16. Coś więcej [8/10]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Peter]

Podczas treningów na skoczni nie potrafię nigdzie wypatrzeć Alicji. Dopiero Cene uświadamia mnie, że przyjdzie dopiero na kwalifikacje, bowiem ma „dużo do obgadania z Kasią". Mimowolnie zauważam, że przy tym ostatnim imieniu na jego twarzy pojawia się jakiś dziwny uśmiech.

Treningi idą mi dobrze, czuję się bardzo pewnie w swoich skokach. Normalnie odpuściłbym w tej sytuacji kwalifikacje, ale Turniej rządzi się swoimi prawami. Nie chciałbym na przykład trafić do pary z moim bratem, który w ostatnim treningu uplasował się tuż za mną.

Cene idzie na górę, bowiem startuje kilka numerów przede mną, a ja powoli zaczynam się zbierać. Kiedy już ma wychodzić, drzwi do naszego boksu otwierają się i staje w nich Alicja.

- Wiecznie spóźniona – wzdycham na jej widok.

- Spóźniony to będziesz zaraz ty – odpowiada. - Leć już na ten wyciąg, bo warunki się psują i puszczają teraz jednego za drugim...

Nadal mam wrażenie, że coś jest nie tak, mimo iż rano wydawało się, że wszystko jest w porządku. Gdzieś z tyłu głowy wciąż mam radę młodszego brata bym z nią porozmawiał.

Alicja ma rację. Gdy docieram na górę, nie zdążam nawet porządnie usiąść, kiedy wywołują moje nazwisko. Nie mam bladego pojęcia, jak wyglądają obecnie wyniki i kto może trafić mi się do pary, więc jak zwykle daje z siebie wszystko. Okazuje się jednak, że Fannemel złapał niesamowicie dobry wiatr i poszybował poza rekord skoczni, co dało mu na tyle dużą przewagę, że kwalifikacje kończę na miejscu drugim. Teraz jeszcze kontrole sprzętu i już za chwilę dowiem się, kto zostanie moim jutrzejszym rywalem.

Oddaję narty serwisantowi i ubieram kurtkę. Kiedy zapinam zamek, koło mnie pojawia się Alicja. Uśmiecha się do mnie szeroko, a ja nie potrafię nie odwzajemnić tego uśmiechu.

- Piłaś czekoladę, prawda? - pytam, w świetle lamp dostrzegając brązowe ślady w kąciku jej ust.

- Skąd wiesz? - marszczy brwi i spogląda na mnie zaskoczona.

Bez wahania wyciągam rękę i kciukiem ścieram ślad. Nie cofam jednak od razu dłoni, a we wzroku Alicji dostrzegam...

- Hej, są już pary podane – podchodzi do nas Jurij. - Skaczesz z Klemensem – informuje mnie.

- Jak to? Przecież on miał skakać z Fannemelem...? - dziwi się Alicja, odwracając się do Tepesa, przez co moja dłoń traci kontakt z jej policzkiem. Mam wrażenie, że ten gest ma znamiona ucieczki.

Co tylko przypomina mi jak bardzo muszę z nią porozmawiać.

Dopiero po chwili dociera do mnie sens słów kolegi oraz fakt, jak bardzo nerwowo Ala reaguje na tę wiadomość. A poza tym, dlaczego...

- Czemu niby Klemens miał skakać z Fannemelem? - pytam. - Zrezygnował z kwali...?

- Miał problemy w locie, chyba mu się narta wypięła i zaliczył glebę przy lądowaniu – odpowiada mi Jurij. - No i fuksem zajął ostatnie miejsce. W sumie i tak jest w dziesiątce... Ale nieciekawie to wyglądało...

- Więc czemu ja z nim skaczę...? - nadal nie rozumiem i czuję nagłą potrzebę zobaczenia wyników kwalifikacji, jednak jak na złość nie ma ich nigdzie w zasięgu wzroku.

- Zdyskwalifikowali Kamila i teraz to on jest ostatni – wyjaśnia mi jednak Jurij i już mniej więcej wiem, co się wydarzyło. Klemens skoczył fatalnie, choć pewnie nie do końca ze swojej winy i zajął w kwalifikacjach ostatnie miejsce, a po dyskwalfikiacji swojego kolegi z reprezentacji awansował o jedną pozycję, bo Kamil jako prekwalifikowany i tak ma prawo wystąpić w konkursie. Tym sposobem obaj, ja i Fannemel, mamy niełatwych przeciwników...

- Zapowiada się ciekawy konkurs... – stwierdzam i przenoszę wzrok na Alicję.

- Bardzo – potwierdza, jednak jest jakaś rozkojarzona.

- Ala...? - próbuję zwrócić na siebie jej wagę.

- Tak...?

- Mogę wpaść do ciebie wieczorem? - pytam ostrożnie. - Chciałbym porozmawiać.

Podnosi głowę i spogląda mi w oczy. Jest w nich jakiś cień, którego nie było jeszcze przed chwilą. Coś co sprawia, że ta ulotna chwila, która trwała tuż przed pojawieniem się Tepesa wydaje mi się teraz całkowicie nierealna. Chwila, w której w oczach Alicji dostrzegłem coś więcej niż figlarny uśmiech z rana. Coś, co pozwalało mi sądzić, że jednak niektóre uśmiechy znaczą więcej niż inne.

Ala uśmiecha się wąsko i kiwa głową.

- Jasne, że możesz. W końcu po to tutaj jestem, żeby z wami rozmawiać – mówi, wiem jednak, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to nie o taką rozmowę mi chodzi. - Przyjdź zaraz po kolacji – dodaje i odchodzi, a ja ponownie mam wrażenie, że już drugi raz w ciągu kliku minut po prostu ode mnie ucieka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro