ROZDZIAŁ 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział dedykuję wspaniałej dziewczynie - DetektywReakcja - DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA ZA WSZYSTKO!💓😘

Nikola pov

Po 12 godzinach lotu, w końcu jestem w Miami. Na samą myśl robię się szczęśliwa. Właśnie zamówiłam sobie taksówkę, żeby zawiozła mnie do domu Lily.

Od Joelito
Doleciałaś już?

Do Joelito
Tak, jakieś 20 minut temu.

Od Joelito
Super. Nie umiem doczekać się naszego, jutrzejszego spotkania!😘😂

Do Joelito
Ja też! Do zobaczenia jutro😘

No tak, jutro ja i Joel się spotkamy. I szczerze - nie umiem się doczekać! Wiem, że w naszych niewinnych SMS - ach czasami filtrujemy, ale jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Z tego, co wiem chłopaki z CNCO mają tutaj, w Miami dom. Nie jestem pewna, czy dziewczyny o tym wiedzą oraz nie wiem, czy powinnam im to mówić. W końcu Zabdi złamał Lilce serce, a Oli i Chris spędzili ze sobą upojną noc. Naprawdę nie wiem, co mam robić... - albo powiedzieć, żeby miały pewność, że w każdej chwili mogą zmierzyć się z upiorem przeszłości albo to ukryć tylko, że wtedy będę musiała kłamać, jeżeli będę chciała często spotykać się z Joelem, a na pewno tak będzie. Oj... - czy to musi być takie trudne? - pomyślałam sobie, ale już nie zdążyłam sobie odpowiedzieć, ponieważ dojechałam na miejsce. Szybko wysiadłam z samochodu, a taksówkarz wyciągnął moje walizki. Podziękowałam mu oraz zapłaciłam za przejazd i ruszyłam w stronę domu. Nie musiałam dzwonić na dzwonek, ponieważ w drzwiach frontowych stanęły dziewczyny.

-- Hej -- przywitałam się, podchodząc do nich i je przytulając. Zrobiły, to samo.

-- Ale ja się cieszę, że będziemy ze sobą mieszkać -- oznajmiła cała w skowronkach Lily i zamknęła nas w szczerym uścisku. Po minucie tulenia się weszłyśmy do środka. Następnie pokazała mi mój nowy pokój. Był przepiękny! Okazało się, że mam go na piętrze, obok Olivki. Po kolejnych 15 minutach zwiedzania, tego boskiego dobytku poszłyśmy na taras, napić się pysznej i zimnej lemoniady. Opowiedziałyśmy sobie nawzajem, co działo się przez ten cały rok. Raz było lepiej, a raz gorzej. Ale z tych opowieści mogę wywnioskować, że teraz każda z nas jest szczęśliwa. Chyba...

2 godziny później

Lily pov

Dziewczyny, zmęczone lotem poszły spać. Postanowiłam, że w tym czasie udam się, po jakieś drobne zakupy na wieczór. Na zewnątrz panowała duchota. Było 36 stopni, dlatego ubrałam się tak:

Market znajdował się trzy ulice dalej od mojego domu. Drogę pokonałam w 6 minut. Gdy weszłam do środka, od razu poczułam zimne powietrze, które fundowała klimatyzacja. Wzięłam potrzebne produkty i udałam się do kasy. Kiedy zapłaciłam, wyszłam ze sklepu. Po przekroczeniu pierwszych 2 kroków, poczułam na sobie drugie ciało. 

-- Najmocniej przepraszam -- powiedziałam i zaczęłam zbierać zakupy, które podczas zderzenia upuściłam. 

-- Nic się nie stało -- odpowiedział mi znajomy, męski głos. W tej chwili myślałam, że mam jakieś omamy słuchowe, więc dla upewnienia podniosłam głowę i spojrzałam na tę osobę. Zamarłam. Zabdiel...

-- Hej -- rzekł i kucnął, żeby mi pomóc. Nie umiałam wykrztusić ani jednego słowa - naprawdę! Co on tutaj robi? Myślałam, że zaraz wybuchnę złością, frustracją i wyrzutami, ale postanowiłam pozostać niewzruszona.

-- Cześć -- skwitowałam, po dłuższej chwili nie patrząc na niego i wróciłam do zbierania porozrzucanych produktów.

-- Dzięki -- powiedziałam trochę oschle. W ogóle nie chciałam nic mówić. Chciałam odejść i to jak najszybciej, ale w końcu te "dzięki" mu się należało, za te zakupy. Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem w kompletnej ciszy. Postanowiłam, że przerwę ją odejściem, ale Zabdi złapał mnie za wolny nadgarstek.

-- Czego chcesz? -- zapytałam go, zimnym tonem.

-- Porozmawiać -- oznajmił. Wydawał się w tej chwili taki bezbronny i samotny? - ale dlaczego taki miał być?

-- Chyba nie mamy, o czym -- uznałam i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku, a następnie dodałam -- O czym ty chcesz, ze mną do cholery gadać?! Może o tym, jak dobrze wychodzi Ci ojcostwo? Albo, że z Leslie tak dobrze Ci się układa? A może mam Ci pomóc w wyborze pierścionka zaręczynowego, o ile już dawno tego nie zrobiłeś?! Hmm, no proszę powiedz, słucham! -- wykrzyczałam mu, to prosto w twarz. 

-- Kto Ci takich bzdur nagadał? -- zapytał z niedowierzeniem w głosie. Wyglądał na zdezorientowanego.

-- Niby jakich?! Z tego, co pamiętam sam oznajmiłeś, że będziesz miał dziecko. No chyba, że sobie, to sama ubzdurałam -- powiedziałam, ale na te słowa chłopak westchnął z żalem, a ja dodałam -- Sielanka się skończyła i... -- nie dane było mi skończyć, ponieważ jego głos wszedł w paradę.

-- Nawet się nie zaczęła -- oznajmił, spuszczając głowę. Zapadła głuchota, a ja po raz drugi dzisiaj zamarłam. Wpatrywałam się w niego już nie z nienawiścią tylko ze współczuciem, mimo, że nie wiedziałam jeszcze, o co chodzi.

-- Leslie poroniła -- oznajmił bliski płaczu. Boże, czy ja dobrze zrozumiałam - Zabdiel stracił dziecko. W tym momencie cała złowrogość minęła. Zostawiłam urazę, gdzieś za sobą i podeszłam do niego, a następnie przytuliłam go. 

-- Tak, mi przykro -- rzekłam i odsunęłam na milimetr, dodając -- Przepraszam. Przepraszam za to, co powiedziałam. Za to, w jaki sposób, to wypowiedziałam. Ja... -- głos mi się załamał -- Ja nie wiedziałam. Naprawdę jest mi przykro -- jaka ze mnie idiotka! Jak mogłam mu tyle raniących słów powiedzieć, a tak na serio nawet nie wiedziałam, co drzemie w trawie?!! 

Zabdiel pov

Bardzo zaskoczyły mnie słowa Lilki. I te pierwsze, i te ostatnie. Chociaż nie mogłem jej za to winić, ponieważ złamałem jej serce i zapewne przez ten czas miała mnie w dupie. Wiem, to od Joela, bo jako jedyny pozostał z dziewczynami, a raczej z Nikolą w kontakcie.

-- Przejdziemy się? -- zapytałem, z nadzieją, że się zgodzi. I tak też się stało. Poszliśmy razem do parku. Panowała pomiędzy nami cisza, ale czułem, że pierwszy krok należy do mnie.

-- Kiedy wróciliśmy, Les (tak zdrabniałem imię Leslie) pokazała mi zdjęcie z USG i powiedziała, że to drugi tydzień. Byłem bardzo szczęśliwy. Cieszyłem się, że zostanę ojcem pomimo, że to dziecko będę miał z kobietą, do której dawno już nic nie czułem. Pomimo, że tobie złamałem serce... -- zawiesiłem się na moment, żeby spojrzeć na dziewczynę. Jej wyraz twarzy był smutny -- Dopiero wtedy, gdy Ciebie pocałowałem, zrozumiałem, że muszę zakończyć ten związek i to jak najszybciej. Nie chciałem zrywać przez SMS - a, tylko jak wrócę. Ale gdy dowiedziałem się, że za niecałe 9 miesięcy narodzi się małe, niczego winne dzieciątko, które sam zrobiłem, jakoś nie mogłem tego zrobić. Nie umiałem ze względu na nie. Było to trudne, ponieważ bycie z osobą, której się nie kocha, to zwykłe tortury. 2 tygodnie później już było po dziecku. Nie chciałem wierzyć, że to naprawdę się stało. Że straciłem swoje dziecko -- głos mi zadrżał, ale szybko dodałem -- Leslie uznała, że już nas razem nic nie trzyma i najlepiej było by się rozstać. Przyznałem jej rację. I tak, to się zakończyło -- wyznałem prawdę, która nadal boli, bo zdążyłem je pokochać...

-- Hej, co jest? -- zapytałem, kiedy zauważyłem, że Lily jest na skraju załamania. Złapałem ją za ramiona i bacznie czekałem na odpowiedź.

-- Zawsze staram się unikać takich wyznań -- powiedziała drżącym głosem, dodając -- Zawsze przypomina mi się moja historia -- Jej gałki oczne się zaszkliły. Nie rozumiałem, co ma na myśli.

-- Co chcesz przez to powiedzieć? -- zapytałem zdegustowany. W jej oczach uwidziałem smutek. Czy...

-- Ja też straciłam dziecko -- oznajmiła niskim głosem i się rozpłakała.

-- C-co? -- zapytałem nieprzytomnie, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Przytuliłem ją mocno, pozwalając płakać w bluzkę. Doznałem szoku i to nie byle jakiego... - Lily była w ciąży? Poroniła? Czy Justin...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro