ROZDZIAŁ 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-- Pańska narzeczona... -- zaczął -- nie żyje...

Upadłem. Załamałem się. Nikola nie żyje? To nie może być prawda! Nie!!!

-- Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby ją uratować, ale niestety się nie udało. Przykro mi -- oznajmił facet, ale jego słowa wydawały się, jakby dochodziły z innej galaktyki.

Rozpłakałem się. Usłyszałem szloch reszty. To nie może być kurwa prawda! Nie zgadzam się!!! W tej chwili pełnej smutku, tęsknoty i niemiłosiernego bólu wybiegłem na zewnątrz, ponieważ tak strasznie było mi duszno. Podszedłem do ławki i usiadłem na niej. Płakałałem tak bardzo...

2 dni wcześniej...

-- Widzisz ten gwiazdozbiór w kształcie serca? -- zapytała mnie Nikola, gdy staliśmy na balkonie, wtuleni w siebie. Pokiwałem głową.

-- Ukazuje się rzadko, a dostrzegają go tylko ludzie, którzy są naprawdę w kimś zakochani -- oznajmiła i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w skroń.

-- A ja Ciebie naprawdę kocham i pragnę byś był szczęśliwy -- oznajmiła i dała mi buziaka.

-- Ja też tego pragnę w stosunku do Ciebie i również Cię bardzo kocham -- wyznałem i też ofiarowałem jej całusa.

-- Richi... -- zaczęła niepewnie, ale później dodała -- obiecaj mi, że gdy kiedyś odejdę z tego świata, nie załamiesz się, że będziesz silny. Proszę obiecaj mi to...

*****

Przypomniałem sobie jej słowa. Jakby przewidziała swoją śmierć... Nikola wierzyła w Boga, ale również w gwiazdy. Wtedy myślałem, że w horoskopie było tak napisane. Ale gdybym wiedział, że coś takiego naprawdę się stanie, to bym NIGDY jej nie pozwolił odejść z moich ramion. Na zawsze bym w nich ją zatrzymał...

Olivka pov

Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam Go. Chris. Mój Chris tu był. Tzrymał mnie za rękę i patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, które były pokryte łzami.

-- Oli! -- niemal krzyknął z euforii, jaka go ogarnęła i przytulił mnie, a następnie ucałował.

-- Chris -- rzekłam czule.

-- Jak ja się cieszę, że żyjesz kochanie -- oznajmił, nadal obejmując mnie.

"Żyjesz" - i nagle sobie wszystko przypomniałam.

-- Co z dziewczynami? Żyją? -- zapytałam chłopaka, modląc się w duchu, żeby tak było. Milczał.

-- Chris? Co z nimi? -- ponowiłam próbę i wtedy do sali wszedł zapłakany Joel. Oderwaliśmy się z Chrisem i spojrzeliśmy na niego.

-- Oli, jak dobrze Cię widzieć -- oznajmił łamiącym głosem brunet. Podszedł do mnie i przytulił.

-- Co się stało Joel? -- zapytał Chris przyjaciela. Czułam, że coś złego, ale nie chciałam tej myśli dopuszczać do głosu.

Joel zakrył dłońmi twarz i mocnej zaczął płakać.

-- Joel? -- zapytałam, łapiąc się nuty nadziei.

-- Nikola zmarła -- oznajmił płacząc. Gdy tylko usłyszałam te słowa od razu zakryłam twarz dłonią i rozpłakałam się. Chris chyba nic nie wiedział o tym prędzej, bo zrobił to samo co ja. Nieważne. Płakałam tak głośno. Moja przyjaciółka nie żyje... Przeze mnie... Pomyślałam wtedy. To ja ją zabiłam! Nie mogłam tego znieść. Gdzie jest w ogóle Richi?! Stracił ją przeze mnie... Załamałam się...

Zabdiel pov

Wciąż czekałem na jakieś wieści. Operacja nadal trwała. Tak bardzo bym chciał, żeby nie czekał ją taki los, jak Nikolę. Tak bardzo mi jest przykro z tego powodu. Richi... No właśnie, gdzie on jest? Kiedy wybiegł z tego korytarza, chcieliśmy za nim iść, ale lekarz zabronił, mówiąc, że on potrzebuje czasu dla siebie.

Nagle z bloku wyszedł lekarz i rzucił nerwowo: "Pani de Jesus, proszę za mną". To było strasznie. Bałem się tego, co mam zaraz usłyszeć. Gdy wsiedliśmy do gabinetu, kazano mi usiąść. Wykonałem polecenie i czekałem, chociaż dłużej już nie umiałem.

-- Nastąpiły pewne komplikacje podczas operacji -- zaczął lekarz niepewnie. Mój świat powoli się rozpadł. Czułem to...

-- Co to znaczy? -- zapytałem ponaglając go.

-- To znaczy, że... -- przerwał, żeby spojrzeć mi prosto w oczy -- nie jesteśmy już w stanie uratować życia wszystkim. Musi pan wybrać, kogo mamy ratować...

-- Słucham? -- rzekłem, nie rozumiejąc co on w ogóle do mnie mówi.

-- Do pana należy decyzja, kogo uratujemy... -- oznajmił, a po chwili dodał -- Jeżeli pan zażąda, żebyśmy uratowali pańską żonę - zrobimy to, ale dzieci nie przeżyją..., a dodatkowo będziemy musieli usunąć jej macicę. Natomiast, gdy pan postanowi inaczej, będziemy mogli utrzymać ciążę, ale pani Lily umrze.

Zamurowało mnie. Czy ja dobrze zrozumiałem? Mam wybrać, kto ma przeżyć? Nie, to nie możliwe! Tak się nie da...!

-- Nie ma pan zbyt dużo czasu na podjęcie decyzji -- rzekł.

-- Kto ma większe szanse na przeżycie? -- zapytałem z łzami w oczach.

-- Pańska żona -- odpowiedział.

Kiedy opuściłem gabinet lekarza, udałem się prosto do parku, który znajdował się obok szpitala. Pan doktor dał mi 30 minut do namysłu. Zwariował! - pomyślałem. Przecież pół godziny to za mało, żeby zdecydować, które życie uratować. Żaden czas nigdy nie pomoże... Nie wiem co robić. Nie wyobrażam sobie życia bez Lily, miłości mojego życia. Moje dzieci... - kocham je odkąd się o nich dowiedziałem. To ja je spłodziłem i nie mogę pozwolić, żeby umarły. Już jedno dziecko straciłem... Ona tak samo... Lily na pewno by nie chciała, aby to jej życie uratowano. Zrobiła by wszystko, żeby tylko ocalić swoje skarby... Przypomniałem sobie właśnie, gdy mi o tym powiedziała.

3 miesiące temu...

Razem z Lily wybraliśmy się na weekend nad jezioro. Wynajęliśmy przytulny domek letniskowy z dala od cywilizacji. Chcieliśmy spędzić ten czas tylko i wyłącznie ze sobą.
W pierwszy wieczór wyjazdu, kiedy to siedzieliśmy razem przytuleni na tarasie, któremu światło zapewniały zawieszone lampki i księzyc i piliśmy herbatkę, Lily wyjawiła mi nowinkę...

-- Zabdiś? -- zapytała tym swoim uroczym głosem.

-- Tak, kochanie? -- rzekłem pytająco i jeszcze bardziej ją przytuliłem.

-- Mam dla Ciebie niespodziankę... -- oznajmiła mi, spoglądając w oczy, a następnie wygramoliła się z moich ramion i pomaszerowała do domku.

Szczerze byłem zaskoczony i zniecierpliwiony tym, co zobaczę. Kiedy wróciła, miała w ręku niewielkie pudełeczko, które było owinięte czerwoną wstążką. Usiadła na mnie okrakiem i wręczyła mi je, a na jej twarzy błyszczał jeden z jej najpiękniejszych uśmiechów.

-- Otwórz -- rozkazała przyciszonym głosem, a następnie lekko musła moje usta.

Zrobiłem tak, jak powiedziała. Gdy otworzyłem pakunek, nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem! W środku był pozytywny test ciążowy. Wzięłem go do ręki, żeby się upewnić czy aby na pewno się nie przewidziałem.

-- Zobacz, co jeszcze się tam znajduje -- rzekła moja żona, która miała łzy w oczach. Podobnie, jak ja.

W środku było zdjęcie z USG. Chwyciłem za nie i wtedy dech w piersi mi zaparło. Na obrazku były 3 płody, a to oznacza, że będę miał trojaczki! Rozpłakałem się ze szczęścia. Lily razem ze mną płakała.

-- Kocham Cię Zabdiś -- oznajmiła, a następnie z miłością pocałowała.

-- Kocham Cię Liliś -- rzekłem, odrywając się na sekundę od jej wspaniałych ust, a później znowu je złączyłem w cudowny taniec, tuląc ją coraz mocniej, ale tak żeby nie zrobić jej krzywdy. No i nie tylko jej... A potem całą noc tańczyliśmy w rytmie namiętności...

Joel pov

Tak, jak wszyscy, nie mogłem uwierzyć w to, że Nika nie żyje. Wciąż miałem nadzieję, że to tylko zły sen, z którego się obudzę wraz z nadejściem nowego dnia. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego tak się stało. Niedługo ma pojawić się policja w szpitalu i wtedy się wszystkiego dowiemy. Właśnie udałem się na poszukiwania Richarda. Wiem, że lekarz powiedział, żeby dać mu na razie pobyć w samotności, ale chciałem żeby wiedział, że nie jest w tym wszystkim sam. Dzisiaj miał wraz Nikolą wziąć ślub. Co za ironia losu - pomyślałem.
Kiedy właśnie wychodziłem ze szpitala, zauważyłem siedzącego na ławce Richiego. Podszedłem do niego i przysiadłem się obok. Przytuliłem go po męsku, żeby dodać mu otuchy, ponieważ żadne słowa nie są w stanie wyrazić teraz naszych uczuć.

Zabdiel pov

Wybrałem. Wiem, że będę do końca życia tego żałował...
Kiedy wszedłem do budynku, od razu skierowałem się na oddział, gdzie leży Lily. Chciałem ją zobaczyć, chociaż wiedziałem, że to mogło być niemożliwe.

-- Silna jest -- oznajmił lekarz, który nawet nie wiem, kiedy się tutaj pojawił, a następnie dodał  -- potrafi wytrzymać.

Oh Lily... - pomyślałem.

-- Jaka jest pana decyzja? -- zapytał smutno pan doktor.

Przez chwile wahałem się odpowiedzieć, żeby jeszcze nie płakać za tym co tracę, ale to było na nic, ponieważ miałem świadomość tego, co postanowiłem...

Hejka Kochani! 🙋😘

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał... 😊💕

Życzę Wam zdrówka i do następnego! 💓😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro