Przyjaciel

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dawno nic tu nie było, choć tę część miałam już napisaną niemal w całości od miesięcy. Jednak zamierzam skończyć tę opowieść w najbliższym czasie, a to właśnie pierwszy krok.


Telefon wyrwał Masaru ze snu. Z niezadowoleniem spojrzał na ekran, po czym odrzucił połączenie i wyciszył wredne urządzenie. Nie miał ochoty wysłuchiwać tych jęków. Już miał zamknąć oczy, gdy telefon na nowo zaczął kręcić się po stoliku. No tak, mógł się tego spodziewać. Zerknął na kalendarz wiszący na ścianie i dzisiejsza data tylko utwierdziła go, że jego spokój nie zostanie przywrócony, jeśli nie odbierze tego telefonu.

– Czego chcesz? – warknął zamiast powitania.

– A może byś tak powiedział, że miło mnie słyszeć? – Padła odpowiedź, a w głosie rozmówcy usłyszał urazę. – Albo byś się zainteresował, co u mnie?

– Na pewno nie o siódmej rano – mruknął Masaru.

Po drugiej stronie usłyszał nerwowy śmiech.

– Wybacz, jeszcze się nie zaaklimatyzowałem po powrocie. Chociaż o tej porze zwykle jesteś już na nogach.

Masaru nie odpowiedział. Pogłaskał Kuro po grzbiecie, ale kot zaraz zeskoczył z łóżka niezadowolony, że został zaczepiony.

– Jak zwykle rozmowny. – Usłyszał przytyk. – Widziałem cię z tą gwiazdką. Nie wiedziałem, że się znacie.

– I tylko po to dzwonisz?

– Martwię się. Jestem twoim jedynym przyjacielem, a ta sprawa śmierdzi z daleka.

– Nie interesuj się.

– Masaru, jesteś okrutny – jęknął rozmówca. – W pracy ostatnio też cię nie było, a taki fajny prezent ci kupiłem.

– Niepotrzebnie. O dwunastej będę w biurze. Przekażę ci twoje obowiązki.

– Opowiesz o gwiazdeczce?

– Nie ma, o czym opowiadać, Thierry. Nie spóźnij się.

Odpowiedzi już nie usłyszał, rozłączył się wcześniej i opadł z powrotem na poduszkę. Wiedział, że ten dzień będzie ciężki. Thierry zawsze doprowadzał go do szewskiej pasji i nie było możliwości pozbycia się go na stałe, a przecież Masaru próbował już wielokrotnie. Cóż, życie nigdy go nie rozpieszczało i zdążył się do tego przyzwyczaić.

Do tego Thierry przypomniał mu o Nicole, którą tydzień wcześniej bezpiecznie dowiózł do Leeds. Nie rozmawiał z nią od tego czasu. Nie dzwoniła, więc i on nie próbował nawiązywać kontaktu. Zresztą to dość logiczne, byli sobie obcy, więc nie było powodu, aby nadal zajmował się sprawą tej kobiety. Zresztą miała wsparcie siostry, a pewnie i bardziej profesjonalną, o ile ktoś w końcu się za to zabrał. To nie on powinien czuć się odpowiedzialny za Nicole. Był tylko obcym, który pozwolił jej zostać przy swoim stoliku, choć podbite oko świadczyło jedynie o problemach.

Nie chciała, żeby wyjeżdżał – widział to w jej oczach. Próbowała kurczowo się go trzymać, lecz na to nie pozwolił. Tylko przez moment miał wyrzuty sumienia, że mógł sprawić, że poczuła się odrzucona. Jednak jego obecność była niepożądana i z pewnością stanowiłaby problem w późniejszych etapie całej sprawy. Nie chciał jej tego utrudniać, bez tego musiała się zmierzyć z dość sporym brzemieniem win własnych i cudzych. Tylko od niej zależało, czy wyjdzie z tego zwycięsko.

Masaru miał własne życie, którym musiał się zająć. Teraz, gdy wrócił Thierry, wróci poprzedni porządek. To mu się niekoniecznie podobało, stanowczo bardziej wolał pracować sam, ale z drugiej strony zrzucenie na przyjaciela tych najbardziej uciążliwych obowiązków wydawało się całkiem kuszące. Nigdy od tego nie stronił, a Thierry też nie narzekał, lubił to. Bycie w centrum uwagi bardzo do niego pasowało, zawsze łatwo zdobywał nowe znajomości, otaczał się wianuszkiem znajomych. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, choć tak naprawdę miał paskudny charakter, o którym niewiele osób się przekonało. Masaru wiedział o tym doskonale, znali się w końcu od lat, a to sprawiało, że Thierry nie miał tajemnic przed przyjacielem.

W drugą stronę to już tak nie działało i Masaru wolałby, aby tak zostało. Nigdy nie czuł potrzeby uzewnętrzniania się, zresztą nie potrzebował innych, żeby czuć się ze sobą dobrze. Nie pozwalał, by cokolwiek go rozpraszało, skupiał się bardziej na swoich zadaniach i celach do osiągnięcia. I może był bezwzględny, ale w ten sposób osiągnął sukces.

O jedenastej był już w biurze z kubkiem kawy i przeglądał wydrukowane przez asystentkę umowy do podpisania. Wolał wszystko sprawdzić, nim dojdzie do ich podpisania, żeby potem nie było nieporozumień, a przy tym Thierry nie będzie mu w tym przeszkadzać. I tak znowu się gdzieś włóczył, bo Masaru wątpił, żeby miał jakieś spotkanie tuż po powrocie. Te kilka kontraktów, które zdobył w Azji, z pewnością rozleniwiły Thierry'ego, który wyznawał zasadę "Łatwa droga to łatwe zwycięstwo. Niech żyje lenistwo", co doprowadzało Masaru do szału. Ani mógł sobie na to pozwolić, ani nie był tak genialny, by jeden kontrakt ustawił go do końca życia. Miał po prostu szczęście, do tego był urodzonym kłamcą, który na gładkie słówka przyciągał grube miliony.

– Co tam u gwiazdeczki?

Masaru drgnęła brew, choć powinien przez tyle lat przyzwyczaić się do zachowań Thierry'ego. Czy raczej ich braku. Wiecznie wchodził do jego gabinetu jak do siebie, bez pukania, bez głupiego "dzień dobry" czy "cześć", nieważne, czy Masaru był sam i pracował, czy miał właśnie bardzo ważne spotkanie biznesowe.

– Czy ciebie nikt nie nauczył pukać? – warknął, choć raczej dla zasady niż w rzeczywistej złości.

– Szczegóły. Lepiej opowiadaj, skąd ta historia z gwiazdeczką. Wszystkie portale plotkarskie zastanawiają się, kim jesteś i jak się poznaliście.

– A ty tylko czekasz, żeby im tę wiedzę sprzedać?

Masaru spojrzał na przyjaciela. Platynowe kosmyki znów były nieco za długie i opadały na dość przystojną twarz. Masaru pamiętał jeszcze młodzieńczy trądzik, który doprowadzał Thierry'ego na skraj rozpaczy. Sądził wtedy, że zostanie taki na zawsze i jego atutem pozostaną błękitne oczy, którymi oczarowywał wszystkich dookoła. Chyba tylko one ratowały go z opresji, gdy w szkole odkrywano jego małe machlojki.

– No wiesz? O co ty mnie podejrzewasz? Przecież wiem, jak bardzo cenisz sobie swoją prywatność. Zabiłbyś mnie i zakopał gdzieś, gdzie nigdy nie zostałbym znaleziony.

Masaru nie skomentował tego. Bujna wyobraźnia Thierry'ego też nie robiła na nim wrażenia. Cóż, mogli ze sobą współpracować tylko dlatego, że obaj wiedzieli, jaki jest prawdziwy charakter tego drugiego.

– No dobra, żarty na bok. – Thierry spoważniał i opadł na jeden ze skórzanych foteli przy biurku przyjaciela. – Wplątałeś się w coś, co może dać ci ostro po dupie. Stary, wiem, że nie bawi cię robienie za rycerza na białym koniu. Po co ci to?

– To skończona sprawa. Nicole jest już w domu, z siostrą. Ewentualnie wezwą mnie do sądu jako świadka, choć raczej nie będę miał zbyt wiele do powiedzenia.

– I co? Tyle masz mi do powiedzenia?

– To nie zaszkodzi firmie.

– Jasne – prychnął Thierry. – Przyciągnie tylko uwagę. Firma na tym zyska, ty stracisz swoją ukochaną prywatność. Pomyślałeś o tym, gdy się w to zaangażowałeś?

– O co ci chodzi, Thierry? Bo jakoś wątpię, żebyś burzył się tylko z powodu tego, że komuś pomogłem.

Blondyn westchnął. Lubił chłodny konkretyzm Masaru, który trzymał w ryzach jego roztrzepanie, ale już mistrzostwo w unikaniu tematów niewygodnych dla przyjaciela doprowadzało go do szału.

– Znamy ten scenariusz doskonale – powiedział poważnie. – Już raz to zrobiłeś, zbuntowałeś się przeciwko światu dla kogoś innego i potem cierpiałeś. Wiem, że wciąż nie możesz o tym zapomnieć, ale...

– Zamknij się, Thierry – warknął Masaru. – To nie ma nic wspólnego.

– A ja myślę, że jednak tak, a ty nie chcesz tego przyznać. Masaru, widzisz w ludziach ich słabości, to cię boli i dlatego się izolujesz, ale ta dziewczyna przełamała mur...

– Thierry. – Rzucił mu mordercze spojrzenie. – Jesteśmy w pracy. Chcę usłyszeć o twoich nowych kontraktach. Nicole nie ma z tym nic wspólnego. Mów.

Thierry westchnął, ale dał sobie na razie spokój. Wiedział, że tak łatwo nie wyciągnie z Masaru historii spotkania z Nicole Unfear, do tego trochę się zapędził i zaczął temat, który zawsze doprowadzał przyjaciela do szału. Właśnie dlatego odpuścił i zaczął opowiadać o barwnej podróży do Azji.

***

Allie wróciła ze szkoły nieco później, taszcząc ze sobą torbę z zakupami. Czuła, że Nicole tego nie upilnowała, bo odkąd Masaru wyjechał, nie wyściubiała nosa zza drzwi mieszkania. Nie chodziło o dziennikarzy, którzy nadal nie wiedzieli, gdzie szukać byłej wokalistki "One-X". Niemal nie ruszała się z łóżka, jakby straciła zainteresowanie wszystkim dookoła. Codziennie to Allie musiała gotować i zmuszać siostrę, żeby usiadła do stołu, żeby zjeść. To było straszne, dziewczyna nie wiedziała, co powinna z tym zrobić.

To Nicky zawsze wiedziała lepiej, jak poprawić jej nastrój i czym przegonić gorycz niepowodzenia. Allie prawie nie pamiętała matki, choć wiedziała, że taka osoba w ich życiu była. Straciły ją bowiem zbyt szybko, by mogła utrwalić się w pamięci nastolatki. Nie cierpiała jednak z tego powodu, bo miała starszą siostrę, która o nią dbała. Allie chciała być jak Nicky. Tak mądra, silna i zaradna. Nic jej nie mogło zniszczyć, zawsze znajdowała rozwiązanie problemu.

Kiedy w ich życiu pojawił się Jani, Allie była wściekła. Czuła się zdradzona i niechciana, dopóki nie zrozumiała, że Nicole też ma prawo do spełniania marzeń. Lśniła w jego obecności i Allie chciała ją widzieć taką już zawsze. Mieszkanie i szkoła były tylko dodatkami, nie liczyły się tak bardzo.

Jani to wszystko zniszczył. Dlaczego? Nie rozumiała i była wściekła coraz bardziej, gdy widziała Nicole w takim stanie. Bez życia, bez nadziei, bez chęci na cokolwiek.

W mieszkaniu panowała cisza. Tak było od miesięcy, kiedy mieszkała sama. Na początku trochę się bała. Kilkukrotnie sprawdzała, czy na pewno zakluczyła drzwi, czy okna są pozamykane i nie zostawiła jakiegoś urządzenia włączonego. Nicole i bez tego dzwoniła codziennie, żeby upewnić się, że siostra sobie radzi. A przecież była już prawie dorosła, umiała gotować proste potrawy i uruchomić pralkę. Dopiero z czasem telefony stały się rzadsze, lecz wciąż pełne troski.

Teraz cisza była złowroga, bo też Allie nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać. Czy jej ukochana siostra nadal leży w łóżku czy wróciła już z tego świata marazmu? O trzeciej opcji nawet nie chciała myśleć. Wystarczająco strachu już się najadła z tego powodu.

Wszystko w mieszkaniu było tak, jak zostawiła rano. Nawet stos ubrań rzucony na środku dywanu, choć dawniej Nicole posprzątałaby, a potem zmyłaby jej głowę, że bałagani. Teraz robiła to specjalnie, a nie dawało żadnego efektu. Westchnęła ciężko i rozpakowała zakupy. Dopiero wtedy weszła do pokoju siostry, która leżała w łóżku i patrzyła tępo w jakiś punkt na ścianie.

– Wróciłam – oznajmiła Allison, choć Nicole z pewnością słyszała krzątaninę w mieszkaniu.

– Yhm.

– Jadłaś coś?

Cisza była wystarczającą odpowiedzią. Allie postanowiła nie dać się tak szybko wytrącić z równowagi. Przecież wiedziała, Nicole przeżyła coś naprawdę strasznego i potrzebowała czasu, by sobie z tym poradzić.

– Nicky, zagłodzisz się – powiedziała, siadając na skraju łóżka. – Ja wiem, że to wszystko teraz jest bardzo trudne, ale jesteś już w domu. Bezpieczna. Nie każę ci nigdzie wychodzić, ale rób sobie jedzenie. Albo nie, będę ci je przygotowywać, zanim pójdę do szkoły, ale obiecaj, że będziesz je zjadać.

– Mhm.

Allie powstrzymała się przed zgrzytaniem zębami na takie mruknięcie. Chciała, naprawdę chciała pomóc siostrze, jednak miała wrażenie, że odbija się od ściany.

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Nicole? – zapytała, wypuszczając nieco nagromadzonej frustracji. Zaraz się jednak przywołała do porządku. – Nieważne, nie przejmuj się. Zawołam cię, jak obiad będzie gotowy.

Kolejne dni nie przyniosły żadnych zmian. Nicole większość czasu spędzała we własnym łóżku w plątaninie myśli, którymi się z nikim nie dzieliła. Allie czuła się coraz bardziej zdesperowana, by zrobić cokolwiek, choć nie miała pojęcia, co mogłoby pomóc siostrze. Wracały też do niej słowa Masaru: "Była dzielna zbyt długo. Teraz są tego skutki", których wciąż nie potrafiła w pełni zrozumieć. I na to też była zła, bo nie ufała temu mężczyźnie ani odrobinę. Zresztą, co on wiedział o Nicole i tym wszystkim, co robiła, nim go poznała? Był nieznajomym, który się w to wplątał na chwilę. Allie wątpiła, że nadal będzie interesować się losami Nicky, zresztą nawet do niej nie dzwonił ani nie pisał z tego, co się orientowała. Czemu w ogóle się nią przejął tamtego dnia?

Telefon dzwonił już od jakiegoś czasu, lecz Nicky widocznie nie planowała go odbierać. Allie odstawiła garnek z gotującym się gulaszem na zimny palnik, żeby przypadkiem nie przypalić dania, po czym weszła do sypialni siostry.

– Telefon ci dzwoni – powiedziała.

Nicole spojrzała na nią, ale szybko odwróciła wzrok. Allie podeszła bliżej, zerknęła na rozświetlony wyświetlacz, lecz numer jej niczego nie wyjaśnił.

– Powinnaś odebrać – dodała.

Nie uzyskała żadnej reakcji. Telefon dzwonił nadal, więc sama po niego sięgnęła i nacisnęła zieloną słuchawkę.

– Tak?

– Czy rozmawiam z panną Nicole Unfear? – zapytał uprzejmie męski głos po drugiej stronie słuchawki.

– Nie, z jej siostrą, Allison. Nicole w tej chwili nie może rozmawiać. Z kim mam przyjemność?

– Mówi młodszy sierżant Max Richard z posterunku policji w Leeds. Proszono mnie, abym przekazał pannie Nicole, aby stawiła się jutro o trzynastej w celu uzupełnienia zeznań w sprawie Janiego Meverminda. Czy może ją pani o tym poinformować?

– Jutro o trzynastej – powtórzyła. – Dobrze, przekażę siostrze, aby przyszła.

– Dziękuję bardzo. Nie będę dłużej przeszkadzać. Do widzenia.

– Do widzenia.

Allison odłożyła telefon i spojrzała na siostrę.

– To z policji. Chcą, żebyś przyszła i uzupełniła zeznania przeciwko Janiemu – wyjaśniła.

Nicole pokręciła jedynie głową.

– Nicky! Przecież nie może mu się upiec. Nie pozwól na to.

Allie miała nadzieję, że do jutra Nicole trochę się ogarnie. Na jej miejscu nie chciałaby, aby jej oprawca chodził na wolności, zwłaszcza że nie wiadomo, co by zrobił, gdyby do tego doszło. Znał ten adres, a z pewnością był wściekły. Mógłby chcieć znowu skrzywdzić Nicole. Nie wolno było mu na to pozwolić.

Płonne jednak były nadzieje Allie, bo następnego dnia Nicky wciąż nie miała zamiaru nigdzie wychodzić. Rano jeszcze spała, gdy młodsza z sióstr szykowała się do szkoły, po powrocie Allie zastała ją wciąż w łóżku.

– Nicky? Wszystko w porządku? Byłaś na posterunku?

– Nie.

Było to pierwsze słowo, które Allie od niej usłyszała od kilku dni. Dotąd jedynie zdobywała się na ciche mruknięcia albo kręcenie głową. Na większość pytań siostry po prostu nie reagowała, jakby wyłączona ze świata.

– Dlaczego?

– Nie chcę znowu przez to przechodzić. To nie ma znaczenia.

Tego było Allie za wiele. Starała się, jak mogła najlepiej, wspierać Nicole, jednak w tej chwili resztki cierpliwości wyparowały. Zbliżyła się do siostry tak, aby ta nie mogła uciec wzrokiem i zapytała wściekle:

– Czy ty siebie słyszysz, Nicky?! Jani zrobił ci krzywdę, musi za to odpowiedzieć! A ty musisz znowu zacząć żyć! To się musi skończyć!

Nicole odsunęła się na tyle, na ile pozwalała jej przestrzeń łóżka. Po jej policzku niespiesznie spłynęła łza. Nic jednak nie odpowiedziała.

Allie zrobiło się głupio, że tak wybuchła. Wyszła z sypialni siostry i bezsilnie opadła na krzesło w kuchni. Nie wiedziała, co robić. Bez zeznań Nicky do rozprawy może w ogóle nie dojść, a jedynie sąd mógł zmusić Janiego do leczenia odwykowego. Co jeśli będzie chciał znów dopaść Nicky?

Krążyła po mieszkaniu przez jakiś czas, a jednak żadna odpowiedź nie przychodziła jej do głowy. Może była za młoda, może za głupia na takie rzeczy, ale nie potrafiła sobie z tym poradzić samodzielnie. Zawsze mogła się wesprzeć na ramieniu Nicole, a teraz to Nicole stanowiła problem.

Allie nie wierzyła, że to robi, ale sięgnęła po telefon i wybrała numer, który od kilku dni wisiał przypięty na lodówce. W napięciu słuchała kolejnych sygnałów oczekiwania na rozmowę, po czym po drugiej stronie usłyszała nieco zniekształcony głos:

– Masaru Faith, słucham?

– Z tej strony Allison Unfear. Z Nicky jest coraz gorzej. Nie chce zeznawać.

Po stronie Masaru przez dłuższą chwilę trwała cisza i Allie obawiała się, że mężczyzna po prostu się rozłączy. Przecież przez cały czas zdawało się nic go to wszystko nie obchodzić.

– Czego ode mnie oczekujesz? – zapytał Masaru.

– Że ją przekonasz! – wybuchła. – Nicky jest cieniem samej siebie. Po tym wszystkim, co się stało, tylko tobie zaufała. Nie umiem jej pomóc. Proszę, ocal moją siostrę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro