Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cały tydzień w pracy minął mi znośnie, a nawet najbardziej niemili klienci, nie zdenerwowali mnie tak bardzo jak zielonooka pani prawnik na początku tygodnia. Wszystko zdawało się wracać do normy i  swojego spokojnego rytmu.

Wracając w piątek z pracy byłam już wykończona po całym tygodniu. Gdy weszłam do mieszkania, w salonie zastałam Dinah, która zdawała się na mnie czekać.

- I jak, bardzo zmęczona? – Zagadała do mnie.

- Szkoda gadać, padam z nóg. Marzę tylko o relaksującej kąpieli i pójściu spać.

- Moim zdaniem przyda ci się trochę relaksu, ale nie koniecznie w łóżku – powiedziała Dinah, uśmiechając się do mnie tajemniczo.

- Co masz na myśli? – Zapytałam ziewając.

- Umówiłam się na wieczór z Normani, ale pomyślałam, że to świetna okazja, abyście się poznały.

- To nie najlepszy pomysł Dinah, nie mam dzisiaj ochoty.

- Przyda ci się rozerwać po całym tygodniu, jutro odeśpisz – przekonywała mnie.

- Nie ma szans.

- No proszę cię, zrób to dla mnie. Bardzo mi zależy, żebyście się poznały.

- Nie możemy tego przełożyć na inny raz?

- Nie.

- Dlaczego? – Zapytałam żałośnie.

- Mila zrób to dla mnie, bardzo mi zależy – prosiła.

- Mam tylko nadzieję, że Normani jest milsza niż jej przyjaciółka – powiedziałam.

- Przestań już z tym, to dwie różne osoby. To tak jakby ktoś wrzucił nas dwie do jednego worka – powiedziała nieco urażona.

- Masz rację, przepraszam – przyznałam. – Cieszę się, że poznałaś kogoś wyjątkowego.

- To już, zbieraj się, wybieramy się do pubu w centrum, ale już jestem nieco spóźniona.

- Dinah, dlaczego ty wszystko robisz na ostatnią chwilę?! – Zdenerwowałam się. – Mogłaś mi dać znać wcześniej.

- Wiedziałam, że muszę przekonać cię osobiście, inaczej się nie zgodzisz.

Lauren p.o.v.

Wieczorem gdy kończyłam pracę, a za oknem była już noc, do mojego gabinetu wpadła Normani. Byłam zaskoczona jej wizytą, ponieważ pisała mi, że dzisiejszy wieczór ma zamiar spędzić ze swoją dziewczyną.

- Co ty tu robisz? – Zdziwiłam się.

- Ratuję cię od tych papierów – powiedziała, podchodząc do mojego biurka.

- Nie miałaś się spotkać z Dinah?

- Właśnie jadę na spotkanie, ale pomyślałam, że wstąpię i zabiorę cię ze sobą.

- Nie mogę Normani, muszę to skończyć.

- Pracujesz od świtu do nocy bez przerwy. Jest piątek wieczór, musisz się trochę rozerwać.

- I tak nie chcę wam przeszkadzać.

- Nie będziesz, jestem pewna, że Dinah się ucieszy, że może cię poznać. Poza tym jeśli nie pójdziesz z nami, jestem pewna, że spędzisz całą noc tutaj, a ja nie mogę na to pozwolić.

- Nie odpuścisz?

- Wiesz dobrze, że nie – odparła pewna siebie.

- Dobrze, poczekaj chwilę i pozwól mi to skończyć.

- Poczekam, nie śpiesz się – zgodziła się, rozsiadając się na fotelu.

***

Gdy dotarłyśmy do pubu, po Dinah nie było jeszcze śladu, zajęłyśmy więc jeden z wolnych stolików i zamówiłyśmy sobie po drinku na rozluźnienie.

Wzięłam pierwszy łyk, rozkoszując się palącym uczuciem wywołującym ciepło w moim przełyku. Normani miała rację, chyba właśnie to było mi potrzebne po całym tygodniu harówki.

Kiedy wzięłam kolejnego łyka alkoholu, w słabym oświetleniu lokalu zobaczyłam brązowe oczy, które krążyły po mojej głowie przez cały tydzień. Przed naszym stolikiem stanęły dwie postaci. Widziałam zaskoczenie i złość malującą się w czekoladowym spojrzeniu. Już wiedziałam, że to nie będzie tak przyjemny wieczór, jak się spodziewałam.

Widocznie Normani i Dinah myślą podobnie i wpadły na dokładnie ten sam pomysł. Na nieszczęście dla nich ja i panna Cabello nie zaczęłyśmy naszej znajomości w najlepszy sposób. Wiedziałam, że nasza kłótnia zaczęła się, ze względu na zaistniałe nieporozumienie przeze mnie, dlatego postanowiłam, że muszę tą sytuację wyjaśnić, aby nieco oczyścić i tak napiętą atmosferę.

- Dinah mogę cię na chwilę prosić – powiedziała Normani, biorąc swoją dziewczynę na stronę i zostawiając nas same sobie, co zdecydowanie nie było najlepszym posunięciem. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, ponieważ brązowooka stała jak kamień od momentu, gdy mnie zobaczyła.

- Pani Cabello, chciałam przeprosić za tamtą sytuację, to wszystko było wynikiem wielkiego nieporozumienia – zaczęłam, zwracając jej ciemne oczy na siebie.

- To nie usprawiedliwia pani, do sposobu w jaki pani się do mnie odnosiła. Uważam, że nie powinna pani tak mówić nawet jeśli byłabym tą nową sekretarką – powiedziała nie wzruszona. – Normani wytłumaczyła wszystko Dinah, która przekazała tą historie mnie, więc wiem wszystko. Chyba, że chce mi pani przedstawić własną wersję historii – odezwała się, widocznie widząc w moich oczach zaskoczenie.

- Myślę, że nie ma takiej potrzeby – powiedziałam, siadając na swoim miejscu i pijąc dalej swojego drinka, dopóki nie opróżniłam zawartości naczynia do końca.

Camila Cabello usiadła naprzeciwko mnie, przyglądając się mi z tajemniczym spojrzeniem i nie odzywając się już ani słowem, dopóki nie wróciły nasze przyjaciółki.

Zdziwiłam się z jaką pewnością siebie na mnie patrzyła. Nie wyglądała wcale na przestraszoną, czy zmieszaną w moim towarzystwie. Jedyne, co mogłam dostrzec w jej głębokim spojrzeniu, to niechęć do mojej osoby. Nie ukrywam, że była to skrajnie inna postawa niż ta, z którą spotykałam się na co dzień i chyba właśnie to mnie w jej postaci tak zaintrygowało.

- Przepraszam was strasznie za tą sytuację. Myślę, że będzie lepiej jeśli przełożymy nasze spotkanie na kiedy indziej – odezwała się skruszona Normani, gdy dziewczyny wróciły do naszego stolika.

- Nie ma takiej potrzeby, razem z panią Cabello wszystko sobie wyjaśniłyśmy - powiedziałam, patrząc na nią pewnym wzrokiem i rzucając jej tym samym wyzwanie.

- Naprawdę? – Zdziwiła się Mani, patrząc to na mnie to na Camilę. Żadna z nas się już nie odezwała, ani nie zaprzeczyła moim słowom. Natomiast cały czas czułam na sobie jej spojrzenie.

Moja przyjaciółka wróciła się do baru, aby zamówić dla nas wszystkich napoje, natomiast Dinah rozsiadła się wygodnie obok swojej przyjaciółki.

- I wy tak na serio mówicie do siebie na pani? Chyba jesteśmy tutaj, aby się lepiej poznać – odezwała się kobieta.

- Masz rację Dinah – zgodziłam się z nią.

- Wypijmy za nasze spotkanie! – Zarządziła Dinah, gdy Normani wróciła z naszymi drinkami.

Wszystkie podniosłyśmy nasze kieliszki do góry, postanowiłam wykorzystać tą okazję.

- Camila – zwróciłam się do niej, przykuwając jej uwagę i stukając o jej kieliszek.

- Lauren – odpowiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Upiłam zawartość swojego kieliszka, cały czas patrząc w jej oczy.

Camila p.o.v.

Gdy tylko ją zobaczyłam wiedziałam, że ten wieczór nie będzie należał do przyjemnych. Nie mogłam zrozumieć jej zachowania. Przez większość czasu, wpatrywała się we mnie swoimi chłodnymi zielonymi oczami, jakby chciała rzucić mi wyzwanie. Wiedziałam, że nie mogę się jej poddać. Wcale się nie bałam, Lauren Jauregui niczym nie różniła się od reszty ludzi poza tym, że miała dobrą pozycję i co za tym idzie pieniądze. Nie widziałam powodu, dlaczego miałabym czuć się przez to gorsza od niej. Nie miałam może tyle szczęścia, nie byłam tak dobrze wykształcona, ale znałam swoją wartość i wiedziałam, że mogłabym jej dorównać, gdybym tylko dostała taką szansę od losu. Nie podobała mi się jej arogancja i pewność siebie. Zapunktowała u mnie jedynie tym, że rzeczywiście na początku spotkania próbowała wyjaśnić zaistniałą między nami sytuację i nie zamiotła tego pod dywan.

Przez większość spotkania siedziałam cicho, ponieważ nie miałam ochoty na pogawędki. Czułam, że nie pasuje do tego towarzystwa. Gdyby nie Dinah, na pewno nie miałabym nawet szansy ich nigdy poznać. Nie czułam się najlepiej z tym faktem, dlatego odzywałam się tylko, gdy musiałam.

- A więc Camila, gdzie pracujesz? – Zapytała Normani. Super, nie mogło być już gorzej.

- W restauracji „U Paula".

- Nie znam – powiedziała, marszcząc brwi.

- To pewnie nie wasze klimaty. Serwują tam dosyć tłuste, amerykańskie potrawy. Do tego kiepsko płacą, ale gdzieś muszę pracować – wytłumaczyłam, starając się teraz nie patrzeć na zielonooką. Już wyobrażałam sobie odrazę malującą się na jej twarzy. Nie chciałam tego oglądać.

- Może nie wyglądam, ale czasami lubię pozwolić sobie na chwilę słabości i zjeść dobrego burgera – odezwała się nagle Lauren. Na mojej twarzy pojawiło się zaskoczenie, nigdy bym się tego po niej nie spodziewała.

- A kto nie lubi. Trzeba przyznać, że w tym lokalu serwują całkiem dobre jedzenie – przyznała Dinah.

- Zapamiętam – odparła Lauren, spoglądając na mnie. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, kompletnie nie mogłam jej teraz rozgryźć.

Chociaż nie chciałam tego przyznać, ta kobieta intrygowała mnie coraz bardziej. Nie wiedziałam do czego to prowadzi, ale coś sprawiało, że chciałam brnąć w to dalej i lepiej przyjrzeć się jej osobie.

Po kolejnych dwóch drinkach atmosfera znacznie się rozluźniła i zaczęłam się odzywać nieco więcej. Nawet obecność Lauren przestała mnie tak bardzo irytować. Polubiłam Normani, która okazała się ciepłą i inteligentną osobą, a do tego była wprost kochana dla mojej przyjaciółki. Widziałam, że naprawdę jest między nimi coś specjalnego i teraz rozumiałam, o czym mówiła Dinah. Cieszyłam się jej szczęściem i chciałbym kiedyś też trafić na kogoś równie wspaniałego.

___

Przepraszam za małe opóźnienie z tym rozdziałem, trochę się zapomniałam. 🙈🙈
Piszcie co myślicie, jestem ciekawa i do następnego 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro