Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lauren p.o.v.

To był dla mnie dosyć ciężki dzień. Godzinę temu wróciłam z sądu, gdzie broniłam klienta, który niestety nie był ze mną szczery i podczas rozprawy na światło dzienne wyszły nowe dowody przeciwko niemu, co skutecznie przeszkodziło mojej linii obrony. Byłam wściekła, nie cierpiałam, gdy sprawy nie szły po mojej myśli, a jeszcze bardziej nie lubiłam, gdy klienci zatajali przede mną ważne informacje, tłumacząc się później, że nie wiedzieli, iż jest to istotna kwestia. Czekał mnie długi wieczór w biurze, aby wymyślić nową strategię. Przegrana nie wchodziła w rachubę, to nie leżało w mojej naturze. Osoby, które dobrze mnie znały, wiedziały, że dzisiaj lepiej nie wchodzić mi w drogę.

Niestety nie wszyscy byli na tyle rozgarnięci i odkąd wróciłam do biura, zdążyłam już zwolnić moją sekretarkę. Tak naprawdę ta dziewczyna już do dawna denerwowała mnie swoją niekompetencją, a mój dzisiejszy burzliwy nastrój tylko przeważył szalę i ułatwił mi tę decyzję, do której zbierałam się od prawie tygodnia.

Prawda był taka, że mimo swojego surowego wyglądu, nie cierpiałam zwalniać ludzi. Jednak od swoich pracowników oczekiwałam przede wszystkim kompetencji i zaangażowania. A ona zdecydowanie lekceważyła swoje obowiązki, zachowując się, jakby przyszła do pracy na kawę i plotki.

Nie mogłam dłużej tego tolerować, u swojego boku potrzebowałam zaufanej osoby, która doleciałaby swoją szansę rozwoju i wykonywała swoje obowiązki.

Od razu udałam się na recepcję, do mojej zaufanej i długoletniej pracownicy, która świetnie sprawdzała się w swojej roli i wiedziałam, że pomoże mi ogarnąć całą firmę, dopóki nie znajdę nowej asystentki.

- Ally proszę, zamieść jak najszybciej ogłoszenie, że szukam nowej asystentki. Ufam ci, zajmiesz się rekrutacją, wiesz, kogo potrzebuję najlepiej z całej firmy.

Ally była starsza ode mnie o trzy lata i pracowała w tej firmie już od dawna, gdy dowodził tu jeszcze mój ojciec, a ja dopiero stawiałam pierwsze kroki w tej branży. Dlatego ufałam jej jak nikomu. Gdy przyszłam do pracy po studiach, wzięła mnie pod swoje skrzydła i zajęła się mną, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Traktowałam ją jak starszą siostrę, ale mimo to obie umiałyśmy zachować profesjonalizm w pracy, za co niezwykle ją ceniłam.

- Jasne Lauren, postaram się to załatwić jak najszybciej.

Ally była też jedną z nielicznych osób w pracy, której pozwalałam mówić do siebie po imieniu. Uważałam, że zbytnie spoufalanie się z pracownikami nie miało sensu, a jedynie zacierało granice, między szefem a podwładnymi.

- Powinnaś odpocząć i wyskoczyć na lunch. Jest już trzynasta, a ty pracujesz od świtu.

- Nie mam na to czasu Ally, ale dziękuję, że się o mnie martwisz. Za dwie godziny mam koleją rozprawę. Przygotujesz mi kopię dokumentów? – Poprosiłam.

- Już się robi – zgodziła się dziewczyna.

- No hej laska, witasz mnie już od wejścia! Skąd wiedziałaś, że się zjawię? – Zażartowała Normani, wchodząc do kancelarii.

Normani, moja najlepsza przyjaciółka od czasów dzieciństwa. Wychowywałyśmy się razem, zna mnie więc najlepiej, zanim stałam się znaną panią prawnik, a ona rozchwytywaną stylistką. Tylko jej ufam, bo ona zna mnie naprawdę, bez tytułów i całej tej otoczki. Cenię ją za to, że zawsze powie mi prawdę, na którą inni się nie zdobędą, nawet jeśli nie będzie miła dla uszu.

- Mani, to nie jest dobry moment. Nie mam dzisiaj czasu na pogawędki – próbowałam ją zbyć.

- Nie znajdziesz dla mnie nawet pół godziny? – Zapytała, udając urażoną.

- Lauren idź, powinnaś chwilę odpocząć i coś zjeść – wtrąciła się Ally.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale, dzięki za pomoc Ally – powiedziała Normani, ciągnąc mnie do wyjścia z budynku. – Idziesz z nami? – Zwróciła się do niskiej blondynki.

- Innym razem. Nie martw się Lauren, wszystko będzie gotowe na rozprawę – zapewniła mnie, a ja tylko przytaknęłam i dałam się wyciągnąć na ten głupi lunch.

***

- A więc... Co to za sprawa? – zapytałam, gdy siadłyśmy przy stoliku w jednej z naszych ulubionych restauracji w okolicy mojej kancelarii.

- Byłam wczoraj na randce i chyba poznałam miłość mojego życia – wyznała zachwycona czarnoskóra.

Przewróciłam oczami, Normani ciągle z kimś randkowała i miała duszę nieuleczalnej romantyczki.

- Czym ta dziewczyna różni się od dwóch poprzednich? – zapytałam zirytowana.

- Mówię ci, to mój ideał, czuję to. Ty też powinnaś sobie kogoś znaleźć, dobrze by ci to zrobiło, bo zamieniasz się w starą jędzę i pracoholiczkę – odgryzła się przyjaciółka.

- Tylko nie starą, ok? Dobrze wiesz, że nikogo nie szukam, muszę się teraz skupić na pracy. Tata na mnie liczy, powierzył mi swój dorobek i nie chcę go zawieść.

- Jedno nie wyklucza drugiego, powinnaś się trochę odstresować. Naprawdę nie czujesz się samotna, gdy wracasz do swojego wielkiego apartamentu z widokiem na ocean?

- Naprawdę chciałaś się ze mną spotkać, żeby rozmawiać o moim życiu uczuciowym. Jeśli tak, to wybacz, ale mam ważniejsze rzeczy na głowie – powiedziałam zirytowana, gotowa już wstać i wyjść z lokalu, aby wrócić do swoich zajęć.

- Laur poczekaj, mam do ciebie pewną sprawę – zatrzymała mnie, łapiąc za moją dłoń.

- Zamieniam się w słuch, ale nie mam wiele czasu – zaznaczyłam.

- Tak jakby wspomniałam, że jesteś moją przyjaciółką i obiecałam Dinah, że pomożesz jej przyjaciółce.

- Kim jest Dinah? – Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu.

- Moją dziewczyną – odparła Normani. – Podobno jej przyjaciółka potrzebuje dobrego prawnika.

- Mani, czy ja ci wyglądam na instytucję dobroczynną?! – Oburzyłam się. – Nie mam czasu na darmowe porady prawnicze. Jeśli ją nie stać, niech postara się o adwokata z urzędu.

- Lauren proszę, zrób to dla mnie, wydaję mi się, że jej naprawdę zależy. Co ja teraz powiem Dinah?

- Trzeba było nie obiecywać gruszek na wierzbie! – Odgryzłam się zezłoszczona.

- Laur, proszę, to dla mnie bardzo ważne. Co ci szkodzi, ten jeden raz, dla mnie – błagała.

- Dobrze wiesz, że nie lubię być stawiana w takiej sytuacji. Zdecydowałaś już za mnie.

- Czyli się zgadzasz?

- Niech ci będzie, ten jeden raz.

- Dziękuję, jesteś najlepsza! – Podziękowała mi przyjaciółka. – Powiedz tylko, kiedy będziesz miała czas, a ja skontaktuję się z Dinah i przekażę jej informacje.

- Jutro mam chwilkę czasu, między dwunastą a trzynastą – poinformowałam ją, patrząc do mojego kalendarza zapisanego po brzegi. Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy i zająć się swoimi sprawami.

- Dzięki Laur, zaraz po lunchu zorganizuję spotkanie i dogadamy szczegóły – powiedziała, a ja przytaknęłam, biorąc się za moją sałatkę, którą zamówiłam.

___

Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie dodać kolejnego rozdziału.
Piszcie, co myślicie 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro