię.

Daniel wyciągnął z kieszeni shortów kluczyki do auta. Jego srebrny Hyundai jako jedyny stał na parkingu. Nie zdziwiło go to. Po południu ulice Norwegii pustoszały. Największy ruch był rankiem i wieczorem. Wtedy to najwięcej osób wracało z pracy, bądź dopiero do niej jechali. Południe to był czas, który idealnie można spędzić przechadzając się i podziwiając urodę kraju.

Chłopak włożył torbę ze sprzętem do bagażnika, po czym otworzył drzwi kierowcy i usiadł za kierownicą. Wyciągnął telefon z kieszeni i głęboko odetchnął. Miał ochotę wybrać numer i zadzwonić. Do niej. Przez tydzień się nie odzywał. Nie widział jej. Miał wrażenie, jakby to trwało wieczność. Tęsknił. Starał się skupić myśli na treningach, jednak wspominając obóz widział ją. Ostatniego dnia odważył się i przyszedł do niej. Chciał ją zobaczyć i przeprosić. Za to, że okazał się tchórzem. Wchodząc do pokoju, który stał się dla niej więzieniem, widząc ją śpiącą jego serce zmiękło. Przykrył ją kocem i usiadł obok. Później sam zasnął. Obudził go dopiero huk, a otwierając oczy ujrzał funkcjonariusza w środku pokoju. Wtedy już wiedział, że ich koszmar się skończył.

Po chwili zamyślenia podjął decyzję. Zadzwonił. Na ekranie zobaczył ich wspólne zdjęcie, zrobione jeszcze kilka lat temu podczas ostatniego spotkania. Miał je ustawione jako zdjęcie kontaktu. Czekał. Pierwszy sygnał. Drugi sygnał i kolejny. W tym momencie przyszła chwila zawahania. Po czwartym sygnale uznał, że powinien się rozłączyć. Gdy prawie nacisnął czerwoną słuchawkę, po drugiej stronie usłyszał cichy głos.

- Halo?

Zupełnie zaniemówił. Ślina w gardle mu zaschła, a ust nie potrafił otworzyć. Nie wiedział, że jej głos tak na niego zadziała. Zaklnął myślach, po czym się przemógł.

- Hej Diana - jego głos nie brzmiał naturalnie. Sam to czuł. Odchrząknął, po czym odezwał się ponownie. - Co tam u ciebie słychać?

- Siedzę u Michaela w szpitalu. Dalej nie mogę wejść do sali. Jest w takim szoku, że nawet lekarz nie potrafi
z nim normalnie porozmawiać.

- Przykro mi... - Tande ścisnął mocniej trzymane w ręce kluczyki. - Wiem, że to może nie jest najlepszy moment, ale... Może chciałabyś się spotkać
w tym tygodniu? Mam przerwę od treningów i pomyślałem, że mógłbym przyjechać.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Daniel wsłuchiwał się czując, jak jego oddech staje się cięższy.

- Chciałabym, ale... Nie mogę. Nie chce go zostawiać. Nie potrafię.

- Rozumiem - chłopak starał się ukryć rozczarowanie. Nie na taką odpowiedź był przygotowany.

- Ja przepraszam. Naprawdę bym chcia...

- Nic nie szkodzi. Do usłyszenia.

Szybko się rozłączył i rzucił telefon na siedzenie pasażera. Niespokojnie poczochrał palcami swoje blond włosy, po czym włączył radio.
Z głośników popłynęła cicho melodia piosenki Imagine Dragons - ,,Bad Liar". Dani wsłuchiwał się w nią, po cichu nucąc refren.

But I'm a bad liar, bad liar
Now you know
Now you know

But I'm a bad liar, bad liar
Now you know, you're free to go

Po czym włożył kluczyk do stacyjki, ostatni raz spojrzał na skocznie
i odjechał.

-----------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro