Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Camila p.o.v.

Obudziłam się rano, czując powiew porannej bryzy, a zaraz później do mojego nosa dostał się zapach papierosowego dymu. Leniwie rozkleiłam swoje oczy i lekko podniosłam głowę, widząc Lauren, która stała na balkonie, ubrana jedynie w luźną koszulkę.

Przeciągnęłam się leniwie na łóżku i powoli podniosłam się z łóżka. Sięgnęłam po koc, który leżał na fotelu obok i owinęłam nim swoje nagie ciało. Po cichu wyszłam na balkon, wtulając się w ciepłe ciało kobiety. Delikatnie odgarnęłam jej rozwiane włosy i pocałowałam ją w kark.

- Dzień dobry – wyszeptałam do jej ucha, widząc ciarki przechodzące po bladej skórze mojej partnerki.

- Dzień dobry śpiochu. Jak się spało? – zapytała kobieta, kończąc palić.

- Wspaniale. Ale nie wiem, czy to kwestia tego obłędnego materaca, czy tego, jak bardzo mnie wymęczyłaś w nocy – powiedziałam, tuląc się do niej.

Lauren zaśmiała się słysząc moje słowa. Poczułam jak jej ręce splatają się z moimi, a ciało brunetki jeszcze bardziej się we mnie wtula.

Stałyśmy tak przez chwilę, obserwując spokojne morze, a między nami panowała zupełna cisza.

- Jesteś godna? – zapytała kobieta, słysząc jak mój brzuch się odzywa.

- Zdecydowanie – przytaknęłam.

- To chodź, zrobimy jakieś śniadanie.

***

Gdy zjadłyśmy, postanowiłyśmy przebrać się w bikini i wyjść na plażę, aby nacieszyć się słońcem. Ocean był wyjątkowo spokojny, więc mogłyśmy zanurzyć się w ciepłej i przejrzystej wodzie.

Po orzeźwiającej kąpieli, wróciłyśmy na werandę, aby nieco się osuszyć nasze mokre ciała. Lauren, wróciła do domu, po chwili wracając z paczką papierosów, a ja zawinięta w ręcznik usiadłam w wygodnym fotelu, rozkoszując się spokojem i piękną pogodą.

- Ktoś się za tobą stęsknił – powiedziała Lauren, niosąc w ręce mój telefon.

Zmarszczyłam brwi, odbierając od niej urządzenie. Spojrzałam na wyświetlacz, gdzie zobaczyłam kilka wiadomości i nieodebranych połączeń, wszystkie od Jennifer. Lauren usiadła na fotelu naprzeciwko mnie odpalając papierosa. Nie odezwała się do mnie ani słowem, ale po jej postawie oraz surowym spojrzeniu skierowanym w moja stronę, widziałam, że zobaczyła od kogo są te wiadomości i wcale jej się to nie podobało.

- Nie czytałam, ale zobaczyłam jej imię na ekranie – powiedziała Lauren.

Przytaknęłam, ciesząc się w myślach, że mi ufa i zaczęłam czytać wiadomości.

- O cholera, całkiem zapomniałam. Miałyśmy się dzisiaj spotkać na kawę – powiedziałam zmartwiona.

- Miałyście się spotkać? – powtórzyła zaskoczona brunetka.

- Tak, miałyśmy dopiero ustalić co i jak, ale taki był plan. Kiedy zaproponowałaś mi wyjazd, kompletnie o tym zapomniałam. Muszę do niej zadzwonić i wytłumaczyć.

- Nic nie musisz – powiedziała Lauren, widziałam, że nie jest zachwycona.

- Słuchaj, nie bądź zła, to tylko kawa – powiedziałam, robiąc słodkie oczka, co miałam nadzieję, wpłynie na kobietę.

- Często się tak spotykacie? – zapytała niby obojętnie.

- Nie. Nie widziałam się z nią, odkąd się spotykamy, jeśli o to chodzi – wyznałam. – Chodzi o to, że miałam jej pomóc w pewnej sprawie.

- Jaka to sprawa? – dopytywała dalej.

- Jennifer jest początkującą modelką, pomyślałam, że mogę poznać ją z Normani.

- Nie podoba mi się ten pomysł – zbuntowała się Lauren.

- Dlaczego?

- Nie podoba mi się fakt, że się z nią zadajesz, a teraz chcesz jej załatwić pracę! Może od razu zaproś ją do naszej paczki! – zdenerwowała się Lauren.

- Nie przesadzaj. Ty mi pomogłaś, dlaczego ja nie mogę pomóc Jennifer?

- Jeszcze pytasz?

- Tak, bo nie rozumiem w czym problem.

- To zupełnie inna sytuacja. Jennifer jest tobą zainteresowana, a ty masz za dobre serce dla wszystkich – zdenerwowała się Lauren.

- Przecież to nie tak, sama jej to zaproponowałam, już nie mogę się wycofać. Proszę nie denerwuj się.

- Ok, skoro tak to pójdę tam z tobą i Normani – zdecydowała Lauren.

- Nie ufasz mi? – zapytałam.

-Tobie ufam, ale nie ufam Jennifer.

-Nie znasz jej.

- No właśnie i dlatego jestem bardziej obiektywna.

-Ty w cale nie jesteś obiektywna! Jesteś o nią zazdrosna – zdenerwowałam się.

- Mam powody – powiedziała.

Ta rozmowa do niczego nie prowadziła, postanowiłam to zakończyć, zanim nasza dyskusja zajdzie za daleko i pokłócimy się na dobre, psując sobie weekend.

- Ok, powinnyśmy się uspokoić. Jeśli chcesz, możesz iść ze mną, a sama zobaczysz, że nie ma się czego obawiać. Nie chcę, żeby taka głupota popsuła nam dzień – powiedziałam spokojnie, podchodząc do Lauren.

- Masz rację – przyznała kobieta, wstając z fotela. – Ufam ci.

Stałyśmy teraz naprzeciwko siebie, patrząc w swoje oczy.

- Kocham cię, nie chcę się dzisiaj kłócić – powiedziała kobieta, przytulając się do mnie.

- Ja też cię kocham – odpowiedziałam, chłonąc jej zapach i ciepło bijące od jej ciała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro