#Prolog#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wśród ogromnego tłumu idzie chłopak z kapturem na głowie od swojej czarnej bluzy. Chłopak ma czarne jak smoła włosach bladą prawie nienaturalną cere, jego lewe oko jest zielone, a prawe niebieski. Wygląda na około 18-19 lat. Jest ubrany w czarną bluzę z kapturem na głowie i luźne czarne spodnie a na nogach ubrane ma duże, czarne, męskie gleny. Patrzy w ziemię idąc przed siebie. Czasem ktoś  go szturnie ale w śród takiego tłumu nikt nawet tego nie zauwarzy. Chłopak o nieobecnym wzroku spojżał przed siebie. Chłopak nagle...znikną. Pojawił się na dachu ogromnego wieżowca z kąt obserwował zatłoczone miasto.

Crazy: LUDZIE! To ludzie! Myślałem że nigdy żadnego nie zobaczę!

Chłopak złapał się ręką odstającego z budynku słupa i zaczą na jednej ręcę kręcić się w wokół niego. Milimetry dzieliły go od upadku a on nie zwracając na to uwagi kręcił się i śmiał.

Crazy: Witaj życie! To ja Crazy!

Jego śmiech rozniusł się na całe miasto, a wiatr zdją mu kaptur ukazując jego gładką twarz z heterohromią w oczach ma rozczochrane włosy, 5 srebrnych kolczyków w lewym oraz 3 w prawym jeden na lewej brwii i jeden na języku. Chłopak zaczą spadać z wieżowca i spadał w dół. Coraz niżej i niżej. Mijał po kolei każde okno. Cały czas patrzył spokojnie lecz z szerokim uśmiechem w nocne niego rozświetlone tysiącem gwiazd. Gdzieś z dołu ludzie wpadali w panikę. Krzyczeli, wołali aby ktoś go ratował inni uciekali, a jeszcze inni zasłaniali oczy. Chłopak nie zwracał uwagi a gdy tylko usłyszał krzyki uśmiechną się szerzej.

Crazy:  Czuję się jakby na górze było niebo a na dole piekło.

Zaśmiał się. Gdy chłopak miał już z niewyobrażalną siłą udeżyć w ziemię otworzył szeroko oczy które z niebieskiego i zielonego stały się niebieskim i demonicznie wygasłym różowym. W tym samym momencie chłopak znikną, a ludzie nie dowierzali co się właśnie stało.

Ktoś z tłumu: C-co?!
Ktoś z tłumu: Czy to był jakiś żart...?
Ktoś z tłumu: TO NIENORMALNE!!!!
Ktoś z tłumu: CO TU SIĘ DZIEJE?!

Ktoś przeszedł obok mężczyzny, który wybiegł z tłumu i domagał się odpowiedzi lekko udeżył go łokciem gdy przechodził. Tym kimś był młody chłopak w czarnej bluzie z kapturem na głowie. Na jego ustach malował się rozbawiony uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro