Kat

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przebudzenie bez kaca po raz pierwszy od dłuższego czasu było ożywcze. Nicky nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak dobrze o poranku. Nic jej nie bolało, nie czuła suchości w ustach i była wyspana. Naprawdę przyjemne uczucie.

Poczuła przy sobie coś ciepłego. Okazało się, że przytulił się do niej czarny kot. Zamruczał, gdy przejechała dłonią po jego grzbiecie. Przez chwilę zastanawiała się, gdzie jest. Uśmiechnęła się lekko, przypominając sobie wczorajszy dzień i tajemniczego bruneta, który tak bardzo jej pomógł. Nadal nie zapytała go o imię, swojego też nie zdradziła. Chwilowo jednak odłożyła problemy na bok. Chciała, żeby ten moment radości potrwał jeszcze chwilę.

Podniosła się, przeciągnęła ostrożnie, uważając na złamane żebro, które właśnie się odezwało, po czym ruszyła do kuchni. W salonie zobaczyła włączony telewizor z nastawionymi wiadomościami, w których nadal szeroko komentowano jej zniknięcie.

Miała odwrócić wzrok, gdy na ekranie pojawił się Jani. Wyglądał na zmartwionego, wręcz bliskiego rozpaczy, ale jego oczy błyszczały nienaturalnie – był na prochach, a to była tylko gra pod publiczkę. Wiedziała, że jak tylko ją dorwie, przestanie być taki zraniony.

– Dobrze spałaś? – Głos rysownika sprawił, że drgnęła nerwowo.

Spojrzała na niego i kiwnęła głową, mając nadzieję, że nie zobaczył w jej oczach strachu. Zaraz też zganiła się za niemyślenie, wyszła z sypialni w jego koszulce, zamiast się przebrać. Wiedziała, że nic jej nie zrobi, ale nie była u siebie, żeby pozwalać sobie na tak frywolne zachowanie.

Poczuła, jak o jej nogę ociera się kot, mrucząc głośno.

– Lubi cię – stwierdził rysownik. – Nawet ze mną nie śpi całą noc.

– Nawet nie poczułam, jak przyszedł – przyznała.

Po chwili wzrok skierowała w miejsce, w które patrzył brunet – jej nadgarstek owinięty przybrudzonym już bandażem. Zrobiło jej się głupio. Chciała schować rękę za siebie, ale nie pozwolił na to, chwytając ją lekko za tę kończynę i unosząc lekko.

– Tniesz się przez niego? – zapytał chłodno.

– Ja... – zająknęła się nieco wystraszona. – To nie tak. Chcę żyć. To dawało ukojenie po tym wszystkim, ale wczoraj nie pomogło. Wyrzuciłam żyletkę.

Nie była pewna, czy jej uwierzył. Może w jego oczach była tak zaszczuta, że sama sobie jeszcze robiła krzywdę, jakby mało było ran zadanych przez ukochanego. Musiał uznać ją za żałosną. Czy żałował, że jej pomógł? Nie potrafiła tego odczytać z jego twarzy.

Bez pytania odwinął bandaż i obejrzał cięcia. Niezbyt głębokie i niezabrudzone, więc może nie pozostanie blizna, o ile pozwoli im się zagoić.

– Wiem, że nie powinnam tego robić.

– Nie tłumacz się.

Spojrzała w ekran, gdzie wypowiadała się jakaś fanka. Tak wielu ludzi zawiodła swoim zachowaniem, tym, że nie potrafiła powstrzymać Janiego, wyrwać się z tego błędnego koła. Wszystko skomplikowała ucieczką i teraz mogła się tylko modlić o wyjście z tego cało. Przecież musiała wrócić. Co jeśli policja ją tu znajdzie i uzna bruneta za porywacza? Nie chciała sprawiać mu kłopotów po tym, jak się nią zaopiekował. A jeśli zaczną się plotki, że zrobiła to specjalnie? Allie będzie wytykana palcami, jeśli media wykreują ją na skandalistkę. Zack się wścieknie.

– Znowu te głupoty? – mruknął brunet. – Konflikty na świecie, klęski żywiołowe, bieda, a oni o nachlanej gwiazdeczce trąbią.

– Od wczoraj nie piłam – powiedziała cicho nie do końca świadoma, że usłyszał.

– Co takiego?

Zasłoniła usta dłonią i spuściła spojrzenie. Czuła potworny wstyd, sama się wydała, a przecież nie chciała go oszukiwać. Bała się zgadywać, co o niej pomyślał. Co zrobi?

– To mnie szukają – przyznała cicho.

– Jak to ciebie? Wyjaśnij mi – zażądał.

– To ja jestem Nicole Unfear i to mnie od wczoraj szukają. Przepraszam, że nie powiedziałam ci tego wcześniej, ale naprawdę nie chciałam tam wracać. To było głupie.

Był zaskoczony tą informacją. Dopiero teraz dostrzegł podobieństwo pomiędzy tą zabiedzoną, pobitą dziewczyną a gwiazdeczką ze zdjęcia w telewizji, o której istnieniu do wczoraj nie wiedział. Śmiało założył, że wokalistce sława uderzyła do głowy, więc pozwoliła sobie na lekceważenie wszystkich dookoła, znikając po koncercie. Jakże się pomylił. Prosta, inteligentna dziewczyna, z którą można było porozmawiać na każdy temat. Uciekła od problemów, od tłukącego ją faceta, który wcześniej deklarował miłość. Nie przedstawiła się, nie wymagał tego od niej, więc ukryła swoją tożsamość. Ilu ludzi wczoraj minęli, którzy mogliby ją skojarzyć? Nawet jeśli ktoś o tym pomyślał, dał sobie spokój, twierdząc, że Nicole Unfear nie może wyglądać tak bezbronnie.

– Możesz zadzwonić na policję, żeby mnie zabrali. Nie chcę ci robić jeszcze większych problemów. – Po jej policzkach spłynęły łzy, choć starała się je opanować. Nie chciała znowu przy nim płakać. – I tak nadużyłam twojej gościnności.

– Nie wygłupiaj się – odparł chłodno, po czym szybko się zreflektował i już spokojniej zapytał: – Dlaczego nikomu nie powiedziałaś, że cię bije?

– Bałam się, że wszystkich zawiodę. Że to wszystko zniszczę i będziemy musiały wrócić do dawnych czasów. Ja naprawdę powinnam tam wrócić.

Odwróciła się, żeby pójść się ubrać, a potem do hotelu. Może da się to jeszcze jakoś odkręcić i nie robić z tego wielkiej sprawy. Nie ma powodu go w to wciągać. Zresztą z pewnością ją znienawidził i ma o niej jak najgorsze zdanie. Na nic innego nie zasłużyła.

Nie spodziewała się, że chwyci ją za rękę i zatrzyma.

– Poczekaj. Nigdzie nie pójdziesz w takim stanie.

Posadził ją na sofie, sam zajął miejsce naprzeciw niej na szklanym stoliku. Spokojnie patrzył na łzy płynące po twarzy Nicky, wiedział, że jest w kiepskim stanie, ledwo się trzymała. Nie zamierzał jej jednak wypuścić, dopóki nie usłyszy całej historii i nie wymusi na niej zmiany. Nie zasłużyła sobie na tamtą gehennę, nikt nie zasłużył. Musi o siebie zawalczyć. Przecież chce żyć.

– Zacznij od początku – polecił.

– Nie powinnam cię tym obarczać.

– Usiadłaś przy moim stoliku z siniakiem na twarzy i nie odeszłaś, a ja cię nie przegoniłem, więc sam się prosiłem o udział w tym wszystkim – odparł. – Mów.

– Nawet nie znam twojego imienia.

– Masaru – przedstawił się, mając nadzieję, że to ostatnia próba opóźnienia opowieści. – Mów.

Nicky jeszcze przez chwilę zbierała się w sobie. Nie potrafiła się sprzeciwić, uciec, zresztą Masaru nie wyglądał na kogoś, kto odpuszcza w połowie, gdy sobie coś postanowi. To ona była tu żałośnie słaba.

– Gdy poznałam Janiego, był zupełnie innym człowiekiem. Już wtedy on, Zack i Mila tworzyli „OneX", ale nie odnosili żadnych sukcesów. Przypadek sprawił, że pojawili się w kawiarni, w której pracowałam, akurat w dniu, gdy grałam na starym pianinie. To była moja pasja, gdy był mniejszy ruch, kierowniczka pozwalała mi w ten sposób umilać czas gościom. Jani zaproponował mi współpracę. Niedługo później nagraliśmy materiał, wypuściliśmy pierwszy singiel i zaczęło się szaleństwo. Moje życie zmieniło się na lepsze. Mogłam zadbać o siostrę, posłać ją do szkoły, o której marzyła. „OneX" było popularne, nadal jest. Pomiędzy mną a Janim zaiskrzyło już na początku, wspólna praca sprawiła, że się zakochałam, a i ja nie byłam mu obojętna. Nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa. Wszystko było dobrze do czasu. Imprezy suto zakrapiane alkoholem już mu nie wystarczały, zaczął brać. Na początku było w porządku, wszyscy myśleli, że bierze tylko od czasu do czasu coś słabego, na poprawienie nastroju, ale zaczął zachowywać się inaczej. Dwa tygodnie temu posprzeczaliśmy się przed koncertem o jakąś bzdurę, a potem... – urwała, nie potrafią się do tego przyznać.

Masaru zrozumiał. Wiedział, co było dalej i nie musiała mówić tego na głos.

– Dlaczego nikomu nie powiedziałaś?

– Bałam się. Jani zawsze był zaborczy i strasznie zazdrosny. Powiedział, że nie pozwoli mi odejść. Nie chciałam rozpadu „OneX", ale gdyby Zack wiedział, doprowadziłby do tego. Jest surowy dla brata. Widziałam, jak go policzkuje za jakąś bzdurę. Bałam się, że nie zapewnię Allie bytu, nie chcę, żeby wracała do tamtych czasów. Nie masz pojęcia, jak wtedy było.

Masaru pogłaskał ją po głowie. Wiedział, że nie można tego tak zostawić, ale dziewczynie się to raczej nie spodoba. Do tej pory próbowała uniknąć starcia, wycofywała się, chowając za wymówkami. Musi się jednak zmusić do przerwania tego błędnego koła, bo następnym razem może dojść do tragedii.

– Powinnaś im powiedzieć – odezwał się. – Przecież nie będą bronić kogoś, kto robi ci krzywdę.

– Wiem, ale... boję się reakcji Zacka. Ostatnio nie chciał mnie słuchać, gdy chciałam odejść.

– A powiedziałaś mu o biciu?

Pokręciła przecząco głową. Masaru westchnął. Jakoś go to nie dziwiło. Była młoda, ogłuszona wielkim światem show-biznesu. Łatwo się pogubić, gdy nie ma się wsparcia. Pewnie ten Zack pomyślał, że to jakaś jej zachcianka, a ona nie zdecydowała się na szczerość, po prostu się wycofała.

Otarła łzy, ganiąc się w myślach. Musiała wziąć się za siebie, samej doprowadzić to jakoś do porządku, a nie ryczeć przy obcym człowieku. Nie chciała brać go na litość, nie oczekiwała, że rzuci jej się na ratunek. Zrobił wystarczająco wiele.

– Okłamałam cię wczoraj, gdy pytałam o telefon. Wyłączyłam go, żeby nie mogli zmusić mnie do powrotu – powiedziała. – Przepraszam.

– Nieważne. Chodź, musisz coś zjeść, a potem pójdziemy do twoich przyjaciół z zespołu – zadecydował.

– Chcę najpierw zadzwonić do Zacka, żeby się nie martwił.

– Idę zrobić kawy. – Zostawił ją samą.

Z sypialni przyniosła telefon i włączyła go. Od razu zalała ją fala wiadomości o nieodebranych połączeniach, głównie od Janiego. Dzwonili też inni. Wiedziała, że to będzie trudny dzień, ale Masaru miał rację, nie mogła wciąż przed tym uciekać. Nie wątpiła, że gdyby potulnie wróciła, Jani by się zemścił, bała się go. Zresztą ucieczka oznaczała pozostawienie Allie na pastwę losu, a tego nie potrafiła zrobić.

Nim wybrała numer Zacka, na ekranie pojawił się numer jego brata. Nie była na to gotowa, mimo to przełknęła nieco nerwowo ślinę i odebrała:

– Tak?

– Gdzie ty, do cholery, jesteś? Co ty sobie w ogóle myślisz? Nie możesz tak znikać. Musieliśmy przez ciebie odwołać dzisiejszy koncert – warknął.

– Wiem o tym – odpowiedziała. – Daj mi Zacka do telefonu.

– Na co ci on?

– Chcę z nim porozmawiać – oznajmiła ze stanowczością, której nie miała. – Daj mi Zacka.

Jani warknął jeszcze coś niemiłego, po czym przekazał słuchawkę ku uldze dziewczyny. Było jej naprawdę trudno z nim rozmawiać po tym wszystkim i z każdą chwilą miała coraz większą ochotę po prostu się rozłączyć.

– Wszystko w porządku, Nicky? Gdzie jesteś?

– Przepraszam, że wyszłam tak bez słowa, ale potrzebowałam czasu, żeby sobie wszystko poukładać. Wszystko wyjaśnię, gdy wrócę. Obiecuję.

– Nic ci nie jest?

– Nie, nie spotkała mnie wczoraj krzywda.

– Gdzie jesteś?

– U przyjaciela. Niedługo wrócę, więc możesz odwołać moje zaginięcie. Przyjadę, obiecuję.

– No dobrze. Dać ci Janiego?

– Nie trzeba, nie chcę z nim rozmawiać. Do zobaczenia.

Rozłączyła się i poszła do kuchni, gdzie przy wąskim stole krzątał się pan domu. Kuro przycupnął przy szafce i wcinał własne śniadanie. Masaru spojrzał na Nicky, gdy tylko ją usłyszał.

– Boję się, że Zack mi nie uwierzy – powiedziała.

– Wystarczy spojrzeć na twoją twarz. – Jego ton sugerował, że z pewnością znalazłyby się inne siniaki na jej ciele.

– Mimo wszystko. Czy proszenie cię o przysługę w tej sytuacji nie będzie nadużyciem?

– Wolę dopilnować, żeby ten drań został ukarany. Nie musiałaś pytać, a teraz siadaj, bo wystygnie.

Jedli w milczeniu pogrążeni w myślach. Kuro po skończeniu swojego posiłku wszedł pod stół i otarł się o nogę Nicky, która drgnęła nerwowo. Nie spodziewała się tego.

– Kuro, daj jej spokój – odezwał się Masaru, powstrzymując uśmiech.

Kot jednak nie usłuchał i przez cały czas domagał się uwagi Nicky. Musiała go zainteresować, co było dość ciekawe zważywszy na to, że zwykle nie aprobował gości.

Niedługo później ruszyli do hotelu zmierzyć się z nieuniknionym. Pod drzwiami czatował tłum dziennikarzy żądnych najmniejszego choćby skrawka informacji o zaginionej gwieździe. Pilnowało ich kilku policjantów, by nie utrudniać pozostałym gościom pobytu. Chyba tylko dlatego udało im się wejść bez przeszkód do środka, choć pewnie wpływ na to miał również kaptur na włosach Nicky. Nie chciała, żeby ktoś ją rozpoznał.

Recepcjonista zmarszczył brwi na ich widok. Jego uwagę przykuł siniak na twarzy wokalistki, zresztą mina jej towarzysza zwiastowała kłopoty.

– Mają państwo rezerwację? – zapytał szorstko.

– Nie, przyszliśmy do Zacka Meverminda – odparła Nicky. – Może pan go poinformować, że oczekiwana przez niego osoba już przyszła?

– Pani godność?

– On będzie wiedział, o kogo chodzi.

Recepcjonista spełnił prośbę, aczkolwiek dość niechętnie. Nicky jednak nie chciała ryzykować, że poinformuje czekających na zewnątrz dziennikarzy o jej powrocie, nim porozmawia z Zackiem. I bez tego sprawa obiegła już wszystkie media w kraju.

Zack kazał ich wpuścić, choć był zdziwiony obecnością kogoś postronnego. Gdy tylko zobaczył w drzwiach Nicky, zwrócił uwagę na siniaka na jej twarzy. Nie był pewny, jak ma to interpretować. Czy coś się wydarzyło, gdy jej nie było? I czemu przyszła z tym mężczyzną?

Jani nie miał takich wątpliwości. Od razu podniósł się z fotela i ruszył w kierunku Nicky, warcząc:

– Gdzieś ty była? Co ty sobie wyobrażasz?

Wokalistka cofnęła się za swojego towarzysza, który ich przedzielił. Nie miał wątpliwości, kto jest tutaj kim. Reakcja dziewczyny jednoznacznie mu to powiedziała.

– Nie zbliżaj się do niej – powiedział chłodno.

– A ty kto? Wypierdalaj stąd.

Nicky chwyciła Masaru za ramię, żeby powstrzymać go przed reakcją. Był gotowy uderzyć Janiego już teraz tylko za to, że ją zranił.

– Nie przyszłam do ciebie, Jani – powiedziała.

– Nicky, o co chodzi? – zapytał Zack, obserwując ich uważnie.

– Możemy porozmawiać bez Janiego?

– Jani, idź na kawę.

Młodszy Mevermind miał coś warknąć, gdy na jego ramieniu pojawiła się dłoń Mili. Uśmiechnęła się do niego.

– Kawa to dobry pomysł – stwierdziła. – Chodź, niech sobie pogadają.

Jani się poddał i oboje wyszli ku uldze Nicky. Naprawdę wiele od niej wymagało to starcie, a mężczyzna wszystko utrudniał. Opadła na fotel, czując, że nogi dłużej nie utrzymają jej w pionie.

– Możesz mi powiedzieć, kto to jest? – Zack wskazał Masaru.

– Przyjaciel. Przenocował mnie dzisiaj. Przepraszam za to zamieszanie.

– Zanim mi wszystko wyjaśnisz, kto ci to zrobił? – Spoglądał z niepokojem na siniak na jej twarzy.

– Jani.

– Mój brat? – zapytał zaskoczony. – Jani cię uderzył?

– To nie był pierwszy i nieostatni raz. – Spuściła spojrzenie. – Ostatnio po dragach zrobił się agresywny.

– Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś? Nie miałem pojęcia, że to zaszło tak daleko.

– Bałam się, że wszystko spieprzę. Ta trasa to wasze marzenie, Allie może skupić się tylko na nauce. Bałam się, że go zabijesz.

Zack westchnął, choć poczuł ulgę, gdy mu o tym powiedziała. Do tej pory tylko podejrzewał, że coś się pomiędzy nimi psuje i Jani stał się jeszcze bardziej zaborczy. Dlatego wahał się nad podjęciem jakiegoś działania, ale teraz miał pewność co do tego. Tylko szkoda, że musiało to zajść tak daleko.

– Nadal chcesz odejść? – zapytał.

– Nie dam rady ciągnąć tego dłużej. Gniewasz się?

– Zwariowałaś? Chyba tak długa trasa to rzeczywiście był głupi pomysł. Cieszę się jednak, że mi powiedziałaś. Janim trzeba się zająć. Kochasz go jeszcze?

– To się chyba wypaliło.

– W porządku. Nie obwiniaj się o to wszystko. Chcesz zostać tutaj?

Nicky spojrzała na Masaru, a on tylko kiwnął głową.

– Chciałabym zabrać swoje rzeczy i przenieść się na kilka dni do Masaru, a potem wrócić do Allie. Jej też muszę wszystko wyjaśnić.

– W porządku. Jani jest z Milą, więc idź. Muszę jeszcze porozmawiać z Masaru.

Nicky poszła do pokoju, który dzieliła z Janim. Jej rzeczy były porozrzucane po całym pomieszczeniu, ogólny bałagan świadczył tylko o gniewie mężczyzny. Zaczęła się pakować. Widziała, że narzucanie się Masaru było nie na miejscu, choć jej nie odepchnął. Nie chciała jednak zostawać z zespołem, nie teraz, gdy wszystko było tak bardzo skomplikowane i trudne.

Usłyszała otwierające się drzwi i odwróciła się gwałtownie. Nie zdążyła jednak niczego zrobić, bo została pchnięta na łóżko. To był Jani.

– Co ja ci mówiłem? – warknął jej prosto w twarz, gwałtownym ruchem rozpinając bluzę dziewczyny. – Należysz do mnie.

– Puszczaj! – wrzasnęła.

Szarpała się rozpaczliwie, próbując go z siebie zepchnąć, ale nie dała rady. Spoliczkował ją w odpowiedzi.

– Jesteś moja, dziwko. Nie będziesz mnie zdradzać.

Szarpnął jej podkoszulek go góry, odsłaniając piersi. Ścisnął je, a gdy próbowała się wyrwać, uderzył w żebra, trafiając w to złamane. Z oczy Nicky popłynęły łzy, wiedziała, że jest za słaba, żeby się samej uwolnić. Mogła się tylko poddać i mieć nadzieję, że Jani to szybko skończy.

Mimo to szarpnęła się znowu, gdy zaczął rozpinać jej spodnie. Chwilę później czyjeś ręce go z niej ściągnęły. Odsunęła się tak gwałtownie, że niemal spadła z łóżka po drugiej stronie.

– Już dobrze. – Usłyszała Masaru. – Jesteś bezpieczna.

Poprawił jej ubranie i przytulił ją. Schowała twarz w jego ramieniu, łkała przerażona, nie mogąc się uspokoić.

Zack pchnął brata na ścianę i przytrzymał go tam, choć to nie było takie proste, skoro Jani wciąż się wyrywał z dzikim wyrazem twarzy.

– Uspokój się! – huknął mu prosto w twarz Zack.

– Ona jest moja – syknął. – Tylko moja.

Zack uderzył go pięścią w twarz i pozwolił upaść. Miał dość niańczenia młodszego brata i ukrywania jego wybryków. Koniec tego dobrego, czas ponieść konsekwencje własnych czynów.

– Nicole nie należy do ciebie – powiedział twardo. – Nie zasługujesz na nią.

Chwilę później Jani został zabrany przez policję. Nie było innego wyjścia, musieli chronić przed nim Nicky.

– Co teraz? – zapytała Mila, spoglądając na płaczącą wokalistkę.

– To koniec „OneX". Doigraliśmy się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro