Kim jesteś?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sara
Budzę się cała zdrętwiała. Boli mnie głowa i jest mi zimno. Czuję że leżę na czymś twardym i zimnym. Otwieram oczy i niczego poza ciemnością nie dostrzegam. Wspomnienia powoli wracają. Urodziny,klub,Owen,moment jak wniósł mnie do pokoju. Pamiętam że ledwo dałem radę wziąć prysznic. Zasnęłam nad ranem. Obudziłeś mnie jakiś hałas w moim pokoju. Jak się podniosłam dostrzegłam jakiegoś mężczyzne ten od razu rzucił się na mnie. Pamiętam, że się broniłam. Próbowałam uciec ale on był zbyt silny. Jak wbiłam paznokcie w jego twarz uderzył mnie tak mocno że poleciałam na ścianę. Pędem już obudziłam się tutaj. Słyszę jakiś hałas, otwierają  jak domyślam się drzwi. Leżę do nich tyłem, przez co nie widać że nie śpię. A światło które wpada do środka pozwala mi na wgląd tego miejsca. Od razu widzę zarys sylwetki przed sobą. Leży do mnie tyłem więc nie widzę twarzy. Słyszę głosy jak się domyślam dwóch mężczyzn.
-Jeszcze się nie obudziła?
-Sprawdź
Na te słowa sztywnieje. Ktoś podchodzi do osoby leżącej przedemną nachyla się i widzę że to ten którego podrapałam.
-Jeszcze jest nieprzytomna- mówi nadal pochylając się nad ciałem
-A ta druga?
Zamykam oczy zanim bliznowaty spogląda w moją stronę i słyszę że też jeszcze nie
-Po jakiego ty ją w ogóle zabrałeś?
- Bo ta suka mnie podrapała, miałem ja uśpić ale chciała uciec i rzuciła się na mnie z pazurami. Słyszę jak ten drugi wybucha śmiechem.
-Nie śmiej się kurwa! Wiesz jak to boli?-mówi bliznowaty. I obaj wychodzą. Nie jestem związana więc mogę podczołgać się do osoby leżącej obok. Dotykam jak przypuszczam ramienia. Nie wiem bo jest ciemno. Dziwnie się czuję tak macając kogoś. Słyszę cichy pomruk.
-Thomas- szepcze. Boże to Liz,poznaję jej głos.
-Liz!Liz słyszysz mnie?obudź się proszę Liz!-próbuje ją obudzić. W końcu mi się udaje.
-Gdzie ja jestem?czemu jest tu tak ciemno?kto tu jest?-szarpie się jak w amoku zadaje serię pytać. Chwytam ją za ramiona.
-Spokojnie to ja Sara. Ktoś nas porwał pamiętasz coś?
-Sara?nie, nie pamiętam ja... -urywa wciąż jest w szoku.
-Sara co z Thomasem?ja chciałam wezwać pogotowie a potem nie wiem to musiała być Cecil- mówi Liz.
-Co było Thomasowi ?!-teraz to ja panikuje. Co się stało mojemu braciszkowi?
-Nie wiem Sara jak wróciłam do salonu,on leżał na podłodze nie przytomny.
-Co my teraz zrobimy?-pytam bo już chyba zeszła ze mnie cała adrenalina i czuję coraz większy strach. Opowiadam Liz w jaki sposób zostałam porwana i co się działo jak była nieprzytomna.  Teraz obie siedzimy blisko siebie i czekamy, tylko na co?

Cole
Przekazałem Thomasowi wszystko co znalazłem o tym Goldzie. Obejrzeliśmy też materiał z monitoringu. Z którego wynikało, że gdy Thomas chciał iść za Elizabeth, Cecil wbiła mu strzykawkę z środkiem usypiającym w szyję. Później poszła do tylnych drzwi żeby je otworzyć. Elizabeth znalazła nieprzytomnego Thomasa i chciała wezwać pomoc. W tym czasie jeden z dwóch wpuszczonych przez Cecil mężczyzn ogłuszył Elizabeth. Drugi zaś dostał się do pokoju Sary. Sara walczyła niestety ją też zabrali. Śledczy laboratoryjni znaleźli nieznaczne ślady krwi. Zapewne porywacza,już są badane.

Thomas

Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Jako były żołnierz nie powinienem pozwolić się podejść. Jestem wściekły na siebie za ten plan z obserwacją Cecil. Byłem pewien że ma coś  wspólnego z tą sprawą i chociaż w tej kwestii się nie myliłem. To czekanie mnie wykończy, a co jeśli oni im coś zrobią? To dwie najważniejsze kobiety w moim życiu a ja pozwoliłem je sobie odebrać. Do tego wszystkiego wydział Cola zawiadomił narzeczonego Lizie i zaraz tu będzie.

Elizabeth
Nie wiem jak długo tu jesteśmy ale Sara zasypia wtulona we mnie. Ja nie mogę spać. Myślę o tym co teraz będzie. Kto nas porwał. Z myśli wyrywa mnie chrzęst przekręcanego zamka. Do pomieszczenia wpada światło, które strasznie mnie razi. Zanim zdążę się przyzwyczaić zostaje szarpnieta za ramię.Sara budzi się i krzyczy żeby mnie zostawili ale to nic nie daje. Jestem wleczona długim korytarzem przez dwóch mężczyzn. Próbuje się wyrwać ale bez skutku są zbyt silni.Dochodzimy do jakiś drzwi. Facet z bliznami na twarzy je otwiera. W środku panuje półmrok, gdyż zapalona jest tylko jedna stojącą w rogu lampa. Wygląda że to biuro.Po prawej jest regał z książkami a po lewej skórzana kanapa i mały stolik kawowy. Na przeciw za dużym dębowym biurkiem siedzi jakiś mężczyzna i pali papierosa. Mężczyźni którzy mnie przyprowadzili popchnęli mnie w kierunku biurka po czym wyszli. Zostałam sama z nieznajomym. Przyglądał mi się uważnie. W końcu przemówił
-Witaj Elizabeth
-Kim jesteś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro