Nieznajomy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Dzień obudził się już jakiś czas temu. Poranny zgiełk przyjemnie wypełniał uszy Nicky, gdy włóczyła się po mieście z uliczną latte. Kawa była beznadziejna i niesmaczna, ale trochę zniwelowała uczucie zmęczenia i kaca. Kupiła też pączka oblanego lukrem z kolorową posypką. Niemal nie czuła jego smaku, ale cieszyła się samą możliwością zjedzenia go, nie słuchając przy tym czyichkolwiek uwag.

Już dawno nie pozwoliła sobie na luksus jedzenia pączków czy porannych spacerów bez konkretnego celu. Zapomniała, jak smakuje wolność, te krótkie chwile beztroski. Ciągle w trasie, zakazy i nakazy. Zach pilnował, żeby nic w ich zachowaniu czy wyglądzie nie przynosiło zbędnych plotek. Cóż, pokoncertowe pijaństwo najwyraźniej było na miejscu w przeciwieństwie do zwyczajów Nicky sprzed zespołu. Zamknęli ją w więzieniu show-biznesu, kreowali na osobę, którą miała być dla innych. Powoli zapominała, kim kiedyś była. To ją męczyło, zatracała się w tym wszystkim. Nawet związek z Janim przestał być tym, czym być miał. Uczucie się wypaliło, pozostał tylko niesmak.

Znalazła przyjemną kawiarenkę niedaleko parku i weszła do środka. Była jeszcze pora niewielkiego ruchu, więc w środku słyszała grające radio i rozmowy pracowników. Wybrała stolik w kącie, zamówiła śniadanie i porządną kawę. Zanim zamówienie do niej dotarło, wyłączyła telefon. Nie chciała wysłuchiwać kazań, że nie powinna wychodzić bez uprzedzenia zupełnie sama w obcym mieście, że czas ruszać w drogę. Traktowali ją jak dziecko, a przecież potrafiła o siebie zadbać. Nikt nie musiał jej prowadzić przez życie za rączkę.

Minął może kwadrans, gdy bez pytania dosiadł się do niej brunet o azjatyckich rysach twarzy, ciemnych, niemal czarnych oczach i nieco przydługich włosach. Nicky zatkało, a i on początkowo jej nie zauważył. Ze zdumieniem otaksował dziewczynę chłodnym spojrzeniem, gdy w końcu dostrzegł, że nie jest sam. Nicky miała nadzieję, że jej nie rozpozna bez makijażu, z bladą, zmęczoną cerą, podkrążonymi, zaczerwienionymi oczami i siniakiem na policzku.

Obcy nie odszedł, przepraszając, jak się tego spodziewała, ale oznajmił chłodnym tonem:

– To mój stolik.

Miał przyjemną barwę głosu. Mimo wyraźnej niechęci do Nicky, wokalistka poczuła chęć poznania tego mężczyzny, ale tak, by mu się nie narzucać. Dał jej w końcu do zrozumienia, że ma sobie iść.

– Przepraszam. Nie wiedziałam. Jestem tu pierwszy raz – powiedziała na swoje usprawiedliwienie i podniosła się, żeby odejść.

– Możesz zostać – odparł – jeśli potrafisz siedzieć cicho.

Trochę ją zaskoczył. Jeszcze przed chwilą sprawiał wrażenie, jakby tylko czekał, aż zostawi go w spokoju, a tu taka zmiana. Uśmiechnęła się lekko i usiadła z powrotem.

– Dziękuję.

Nie odpowiedział. Nie zajrzał do karty, lecz rzucił suchym tonem „to, co zwykle", gdy podeszła do nich kelnerka. Musiał być tu stałym bywalcem, który nie zmieniał przyzwyczajeń, bo kobieta była bardzo zdziwiona, że Nicky zamiast wyjść albo się przesiąść zamówiła drugą kawę.

Brunet wyciągnął z torby szkicownik i ołówek. Nicky z ciekawością obserwowała, jak nakreśla na papierze jedną z kelnerek, a potem także kolejnych klientów wypełniających salę. Speszyła się, gdy zobaczyła, że rysuje ją. Nicky z obrazka była słaba i pełna trosk, obnażył wszystko to, o czym świadczył jej wygląd. Nie sądziła, że widać to tak bardzo.

Wyrwał kartkę, złożył na pół i położył przed nią. Była zaskoczona tym gestem.

– Jest twój – stwierdził, jakby nigdy nic.

– Nie wiedziałam, że tak łatwo mnie odczytać. – Westchnęła.

– Nie jesteś stąd – zauważył.

– Nie, ale polubiłam tę kawiarenkę. Ma swój klimat.

– Są dni, że jest nie do wytrzymania. Nienawidzę tłumów.

Uśmiechnęła się pod nosem. Przez ostatni rok górowała nad tłumem, była jego panią i co jej z tego przyszło? Wszystko było nie tak. To życie wcale nie było łatwiejsze, bolało mocniej, niż niejedno uderzenie Janiego.

Zauważyła, że brunet przygląda się siniakowi na jej policzku. Odwróciła twarz tak, by mu to uniemożliwić. To nie było bezpieczne.

– Od dawna rysujesz? – zapytała, chcąc odciągnąć go od niebezpiecznego tematu.

Po spojrzeniu byłoby pytanie, a nie chciała zwierzać się kompletnie obcemu człowiekowi ze swoich problemów. Czuła, że odrobina zainteresowania przerwie tamę milczenia i wyrzuci z siebie wszystko, a potem się rozsypie. To ją przerażało. Przecież nie powiedziała nawet Allie. Było jej wstyd, jak słaba się okazała. Przed młodszą siostrą, przez Zackiem i Milą, przed fanami, przed tym obcym brunetem, w końcu przed samą sobą.

– Od zawsze. Mój ojczym jest malarzem. Takie hobby. – Wzruszył ramionami.

– Widać, że sprawia ci to przyjemność, a to najważniejsze. Nie powiedziałabym jednak, że jesteś tylko rysownikiem.

– Popołudniami prowadzę zajęcia w dojo miecza – odparł.

Temat nie był Nicky obcy, więc mogli wymienić parę uwag. Szybko też wyszły jej braki w wiedzy, była ona dość szczątkowa, zaś sama wokalistka nigdy nie uczyła się sztuk walki. Wspomniała jedynie, że była to zbyt droga rozrywka dla jej rodziny, ale nie wchodziła w szczegóły, a on nie wnikał.

W końcu brunet zaproponował spacer po pobliskim parku. Sam był zaskoczony, że chce przebywać w jej towarzystwie, choć nawet nie zapytał jej o imię. Nie miało to dla niego zbytniego znaczenia, w końcu to przypadkowa znajomość, nie potrwa długo, więc po co zajmować głowę takimi szczegółami? Mimo to chyba ją lubił. Nie była nachalna, nie próbowała za wszelką cenę skupić uwagi na sobie, ale też nie wycofywała się zbyt mocno. Tematu swoich problemów unikała jak ognia, a przecież wyglądała, jakby miała się zaraz rozlecieć. Chyba nie chciał sobie tego wyobrażać.

Nicky była trochę zaskoczona propozycją i przyjęła ją z wahaniem. Wiedziała, że nie powinna tak beztrosko iść gdziekolwiek z nowo poznanym mężczyzną, poza tym zbliżała się godzina wyjazdu i należało wracać do hotelu, na co nie miała ochoty. Nie była pewna, co było właściwe w tej sytuacji.

Gdy wyszli z kawiarni, zarzuciła kaptur na głowę, upychając pod nim warkocz. Nadal była szansa, że ktoś ją rozpozna, a gdyby reszta zespołu postanowiła szukać jej na własną rękę, zdradziłby ją kolor włosów.

– Zawsze się tak chowasz przed światem? – zapytał brunet.

– Nie chcę, żeby ludzie dziwnie na mnie patrzyli. Jeszcze pomyślą, że mnie bijesz – zażartowała niemrawo.

– Praktycznie cię nie znam – odparł.

– Wiesz, jacy są ludzie – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – Wyciągają wnioski, nim poznają całą sprawę.

Spacerowali po parku przez kilka godzin. Robili przerwy, gdy brunet postanowił naszkicować jakiś element przestrzeni dookoła. Nicky nie myślała o tym, że dawno minął czas, kiedy mieli ruszać w dalszą drogę. Później będzie się martwić konsekwencjami swoich wyborów. Przecież nie doszłoby do tego, gdyby ją wysłuchali. Może to dziecinne tłumaczenie, ale miała dość traktowania jej jak lalki, którą można dowolnie rozporządzać.

Niewiele rozmawiali, a jeśli już, to na tematy bezpieczne, by żadne z nich nie musiało się zbytnio odsłaniać. Przy tym nie stronili od sporów, gdy każde miało własne zdanie, którego zamierzało bronić od upadłego. Nicky dawno się tak dobrze nie bawiła, a pomyśleć, że życie muzyka wydaje się nieustanną zabawą. Przy nim nie musiała nikogo udawać, zważać na każdy krok, bo przecież wszyscy patrzą. Była dawną sobą i dopiero teraz czuła, jak bardzo za tym tęskniła.

– Nie powinieneś być w pracy? – zapytała. – Nie chcę zajmować ci czasu, który miałeś przeznaczony na coś innego.

– Dzisiaj mam wolne. Do dojo też nie muszę iść, a ciebie lubię. Doceń to, bo niewielu osobom to mówię. – Uśmiechnął się lekko. – Co powiesz na obiad? To chyba odpowiednia pora.

Przeliczyła w kieszeni gotówkę, która jej została. Nie wyglądało to dobrze, nie chciała obciążać jego budżetu. Karty zostawiła w hotelu, wtedy w ogóle o tym nie myślała, ale dzięki temu trudniej będzie ją namierzyć. Nie chciała jeszcze wracać, a to by do tego doprowadziło.

– Chyba odpada. Mój budżet jest dzisiaj dość ograniczony.

– Daj spokój. To tylko obiad. Zresztą powiedzmy, że w zamian zapozujesz mi kiedyś do aktu – powiedział żartobliwie.

– Może kiedyś, a teraz chodźmy już na ten obiad – skapitulowała.

Nie chciała myśleć o przyszłości, bo może dla niej jej nie było. Przyszłość to powrót do tamtej rzeczywistości, możliwe, że Jani ją po prostu zabije, sądząc, że próbowała od niego uciec, bo była nieposłuszna, że sprawiała problemy. To wyrzuty Zacka, że zachowuje się jak gówniara, a przecież mają zobowiązania. Nie wiedziała, co będzie potem, istniało tylko teraz. Liczyła się tylko ta chwila.

Dzisiejszy towarzysz Nicky nie ciągnął tego tematu, za to zaprowadził ją do swojej ulubionej japońskiej knajpki. Pozwolił sobie na kilka kpin, gdy okazało się, że wokalistka ma problem z posługiwaniem się pałeczkami. Ją to złościło, ale dała się udobruchać, kiedy podpowiedział, jak prawidłowo chwycić, żeby móc jeść bez obawy, że coś ucieknie, nim dotrze do ust.

Niepokój Nicky wzbudził policyjny patrol, który zdawał się rozglądać za czymś w knajpie. Zastanawiała się, czy reszta już jej szuka. Wątpiła przy tym, żeby jej rysopis pasował do jej obecnego wyglądu. Zwykle była trochę bardziej zadbana, poza tym raczej szukano samotnej dziewczyny, a dziś miała towarzystwo, przy którym nie wyglądała na zdołowaną czy pijaną.

Resztę dnia także spędzili razem. Siedzieli na dachu jakiegoś budynku, skąd mieli widok na niemal całe miasto. Brunet malował na niewielkiej sztaludze, Nicky trochę nuciła. Zawsze ją to uspokajało, pozwalało się wyłączyć na wszelkie niespokojne myśli. Trochę obawiała się, że brunet pozna ją po głosie, ale zupełnie nie zwracał na nią uwagi. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie.

Mimo wszystko wracała myślami do sytuacji. Miała pewność, że zaczęli jej szukać, pewnie dzwonili już do Allie, żeby dowiedzieć się, czy z nią rozmawiała. Będzie musiała skontaktować się z siostrą i ją uspokoić, nie zdradzając się jednak z powodami. Nie chciała jej tego mówić przez telefon. I tak pewnie już jest zdenerwowana sytuacją.

– On cię nie szuka? – Usłyszała jakiś czas.

– Nie wiem i nie wiem, czy chcę wiedzieć – odparła bezbarwnie.

– Długo cię bije?

– Od dwóch tygodni. Możemy o tym nie rozmawiać? Nie chcę się rozkleić.

Odpuścił, choć chciał się dowiedzieć więcej o tej tajemniczej dziewczynie. Była piękna pod opuchlizną, cieniami i zmęczeniem. Nie tylko fizycznie. Rzadko miał okazję porozmawiać z dziewczyną na tematy, które nie kręciły się jedynie wokół niej i jakiś bzdur, o których nie chciał mieć pojęcia. Nie rozumiał, jak można zabijać to piękno, przecież nie o to chodzi w miłości. Czemu ktoś ją niszczy w tak bestialski sposób? Widział, że ma już dość, zauważył to, gdy podeszła do krawędzi i przez parę minut wpatrywała się w ruch uliczny kilka pięter niżej. Miał ochotę zwrócić jej na to uwagę, ale obawiał się, że przestraszy się i spadnie. Wystarczy, że wyglądała, jakby chciała skoczyć.

– Będziesz musiała do niego wrócić – stwierdził, gdy chował pastele, którymi malował.

– Kiedyś na pewno. Na razie nie mam zamiaru. – Spojrzała mu w oczy. – Mogę się jeszcze powłóczyć po mieście, zanim mnie dopadnie.

– Naprawdę jesteś samobójczynią. Dlaczego mu się tak narażasz?

Wzruszyła ramionami, dobrze wiedząc, o czym mówi. Z każdą godziną jej nieobecności wściekłość Janiego rosła. Rozwaliła cały rozkład dnia, przecież mieli jechać dalej, gdy tylko trochę się prześpią po imprezie. Z jej powodu na pewno nie pojechali. Zack jej nagada, a Jani... Gdy tylko zostaną sami, Jani ją pobije, obrzuci wyzwiskami, zgwałci, a może zatłucze. Wszystko było skończone.

Tak naprawdę bała się wrócić. Decyzja o wyjściu była głupim, nieprzemyślanym impulsem. Co ją podkusiło, żeby w ogóle zaczynać się buntować? Już w kawiarni, gdy dosiadł się do niej ten brunet, zaczęła się bać powrotu. Bała się bólu i upokorzenia, które czekały na nią wraz z Janim. Bała się zawodu w oczach Allie, gdy w końcu wróci do domu, bo co sobą reprezentowała?

Nie zdecydowała się pójść z tym na policję. Na samą myśl, że ma o tym komuś opowiedzieć, przejść przez to wszystko jeszcze raz, czuła żołądek podchodzący pod gardło. Już wystarczająco mocno starała się nie rozkleić przy pytaniach bruneta. Chciała po prostu uciec i o wszystkim zapomnieć, ale będzie musiała wrócić do Janiego.

– Chodź. Nie będziesz tu siedzieć.

Sam nie był pewny, dlaczego to robi. Zwykle chłodny i nieprzyjemny stronił od ludzi, ale miał dobre serce, o czym wiecznie przypominał mu ojczym. Los tej dziewczyny jakoś nie był mu obojętny. Nie wiedział, czy po prostu mu się spodobała czy buntuje się przed zabijaniem w niej piękna. Po prostu nie potrafił kazać jej teraz, po całym dniu spędzonym razem, odejść, mając świadomość, że czeka na nią kolejny akt gehenny.

Sprowadził ją na drugie piętro i wyciągnął klucze. Zauważył jej niepewne spojrzenie, gdy zorientowała się w sytuacji. Uśmiechnął się pod nosem, domyślając się, co mogła pomyśleć.

– Nie bój się. Będę trzymać łapy przy sobie – zapewnił. – Nie przestrasz się bałaganu. Mieszkanie jest typowo kawalerskie.

– Moja młodsza siostra od roku mieszka sama, a jest straszną bałaganiarą. Już sobie wyobrażam, że zastaną po powrocie, więc nic mnie nie przestraszy. – Uśmiechnęła się trochę nerwowo.

– Ona wie? – zapytał, wpuszczając ją do środka.

– Nie, nie chciałam jej denerwować. Z daleka i tak nic nie zrobi, więc to niepotrzebne.

Rozejrzała się dyskretnie po mieszkaniu bruneta. Wbrew temu, co mówił, nie dostrzegła bałaganu, a jedynie ślady użytkowania. Wnętrze było jasne i przytulne, spodziewała się czegoś bardziej mrocznego, więc była miło zaskoczona. Czuła się tu bezpiecznie, choć zdawała sobie sprawę, że właśnie weszła na terytorium obcego mężczyzny i może zdarzyć się dosłownie wszystko.

Brunet nieco machinalnie włączył telewizor – odruch, o którym nawet nie myślał. Nie lubił siedzieć w kompletnej ciszy, to go denerwowało.

– Rozgość się – rzucił, odkładając torbę.

– Mogłabym skorzystać z telefonu? W moim padła bateria – skłamała.

– Jasne.

Zostawił ją samą, przechodząc do kuchni. Nicky dostrzegła czarnego kota, który ruszył za swoim panem. Przez głowę przemknęło jej, że przynajmniej pomimo samotniczego trybu życia nie jest samotny. Zwierzęta przecież kochają szczerze, nawet tacy indywidualiści jak koty.

Spojrzała w ekran telewizora, wystukując numer Allie. Akurat trwały wiadomości, w których pokazywano informację o jej zaginięciu. Najwyraźniej Zack chciał jak najszybciej to załatwić i usprawiedliwić jakoś zawieszenie trasy.

– Słucham? – Usłyszała po drugim sygnale.

– Cześć, Allie.

– Nicky? Gdzie ty jesteś? – W głosie siostry słyszała wyraźnie nutę paniki. – Jani umiera z niepokoju.

– Nic mi nie jest – zapewniła. – Musiałam na trochę zniknąć. Nie mów, proszę, Janiemu, że dzwoniłam.

– Dlaczego? Co się dzieje?

– Wyjaśnię ci wszystko, ale nie teraz. Możesz mi zaufać?

– Gdzie jesteś?

– Nie powiem ci. Nie chcę, żeby Jani się dowiedział.

– Nicky, w co ty się wpakowałaś?

Przełknęła głośno ślinę. Nie myślała, że ta rozmowa będzie od niej wymagać aż tyle, z każdym słowem coraz trudniej było powstrzymać się od wybuchu płaczu. Oczy już miała mokre.

– Wszystko ci wyjaśnię, ale jeszcze nie teraz.

– Jesteś bezpieczna?

– Tak, teraz też. Nie martw się. – Głos jej się załamał.

– Nicky, płaczesz? Co się stało?

– Zadzwonię jutro.

– Nicole... – Zdążyła usłyszeć, nim się rozłączyła.

Miała dość. Tama puściła i Nicky zalała się łzami. Skuliła się na sofie, obejmując ramionami. Czuła się fatalnie, ciało bolało, problemy urosły do niewyobrażalnych rozmiarów. Ani odrobinę nie uspokoiła Allison, z pewnością dziewczyna jest jeszcze bardziej przerażona, niż gdy usłyszała, że Nicky zniknęła. Do tego presja, żeby wrócić do hotelu, do Janiego. Jedyne, czego pragnęła, to upić się do nieprzytomności, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim.

Brunet nie słyszał ani słowa z rozmowy sióstr, jego uwagę zwrócił dopiero płacz Nicky. Wrócił do salonu i zastał ją łkającą i skuloną, jakby ktoś właśnie zrobił jej krzywdę. Usiadł na stoliku naprzeciw niej i odezwał się cicho:

– Nie maż się już.

– Przepraszam. – Wypłakała. – Nie wiedziałam, że ta rozmowa będzie ode mnie tyle wymagać.

– Nie przepraszaj. Po prostu przestań płakać.

Podał jej paczkę chusteczek, którą przyjęła z krótkim, niepewnym uśmiechem. Wydmuchała nos, wytarła oczy i zaczęła się uspokajać.

– Lepiej? – zapytał po chwili.

Nie był najlepszy w pocieszaniu. Nie wiedział, jak powstrzymać kobiece łzy, zwłaszcza wywołane tak poważną sytuacją. I tak długo wytrzymała, inna już dawno opadłaby na kolana i zaniosła się płaczem, żeby tylko ktoś uwolnił ją od tego kata.

– Trochę – odpowiedziała. – Przeprasza, że zawracam ci tym głowę.

– Tym się nie przejmuj. Po prostu już nie płacz.

– Nie chcę tam wracać – przyznała.

– Możesz zostać tutaj. – Odpowiedź przyszła sama, zaskakując również jego.

Nicky za to zareagowała gwałtowniej. Skuliła się bardziej, patrząc na niego ze strachem. Zdawało się, że jeden ruch ze strony bruneta, a zerwie się do ucieczki. Przez myśl przeszło jej, że jest tak strasznie naiwna, a on to wykorzystał. I to z taką łatwością.

– Dlaczego to robisz? – zapytała. – Chcesz...?

– Nic z tych rzeczy. – Kąciki ust zadrgały lekko w uśmiechu. – Zresztą obawiam się, że w twoim stanie zrobiłbym ci tylko krzywdę.

– Więc dlaczego?

– Może żebyś nie wracała do niego. Nie lubię facetów, którzy biją kobiety, zwłaszcza własne. Gdybyś powiedziała, że chcesz tam wrócić, nie puściłbym cię, a już na pewno nie samą. Zasługujesz na coś więcej.

Delikatnie ujął jej podbródek i odwrócił do siebie zasiniony policzek. Dopiero teraz mógł mu się lepiej przyjrzeć – dotąd Nicky starała się nie pokazywać zbytnio tej strony twarzy. Wstydziła się tego. Ciemny siniec był sprzed kilku dni, ale musiał być też świeżo uderzona. Wolał nie pytać, gdzie jeszcze ją uderzył.

Jego delikatny dotyk był jednocześnie przyjemny, jak i przerażający. Wyrwała się i dłonią zasłoniła ślad brutalności Janiego. Czuła wstyd, ogromny wstyd, że nie potrafiła się sama obronić, zakończyć tego chorego procederu, przyznać głośno, że partner ją rani. Nie wiedziała, co brunet z tym zrobi. Równie dobrze może za chwilę wezwać policję, żeby się tym zajęli. Nie chciała tego, bo musiałaby wrócić do reszty.

Rysownik spojrzała w ekran telewizora. Nadal szeroko komentowano zaginięcie wokalistki, za prezenterem wyświetlano jej uśmiechnięte zdjęcie. Teraz ledwo przypominała tamtą Nicole.

– Bzdury – mruknął, krzywiąc się.

– Możesz to wyłączyć? – zapytała cicho.

– Jasne. Głupi odruch, żeby w mieszkaniu nie było ciszy – wyjaśnił. – Zresztą i tak nie ma innych tematów niż jakaś gwiazdeczka i jej odchyły.

Wyłączył telewizor, a Nicky poczuła ukłucie, choć nie była pewna powodu. To chyba ta pogarda, którą usłyszała w jego głosie. Przez myśl przeszło jej pytanie, co by zrobił, gdyby dowiedział się, że ta „gwiazdeczka" siedzi na jego sofie pobita i zgwałcona przez własnego chłopaka. Wziąłby to za żart? Wyrzuciłby ją na bruk? Chyba nie chciała wiedzieć.

– Jesteś głodna? – zapytał, wyrywając ją z zamyślenia.

– Nie.

– Zmęczona?

– Może trochę.

– Oczy ci się kleją.

– Miałam ciężką noc.

Powstrzymał się przed komentarze coraz bardziej przekonany o tym, że w parze z biciem idzie przemoc seksualna. Widział, jak na niego spojrzała, gdy ją dotknął, a im bardziej jej się przyglądał, tym wyraźniejsze były szczegóły nasuwając na myśl brutalne zbliżenia. Czuł złość, bo jak można deklarować miłość, bo to o to przecież chodziło w związku, a potem zamieniać życie drugiej osoby w piekło. To, że nie odeszła od niego po pierwszym uderzeniu, też mu się nie podobało, ale nie znał wszystkich faktów, więc starał się nie oceniać.

– Chodź, poszukam ci czegoś do spania i pościelę łóżko.

– Mogę spać na sofie – odpowiedziała szybko, nieudolnie maskując strach.

– Mężczyzna nie powinien pozwalać spać kobiecie na sofie, skoro może zaoferować jej łóżko – odparł. – Ojczym wpoił mi trochę zasad. Chodź, nie bój się.

Zaprowadził ją do sypialni w typowo azjatyckim stylu. Ta prostota oczarowała Nicky, która rozejrzała się z ciekawością. Ten pokój najbardziej pokazywał naturę jej gospodarza, było w tym nawet coś intymnego, choć czuła się tu irracjonalnie bezpiecznie. A przecież wystarczyłoby, żeby rzucił ją na łóżko, zdarł ubranie z posiniaczonego ciała i... Pokręciła głową, odrzucając tę myśl. Nie zadawałby sobie tyle trudu, żeby ją skrzywdzić.

Rysownik nie zwrócił na nią uwagi. Z szafki wyciągnął luźny podkoszulek, mając nadzieję, że zakryje wszystko, co trzeba, skoro wokalistka była od niego niższa. Po chwili dołożył także ręcznik.

– Pewnie chciałabyś się umyć – stwierdził. – Proszę. – Włożył jej w ręce wyciągnięte rzeczy.

– Jeśli to nie problem.

Wskazał jej łazienkę. Wciąż spoglądała na niego z niepewnością. Chyba powinien poczuć odrobinę irytacji, że nadal go podejrzewa o niecne zamiary, ale nie potrafił. To oczywiste, że się bała. Zaufała obcemu facetowi, który zaprosił ją do własnego mieszkania, w którym mieszkał sam. Wszystko mogło się zdarzyć.

– Aż tak strasznie wyglądam? – Nie potrafił powstrzymać tego pytania.

– Nie, nie – powiedziała szybko, rumieniąc się. – Po prostu jestem zaskoczona, że tak bezinteresownie pomagasz obcej dziewczynie.

– Kto powiedział, że bezinteresownie? – Uśmiechnął się, gdy zobaczył jej minę. – Obiecałaś mi pozowanie do aktu. Nawet nie wiesz, jak trudno znaleźć odpowiednią modelkę.

– Ja... nie wiem... – Spąsowiała ogłupiała.

– Kiedyś. Sama tak powiedziałaś. No już, idź się myć, a mną się nie przejmuj. Nie zrobię ci krzywdy, nie wejdę też do sypialni. Jest cała do twojej dyspozycji.

Uwierzyła mu, choć było to irracjonalne. Uwierzyła mu, bo nie wyglądał na zwyrodnialca, który grałby w ten sposób do tej pory, żeby niespodziewanie zaatakować, gdy już mu w pełni zaufa. To nie było możliwe, prawda? Nie w przypadku tego mężczyzny. Gdyby to była gra, już by wygrał, bo weszła do jego mieszkania bezbronna i nikt nie wiedział, gdzie jest. Coś w nim mówiło jej, że może mu zaufać, że nie zostanie tu skrzywdzona. I ta pewność pozwoliła Nicky wziąć się w garść i pójść w końcu do łazienki.

Rysownik odetchnął z ulgą, gdy został sam. Przez cały dzień było w porządku, mogli udawać, że jest w porządku i nic złego się nie dzieje pomimo siniaka na policzku Nicky. Zachowywała się, jakby nie dotknęło jej zło. Teraz jednak, gdy nadchodziła noc, traciła lichą pewność siebie i szukała w nim sygnałów zagrożenia. Nie winił jej za to. Przez ostatnie dwa tygodnie musiała przejść przez piekło. Strach, bezsilność, wstyd, obrzydzenie do samej siebie – to silne uczucia, które potrafią każde serce skąpać w mroku. Nie potrafiła przeciwstawić się okrucieństwu ukochanej osoby. To, że uciekła od swego oprawcy, to jakiś krok, choć wyglądało na to, że nie wie, co powinna zrobić, skoro rozważała powrót z wiedzą, że może być jeszcze gorzej. Tak krucha, że jeden nieuważny ruch rozbije ją na tak drobne kawałeczki, że nie da się ich złożyć w całość.

Przygotował jej łóżko, po czym usiadł na sofie tak, aby zobaczyć, jak będzie wychodzić z łazienki. W tle leciała cicho muzyka, zagłuszała szmer wody pod prysznicem. Długo nie pobył sam. Na kolana wskoczył mu czarny jak smoła kocur. Rysownik podrapał go pomiędzy uszami.

– Chyba mięknę, Kuro – powiedział cicho.

Kocur tylko zamruczał na pieszczotę, mając ewidentnie gdzieś rozterki swojego pana.

Parę minut później w drzwiach łazienki stanęła Nicky ubrana jedynie w podkoszulek rysownika i z mokrymi włosami. Kraj ubrania ukrywał niewiele, więc brunet mógł podziwiać jej długie, zgrabne nogi. Nie dostrzegł jednak śladów agresji, ale nie przyglądał się długo, więc mógł coś przeoczyć.

– Śpij dobrze – życzył.

– Dziękuję. I wzajemnie. – Skinęła lekko głową i zniknęła za drzwiami sypialni.

Rysownik jeszcze długo siedział i rysował. Kuro za to wślizgnął się przez szparę w uchylonych drzwiach, by potowarzyszyć obcej w łóżku. Tak go zastał brunet, gdy sprawdzał, co z Nicky. Spała mocno wtulona w poduszkę, musiała być wykończona, ale wyglądało na to, że nie dręczą jej koszmary. Uspokojony tym rysownik wyszedł na chwilę do nocnego sklepu, żeby kupić coś na śniadanie, które wyjątkowo zje we własnym mieszkaniu w towarzystwie tej dziewczyny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro