#42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spoglądając przez szybę miała nadzieję, że w końcu uda jej się nawiązać kontakt wzrokowy z Michaelem. Od kilku dni tylko tego pragnęła. Zamienić z nim parę słów, poczuć się lepiej, ale także opanować wewnętrzne zdenerwowanie. Siedzenie kilka godzin w szpitalu nie satysfakcjonowało jej. Zdążyła poznać pielęgniarki, które zajmują się Austriakiem, porozmawiać z nimi. Prosiła, żeby przekazały kilka słów chłopakowi od niej. Jednak to nie przyniosło skutków. Ani razu nie spojrzał w kierunku zimnych, białych drzwi sali. Nie interesowało go, kto wchodzi do środka, co się dzieje na zewnątrz. Przyłożyła dłoń do szyby sali, w której leżał i sunęła palcami w dół. Na szybie pojawiły się ich ślady, a również para od gorących i nerwowych oddechów dziewczyny. Chciała być teraz bliżej niego, ale nie mogła.

Michael nie chciał z nikim rozmawiać, dawał to wyraźnie do zrozumienia. Nieustanne próby lekarza, pielęgniarek zajmujących się nim nie przynosiły żadnych rezultatów. Cały czas milczał, spuszczając głowę w dół lub udając, że nie słyszy. Bawił się rąbkiem poduszki, nie słuchając jak małe dziecko, które dopiero się uczy. Różnica polegała na tym, że Hayboeck dorósł, a takie zachowanie nie było na miejscu. Wydarzenia wyraźnie zostawiły piętno na chłopaku. To jego morderca uwięził, torturował. Miał z nim kontakt sam na sam przez jakiś czas. Może Michael wcześniej wiedział od niego o zaplanowanych morderstwach? Tkwił zamknięty w czterech ścianach ze świadomością, że nie może im pomóc.

Od lekarza dowiedziała się, że podawano mu tabletki nasenne, a także we krwi znaleziono ślady narkotyków. Morderca podawał mu to, żeby o niczym nie pamiętał. Tylko o czym miał nie pamiętać? Przywiązane nogi i ręce grubą linią do krzesła, świadczyły o tym, że miał nad Austriakiem całkowitą kontrolę. Siniaki na ciele chłopaka wskazywały, że nie był traktowany ulgowo. Również nacięcie na twarzy wykonane ostrym narzędziem. Ale tylko rany mogli znać lekarze. Całość historii, przebieg zdarzeń wiedział tylko Michael, ale on nie chciał niczego powiedzieć. Nie potrafił.

Diana oderwała wzrok z szpitalnego łóżka, na którym leżał Austriak i spojrzała na koniec korytarza. Na jednym z bladoniebieskich krzeseł siedział drobnej postury brunet, chowający twarz w dłoniach. Obok niego leżała duża sportowa torba, z której wystawało kilka ubrań. Musiała być nowa, bo przy jednym ze srebrnych zamków dziewczyna zauważyła sterczącą metkę. Jednak nie to wydawało się teraz przeszkadzać chłopakowi. Nie było to teraz jego największym zmartwieniem. Podobnie jak Diana spędzała sporą część dnia przesiadując na szpitalnym korytarzu. Poranek poświęcał na trening na siłowni. Mimo trudnej sytuacji, w jakiej się znajdował nie zapominał o nim. Odpowiednie odżywianie również nie odstawił na bok. Zawieszając karierę nie chciał od razu żegnać się ze swoimi nawykami. Nie wiedział, kiedy będzie w stanie wrócić. Chciał być na to jednak w każdym momencie gotowy.

Podczas tych kilkunastu dni ani razu nie wdał się w rozmowę z dziewczyną. Przechodząc obok niej spuszczał wzrok w dół. Nie chciał na nią patrzeć. Nie zamierzał na nią patrzeć. Przychodził tu z zupełnie innym zamiarem. Martwił się o swojego przyjaciela, który nieustannie milczał, a on nie potrafił mu pomóc. Przeczesał niespokojnie czubkami palców swoje ciemne włosy i podniósł głowę do góry. Kątem okiem dostrzegł pielęgniarkę wchodzącą do sali 210. To właśnie przed nią tyle czasu siedział. Czasami nie wiedział co robić, samotnie siedząc na korytarzu. Nie wliczał w to obecności Austriaczki, bo nie chciał z nią mieć do czynienia. Ona byłaby ostatnią osobą, do której odezwałby się. Cicha rozmowa i ponowne otwarcie drzwi sali sprawiło, że odwrócił głowę w tamtym kierunku. Pielęgniarka wyszła. Na korytarzu nie było również Diany. Stefan zmarszczył brwi, próbując wymyślić, gdzie ona jest. Może poszła do łazienki, bo do sali Michaela... Nikt nie wchodził oprócz personelu. Ciekawość jednak wzięła górę i zostawiając swoją torbę na krześle podszedł do sali. Serce przyspieszyło mu rytm, kiedy ujrzał obraz przed sobą. Diana weszła do sali. Zrobiła to. Siedziała teraz przy łóżku Michaela i trzymała jego lewą ręką. Co prawda była odwrócona tyłem, ale Stefan widział takie szczegóły. Przygryzł wargę, dopóki nie poczuł pieczenia. Zrobił krok w tył, łapiąc chaotycznie oddech. Skoro ona to zrobiła, to on musi tym bardziej. To on był przy nim przez te kilka lat. On go wspierał, pomagał, rozśmieszał. Teraz czeka by wymienić z nim kilka słów, nie zamierza zostawić.

Położył rękę na zimnej metalowej klamce. Wystarczy teraz tylko pociągnąć. Niby prosta rzecz, ale jednak sprawiająca trudność. Białe drzwi wydały cichy dźwięk, obcierając się o podłogę. Mimo tego dwójka będąca w środku nie zwróciła na to uwagi. Stefan zrobił kilka kroków wprzód, przyglądając się nim. Otworzył usta, ale za pierwszym razem żadne słowo nie przeszło mu przez nie. Dopiero za drugim razem.

- Hej - Diana odwróciła głowę do tyłu i pomiędzy nimi zapadła głucha cisza. Stefan zastygł, nie wiedząc czy kontynuować. - Mógłbym porozmawiać z Michaelem?

Widząc minę dziewczyny, nieco ciszej dodał:

- Sam na sam.

Dziewczyna odwróciła się i pochylając się do przodu złożyła pocałunek na policzku Michaela. Delikatnie położyła jego dłoń na miękkiej kołdrze i podniosła się z krzesełka. Założyła na lewe ramię małą torebkę i skierowała się do drzwi. Nie spojrzała na Stefana przechodząc koło niego, nawet gdy ten uderzył ją w ramię. Nie zapowiadało się, aby ich konflikt w najbliższym czasie miał się rozwiązać.

Michael po opuszczeniu sali przez Dianę wrócił do wykonywanej poprzednio przez siebie czynności. Podniósł ze stolika gazetę sportową i otworzył na pierwszej stronie. ,,Przecież on nie czyta takich czasopism'' przemknęło przez głowę Stefanowi. Michael interesował się lotnictwem. Gdyby nie skoki, to właśnie tym zajmowałby się zawodowo. Kraft nie raz w domu przyjaciela widział złożone modele samolotów, różne gazety poświęcone właśnie lotnictwu. Nie raz pomagał mu składać drobne elementy w jedną całość. Sprawiało im to wielką frajdę. Widząc go z takim czasopismem w ręce pomyślał, że może nie potrzebnie tu wchodził. Za wcześnie było na rozmowę z przyjacielem.

- Mogę? - niepewnie zadał pytanie, a blondyn nawet nie podniósł na niego wzroku. Przerzucił kartkę na następną stronę. Stefan cicho westchnął i przysunął bliżej łóżka krzesło, na którym chwile wcześniej siedziała Diana.

- Jak się czujesz? - padło pytanie, które nie wywołało u niego żadnej reakcji. Obojętna mina, dalsze wpatrywanie się w artykuł. Nie zamierzał się jednak poddać. - Co czytasz?

Nie wiedział, jak ma z nim dalej rozmawiać. To nawet nie można było nazwać rozmową. Monolog ze strony Stefana, który za wszelką cenę chce skłonić przyjaciela do odpowiedzi. Przecież właśnie z taką inicjatywą tu przyszedł.

- Byłem u psychologa - Michael na chwilę przerwał czytanie czasopisma, jednak nie trwało to długo. - Mi też trudno jest o tym rozmawiać. Nie potrafię nikomu spojrzeć w oczy. To co nas spotkało nie jest łatwo zapomnieć. Ale chciałem się z tym pogodzić. Chciałem to zrozumieć.

Zaczerpnął powietrza i oparł łokieć na swoim kolanie. Następnie złączył razem dłonie i kontynuował.

- Ostatniego dnia, którego opuściliśmy obóz on mnie złapał. Znaczy... Zamknął mnie. Peter poprosił, żebym poszedł po narzędzia do szopy. Zgodziłem się, bo czemu nie? Ciągłe siedzenie w namiocie nie działało na mnie dobrze. Podczas drogi jednak miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Ja wiem, to mogła być zwykła schiza już od tych wszystkich wydarzeń. Nie wydawało mi się. W pewnym momencie ktoś przyłożył mi szmatkę do twarzy i po tym mam dziurę. Obudziłem się w małym pomieszczeniu, bez okien. Nie wiedziałem gdzie jestem. Zacząłem uderzać w drzwi. Wpadłem w panikę. Jak wiesz, ja mam klaustrofobię*, a siedzenie w takim pomieszczeniu nie ułatwiło mi życia. Później zemdlałem. Nawet nie wiesz, jaki byłem przerażony. Nie wiedziałem czy już wyjdę, czy was zobaczę. Czy zobaczę ciebie.

Tutaj zawiesił głos, a w jego oczach pojawiły się łzy. Szybko je otarł. Nie zauważył, że Michael odłożył czasopismo na bok i przyglądał mu się. A przede wszystkim uważnie go słuchał.

- Siedzę tyle dni pod tą salą - Stefan dał upust swoim emocjom. Tak długo je hamował, by w końcu wyrzucić to z siebie. - Czekałem, kiedy będę mógł tutaj wejść. Widziałem cię tylko przez szybę. Cholerną szybę, która nas od siebie dzieliła. Te kilka metrów, a żaden z nas nie mógł zrobić kroku wprzód. Nie tylko ona była dla nas barierą. My sami nią byliśmy.

Odwrócił twarz, aby zamaskować słone łzy, które spływały po jego policzkach. Nie chciał ich ocierać, ale też nie chciał pokazać ich przyjacielowi. Źle się czuł z tym, że zamiast wysłuchać przyjaciela sam się żali.

- Widziałem was - głęboki, opanowany głos sprawił, że po plecach Stefana przeszły ciarki. Mocniej zacisnął powieki. - To wszystko się działo jak przez mgłę. W pewnym momencie nie byłem w stanie stwierdzić, czy to się dzieje naprawdę. Bo tym jak uciekłem, nie czułem nic. Bólu, smutku, tęsknoty. Jedna myśl mi cały czas tkwiła w głowie - ,,Pomoc''. Myślałem, że mi się nie uda, że w pewnym momencie zza drzew wyskoczy on, a moje starania pójdą na marne. Znowu tam trafię i nie będę w stanie nic zrobić.

Głośne pikanie sprawiło, że Stefan odwrócił się do Michaela. Chłopak chaotycznie machał ręką, drugą trzymał na klatce piersiowej. Głośno kaszlał, a kolory na jego twarzy zupełnie zniknęły. Niespokojnie kołysał się na boki, starając nabrać powietrza.

- Michi, Michi! - Stefan poderwał się z miejsca. Usłyszał głośne kroki, a zaraz drzwi do sali otwarły się na oścież.

- Problemy z oddychaniem, pacjent się dusi - tylko tyle usłyszał, za nim silne ręce złapały go za ramiona. - Proszę wyprowadzić z sali tego pana.

- Ja muszę zostać, nie zostawię go teraz! - Austriak zaczął szamotać się z pielęgniarką, jednak ta jakby wbita w ziemie nie pozwoliła mu zrobić kroku do przodu.

- Proszę wyjść, pana przyjaciel jest w dobrych rękach - starała się go uspokoić, przy okazji wskazując na drzwi. - Poczekać na korytarzu. Pana zachowanie mu teraz nie pomoże. Mogę panu podać leki uspokajające.

Razem z nią opuścił salę, po czym od razu usiadł na krześle. Starał się sam złapać oddech. Kobieta podała mu szklankę wody. Stefan podziękował jej skinięciem głowy i drżącą ręką przejął od niej szklankę. Upił kilka łyków, po czym podniósł się z miejsca. Nie spojrzał jednak za szybę. Nie teraz. Nie chciał patrzeć na Michaela w takim stanie. Jego mózg myślał teraz w taki sposób, że myślał o tym, co najgorsze. Chciał żyć realiami, a nie tym, co sobie wyimaginuje. Poczuł dłoń na swoim ramieniu, a zaraz ciepły oddech na swojej szyi.

- Nie martw się, uratują go.



*Stefan tylko na potrzeb tej książki ma klaustrofobię

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro