⊙Rozdział 10. Czujesz ten chód?⊙

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozpoczęła się jesień, więc i sezon na dziczyznę się zaczął. Doświadczony myśliwy stąpał ostrożnie po leśnym runie. Wypatrzył sporego jelenia i wycelował w niego, ostrożnie by ten go nie usłyszał. Już miał strzelić, gdy rozszedł się przeraźliwy ryk, a jego niedoszła zdobycz uciekła. Przeklął pod nosem, a z jego ust wydobył się obłok pary. Odwrócił się, a przed sobą ujrzał ogromne, paskudne zwierze. Nie czekając długo wycelował w niego przestraszony, a wystrzelić nie zdołał. 

⊙⊙ 

Dzisiaj siedziałem sobie w spokoju w cieplutkiej krypcie i czytałem w spokoju książkę, delektując się ciszą i smakiem kawy. Dziś wyjątkowo miałem wszystko w dupie. Czekaj, a kiedy ja tak nie mam? Dobra nie ważne. Wracając... jak zawsze mój spokój nie może trwać za długo bo do pomieszczenia wleciał biały kruk, który przemienił się w mężczyznę. Miał on tak jak ja białe włosy i szare oczy. Ubrany był w tego samego koloru garnitur, a na szyi miał srebrny łańcuch. Zaakiel wyglądał na co najwyżej trzydzieści dwa lata. Prawda jednak jest taka, że ma już powyżej tysiąca. Swoją droga ja też nie mam tylko dwudziestu dziewięciu lat. 

— Ten kto przywołał Rainmana nie jest jakimś nowicjuszem, a już na pewno nie słabym — powiedział.

— Wiesz Zaaki domyśliłem się — odpowiedziałem , przerzucając kolejną stronę książki. — Dowiedziałeś się czegoś?

— Niestety nic, czego byś się sam nie domyślił.

— Innymi słowy jesteśmy w dupie, bo nie wiemy z kim albo z czym mamy do czynienia. — Westchnąłem, zamykając książkę i rzucając ją na stół.

— Ta... a właśnie niedługo przyjdzie do ciebie uczeń, którym masz się zająć.

Spojrzałem na niego jak na chorego psychicznie faceta, który próbuje mi sprzedać mydło twierdząc, że to kokaina.

— Wybacz postoję. — Uniosłem ręce do góry w geście "nie ma mowy kochaniutki". 

  — To polecenie od rady —  powiedział, a ja przekląłem pod nosem. 

— Kiedy przyjedzie? — mówiłem zrezygnowanym głosem.

—  Za dwa dni — odpowiedział, a ja miałem ochotę go zdzielić łopatą i zakopać przed domem.

— Świetnie... ja nie mam pieniędzy dla siebie, a mam niańczyć jakiegoś bachora... 

— Rada będzie przysyłać ci pieniądze raz na tydzień.

Na słowo pieniądze bardziej się ożywiłem i złożyłem dłonie w piramidę. 

— Mów dalej — powiedziałem zaciekawiony.

— Chciwy skurwysyn z ciebie Kasparze.

— Znasz mnie od tego stulecia? Nie? No właśnie.

— Będziesz dostawał pieniądze, ale masz go też uczyć.

— Ta je panie kapitanie.

Rozszedł się dźwięk mojego telefonu. 

— Chyba masz coś do zrobienia —  powiedział Zaakiel i zmienił się w pióro.

Jak ja nienawidzę tego pierdolonego gościa i całej jebanej rady! Dobra może robota sprawi, że zapomnę o tym gównie w jakie wlazłem?

⊙⊙

Może powinienem zamieszkać w jebanym lesie? Bo prawie zawsze muszę tu łazić. Z jeszcze ciepłym gofrem szedłem w stronę, gdzie czekał na mnie Chris. Rana po jeźdźcu jeszcze się nie zagoiła, więc dalej muszę mieć na sobie szary szalik.

— Ja na twoim miejscu nie jadł bym nic —  powiedział do mnie jeden z asystentów.

— Widziałem, gorsze rzeczy niż zwłoki —  odpowiedziałem, idąc przed siebie.

Stanąłem przy Chrisie i od razu co mi się rzuciło w oczy to rozczłonkowane ciało mężczyzny i hektolitry krwi.  

— Wygląda jak atak zwierzęcia —  powiedział Chris.

 Kucnąłem przy ciele i zacząłem oglądać każdy odcięty fragment.  

— To żadne zwykłe zwierzę, pazury są za długie. — Założyłem rękawiczkę i zanurzyłem palca w krwi. —  Jest gęstsza niż po normalnym stężeniu.

— Co to oznacza? —  spytał.

—  Że coś podczas smyrania po plecach ochłodziło krew w cholerę. 

— Możesz z tego nie żartować?

— Wybacz odreagowuje sytuacje rodzinną —  powiedziałem.

—  Nie masz żony, ani dziecka, a Zaakiel raczej nie jest twoim mężem — odpowiedział, a mnie na samą myśl przeszły dreszcze.

— Nie mów tego nigdy więcej... —  Wstałem i rzuciłem w asystenta rękawiczką. O dziwo udało mu się to złapać. —  Po robocie idziemy pić.

— Zapraszasz mnie na piwo? —  Uniósł brwi.

— Nie kurwa na randkę, liczę na czekoladki i kwiaty.

Zaśmiałem się razem z nim, a po chwili rozeszliśmy się w przeciwnych kierunkach. 

⊙⊙

Stanąłem na środku polany i wyjąłem z kieszeni zawinięte mięso. Nadmienię, że jest ono ludzkie i śmierdzi jak cholera. Musiałem trochę się postarać aby zabrać kawałek z kostnicy. Odwinąłem je i powiesiłem na drzewie by zapach się rozszedł. Dla wzmocnienia woni pokropiłem mięso swoją krwią, by ten jebany stwór szybciej złapał zapach.

  — Teraz tylko czekać —  powiedziałem do siebie, opierając się o pień drzewa.

Po niespełna piętnastu minutach, powietrze wkoło mnie stało się chłodniejsze, a do uszu dochodziły odgłosy warczenia. Odskoczyłem w bok wykonując przewrót, po czym poprawiłem swój kapelusz. Uniosłem głowę i spojrzałem na człekopodobną istotę. Na oko miała coś około czterech metrów wysokości. Zamiast zwykłego łba była czaszka wilka, z której wyrastały jelenie poroża. Stwór miał białe futro, którego najwięcej miał na plecach i szyi niczym szalik. Z brzucha wystawały mu żebra, a z tyłka ogon. Jego oczodoły były zimne i puste, a z łap wyrastały długie pazury.

  — No proszę wendigo. — Wstałem otrzepując się z pyłu i dokładnie doglądając potwora.   

Był mniejszy od normalnego wendigo, więc miałem do czynienia z samicą. To ci pech, że są szybsze od samców. Westchnąłem głośno i przywołałem broń. Moją całą prawą rękę pokrył metal, a z ramienia wystawało coś na wzór rogów. Ruszyłem dłonią, a w niej pojawiły się trzy srebrne shurikeny pokryte niebieskimi glifami.

  —  Można prosić do tańca? —  spytałem na co mi odwarknęła. 

Ruszyła na mnie zwinnie, skacząc na boki i próbując mnie zmylić. Zablokowałem jej atak, który chciała wyprowadzić od lewej i kopnąłem ją z pół obrotu odrzucając kawałek.Stwór zaśmiał się gardłowo, a nogę, którą ją kopnąłem pokrywał lód. Wzięła głęboki wdech i dmuchnęła we mnie lodową mgłą. W ostatnim momencie odskoczyłem wykonując śrubę w powietrzu. Uderzyłem zamrożona nogą w ziemię, a lód pękł. Nie obyło się bez zniszczenia buta i nogawki. Przekląłem na to cholerstwo i zacząłem w nią rzucać shurikenami. Zwinnie unikała ataków i sama je wyprowadzała. Jednak ja nie byłem gorszy i również wykonywałem uniki. Padła na cztery łapy i chciała na mnie zaszarżować. Podskoczyłem i wylądowałem na niej jak na koniu. Chwyciłem za poroża i nakierowałem nią na drzewo, w które przyjebała. Zeskoczyłem z niej i wbiłem broń w jej kręgosłup. Zawyła z bólu tworząc zamieć, w której zniknęła. Moja ręka zaświeciła i pękła, wracając tym samym do normy. Skoro to wendigo to da się go jeszcze odczarować. Kopnąłem kamień i ruszyłem w stronę mojego domu. Zastanawiając się czy znajdę potrzebne mi rzeczy do odczynienia klątwy.

⊙⊙

Dobra znalazłem w swojej graciarni miskę z ludzkiej czaszki i rytualny sztylet Indian. Teraz tylko zwabić i schwytać wendigo i po problemie. Użyłem na środku polany zaklęcia //Laqueus// i stworzyłem pułapkę, w którą jak się wdepnie razi cel wiązką elektryczną i nie pozwala z niej wyjść. Podrapałem się po głowie zastanawiając jak zwabić tu to cholerstwo. Może wystawie szyld z napisem "Darmowe ludzkie mięso na sprzedaż."? Skusi się? Tak, Kasper jak pierdolniesz z dziesięć razy w drzewo, to ten plan się powiedzie. Na truchła wiewiórek też nie poleci... Pstryknąłem palcami wpadając na prawie genialny pomysł. Wyjąłem zapalniczkę i zapaliłem ognisko. Zdjąłem z siebie marynarkę, by jej przypadkiem nie spalić i wsadziłem rękę w ognisko. Po około trzech minutach rozszedł się zapach palonego mięsa. Skrzywiłem się trochę od tego smrodu i zabrałem rękę z ogniska. Zaczęło mi pizgać, a za sobą usłyszałem ryk.

  — No w końcu. — Odwróciłem się do potwora. —  Ja rozumiem, że kobieta potrzebuje czasu na zrobienie się na bóstwo, ale no bez przesady.

Skoczyła w moim kierunku, chcąc wbić mi w pierś pazury. Uśmiechnąłem się cwaniacko i uniknąłem ataku zwiadując jej łapy łańcuchem. Zaczęła się szamotać i pokrywać więzy lodem. Złapałem za łańcuchy i rzuciłem wendigo w pułapkę, która od razu się aktywowała, rażąc ją prądem.

  —  Więc zaczynamy. —  Podszedłem do niej i wbiłem sztylet by mieć jej krew na nim. 

Warknęła gniewnie próbując się poruszyć i jak najszybciej odgryźć mi głowę, ale skutek tego był marny. Otarłem ostrze o czaszkę i zacząłem inkantować zaklęcie. Nie będę go wam przytaczać bo i tak nic z tego nie zrozumiecie. Wendigo zawyła z bólu, wyginając grzbiet do góry. Rozszedł się trzask łamanych kości, a po godzinie zamiast włochatej bestii leżała naga blond-włosa kobieta. Schowałem swoje narzędzia do torby i nakryłem ją swoim płaszczem i podniosłem. 

  — Tylko się nie budź bo w łeb dostanę —  powiedziałem, idąc do miejsca, gdzie czekał na mnie Chris.

Przez całe to polowanie zapomniałem kompletnie o tym, że jutro będę musiał niańczyć obcego mi gówniarza. Czy to życie może być jeszcze bardziej do dupy? 

⊙⊙ 

Postać w kapturze szła w stronę jednorodzinnego domu, który znajdował się na skraju lasu. Podeszła do drzwi i zapukała w nie trzy razy. Otworzyła je młoda blond-włosa kobieta.

— W czym mogę... — Zaczęła, ale przerwała, gdy nieznajomy dmuchnął jej w twarz białym proszkiem. 

  — Deprecor vos interfecistis populum. Surge, et servient mihi Wendigo — powiedziała postać. 

Dziewczyna wypluła krew i złapała się za głowę, która zaczęła przypominać wilczy pysk. Jej dłonie zmieniły się w szpony i zrywała skórę ze swojej twarzy. Urosła lekko i stała się bardziej umięśniona, wyrósł jej wilczy ogon, a z głowy jelenie rogi. Ciało pokryło białe futro, którego najwięcej było na szyi i plecach. Z brzucha wyszły jej żebra. Upadła ona na łapy i zawyła.

— Idź zabijać mój sługo.

Nieznajomy zmienił się w kruka i zostawił wendigo samego, który pobiegł w stronę lasu. 

Czy tylko mi wendigo kojarzy się z Zawiejem z gry Ghost Masters? XD Prawdę mówiąc po raz pierwszy spotkałem się z wendigo właśnie w tej grze. Ach....wspomnienia. Pamięta ktoś z was tą wyśmienitą grę? Grafika może i nie powalała, ale rozgrywka wciągała do końca. Mam jeszcze tą grę i działa ^^ czasami sobie w nią zagram i nie jest tak trudna jak za dzieciaka. Ale skończmy o tym XD. 

Ile lat ma Kasper? Kogo będzie musiał niańczyć? O co chodzi z radą? Czy poznamy prawdziwą twarz Zakapturzonego? 

Dowiecie się w kolejnych rozdziałach. A i nie przyzwyczajajcie się do tego, że rozdziały będą tak często jak teraz XD.

W twoim bestiariuszu pojawił się nowy wpis: "Wendigo"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro