Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Camila p.o.v.

Po naszej rozmowie, Lauren miała dla mnie kolejną niespodziankę. Zaprowadziła mnie do garażu, gdzie stały dwa rowery miejskie. Oba były białe i wyglądały na sprzęt z górnej półki, z resztą jak wszystko co posiadała Lauren. Do tego rowery, wyglądały na prawie nie używane i pewnie tak właśnie było.

- Wybierzemy się na przejażdżkę? - zapytała Lauren.

Szczerze mówiąc, jej propozycja dosyć mnie zdziwiła. Jakoś nie potrafiłam sobie jej wyobrazić jeżdżącej na rowerze. Lauren nie rozstawała się ze swoim autem. Najlepiej czuła się w swoich eleganckich ubraniach, a jeśli już ćwiczyła, to tylko na siłowni ze swoim trenerem personalnym.

- Ty jeździsz na rowerze? - zapytałam.

- Co w tym dziwnego? Chętnie wybiorę się na przejażdżkę i pokarzę ci tą malowniczą okolicę - opowiadała, a ja patrzyłam na nią dalej, jak na przybysza z kosmosu, co nie uszło jej uwadze. - Chyba nie powiesz mi, że nie umiesz jeździć?

- Nie! Nie o to chodzi, ale szczerze, to nie pamiętam, kiedy to robiłam.

- Więc najwyższy czas sobie przypomnieć i trochę się rozruszać - powiedziała. - Przebierzmy się w coś wygodnego i ruszajmy.

Gdy obie przebrałyśmy się w koszulki i krótkie spodenki, a także sportowe buty, byłyśmy gotowe, aby ruszać.

Lauren jechała pierwsza, prowadząc mnie bardzo malowniczą trasą wzdłuż, której rosły palmy, a chwilami można było także dostrzec ocean. Byłam jednak zaskoczona tempem naszej wycieczki, zielonooka narzuciła całkiem szybkie tempo. Moja kondycja zdecydowanie leżała. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na siłowni lub chociaż ćwiczyłam w domu.

Po około godzinie dosyć intensywnej jazdy byłam już zmęczona. Dogoniłam zielonooką, aby móc się do niej odezwać.

- Może zrobimy sobie jakąś przerwę - poprosiłam.

- Jesteś zmęczona?

-Tak.

- Niedaleko stąd jej dobra restauracja, co ty na to, abyśmy zatrzymały się coś zjeść? - zaproponowała.

- Tak, zdecydowanie - zgodziłam się, modląc się o to, aby miejsce, o którym wspomniałam brunetka, znajdowała się rzeczywiście niedaleko.

Po pięciu minutach zatrzymałyśmy się pod miło wyglądającą, niewielką knajpą. Gdy zsiadłam z roweru i stanęłam a własnych nogach, poczułam, że moje nogi są jak z waty i nie mogę chodzić. Ta wyprawa zdecydowanie dała mi w kość.

Gdy tylko znalazłyśmy wolny stolik, usiadłam na swoim krześle z wielką ulgą. Od razu wzięłam się za przeglądanie menu. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to karta napoi. Szybko zamówiłam wodę, mając nadzieję, że kelner jak najszybciej mi ją przyniesie, ponieważ potwornie chciało mi się pić.

- Aż tak cię wymęczyłam? - zaśmiała się Lauren, widząc w jakim jestem stanie.

- Nie myślałam, że mam taką słabą kondycję - przyznałam.

- Musimy częściej wybierać się na takie wspólne przejażdżki. Co powiesz na to, może w następny weekend odwołam mój trening na siłowni i wybierzemy się gdzieś razem?

- Nie mogę.

- Nie możesz?

- W piątek przyjeżdża do mnie Sofi z dziadkami - wytłumaczyłam. - Mała ma niedługo urodziny, więc spędzimy razem cały weekend.

- To jeszcze lepiej, możemy wybrać się razem z Sofii. Chętnie ją poznam - ucieszyła się Lauren.

- Naprawdę?

- Oczywiście, że tak. Chyba, że masz coś przeciwko - zmartwiła się brunetka.

- Nie mam. To wspaniały pomysł.

- Cieszę się, że tak uważasz. Zaplanuje dla nas wspaniały weekend.

- Lauren, nie musisz tego robić. Wiem, że dla Sofi wystarczy to, że się zobaczymy.

- Daj spokój, to jej urodziny. Przecież, nie będziecie cały weekend siedzieć w domu. A właśnie, gdzie zatrzymają się twoi dziadkowie z Sofii? Chyba w waszym mieszkaniu nie ma na tyle miejsca.

- To prawda, będzie ciężko, ale jakoś damy rade. Wszystko wydałam na ich bilety, nie stać mnie już na opłacenie im hotelu - przyznałam.

- Mam inny pomysł.

- Jaki? - zaciekawiłam się.

- Co ty na to, aby zatrzymali się u mnie? - zaproponowała Lauren, a ja oniemiałam.

- Jesteś pewna?

- Oczywiście. To żaden problem. W moim apartamencie jest dosyć miejsca. Poza tym z wielką chęcią poznam twoją rodzinę i spędzę z wami czas.

- Nie wiem co powiedzieć. Naprawdę to wspaniała wiadomość, dziękuję ci Lauren - ucieszyłam się.

- Nie masz pojęcia jak się cieszę - przyznała.

Gdy zjadłyśmy pyszny posiłek, wróciłyśmy na rowerach do domu, tym razem zielonooka się nade mną zlitowała i zdecydowanie zwolniła tempo.

Wieczór spędziłyśmy spacerując po plaży i ciesząc się pięknym zachodem słońca oraz swoim towarzystwem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro