Rozdział 54

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lauren p.o.v.

Nim wszystko sobie wyjaśniłyśmy i nacieszyłyśmy się swoją obecnością, była już późna noc, a raczej wczesny ranek. Nie zamierzałam już nigdy więcej pozwolić, żeby podobna sytuacja zaburzyła nasz spokój. Cieszyłam się, że nasz konflikt zakończył się tak szybko, a to przede wszystkim zasługa zaparcia Camili. Obiecałam sobie, że muszę jej bardziej ufać, zamiast ślepo wierzyć w to co widzę, ponieważ często nasz wzrok może nas zwodzić. Jako prawnik powinnam dobrze wiedzieć, że jest wiele prawd, wszystko zależy od tego jak się przedstawi dowody, ale czasami po prostu należy zaufać swojemu sercu i intuicji, aby wybrać komu warto uwierzyć.

Razem z Camilą udałam się do łazienki, gdzie zmyłam resztki swojego makijażu i wzięłam szybki prysznic. Czekając na młodszą, poszłam do sypialni, aby przyszykować piżamy dla nas obu. Położyłam się na łóżku, czekając aż brunetka położy się koło mnie i wreszcie będę mogła spokojnie zasnąć w jej ramionach.

Jednak po wszystkich wydarzeniach okazałam się na tyle senna, że zasnęłam niepostrzeżenie, nim brunetka zdążyła wrócić z łazienki.

***

Kolejnego dnia obudziłam się dosyć późno, na co mogło wskazywać słońce wpadające wprost do mojego pokoju, co ze względu na ułożenie budynku następowało dopiero koło godzinny dwunastej.

Obok mnie dostrzegłam nadal słodko śpiącą brunetkę. Jej widok nigdy mi się nie nudził, jednak po kilku minutach postanowiłam jak najostrożniej wstać z łóżka, aby jej nie zbudzić. Delikatnie przysłoniłam okno zasłonami i wymknęłam się z pokoju.

Udałam się prosto do kuchni, gdzie zaparzyłam sobie świeżo mielonej kawy, bez której nie mogłam zacząć żadnego dnia, a następnie z do połowy pustym kubkiem wyszłam na balkon, aby oddać się kolejnemu nałogowi.

W momencie gdy zgasiłam papierosa, poczułam ręce Camili oplatające mnie w pasie, a następnie pocałunek który złożyła na mojej szyi.

— Dzień dobry — powiedziałam z uśmiechem na ustach.

— Hej, długo nie śpisz? — zapytała młodsza.

— Chwilę.

— Jak się czujesz? — zapytała, spoglądając na mnie niepewnie. Dobrze wiedziałam, co miałam na myśli.

— W porządku — stwierdziłam, spoglądając w jej oczy.

— Jesteś głodna? — zapytałam, a brunetka od razu przytaknęła. — To zrobię nam jakieś śniadanie.

— Pomogę ci – powiedziała ochoczo Camila i razem udałyśmy się do kuchni.

***

Po śniadaniu udałyśmy się do salonu, gdzie wspólnie leniuchowałyśmy na kanapie, oglądając film. Nie miałam ochoty nic robić, nie potrzebowałam niczego więcej, niż Camila u mojego boku i jakiś film w tle, było mi tak dobrze. Po wczorajszych wydarzeniach, doceniłam spokój tej chwili, jednocześnie zdawałam sobie świetnie sprawę, że jeśli proces adopcji Sofii przejdzie pomyślnie, już niedługo w tym apartamencie zagości na dobre nowy członek rodziny, a tym czasem musiałam uzgodnić z Camilą formalności dotyczące jej przeprowadzki.

— Widziałaś mój telefon? — zapytała brunetka.

— Nie. Może został w sypialni. Używałaś go dzisiaj? — zapytałam, a Camila podniosła się z mebla i zgodnie z moją wskazówką poszła tam sprawdzić.

Po chwili wróciła niosąc w ręku dwa telefony. A jej mina nie wyrażała zadowolenia.

— Mamy przerąbane — powiedziała, podając mi telefon.

Gdy spojrzałam na wyświetlacz, w momencie zrozumiałam o czym mówiła. Na ekranie widniały dziesiątki nieodebranych połączeń od naszych przyjaciółek. Faktycznie byłam pewna, że naraziłyśmy się na ich gniew.

— Nie dałyśmy im żadnego znaku życia od wczoraj — przyznałam.

— Powinna dać znać Dinah, że sytuacja opanowana — dodała zmartwiona Camila.

— Ok, zadzwonię do Normani i zrobimy video rozmowę, na pewno Dinah też z nią jest, co ty na to? — zaproponowałam.

— Jasne — zgodziła się Camila.

Już po jednym sygnale Normani odebrała połączenie, a na ekranie pojawiła się jej zamartwiona twarz.

— Lauren, ty żyjesz — powiedziała z nutką sarkazmu w głosie.

— Żyję.

— Hej Mani — przywitała się Camila, przybliżając się do ekranu, aby było ją widać, opierając się o moje ramie. — Dinah chodź tutaj, Camren dzwoni — zawołała brunetka.

— Camren? — zdziwiłam się, marszcząc brwi.

— Razem z Dinah tak na was mówimy — wytłumaczyła z uśmiechem, w momencie gdy w urządzeniu pojawiła się głowa blondynki.

— Między wami już dobrze?— zapytała, nawet bez przywitania.

— Tak — powiedziałam równocześnie z Camilą.

— I dopiero teraz dajecie znak życia?! My tutaj odchodziłyśmy od zmysłów — zdenerwowała się czarnoskóra.

— Mani spokojnie, przecież musiały się odpowiednio pogodzić — zasugerowała Dinah, znacząco poruszając brwiami.

— Tylko jedno ci w głowie — skomentowała Camila.

— Spokojnie, to zupełnie naturalne. Jeśli tak właśnie było mrugnij, a nie będziemy złe — kontynuowała blondynka.

— Ręce opadają — zaśmiała się Camila.

— To nie wasza sprawa — dodałam, również się śmiejąc. Uwielbiałam te wariatki.

— Oj dobra dobra, ja swoje wiem.

— Dziewczyny, w takim razie chyba rozumiecie, jeśli teraz skończymy tą rozmowę. Musimy się sobą nacieszyć — powiedziałam, mrugając.

— Jasne, nie ma problemu, cieszymy się, że wszystko u was w porządku — skomentowała, po czym pożegnałyśmy się i zakończyłam połączenie.

— To co teraz? — spytała Camila.

— Hmm, są dwie opcje. Możemy dokończyć film, albo zrobić coś innego — powiedziałam, uśmiechają się do niej.

— Wiesz co, ta propozycja Dinah nie była taka zła — stwierdziła Camila, odwzajemniają uśmiech.

Nie czekając na nic więcej, usadowiłam Camilę na swoich udach i wstałam z kanapy, podtrzymując ją rękami. Skierowałam się prosto do sypialni, dobrze wiedząc jak spędzimy resztę popołudnia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro