Prolog - czyli początek Por. Connor'a Andersona

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Posterunek Policji Detroit, 14 listopad 7:45, dwa lata wcześniej

Na posterunku policji Detroit była względna cisza i spokój. Wielu policjantów od zakończenia rewolucji miało trochę ulgi od ciągle dzwoniących telefonów. Przy jednym z połączonych biurek siedział wysoki szatyn. Detektyw Connor Anderson, przybrany syn Porucznika Hanka Andersona i pierwszy oficjalnie zatrudniony w policji android. Connor, odkąd każdy pamiętał był bardzo pracowity i rzadko kiedy popełniał błędy. Gdyby ktoś spytał funkcjonariuszy o ich opinię na temat Connor'a, prawdopodobnie opisaliby go słowami jak: punktualny, uprzejmy, pomocny, anielsko spokojny, ułożony i wiele innych. Była wczesna godzina, więc nawet Gavin Reed z RK900, znanym również jako Nines albo Richard, nie pojawili się w pracy.

Wszyscy przenieśli się z ich miejsc pracy do pokoju odpraw. Nikt nie zamierzał czekać na "Pana Marudnego" jak to nazywali Reeda. Każdy zajął swoje miejsce. Connor usiadł obok swojego ojca. Jednak szatyna niepokoiły te wszystkie tajemnicze uśmiechy na twarzach policjantów. Nawet Hank nie wiedział co jest grane. Wraz z kapitanem do sali weszli RK900 i Reed. Gavin zajął swoje miejsce obok Tiny Chen, a Rich stanął pod ścianą i się oparł.

- Posłuchajcie. Zanim przydzielę wam wasze zadania, to chciałbym powiedzieć, że wśród was jest ktoś kto zdecydowanie zasłużył na awans.- zaczął czarnoskóry.

- Pewnie mówi o mnie.- szepnął Reed.

Connor puścił to zdanie mimo uszu, bo i tak znał Gavina na tyle dobrze i wiedział jak bardzo ten facet jest leniwy.

- Tym, który swoją pracowitością zasłużył na awans jest Connor Anderson!- zakończył wskazując androida.

Wtedy uśmiechnięci policjanci zaczęli klaskać. Wiedzieli, że Connor zostanie awansowany. Ciężko na to zapracował, jakby nie patrzeć. Connor wstał z miejsca i podszedł do przełożonego.

- Moje gratulacje, poruczniku Anderson.- powiedział do androida.

- Dziękuję kapitanie. Ja, ja się kompletnie tego nie spodziewałem.- odparł Connor.

- Nigdy nie sądziłem, że dożyję tego dnia. Synku jestem taki dumny.- powiedział Hank, podchodząc i mocno tuląc syna.

Gavin był wściekły. Głupi kawałek plastiku został awansowany nie on. RK900 natomiast nie był zaskoczony. Od początku o tym wiedział. Kapitan wezwał go w tej sprawie i na prośbę czarnoskórego trzymał język za zębami. Gdyż znając charakter Gavina, na pewno by kombinował jak przypisać sobie zasługi androida i zdobyć awans na porucznika.

- Tylko teraz będzie małe zamieszanie. Jest dwóch poruczników Andersonów.- powiedział Connor.

- Niekoniecznie. Przechodzę na emeryturę. Za stary już na to jestem.- odparł Hank.

- Hank, jesteś pewien tej decyzji?- spytał kapitan.

- Tak Jeffrey. Przepracowałem swoje, pora odpocząć.- odpowiedział Hank.

- Mądra decyzja tato.- powiedział Connor.

Niedługo później, każdy z wyjątkiem Gavina, zaczął gratulować Connorowi zasłużonego awansu. Nawet RK900 pogratulował Connor'owi awansu, a potem każdy dostał swoje zadanie i rozeszli się w swoich kierunkach. Gdy Connor pomagał ojcu spakować wszystkie rzeczy z biurka, podszedł do nich Gavin. Mężczyzna chwycił Connor'a za marynarkę i pięścią uderzył w twarz. Zdezorientowany Connor lekko się zachwiał, a potem Gavin znów uderzył androida w twarz. Potem w pompę Tyrium, na co Connor upadł na jedno kolano. Gavin już miał kopnąć androida w głowę, ale RK900 mu w tym przeszkodził. Mógł tolerować zachowanie mężczyzny, ale atakowanie jego brata to już duża przesada. W tym czasie do Connor'a podeszło kilku funkcjonariuszy, którzy ostrożnie położyli androida na podłodze.

Pompa bolała go niemiłosiernie. To uderzenie było o wiele silniejsze od pierwszego gdy natknął się na Reed'a. Ale nie powinien być zaskoczony. Nowe biokomponenty jakie otrzymał, były odpowiedzialne za odczuwanie bólu. A te przy jego pompie były najbardziej wrażliwe. Ból jaki odczuwał był porównywalny do bólu jaki ktoś czuł po oberwaniu prosto w przeponę, co dla człowieka jest ogromnie niebezpieczne. Do tego też z nosa wyciekało mu Tyrium, więc został ułożony w pozycji bocznej bezpieczniej. Po kilku minutach Connor poczuł się trochę lepiej i mógł wstać. Gdy usiadł na krześle, poluzował krawat i rozpiął dwa guziki od koszuli przy szyi. Po chwili android poczuł coś mokrego i zimnego na karku. To był zwykły ręcznik zwilżony zimną wodą by zahamować wyciek Tyrium z nosa androida. Owy ręcznik na kark położył mu Chris Miller. Android jedynie posłał mężczyźnie dziękczynne spojrzenie.

Gdy sytuacja była już opanowana, Gavin został na trzy miesiące zawieszony w swoich obowiązkach. RK900 na ten czas został przydzielony Connor'owi gdyż Hank przeszedł oficjalnie na emeryturę. Gdy zawieszony mężczyzna opuścił posterunek, wszyscy mogli spokojnie wrócić do swoich obowiązków. Hank i Connor pożegnali się rodzinnym uściskiem i starszy Anderson pojechał do domu.

Funkcjonariusze, którzy spisali raporty z zadań gdzie był Connor z ojcem, podchodzili do świeżo upieczonego porucznika i prosili o podpisanie raportu.

- Connor, wybacz mi za Gavina. Nie dopilnowałem, by nie zrobił ci krzywdy.- powiedział RK900.

Starszy z androidzkich braci jedynie machnął ręką.

- Nie ty powinieneś mnie przepraszać za błędy tego durnia. Poza tym, nawet ja się nie spodziewałem ataku z jego strony. Z tego co mi wiadomo, jego teczka dyscyplinarna już kompletnie się nie domyka od nagan i ostrzeżeń. Jakby podzielić po równo te wszystkie nagany i ostrzeżenia, to Gavin miałby z dwadzieścia teczek dyscyplinarnych albo i więcej.- odparł Connor.

I taki był właśnie początek kariery Porucznika Connor'a Andersona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro