Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lauren p.o.v.

Wróciłam niedawno do swojego gabinetu i przeglądałam papiery, gdy do mojego gabinetu zapukała Victoria.

- Przyszła pani Cabello – poinformowała mnie.

- Świetnie, wpuść ją – odpowiedziałam, uśmiechając się do niej uprzejmie. – I zrób dla nas kawę.

- Oczywiście.

Chwilę później, w drzwiach mojego gabinetu pojawiła się śliczna brunetka.

- Zapraszam – powiedziałam, wskazując przy tym fotel, na którym może usiąść.

W drodze do mojego biurka, obserwowałam ją uważnie, przyglądając się jej nogom, poruszającym się z gracją w niewysokich szpilkach. Gdy usiadła przede mną, jej biała dopasowana spódnica uniosła się nieco do góry odkrywając kawałek jej ud. Camila założyła nogę na nogę, a następnie ułożyła swoje ręce na kolanie. Poczułam jej wzrok na sobie, dlatego szybko przeniosłam swój, wpatrując się w jej oczy.

- Przejrzałam już dokumenty, które mi przesłałaś – poinformowałam ją.

- Da się coś zrobić? – Zapytała.

- Zawsze się da – odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. Camila odpowiedziała mi tym samym. - Jednak nie będzie tak łatwo, zaważywszy na twoje niskie zarobki i to, że wynajmujesz mieszkanie z przyjaciółką, gdzie dziecko nie będzie miało nawet własnego pokoju.

- Czy to jest konieczne? Nie stać mnie teraz na większe mieszkanie – powiedziała zmartwiona.

- Niestety reguły dotyczące adopcji są dosyć restrykcyjne, sąd musi być pewien, że dasz radę utrzymać rodzinę.

- Rozumiem, czyli na razie nic nie da się zrobić.

- Niekoniecznie – zaczęłam.

Do gabinetu zapukała moja asystentka, niosąc naszą kawę na tacy. Gdy położyła przede mną filiżankę z kawą, a następnie przed moją klientką, miałam chwilę, aby się jej przyjrzeć. Nieświadomie zaczęłam ją porównywać do brunetki siedzącej naprzeciwko mnie.

- Chciałaś coś powiedzieć? – Zapytała brunetka, kiedy zostałyśmy znowu same.

- Tak, chciałam ci zaproponować pracę u mnie.

- Słucham? – Zapytała.

- Jako asystentki, dostaniesz dwa razy większą pensję niż dotychczas.

- Ale...

- Ally wdroży cię we wszystko.

- Przykro mi, ale nie uważam, żeby to był najlepszy pomysł, tym bardziej, że widziałam jak traktujesz swoje asystentki.

- Czy widzisz, żeby Victoria narzekała? – Zapytałam. – Z resztą, nie będziesz pracować bezpośrednio dla mnie – wytłumaczyłam. Widziałam jej zdezorientowaną minę, dlatego kontynuowałam swoje wyjaśnienia. – W mojej kancelarii pracuje kilkoro adwokatów i tak się składa, że szukamy jednej osoby, która pomagałaby nam organizować pracę. Ally i tak ma już za dużo zajęć, potrzebna mi druga zaufana osoba. Wierzę, że ty dałabyś sobie z tym radę. Oczywiście na początek zajęłabyś się najprostszymi sprawami, jak kserowanie dokumentów i parzenie kawy. Musisz jednak wiedzieć, że pracując u mnie kancelaria może pokryć koszty twojego szkolenia, co znacznie podniosło by twoje kwalifikacje, a staż w mojej kancelarii na pewno pomoże ci w przyszłości znaleźć lepszą pracę.

- Dlaczego dla mnie to robisz?

- Nazwijmy to gestem mojej dobrej woli – odparłam.

- Nie rozumiem.

- Wiem, że możesz dużo osiągnąć i chcę ci w tym pomóc, skoro mam taką możliwość.

- Dobrze zastanowię się nad twoją ofertą – obiecała.

Camila p.o.v.

- I jak poszła rozmowa? – Zadała pytanie Dinah, gdy wieczorem wróciłam do naszego mieszkania.

- Dobrze, ale na razie nie wiele da się zrobić, tak jak myślałam, w oczach sądu moje zarobki są niewystarczające, abym mogła utrzymywać siostrę.

- Nic nie da się zrobić?

- Lauren zaproponowała mi pracę – powiedziałam, siadając na kanapie w salonie, obok przyjaciółki, dalej byłam zmieszana.

- Naprawdę?

- I zaproponowała prawie dwa razy wyższą pensję – dodałam.

- To świetna wiadomość prawda? Dlaczego się nie cieszysz?

- Nie wiem czy to dobry pomysł, aby pracowała w jej kancelarii. Czuję, że dostanę tę pracę tylko dzięki naszej znajomości, która swoją drogą nie zaczęła się najlepiej. Nie czułabym się z tym dobrze, tym bardziej, że Lauren pomaga mi już w sprawie Sofii.

- Dziewczyno, za bardzo to analizujesz, moim zdaniem powinnaś przyjąć tą ofertę od razu!

- No nie wiem Dinah, zastanawiałam się nad tym cały czas w pracy i uważam, że powinnam jej odmówić.

- Camila daj spokój. Masa ludzi dostaję pracę po znajomości, nie ma w tym nic złego. Z resztą moim zdaniem Lauren nie wygląda na osobę, która rozdaję posady w swojej firmie na prawo i lewo, jeśli nie widziała by w tobie potencjału, na pewno nie wyszłaby z taką propozycją.

- Mimo wszystko to nie najlepszy pomysł – odpowiedziałam, dalej nieprzekonana.

- Moim zdaniem powinnaś się z tym przespać i jeszcze raz rozważyć wszystkie za i przeciw, a rano udać się do jej kancelarii i przyjąć tą posadę, bo jak dla mnie zdecydowanie jest w tym więcej zalet. Chyba, że jest jeszcze coś, czego nie wiem? – Zapytała Dinah, patrząc na mnie uważnie.

- Nie, wiesz, że mówię ci wszystko – odparłam szczerze.

- Więc znasz moje zdanie, ale wiesz, że zawsze będę cię wspierać, co nie zadecydujesz.

- Wiem Dinah. Jesteś najlepsza – potwierdziłam, przytulając się do niej. – Idę spać, jestem wykończona.

- Dobra, ja uciekam do Normani.

- O tej porze?

- Tak, umówiłyśmy się na wieczór, ale chciałam na ciebie zaczekać, żeby dowiedzieć się jak poszło spotkanie. Wrócę pewnie rano, nie martw się o mnie. Śpij dobrze słońce i nie myśl za dużo – powiedziała, mrugając do mnie i zmierzając uradowana do wyjścia.

Nie pozostało mi nic innego jak wziąć szybki prysznic i położyć się do łóżka.

____

Tak jak już pewnie zauważyliście, nic się tu ostanio nie dzieję, opowiadanie zostało zawieszone. Dlatego nie pytajcie kiedy kolejny rozdział, bo na razie tego nie wiem. Przepraszam za taki kiepski rozdział, mimo że minęło tyle czasu, nie miałam weny do tego.
Jeśli uda mi się napisać coś więcej, z czego będę zadowolona, to zacznę ponownie dodawać więcej rozdziałów.
Ale nie martwcie się, na pewno skończę to pisać, bo nie lubię zostawiać niedokończonych prac, musicie być tylko cierpliwi.

Na szczęście na razie nie powstało dużo rozdziałów, więc zawsze będziecie mogli sobie je przypomnieć, jeśli by to za długo trwało 😉

Do zobaczenia w kolejnych rozdziałach 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro