Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Camila p.o.v.

Kolejne dni w pracy mijały mi bardzo monotonnie. Moje drogi z Lauren ciągle się nie mijały i zdawało się, że żadna z nas nie robi nic w kierunku, aby to zmienić. Jedyne co poprawiało mi humor to towarzystwo Ally podczas przerw oraz wiadomości od Jennifer, która na razie nie proponowała mi kolejnego spotkania, ale mimo to dalej ze sobą pisałyśmy. Okazało się, że lubimy czytać książki tych samych autorów i mamy podobne poczucie humoru. Mimo to w mojej głowie królowały myśli o zielonookiej.

Tak minął mi cały tydzień i wreszcie nadszedł wyczekiwany weekend. Moim planem na dzisiaj było po prostu zaszycie się w domu na kanapie i oglądanie cały dzień Netflixa, niestety Dinah miała dla nas inne plany.

- Nie będziesz cały dzień siedzieć sama w domu – przekonywała mnie przyjaciółka.

- Kiedy mi to w ogóle nie przeszkadza – zapewniłam.

- Nie marudź, idziesz z nami i bez dyskusji.

I tak właśnie spędziłam pół dnia chodząc po galerii handlowej z Dinah i Normani, które świetnie się bawiły, a ja miałam serdecznie dość po dwóch godzinach. Bolały mnie nogi i zrobiłam się potwornie głodna, ale dziewczyny nie chciały się za nic zgodzić na przerwę na jedzenie, tłumacząc, że wejdą jeszcze tylko do jednego sklepu. Niestety wizyta w tym sklepie niemiłosiernie się dłużyła, ponieważ Normani nie potrafiła zdecydować się na kupno pomiędzy dwoma torebkami. W końcu po wielkich dyskusjach wyszłyśmy ze sklepu z pustymi rękami i nareszcie udałyśmy się do pobliskiej restauracji, którą dziewczyny uparły się, aby przetestować.

Gdy dotarłyśmy na miejsce i znalazłyśmy wolny stolik koło wejścia, wreszcie przyszedł czas, aby przestudiować menu i zamówić jedzenie.

- Kochanie dalej się zastanawiam nad tą torebką – zaczęła Mani, zwracając się do Dinah, a ja zasłaniając się menu przewróciłam oczami.

- Jeśli chcesz możemy wrócić tam kiedy zjemy.

- Co jeśli ktoś już kupi tą torebkę. To była jedyna sztuka.

- A zdecydowałaś się już którą wolisz? – zapytała blondynka.

- Chyba tak – zastanowiła się. – Tak jestem teraz pewna.

- To dobrze, wrócimy tam później.

- Kochanie wolałabym teraz, boje się, że już jej nie będzie i obejdę się smakiem – rozpaczała Normani.

- No dobrze. Mila poczekasz tu na nas? My szybko skoczymy do sklepu i zaraz będziemy z powrotem – powiedziała Dinah.

- Ale...

- Możesz zamówić, nami się nie przejmuj – przerwała mi Dinah, wstając od stołu.

- Jesteś najlepsza skarbie – odezwała się Normani, całując swoją dziewczynę w policzek.

- Do zobaczenia – pożegnały się ze mną i już ich nie było.

Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam już z Normani na zakupach, ale nigdy się tak nie zachowywała. Czy naprawdę ta głupia torebka nie mogła poczekać? Nie mogłam uwierzyć, że zostawiły mnie tu samą. Postanowiłam skupić się na karcie dań i cierpliwie na nie zaczekać.

- Camila? – nagle usłyszałam dobrze znany mi głos, a wyglądając zza menu zobaczyłam najwspanialsze zielone oczy. To chyba jakiś żart.

Lauren p.o.v.

Reszta tygodnia w pracy minęła mi dosyć pracowicie, musiałam nadrobić zaległości, nawet dzisiaj w sobotę nie zamierzałam odpocząć. Po wstaniu z łóżka zrobiłam sobie kawę i wyszłam na balkon zapalić. Po tej chwili przyjemności zaszyłam się w moim domowym biurze i skupiłam się na pracy. Jednak mój telefon nie dał mi popracować w spokoju.

- Słucham?

- Lauren co dzisiaj robisz? – odezwała się Normani w słuchawce.

- Pracuję.

- Przecież nie cały dzień.

- Właśnie taki mam plan.

- Nie przyjmuje tego do wiadomości. Ja ci powiem co robisz. Pakujesz swój tyłek w auto i o trzynastej widzimy się w nowej restauracji w centrum. Wyślę ci adres.

- Mani naprawdę nie mam czasu. Nie możesz pójść z Dinah?

- Chcę się spotkać z moją przyjaciółką. Potrzebuje twojej porady.

- O co chodzi?

- To nie temat na rozmowę przez telefon. Musisz przyjechać.

- Ok, będę – obiecałam.

- Super, właśnie to chciałam usłyszeć – powiedziała zadowolona i się rozłączyła.

Co zrobić, przyjaciół się nie wybiera, a Mani była dla mnie prawie jak siostra, jeśli mówiła, że mnie potrzebuję to nie mogłam powiedzieć, że nie przyjadę. Lepiej nie narażać się na jej gniew.

Równo o trzynastej zaparkowałam pod adresem, który dostałam i weszłam do restauracji rozglądając się za znajomą twarzą. Jednak ta znajoma twarz okazała się być inna niż przypuszczałam.

- Camila? – odezwałam się, podchodząc do stolika, gdzie siedziała. Była tu sama, a może na kogoś czekała?

- Co ty tu robisz? – zapytała równie zaskoczona.

- Przyszłam się spotkać z Normani.

- To nie możliwe, to ja przyszłam tutaj z Dinah i Normani.

- Jak to? Więc gdzie one są?

- Byłyśmy razem na zakupach i przyszłyśmy tu zjeść, ale wtedy stało się coś dziwnego i obie wyszły, twierdząc, że zaraz wrócą.

- No tak, wygląda na to, że wszystko sobie zaplanowały – stwierdziłam siadając naprzeciwko Camili zaskoczona przebiegłością naszych przyjaciółek.

- To co zrobimy? – zapytała Camila.

- Mamy dwa wyjścia. Ale skoro już tu jesteśmy, proponuje coś zjeść – zaproponowałam.

- Bardzo chętnie, jestem potwornie głodna. Te zakupy mnie strasznie wymęczyły – stwierdziła brunetka.

- Nie dziwię cię. Zakupy z Normani... Sama się przekonałaś, co tu dużo mówić – zauważyłam uśmiechając się, a Camila zaczęła się śmiać.

Kiedy zamówiłyśmy nasze dania, miałyśmy chwilę, aby spokojnie porozmawiać.

- Lauren, przepraszam za tą sytuację ostatnio podczas lunchu, nie wiedziałam, że Ally zacznie się dopytywać o tamtą dziewczynę – wytłumaczyła się.

- Nie masz za co, to nie moja sprawa, możesz się spotykać z kim chcesz.

- Nie spotykam się z Jennifer, jest miła, ale nie czuję nic do niej – powiedziała od razu i nie ukrywam, że mi ulżyło. – Chciałam ci to wytłumaczyć, ale mam wrażenie, że mnie unikałaś.

- Nie musisz się przede mną tłumaczyć.

- Ale chcę, bo widzisz, zależy mi na tobie – powiedziała, chwytając moją rękę, która leżała na stole.

Nasze spojrzenia się spotkały, a ja zatraciłam się w jej ciemnych oczach. Zaskoczyła mnie jej śmiałość, ale była teraz bardzo szczęśliwa.

- Powiesz coś? – głos Camili, przywrócił mnie na ziemię.

- Mi też na tobie zależy – odparłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro