TO NIE MÓJ DZIEŃ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Elizabeth

Jak tylko się obudziłam wiedziałam że ten dzień będzie katastrofą. Po pierwsze zaspałam. Dobrze że tylko pół godziny. Jak tylko przekroczyłam próg firmy okazało się, że moja asystentka ma jakieś problemy z żołądkiem, kolejny raz w tym miesiącu zresztą. Wszystko co dla mnie robi spadło na mnie. Telefon nie przestaje dzwonić. George jest tak samo zawalony robotą jak ja. Znikąd pomocy. Gdzie do kurwy jest Shawn? Powinien być już od trzech godzin. Martwiła bym się ale nie mam na to czasu. I jeszcze ten cały ochroniarz ma dzisiaj tu przyjść. Po prostu świetnie. Z jednej strony dobrze bo mam już dość tych podstawionych samochodów w każde miejsce ale z drugiej jak ja się przyzwyczaje do obcego faceta w domu?
- Johns &Martinez Home w czym mogę pomóc? - odbieram kolejny telefon
-Tak! Może mi pani pomóc otóż czuję się oszukany! - odzywa się rozmówca
- Proszę się uspokoić i powiedzieć ma spokojnie o co chodzi
- Och już ja ci powiem o co chodzi! - warczy - Oszukaliście mnie! Wpłaciłem pięćdziesiąt tysięcy na projekt willi i ani projektu ani odzewu kiedy rozpocznie się budowa! - tłumaczy
- Ja... Ja nie wiem co panu powiedzieć natychmiast to sprawdze. To musi być jakieś nieporozumienie.- tłumaczę kompletnie skołowana tą sytuacją - Proszę tylko podać nazwisko i jak tylko wszystko sprawdzę to do pana oddzwonię - obiecuje
- Nazywam się Joseph Suarez i myślę że jeśli nie otrzymam od pani telefonu w mojej sprawie pofatyguję się osobiście. Pani godność?
- El .. Elizabeth Johns, obiecuje zająć się tą sprawą
Rozłączył się a ja czuję że będą z tego duże kłopoty. Jestem pewna że już słyszałam to nazwisko. Muszę to niezwłocznie sprawdzić. Czy wspominałam już że to nie mój dzień?
Właśnie wchodze do działu projektów może oni coś wiedzą jeśli nie to może George?
- Lauro sprawdź mi proszę w zamowieniach na projekty dużych budowli mieszkalnych i willi czy jest tam zamówienie dla pana Josepha Suareza- wydaje polecenie jednej z architektów.
- Oczywiście szefowo - mówili od razu bierze się do roboty, a ja cierpliwie czekam. No dobrze wcale nie cierpliwie chodzę po pomieszczeniu w te i z powrotem bo to cholernie ważne. Nie możemy sobie pozwolić na takie błędy. Tu chodzi także o reputację.
- Mam coś proszę pani - moje rozmyślenia przerywa głos Laury.
- Mów - niecierpliwie się
- Mieliśmy zlecenie dla pana Suareza i przyszła także zaliczka ale nie ma daty rozpoczęcia budowy, nie ma także samego projektu
To wygląda jakby ktoś przyjął zlecenie i zaliczkę ale nie zajął się realizacją
- Prześlij wszystko co masz na ten temat do mojego biura faxem resztą zajmę się sama - mówię i wychodzę
Co tu się odpierdala?
Zamierzam właśnie zadzwonić do banku w sprawie tej zaliczki od Suareza, gdy odzywa się mój interkom
- Pani Johns jakiś mężczyzna nalega na spotkanie z panią mówi że był umówiony - odzywa się recepcjonistka a ja na dziś mam już dość. Zupełnie zapomniałam o tym ochroniarzu.
- Sprawdź dane - każe dla pewności
- Mówi że nazywa się Thomas Fresh, wpuścić?
- Tak - wzdycham. Co mnie jeszcze dzisiaj spotka? Postanawiam w między czasie wykonać telefon do banku
Właśnie tłumaczę pracownicy banku o jaki przelew mi chodzi gdy słyszę pukanie do drzwi. Mój gość nie czeka jednak na pozwolenie i wchodzi więc ja sama też nie zwracam na niego uwagi i kontynuuje rozmowę telefoniczną.
- Jak to nie ma takiej wpłaty ma konto?! - krzyczę bo nerwy mi już puściły. Dziewczyna tłumaczy że wszystko sprawdziła i za chwilę wyciąg z rejestrem wpłat i wypłat prześle mi faksem. Zgadzam się i kończę rozmowę. Z zamyślenia wyrywa mnie głośne chrząknięcie i dopiero przypomina mi się że mam gościa. Po raz pierwszy na niego spoglądam i ...o kurwa...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro