Rozdział 57

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lauren p.o.v.

Ostatni tydzień upłynął nam z głównym tematem przeprowadzki na czele i rozpakowania wszystkiego z pudeł. Chciałam, żeby Camila naprawdę poczuła się jak w domu, dlatego pozwoliłam jej na małe zmiany w mieszkaniu.

Musiałam przyznać, że brunetka miała rękę do tego typu aranżacji. Apartament zdecydowanie nabrał kolorów i stał się przytulniejszy.

Po wyczerpującym tygodniu pracy w domu i kancelarii marzeniem Camili było leniuchowanie w naszym na nowo urządzonym gniazdku, ale ja miałam inny plan.

Namówiłam brunetkę na wyjazd do mojego domku na plaży. Tutaj mogłyśmy na spokojnie wypocząć przed nowymi wyzwaniami, które jeszcze na nas czekały.

— Jestem pewna, że Sofi by się tu bardzo spodobało — odezwała się Camila, gdy siedziałyśmy na plaży, ciesząc się słońcem.

— Na pewno będziemy tu z nią przyjeżdżać — odparłam, chwytając ją w pasie i przytulając się do niej. - I to już niedługo.

Camila posłała mi szeroki uśmiech, a ja zbliżyłam się do niej, aby złożyć pocałunek na jej ustach. Kochałam takie chwile jak te, które mogłam dzielić tylko z nią.

Camila p.o.v.

Obudziłam się, gdy za oknem już się ściemniało. Cały poranek spędziłyśmy na plaży i słońce nieźle mnie wykończyło. Podniosłam się z wygodnej kanapy, na której ucięłam sobie po obiedzie krótką drzemkę i złożyłam koc, którym musiała przykryć mnie Lauren. To było kochane z jej strony.

Nie miałam pojęcia, gdzie podziała się zielonooka. Po zwiedzeniu całego domu nigdzie jej nie znalazłam. Wyszłam na zewnątrz, a pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to piękne słońce chylące się ku zachodowi. Rozglądnęłam się dookoła, dopiero po chwili dostrzegając brunetkę, która robiła coś na piasku.

Powolnym krokiem podeszłam bliżej, dostrzegając, jak Lauren układa na piasku serce ze znalezionych muszelek i kamyków.

— Lauren — odezwałam się. — Co robisz?

— Chciałam, abyśmy spędziły romantyczny wieczór na plaży. Wstałaś w samą porę na zachód słońca — ucieszyła się. — Poczekaj tu chwilę, muszę jeszcze przynieść kilka rzeczy z domu — powiedziała, całując mnie w policzek i biegnąc w stronę domu.

Jej zachowanie było co najmniej urocze, chociaż dostrzegłam w nim też dziwne roztrzepanie. To było do niej zupełnie niepodobne.

Gdy zastanawiałam się, co jest tego powodem, brunetka wróciła, niosąc wielki koc, który rozłożyłyśmy na piasku oraz kosz piknikowy. W pierwszej kolejności wyciągnęła z niego małe świeczki, które kolejno podpaliła i rozstawiła na piasku.
Gdy skończyła, przyjrzała się swojemu dziełu, oceniając efekt.

— Teraz jest idealnie — ucieszyła się.

I tutaj musiałam przyznać jej rację. Rozstawione dookoła świeczki rozswietlały okolicę, nadając romantyczną i intymną atmosferę, odwzajemniłam jej uśmiech i razem usiadłyśmy na kocu, wtulając się w siebie i podziwiając zachodzące słońce. Mimo że ten zachód nie różnił się właściwie niczym od innych, które widziałam, ta chwila była wyjątkowa. Nagle naszła mnie refleksja. Moje życie zmieniło się w niezwykły sposób, odkąd Lauren zagościła w moim życiu, jednak najbardziej doceniałam właśnie takie chwile jak ta teraz. Kobieta doskonale wiedziała, że nie lubiłam przepychu i wielkich gestów, zdecydowanie najważniejsze dla mnie było bycie obok niej oraz to, że czułam jej miłość. Właśnie za to uwielbiałam takie momenty.

Gdy na niebie widniała już ostania poświata, a jedyne światło pochodziło z palących się świec, Lauren ponownie sięgnęła do koszyka, wyciągając z niego drobne pudełeczko.

Dostrzegłam, że jej ręce delikatnie się trzęsły, gdy zdałam sobie sprawę, czym jest to małe pudełeczko, a raczej co kryje w swoim środku.

Z zapartym tchem obserwowałam, jak Lauren unosi się z piasku, klękając na jedno kolano i ukazuje mi zawartość pudełka. Nasze spojrzenia się spotkały. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie odbywało się na moich oczach.

— Camila, czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? — zapytała drżącym głosem.

Spojrzałam prosto w jej oczy, a następnie na pierścionek. Minęła dopiero chwila, nim dotarło do mnie, co właśnie ma miejsce. Poczułam paletę targających mną emocji. Od zaskoczenia, po wzruszenie, zdenerwowanie i przede wszystkim czyste i prawdziwe uczucie miłości, które przejęło nade mną kontrolę, odkąd ją spotkałam.

— Tak — powiedziałam, a po moim policzku stoczyła się pierwsza łza szczęścia.

Lauren z dozą niepewności, spowodowanej naszymi emocjami, założyła pierścionek na mój palec. Spojrzałam w jej oczy, które świeciły pełnią radości. Przybliżyłam się do niej, nasze usta złączyły się w słodkim pocałunku. Nie mogłam sobie wymarzyć, by ta chwila była jeszcze lepsza.

— Kocham cię — powiedziałam po chwili.

— Ja ciebie też kocham Camila.


--------------------

Minął już prawie rok, odkąd opublikowałam pierwszy rozdział „Ocen eyes", a pomysł na to opowiadanie był ze mną już znacznie dłużej. Mimo lepszych i gorszych momentów podczas pisania udało mi się doprowadzić to opowiadanie do końca, z czego się bardzo cieszę. Chociaż towarzyszy mi też lekki smutek z tego powodu. Jak to wspomniały pewne mądre osoby w komentarzach — wszystko, co dobre, szybko się kończy.

Myślę, że pisząc to opowiadanie, sporo się nauczyłam i mam nadzieję, że kolejne historie będą tylko lepsze i na wyższym poziomie.

Z tego miejsca, chciałam bardzo serdecznie podziękować wszystkim za gwiazdki i przemiłe komentarze. Szczególne podziękowania należą się Kathaaleen, która wspierała mnie w mojej twórczości i służyła dobrą radą.

Jeszcze raz, wszystkim dziękuję. Jesteście wspaniali! ❤️❤️😘

Do zobaczenia w kolejnych opowiadaniach 😉😁😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro