Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Camila p.o.v.

W poniedziałek weszłam do pracy z mocno bijącym sercem, modląc się, aby nie spotkać po drodze mojej szefowej. Najbardziej ze wszystkiego bałam się z nią zostać sam na sam. Na szczęście nie było jej nigdzie na horyzoncie. Weszłam do środka z uśmiechem witając się z Allyson, która już siedziała na swoim stanowisku. Kobieta uśmiechnęła się do mnie szeroko, również się ze mną witając. Cała aż promieniała szczęściem, coś czułam, że jej weekend był równie ciekawy. Nie mogąc odpuścić takiej okazji, stanęłam przy recepcji, opierając się o blat i uśmiechając się do blondynki.

- No co? – zapytała, patrząc na mnie.

- No właśnie. Coś czuję, że miałaś udaną randkę. Opowiadaj – zachęciłam ją.

Allyson uśmiechnęła się, a jej wzrok rozpłynął się zapewne na wspomnienia tamtego wieczoru.

- Było naprawdę miło – odpowiedziała, uśmiechając się tajemniczo.

- Tylko tyle? – zapytałam, licząc na więcej szczegółów.

Ally otworzyła usta, aby mi odpowiedzieć, gdy usłyszałyśmy jak drzwi do kancelarii się otwierają. Obie automatycznie skierowałyśmy nasze spojrzenia w tamtą stronę. Niestety wbrew moim modlitwom, do środka weszła zielonooka. Jej wzrok spotkał się z moim, poczułam jak moje serce przyśpiesza. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, natomiast ja speszona odwróciłam spojrzenie.

- Hej o czym rozmawiacie? – zapytała Lauren, podchodząc do nas.

- Właśnie pytałam Ally jak było na randce – powiedziałam zgodnie z prawdą, próbując nie patrzeć na Lauren, a jednocześnie zachowywać się naturalnie, co było nie lada wyzwaniem.

- A no właśnie. Jak było? – zaciekawiła się Lauren, również opierając się o blat recepcji, niebezpiecznie blisko mnie.

- Spędziliśmy naprawdę miły wieczór.

- Tylko wieczór, czy może wieczór ze śniadaniem? – zapytała Lauren, a ja popatrzyłam na nią zaskoczona.

- Lauren, nie uważasz, że to nie nasza sprawa – skarciłam ją, widząc zażenowanie Allyson.

- Masz rację, przepraszam, trochę się zagalopowałam. Chyba na chwilę zapomniałam, gdzie jesteśmy. Nie chciałabym, aby ktoś mi zaglądał do łóżka – przyznała, spoglądając na mnie z poważną miną. W jej oczach dostrzegłam zawstydzenie.

- W porządku Lauren – odparła Allyson poważnym tonem.

- Lepiej powiedź, jesteście już oficjalnie parą? – zapytałam, próbując nieco odwrócić jej uwagę.

- Tak – odparła, uśmiechając się nieśmiało.

- To wspaniale – ucieszyłam się.

- Nareszcie – powiedziała w tym samym czasie Lauren, a nasze spojrzenia znowu się na moment złączyły.

- A jak udało się wasze świętowanie? – zadała pytanie Ally.

- Było...

- Było w porządku. Dobrze się bawiłyśmy, szkoda, że cię nie było – dokończyła za mnie zielonooka, a ja odetchnęłam z ulgą, chcąc jak najszybciej uciąć ten temat.

- Dokładnie – zgodziłam się z brunetką, patrząc na nią ukradkiem.

- Może następnym razem się uda – skomentowała Ally.

- Słuchajcie, miło się rozmawia, ale niestety musze uciekać, za pół godziny musze jechać do sądu – powiedziała Lauren, kończąc wreszcie moja udrękę.

Odchodząc spojrzała w moją stronę nic nie mówiąc, natomiast ja dalej unikałam jej spojrzenia. Gdy tylko odeszła ja także bez słowa, skierowałam się do ksero, gdzie czekała na mnie praca.

Unikanie mojej szefowej mogło się okazać trudniejsze niż mi się wydawało. Miałam nadzieję, że na razie nie zaproponuje mi wspólnego wyjścia na lunch. Najpierw musiałam sobie wszystko poukładać. Nie wiem, czy będę jeszcze potrafiła wrócić z nią do normalnych relacji. Targały mną sprzeczne emocje. Z jednej strony pragnęłam jej towarzystwa, chciałam ją widywać i cieszyć się chwilami z nią spędzonymi, ale z drugiej strony, nie miałam pojęcia jak się przy niej zachowywać. Pierwszy raz byłam w takie sytuacji. Czułam, że nasze uczucia nie zostały do końcu wyjaśnione podczas ostatniej rozmowy, a ta niepewność nie dawała mi spokoju.

Może przesadzałam i wyolbrzymiałam swój problem? Może mogłybyśmy być razem szczęśliwe, a ja stwarzam nam niepotrzebne przeszkody? Nie, Camila opamiętaj się. To twoja szefowa. Miłosna relacja zaburzy wszystko między nami, a co jeśli nam nie wyjdzie? Zostanę bez pracy, bez prawnika i ze złamanym sercem. Nie warto tak ryzykować. W końcu nie mogę myśleć tylko o własnym szczęściu, ale także o mojej rodzinie.

Zagmatwana w te wszystkie myśli w ogóle nie mogłam się skupić na mojej pracy. Na szczęście dzisiaj nikt nie potrzebował ode mnie nic więcej oprócz kopi kilku dokumentów. Więc raczej nie miałam okazji się przepracować, za to pozostawało sporo czasu do namysłu.

Zbliżała się już połowa moich godzin pracy, a mój brzuch dał o sobie znać. Postanowiłam więc pójść do kuchni, aby odgrzać sobie swój obiad. Po chwili do mojego stolika dosiadła się także Allyson, która także zrobiła sobie przerwę na kawę. Rozmawiałyśmy przez chwilę, gdy naglę z rozmowy wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości.

Hej piękna. Pamiętasz mnie jeszcze? - Jennifer

Odczytałam wiadomość, marszcząc brwi. Naglę wróciły do mnie wydarzenia z ostatniej imprezy.

Tańczyłam w najlepsze razem z Dinah i Normani, Lauren nie dała się namówić i została przy stoliku. Wtedy podeszła do mnie pewna blondynka. Była nawet ładna, chociaż nie w moim guście. Zgodziła się jednak z nią zatańczyć, dając jednocześnie możliwość dziewczynom aby zatańczyły w parze.

- Jak masz na imię? – zapytała, próbując przekrzyczeć muzykę.

- Camila – wykrzyczałam, do jej ucha.

- Piękne imię dla pięknej kobiety – odparła. – Jennifer – dodała, podając mi rękę, którą uścisnęłam i porwała mnie do tańca.

Po kilku piosenkach, we czwórkę podeszłyśmy do baru, aby się napić. Wykorzystałam ten moment, aby podpytać Normani, jak wyciągnąć Lauren do tańca, jednak ta nie miała dla mnie dobrych prognoz.

Naglę poczułam czyjąś rękę na swoich plecach. Była to Jennifer, która właśnie do mnie podeszła.

- Bardzo mi przykro, ale moi znajomi już się zbierają, a ja muszę dopilnować, żeby moja pijana przyjaciółka trafiła do domu.

- Rozumiem – odparłam.

- Czy w ramach pociechy mogę prosić o twój numer? – zapytała.

Zgodziłam się i podałam jej swój numer, a później ona puściła mi sygnał. Prawie już o tym zapomniała, byłam prawie pewna, że kobieta się do mnie nie odezwie, ale jak widać jednak się myliłam.

Widząc jej wiadomość, mimochodem się uśmiechnęłam, co nie uszło uwadze Allyson.

- Kto to do ciebie napisał? – zapytała.

Zamiast się tłumaczyć, po prostu pokazałam jej telefon, aby sama przeczytała wiadomość.

- To jakaś nowa znajomość?

- To dziewczyna, którą poznałam ostatnio w klubie – wytłumaczyłam.

- Ktoś wart uwagi? – dopytywała.

- Nie wiem, nie do końca w moim typie – wzruszyłam ramionami nieprzekonana.

- Ale za to chyba ty jej wpadłaś w oko – zauważyła Ally, a ja tylko wzruszyłam ramionami.

- I co zamierzasz z tym zrobić? – zapytała blondynka.

- Nie wiem, czas pokaże – odparłam, nie bardzo zainteresowana.

Prawdę mówiąc moje myśli zajmowała już inna osoba i choćby ta dziewczyna była jakąś boginią to nikt nie mógł się z nią równać. Boże, ja naprawdę wpadłam po uszy! I co teraz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro