Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lauren p.o.v.

Był piątek, czyli ostatni dzień pracy przed weekendem. Gdy zaparkowałam swój samochód, wysiadłam z niego i poszłam w stronę wejścia do kancelarii. Kawałek przed sobą zobaczyłam sylwetę Camili, która właśnie weszła do środka.

- Dzień dobry wszystkim – powiedziałam, wchodząc do środka z uśmiechem na ustach.

- Dzień dobry Lauren – odpowiedziała Ally razem z Camilą.

- Pięknie wyglądasz Camila – skomplementowałam ją, chociaż może nie powinnam się odzywać.

- Dziękuję – odpowiedziała spuszczając głowę i lekko się czerwieniąc, co było doprawdy urocze.

- Słyszałaś o nowinach? – zapytałam.

- Chodzi o Normani? – upewniła się. - Tak, Dinah mówiła wczoraj tylko o tym, jaka jest dumna ze swojej dziewczyny.

- Nic dziwnego, myślę, że udało nam się wynegocjować naprawdę dobrą umowę. Pozostaje się cieszyć sukcesami Normani.

- To prawda.

- Więc widzimy się dzisiaj wieczorem na oblewaniu sukcesu – skomentowałam, a Camila przytaknęła. – Ty Ally też jesteś zaproszona, jeśli tylko chcesz.

- Właściwie mam już pewne plany – powiedziała zawstydzona Allyson.

- Powiesz coś więcej? – zapytałam zaciekawiona.

- Jestem już z kimś umówiona.

- Allyson, czy dobrze czuję, że wybierasz się na randkę? – dopytywałam, znając ją już trochę.

Ally nic nie odpowiedziała, spuściła tylko głowę unikając mojego wzroku.

- To nie randka, zwykłe spotkanie.

- Tak jasne, uważaj bo uwierzę – zaśmiałam się.

- Kto jest tym szczęściarzem? – zapytała tym razem Camila, równie ciekawa.

- Chyba mam pewne podejrzenia – odezwałam się, patrząc porozumiewawczo na Camilę i na zawstydzoną Allyson.

Kobieta nie musiała już nic mówić, wiedziałam, że mam rację.

- Powodzenie – powiedziałam, nie męcząc jej już więcej.

Puściłam oczko do Camili i poszłam do swojego biura.

Camila p.o.v.

Lauren zdawała się być dzisiaj w bardzo dobrym humorze. Miałam nadzieję, że nic nie sprawi, że pogorszy się on do wieczora. Lubiłam widzieć ją taką i miałam nadzieję, że miło spędzimy czas w swoim towarzystwie.

Po pracy udałam się prosto do domu i zaczęłam przygotowania do wieczoru. Nie zostało już wiele czasu. Wzięłam szybki prysznic i zawinięta w ręcznik, wróciłam do swojego pokoju, aby wybrać jakieś ubrania. Zajęło mi to chwilę, ale w końcu udało mi się skompletować odpowiedni strój. Miałam nadzieję, że spodoba się Lauren. Co? Dlaczego o tym pomyślałam?

Potrząsnęłam głową, próbując wyrzucić te myśli. Ubrałam się szybko i zrobiłam nieco mocniejszy niż na co dzień makijaż. Na koniec rozpuściłam włosy, które związałam na czas przygotowań i szybko je ułożyłam.

Usłyszałam pukanie do drzwi, a za chwilę w progu stanęła Dinah, która była już gotowa do wyjścia.

- Wow dziewczyno, dobrze wyglądasz – pochwaliła mnie przyjaciółka.

- Tak myślisz? – zapytałam, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze.

- Zdecydowanie. Gotowa, żeby olśnić Lauren? – zapytała, uśmiechając się do mnie.

Przewróciłam tylko oczami.

- Gotowa na dobrą zabawę. Idziemy?

- Tak, chodźmy – zgodziła się Dinah.

***

Gdy dotarłyśmy do lokalu, Lauren i Normani czekały już na nas w wynajętej loży. Lauren była ubrana cała na czarno, a jej oko zdobił mocny i również ciemny makijaż, wykończony perfekcyjną kreską.

- Gratuluję Normani – powiedziałam, ściskając ją mocno.

- Dziękuję Camila.

Cały czas czułam na sobie wzrok zielonookiej. Odwróciłam się do niej, a nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam jej intensywne spojrzenie, które dokładnie mnie zmierzyło i obserwowało każdy mój ruch, dopóki nie usiadłam naprzeciwko. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, który odwzajemniłam.

Na stole stał już drinki, które musiały zamówić przed naszym przyjściem. Każda chwyciła za swój i stuknęłyśmy się szkłem.

- Za Normani! – krzyknęłyśmy, śmiejąc się.

Przechyliłam zawartość szklanki, czując jak drink dostaje się do moich ust i pali w gardło. Skrzywiłam się lekko, zanim przyzwyczaiłam się do tego uczucia.

Siedziałyśmy chwilę rozmawiając, żartując i oczywiście pijąc, gdy Dinah wyciągnęła nas na parkiet. Normani od razu była chętna, ja tak samo, natomiast Lauren nie dała się wyciągnąć, mimo naszych próśb.

Widziałam jak w samotności pije swojego drinka, obserwując jak odchodzimy.

Gdy tańczyłam razem z przyjaciółkami bawiąc się w najlepsze, podeszła do mnie pewna dziewczyna, zapraszając do tańca. Miała blond włosy i była całkiem ładna, ale nie do końca w moim typie. Zgodziłam się jednak z nią zatańczyć, tym samym dając dziewczynom możliwość, by zatańczyły razem.

Po kilku piosenkach, razem z Dinah i Normani oraz moją nową towarzyszką podeszłyśmy do baru, aby zrobić sobie przezwę i napić się czegoś. Korzystając z okazji, gdy Dinah zagadywała Jennifer, skorzystałam z okazji, aby porozmawiać z Mani.

- Co mam zrobić, żeby Lauren zatańczyła razem z nami? Omija ją cała zabawa.

- Lauren jest naprawdę uparta, nie wiem, czy ci się uda.

- Przekonaj ją, przyjaźnicie się tyle czasu. Ciebie posłucha.

- Mogę spróbować, ale obawiam się, że niewiele mogę zrobić.

Lauren p.o.v.

Gdy skończyłam pić swojego drinka, poszłam do baru, aby zamówić kolejnego. Stąd miałam lepszy widok na tańczących, więc usidłam na krześle przy barze, sącząc powoli swojego drinka. W tłumie tańczących wypatrzyłam swoje przyjaciółki. Obserwowałam Camilę, która zgrabnie poruszała się w takt muzyki. Nie mogłam oderwać wzroku od jej ciała, a szczególnie bioder, którymi zgrabnie kręciła. Nagle przykleiła się do niej jakaś blondynka, a Camila po prostu zaczęła z nią tańczyć. Opanowała mnie złość, której nie potrafiłam pohamować. Nie mogłam tego znieść, więc postanowiłam wrócić do naszego stolika i dłużej nie katować się tym widokiem.

Po jakimś czasie do stolika wróciła Normani.

- Laur jesteś pewna, że nie chcesz potańczyć? Co to za zabawa siedzieć tu samemu? – przekonywała mnie. – Camila pytała mnie co zrobić, żeby wyciągnąć cię na parkiet.

- Z pewnością Camila sobie dobrze radzi beze mnie – odparłam urażona.

- Lauren, czy ty jesteś zazdrosna?

- Nie, skąd ten pomysł – powiedziałam, krzyżując ręce.

- Ok, niech ci będzie – odparła Mani, uważnie mi się przyglądając i nie mówiąc już nic więcej. – Idę po drinka, idziesz ze mną?

Przytaknęłam i poszłyśmy razem do baru. Czekając na nasze zamówienia, usiadłyśmy przy barze. Odwróciłam się w stronę parkietu, aby zobaczyć jak bawi się reszta. Zobaczyłam Dinah i Camilę, które tańczyły razem, a po tamtej blondynce nie było śladu. Znowu zaczęłam obserwować każdy ruch brunetki, zmierzyłam jej całe ciało, zaczynając od stóp i przejeżdżając wolno do góry. Gdy dotarłam do jej oczu, nasze spojrzenia się spotkały. Ujrzałam jak dziewczyna mówi coś do przyjaciółki, a następnie zmierza w moim kierunku, przepychając się przez tłum tańczących ludzi.

Cały czas nie odrywałam od niej spojrzenia, będąc zafascynowana jej wdziękiem. Camila wydała się być teraz bardzo pewna siebie, zmierzała tutaj zdecydowanym krokiem i czułam, że jest bardzo zdeterminowana.

Kobieta stanęła przede mną, wyciągając do mnie dłoń i zapraszając do tańca.

- Chodź Lauren, daj się namówić – odezwała się.

- Dziękuje, ale stąd mam dobry widok – powiedziałam patrząc się na nią pewnym wzrokiem.

- Będzie jeszcze lepiej, jeśli zatańczysz ze mną – przekonywała mnie. – Dalej Lauren, nie przyjmuję odmowy – powiedziała pewnie przybliżając się do mnie i chwytając moją rękę.

Jak zahipnotyzowana, posłusznie dałam się pociągnąć tam gdzie chciała.

- Tego się nie zapomina, zobaczysz – powiedziała, stając naprzeciwko mnie i chwytając mnie za biodra.

Alkohol sprawił, że była dużo pewniejsza siebie, a jej ruchy były bardzo śmiałe. Zaczęła przede mną tańczyć, ruszając delikatnie swoimi biodrami. Jej oczy cały czas patrzyły prosto w moje. Podobała mi się ta nowa wersja Camili.

Obserwując jej taniec, zaczęłam robić to samo, starając się wykonywać ruchy w rytm muzyki. Zobaczyłam na ustach Camili uśmiech, sama także się uśmiechnęłam. Z każdą chwilą zaczynało mi się podobać coraz bardziej.

Po kilku piosenkach nabrałam już pewności siebie. Wróciły dawne wspomnienia i przypomniałam sobie jak dawniej to lubiłam.

Dołączyły do nas dziewczyny i razem świetnie się bawiłyśmy. Czułam, że mogłabym spędzić na tym parkiecie resztę mojego życia. Co jakiś czas robiłyśmy sobie przerwę, aby się czegoś napić, a następnie szybko powracałyśmy na parkiet.

W klubie było coraz mniej osób, a my dalej nie miałyśmy dość. Zamówiłyśmy kolejne drinki i udałyśmy się we czwórkę do naszego stolika, aby chwilę odpocząć.

- Przenosimy imprezę do mnie. Co wy na to? – zaproponowałam.

- Nie obraź się Lauren, ale my z Dinah będziemy się już zbierać – powiedziała Normani, dopijając swojego drinka.

- Dacie sobie radę? – zapytała Dinah.

- Nie martw się, dam radę – powiedziała Camila.

- Może chcesz się z nami zabrać? – dopytywała przyjaciółka.

- Nie ma się o co martwić, zadbam o Camilę – odparłam.

Przyjaciółki uściskały nas na pożegnanie i wyszły.

- Wygląda na to, że zostałyśmy same – powiedziałam do Camili, pijąc swojego drinka i przyglądając się jej.

- Na to wygląda – przytaknęła, patrząc prosto w moje oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro