Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lauren p.o.v.

Obudziłam się kolejnego dnia, próbując ręką dosięgnąć do Camili, jednak moja ręka na ślepo błądziła po materacu, nie mogąc jej odnaleźć. Leniwie otworzyłam oczy, widząc, że kobiety nie ma już w łóżku. Usiadłam na materacu rozglądając się dookoła i stwierdziłam, że Camila musiała już zejść na dół.

Swoim porannym rytuałem, wyszłam na balkon, aby zapalić, a następnie zeszłam na dół.

Schodząc po schodach, do moich uszu dobiegła cicha muzyka, pochodząca z kuchni. Poszłam za tym tropem, czując obłędny zapach rozchodzący się po domu. Ujrzałam Camilę, stojącą przy kuchence, w swojej piżamie i smażąc dla nas pyszne naleśniki z borówkami na śniadanie.

Jej biodra lekko kołysały się w rytm muzyki. Podeszłam do niej powoli, nie chcąc jej przestraszyć, jednak moje kroki zostały zagłoszone przez muzykę. Delikatnie objęłam jej talię tuląc się do niej. Poczułam jak lekko się zatrzęsła, była zaskoczona moją obecnością, jednak po chwili, jej ciało się rozluźniło i zrelaksowało w moich objęciach.

- Dzień dobry kochanie – przywitała się ze mną.

- Dzień dobry skarbie – odpowiedziałam, całując jej policzek.

Odgarnęłam jej włosy na jedną stronę, odsłaniając jej twarz, a moje usta wyznaczyły ścieżkę od jej policzka, przez szczękę, następnie skupiając się na jej szyi. Moje dłonie zjechały wzdłuż jej brzucha, docierając do spodenek i bawiąc się ich gumką. Gdy Camila poczuła jak moje palce powoli wślizgują się pod materiał, użyła swojego kubańskiego tyłka, aby mnie od siebie odsunąć.

- Lo, robię dla nas śniadanie – powiedziała, dając mi do zrozumienia, że jest zajęta.

- Nie możesz dokończyć później – poprosiłam, zbliżając się do niej ponownie niezrażona.

- Nie jesteś głodna?

- Jestem. Mam wielką ochotę na ciebie – wyszeptałam do jej ucha, przygryzając lekko jego płatek.

Kąciki ust brunetki uniosły się w uśmiechu, a ja kontynuowałam swoje działania. Sięgnęłam do kuchenki, wyłączając palnik, na którym grzała się patelnia i szybko obróciłam Camilę przodem do siebie. Chwyciłam jej biodra i uniosłam ją do góry, sadzając na kuchennym blacie.

- Czy ty kiedyś masz dość? – zapytała Camila, czując moje usta na swojej szyi.

- Przy tobie nigdy – odparłam, spoglądając na chwilę w jej oczy i przelotnie całując jej usta.

Moje ręce znalazły miejsce na jej piersiach, ścisnęłam je mocniej, powodując westchnięcie brunetki.

- Przeszkadza ci to? – zapytałam, po chwili zastanowienia.

- Nie Lo. I nie waż się teraz przerywać – powiedziała.

Na moich ustach pojawił się uśmiech. Moje dłonie powędrowały pod koszulkę Camili, a brunetka uniosła ręce do góry, ułatwiając mi jej ściągnięcie. Pocałunkami zeszłam na jej dekolt. Kobieta odchyliła głowę do tyłu, najwyraźniej bardzo jej się podobały moje działania. Z jej ust wydobyły się ciche jęki, a oddech przyśpieszył. Moje ręce sięgnęły do dolnej części jej ubioru, szybko pozbyłam się spodenek razem z bielizną. Ustami wyznaczyłam sobie ścieżkę wzdłuż ciała brunetki. Gdy dotarłam do jej kobiecości, jej ciało wygięło się w łuk, opierając się o blat rękoma. Przytrzymałam jej biodra rękami, skupiając się na jej doznaniach, powodowanych moim językiem. Kręciłam nim zgrabne kółka, liżąc i ssąc wybrane miejsca. Włożyłam w to zadanie całą pasję, ciesząc się reakcjami, które dawała mi brązowooka.

Gdy Camila, osiągnęła spełnienie, a jej oddech trochę się uspokoił, zeskoczyła z blatu, pchając mnie w stronę salonu. Po drodze pomogła mi się pozbyć moich ubrać. W momencie gdy kobieta popchnęła mnie na materac, jej ręce sięgnęły do moich majtek, ściągając je jako ostatni element mojej garderoby.

- Pozwól, że teraz ja przejmę kontrolę – powiedziała, nachylając się nad moim ciałem i całując mnie z wielką pasją.

Jednym ruchem Camila weszła w moją mokrą kobiecość, na co moje biodra wybiły się w jej stronę. Brunetka oplotła mnie nogami, a nasze ciała przylgnęły do siebie. Moje ciało reagowało na jej każdy ruch, nasze oddechy stały się ciężkie. Moje dłonie powędrowały po plecach Kubanki, docierając do jej jędrnych pośladków, które mocno ścisnęłam, powodując jej jęk. Kobieta nie przestała swoich działań, pieszcząc mnie dopóki z moich ust nie wydobyły się finalne odgłosy, a moje ciało wygięło się mocniej, jednocześnie dochodząc. Nasze usta złączyły się w pocałunku, a chwilę później leżałyśmy wtulone w siebie, czując swoje ciepło i bicie naszych serc, które powoli odzyskiwały normalny rytm.

- To co z tym śniadaniem? – odezwałam się po chwili, gdy nasze oddechy już się całkowicie unormowały.

- Teraz to jesteś głodna? – droczyła się ze mną Camila.

- Jeszcze pytasz – zaśmiałam się.

Po śniadaniu wyszłyśmy jeszcze na chwilę na plażę, jednak nie mogłyśmy być tam za długo. Niestety nastał już czas, kiedy musiałyśmy spakować swoje rzeczy i wrócić do Miami. Jutro rano znowu czekała nas praca od samego rana, a romantyczny weekend powoli dobiegał końca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro