Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Camila p.o.v.

Kiedy wyszłam z kancelarii Jauregui, zadzwoniłam do Dinah, która akurat miała zlecenie niedaleko centrum. Zorientowałam się, że muszę sobie kupić nowe eleganckie ubrania do pracy, których nie miałam w swojej szafie za wiele. Dlatego umówiłam się z moją przyjaciółką na shopping.

Udałam się do najbliższej galerii handlowej i weszłam do pierwszego sklepu, zaczynając już przeglądać ubrania. Dinah miałam do mnie dołączyć, kiedy skończy pracę.

Weszłam do kilku sklepów, gdzie nawet spodobało mi się kilka rzeczy, jednak miałam jeden poważny problem. Wszystko było stanowczo za drogie, nie na moją kieszeń. Musiałam znaleźć inny sposób, aby kupić więcej ubrań niskim kosztem. Nie mogłam w końcu codziennie chodzić w tym samym. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że w takim miejscu jak jedna z najlepszych kancelarii prawniczych w mieście obowiązywał restrykcyjny dress code. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ja w ogóle nie pasuję do tak eleganckiego miejsca. Byłam prostą, biedną dziewczyną i nie miałam najmniejszego pojęcia o modzie. Potrzebowałam pomocy.

Po jakiejś godzinie kręcenia się bez sensu od sklepu do sklepu, dołączyła do mnie Dinah.

- Kochana, opowiadaj jak poszło - powiedziała Dinah.

- W porządku, podpisałam umowę, Lauren oprowadziła mnie po firmie i przedstawiła najważniejsze osoby. Jutro zaczynam. Muszę się stawić w pracy na ósmą. Teraz mam większy problem.

- Jaki? - zmartwiła się moja przyjaciółka.

- Dinah, widziałaś jak chodzi ubrana Lauren? Ja w ogóle tam nie pasuje. Nie mam w co się ubrać, nawet mnie nie stać na zwykłą koszulę, czy chociażby tą sukienkę - powiedziała załamana, wskazując na elegancką, czarną kreację wisząca na jednym z wieszaków.

- Hmm, chyba znam kogoś kto może nam pomóc - ucieszyła się blondynka i wyciągnęła z torebki swój smartfon. - Kochanie, co robisz, jesteś teraz zajęta? Świetnie, mogłabyś spotkać się ze mną i Camilą, gdy skończysz? Wspaniale, będziemy czekać, buziaki.

Popatrzyła się na Dinah nierozumiejąc.

- Czy jest ktoś, kto lepiej zna się na modzie, niż moja dziewczyna, wschodząca stylistka mody? - zapytała Dinah, dumna z siebie.

- Dinah, przecież mówiłam ci, że mnie nie stać na te ubrania, a ty chcesz powiedzieć, że ma nam pomóc Normami? - zdziwiłam się

- Spokojnie, nie panikuj, trochę zaufania. A na razie chodź coś zjeść. Zgłodniałam.

W czasie gdy zjadłyśmy akurat dołączyła do nas Normani.

- Normani, bardzo doceniam twój czas, ale obawiam się, że nie stać mnie na ubrania, które znajdziemy w tych sklepach - uprzedziłam ją od razu.

- Hmm, myślę, że i tak mogę ci pomoc - powiedziała ucieszona, a ja czekałam niecierpliwie, aby rozwinęła ten temat. - Wiesz, nie od razu stałam się znaną stylistyką, zaczynałam bardzo skromnie, szukając ciekawych ubrań na wyprzedażach lub w lumpeksach. Często można tam dostać prawdziwe perełki, wystarczy tylko poszukać. Znam kilka miejsc, gdzie możemy pójść.

Normami tak jak obiecała, zabrała nas w kilka ciekawych miejsc o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Po kolejnych trzech godzinach spędzonych na zakupach zapadł już wieczór, natomiast ja i Dinah wracałyśmy do naszego mieszkania z torbami pełnymi zakupów.

- Widzisz, mówiłam ci, że Normani zna się na rzeczy - ucieszyła się Dinah.

To prawda, musiałam się z nią zgodzić, Normani odwaliła kawał dobrej roboty. Pomogła mi niesamowicie, co więcej nigdy nie przypuszczałam, że robienie zakupów może sprawiać tyle radości. Teraz rozumiałam, że to naprawdę była jej pasja i była w tym naprawdę dobra, nie dziwiłam się, że jej projekty były rozchwytywane.

Teraz nie musiałam się martwić o to co założę do pracy. Moim obecnym problemem było co założę najpierw. Nie wiedzieć czemu bardzo chciałam zrobić dobre pierwsze wrażenie, a z mojej głowy nie mogła wyjść myśl, że chciałabym najbardziej zyskać uznanie Lauren. Oczywiście była moją szefową, więc zależało mi, aby nie przynieść jej i kancelarii wstydu i oczywiście tylko to leżało w mojej intencji.

Lauren p.o.v.

Byłam szczęśliwa, że Camila podpisała dzisiaj umowę, którą dla niej przygotowałam oraz że od jutra zacznie u mnie pracę.

Gdy oprowadziłam ją po firmie czułam, że jest na właściwym miejscu. Widziałam niepewność w jej oczach, ale coś podpowiadało mi, że sobie poradzi. Wiedziałam jak bardzo zależy jej na tym, aby zaopiekować się swoją siostrą, dlatego byłam pewna, że zrobi co w jej mocy, aby pokazać, że zasłużyła ja szansę, którą jej dałam.

***

Wieczorem, gdy kończyłam już pracę napisała do mnie Normani. Umówiłyśmy się na drinka w barze obok mojej kancelarii.

- Nie zgadniesz kto dzisiaj poprosił mnie o pomoc w zakupach – powiedziała ucieszona.

- Nie mam pojęcia. To ktoś znany?

- Nie. Ale ty ją znasz – powiedziała tajemniczo.

- No powiedz wreszcie i nie baw się w jakieś podchody – zirytowałam się.

- Camila.

- Camila Cabello?

- Oniemiejesz jutro w pracy jak ją zobaczysz – powiedziała Normani, zadowolona z siebie.

- Normani, naprawdę nie obchodzi mnie jej wygląd tak długo jak przychodzi ubrana stosowanie do pracy jaką wykonuje – powiedziała obojętnie.

- Jeszcze zmienisz zdanie – przekonywała mnie dalej.

Nie odpowiedziałam nic więcej i upiłam łyka mojego drinka.

- Laur nie odwracaj się, ale jakaś laska przy barze się na ciebie gapi – powiedziała do mnie Normani.

- I co z tego? – zapytałam obojętnie.

- Jak to co z tego? Jest całkiem ładna. Chyba w twoim typie – zachęciła mnie przyjaciółka.

- Normani, nie jesteśmy już na studiach, nie zamierzam podrywać obcych lasek w barze – odpowiedziałam zniesmaczona.

- No tak pani prawnik to nie przystoi, lepiej być samej całe życie i harować od świtu do wieczora – odparła sarkastycznie.

- Mówiłam ci wiele razy, że nie mam czasu na romanse.

- A kto mówi, że musisz się od razu angażować w poważny związek. Powiedz, kiedy ostatnio z kimś spałaś? – zapytała, a ja prawie zakrztusiłam się moim drinkiem.

- Nie muszę ci się tłumaczyć.

- Przydałby ci się dobry seks, może wtedy byś się trochę wyluzowała.

- Kim ty jesteś i co zrobiłaś z moją przyjaciółką? – spytałam niedowierzając w jej słowa.

- Rób jak chcesz, ale martwię się o ciebie. Człowiek nie żyje samą pracą.

- Dobrze mi tak jak jest, a poza tym nie lubię łatwych dziewczyn.

- No tak, Lauren Jauregui nie idzie na łatwiznę. Jak wolisz - skwitowała, moja przyjaciółka, a ja nie miałam najmniejszech ochoty kontynuować tego tematu.

Stare czasy dawno minęły, a ja znacznie dojrzałam. Wierzyłam, że kiedyś spotkam odpowiednią osobę, ale nie chciałam się chwytać takich sposobów. Musiałam dbać o swoją opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro